Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyzwanie miejskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyzwanie miejskie. Pokaż wszystkie posty

31 października 2013

październik 2013 – podsumowanie

W październiku zrezygnowałam z dwóch wyzwań, niestety za dużo tego było i musiałam ograniczyć ich ilość; padło na „Trójkę e-pik” i „Z hasłem” – autorkom bardzo dziękuję za zabawę. Za to dołączyłam do nowego wyzwania, „Polacy nie gęsi”, bo i tak czytam sporo polskiej literatury, więc czemu nie – i nieźle mi poszło w pierwszym miesiącu. ;)
Jak zwykle statystyki są na końcu postu, natomiast lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2013”.

● ● ●

Cormac McCarthy, Droga
Świat po kataklizmie, z nielicznymi błąkającymi się ludźmi, głodnymi i agresywnymi, wyszukującymi zachowane gdzieniegdzie zapasy konserw czy zdegenerowanych owoców. Na tym tle ukazana jest droga mężczyzny i chłopca, ojca i syna, podążających ku wybrzeżu, na którym mają nadzieję znaleźć resztki cywilizacji i choć cień ratunku. Ta droga jest ich jedyną szansą na uratowanie życia w nieprzyjaznym środowisku.
Powtórka, tym razem w formie audiobooka. I ciągle robi wrażenie. Dobrze jednak najpierw przeczytać na papierze, bo specyficzna forma książki jest tam lepiej uchwytna.
(Ocena: 6/6)

Sabina Berman, Dziewczyna, która pływała z delfinami
Niezła opowieść o autystycznej dziewczynie, jej ograniczeniach i specyficznych uzdolnieniach w niektórych dziedzinach. Mimo trudności, dzięki opiece i wytrwałości ciotki, pokonuje szereg niedogodności, wykorzystując swoje atuty tak dobrze, że bez problemu zarabia na więcej niż dostatnie życie, jednocześnie chroniąc naturę i odnawiając zasoby ryb łowionych w morzach i oceanach. Porównanie do Forresta Gumpa jest jednak oczywiście mocno na wyrost.
(Ocena: 4/6)

John Marsden, Jutro 5: Gorączka
Z jednej strony Jutro to niezły cykl akcyjny, ale z drugiej rozważania i dylematy Ellie są naprawdę irytujące. I to nie tylko dla czytelnika dojrzałego, ale i dla młodzieży, do której są przecież kierowane. Mimo pewnych dłużyzn czyta się szybko, zwłaszcza gdy po początkowym przysypianiu zaczyna się właściwa akcja, łatwa do przewidzenia, czyli wysadzanie większych obiektów, ucieczki i pogonie, zwalczanie własnych słabości, pokonywanie strachu (albo i nie), próby radzenia sobie z narastającym zmęczeniem, utrudnione dojrzewanie. Ze wszystkim Ellie i przyjaciele radzą sobie lepiej czy gorzej, co jest okazją do przynudzania, ale najlepiej wychodzi im szybkie oddalanie się z miejsca akcji. ;)
(Ocena: 4,5/6)

Wiktor Żwikiewicz, Happening w oliwnym gaju, Podpalacze nieba, Sindbad na RQM 57
(Ocena: 4/6)

John Marsden, Jutro 6: Cienie
Przedłużające się osamotnienie Ellie, Homera, Lee, Fi i Kevina w ukryciu w Stratton zostaje urozmaicone przez nowych bohaterów – grupę dzieci wojny, również unikających wroga od początku działań zbrojnych. Przebywanie na tym samym terenie musi oczywiście doprowadzić do konfrontacji dwóch ukrywających się grup, a potem do kolejnej ucieczki, podyktowanej koniecznością ratowania życia. Piątka dzieciaków, jaka znalazła się pod opieką nastolatków, odmieni całkowicie ich życie i przywiąże do siebie tak, jak nikt się nie spodziewał.
(Ocena: 4,5/6)

Émile Zola, Germinal
Na wskroś realistyczne przedstawienie środowisk robotników pracujących w kopalniach i właścicieli i zarządców tychże. Francja, XIX wiek, czas wyzysku i niskich płac, braku ochrony pracownika, pracy dzieci, brudu, głodu i mnożenia się bez umiaru. Zola przedstawił ten świat bardzo plastycznie i dokładnie, z brutalnym naturalizmem, nie ukrywającym żadnych stron biednego życia. Mimo upływu lat Germinal nie traci w oczach czytelnika, trzyma się dobrze i porusza bardziej niż powieści Balzaka.
(Ocena: 5/6)

John Marsden, Jutro 7: Po drugiej stronie świtu
Ostatni tom serii – pora więc na walkę kulminacyjną. Szykuje się ofensywa wojsk nowozelandzkich, którą trzeba wesprzeć akcjami dywersyjnymi, niszczeniem wroga od wewnątrz, szkodzeniem mu na wszelkie sposoby. Ma więc być to, co dotąd, tylko głośniej i bardziej spektakularnie, bo każda rozbita ciężarówka i każdy wykolejony pociąg może przyczynić się do zwycięstwa. Do Ellie i przyjaciół przybywa wysłannik z Nowej Zelandii z przydziałem zadań i materiałami wybuchowymi, które mają być wykorzystane do zwalczania wroga.
Cykl jest niezły, ale dobrze, że już się skończył. Przeciąganie wojny w takiej formie zaczęło być nużące. Na razie nie skuszę się też na Kroniki Ellie, chociaż nie wykluczam tego po pewnej przerwie.
(Ocena: 4,5/6)

Adam Bahdaj, Telemach w dżinsach
Początek nie był obiecujący, wydawał mi się naiwny i zbyt dziecinny jak na wiek bohatera i docelową grupę czytelników. Teraz jednak młodzież szybciej dojrzewa. ;) Potem jednak było coraz lepiej, by ostatecznie zasłużyć sobie na piątkę (z czym nie zgadza się moja córka w wieku nastoletnim).
Bardzo podobały mi się postacie bohaterów, zarówno główny, Maciek Łańko, jak i niemal wszyscy poboczni: Jojo, Romeo, Fuga, Dorota czy Matylda. Każdy z nich jest inny, każdy wyróżnia się czymś, co warto naśladować albo przed czym uciekać – każdy czegoś uczy nastoletniego czytelnika. Wartościowa lektura, chociaż dla dzisiejszych nastolatków niestety już mało pociągająca – nie rozumieją tamtych problemów, obce im jest życie bez komórek i komputerów w kieszeni, nie potrafią wczuć się w te „dziwne” realia. Trochę szkoda...
(Ocena: 5/6)

Jadwiga Żylińska, Gwiazda spadająca
(Ocena: 3,5/6)

Andrzej Sapkowski, Ostatnie życzenie, Miecz przeznaczenia, Krew elfów, Czas pogardy, Chrzest ognia, Wieża Jaskółki, Pani Jeziora
Kolejna powtórka i kolejne podniesienie ocen. O czym jest cykl o wiedźminie, każdy pewnie wie, więc przynudzać nie będę. Zaznaczę tylko, że z każdym spotkaniem dostrzegam w tych powieściach więcej szczegółów i coraz więcej wartości. Mimo znajomości fabuły, konsekwencji kolejnych wydarzeń i zakończenia, przygody Geralta, Yennefer i Ciri potrafią mnie pochłonąć, zagrać na emocjach, dostarczyć intelektualnej rozrywki, wywołać uśmiech czy nawet parsknięcie głośnym śmiechem tak skutecznie, że zapominam o otoczeniu, dając się wessać temu brutalnemu światu. Jego bogactwo, każdy przejaw życia opisany z wyczuciem dramatyzmu, urozmaicona geografia, logika zdarzeń, wielość krajów, ich ustroje, polityka i społeczeństwa, zróżnicowane i pełne, nie potrafią znudzić. Do tego szczypta, całkiem spora, magii, liczne rasy istot myślących i potworów, zamieszkujących wspólnie każdy zakątek wiedźminowego świata, ubarwiają odczytywanie zależności, oddziaływań i smaczków zawartych na niemal każdej stronie siedmioczęściowego cyklu. Przednia rozrywka, do której na pewno jeszcze nie raz wrócę.
(Ocena: t. 1-7 – 6/6)

Roger Zelazny, Dziewięciu książąt Amberu, Karabiny Avalonu, Znak Jednorożca, Ręka Oberona
(Ocena: t. 1-2 – 4,5/6, t. 3-4 – 4/6)

Zenon Kosidowski, Gdy słońce było bogiem
Powtórka po kilkudziesięciu latach. I jakoś Kosidowski nie traci w moich oczach, mimo przestarzałych częściowo danych i pewnych skrótów, oczywistych w niezbyt wielkiej objętościowo książce, a zawierającej tak wiele informacji. Ciekawie podane, zgodne z ówczesnym stanem odkryć archeologicznych (pierwsze wydanie było w roku 1956), ciągle skutecznie przenoszą czytelnika w świat starożytny, towarzysząc w podróżach po Mezopotamii, Egipcie, Grecji, Rzymie i Jukatanie, dostarczając oprócz wiedzy także niezapomnianych wrażeń z obcowania z dawnymi kulturami, jednocześnie odmiennymi i tak podobnymi. Egzotykę starych dziejów, wizje dawno umarłych cywilizacji, których szczątki wykorzystujemy do dzisiaj, poznajemy poprzez wyprawy archeologiczne, prowadzone przez dziewiętnastowiecznych naukowców, awanturników czy łotrów, dla sławy i bogactw nie wahających się przed ciężką pracą, oszustwem, a nawet mordem. Zawsze pasjonująca lektura.
(Ocena: 5/6)

Miroslav Žamboch, Bez litości
Sensacja w otoczce fantasy. Prosty, silny najemnik podejmuje się różnych prac ochroniarskich, żeby spłacić dług rodzinny. Oczywiście wplątuje się w aferę przerastającą nawet jego siłę, nie mówiąc już o możliwościach umysłowych, z ograniczeń których doskonale zdaje sobie sprawę. Mimo to udaje mu się wyplątywać z kolejnych pułapek losu, zatrudniać u dotychczasowych łowców, wygrywać jedną grupę przestępczą przeciw drugiej, a nawet ratować piękne kobiety i całe miasteczka. Dynamiczna, z szybką akcją powieść dla amatorów sensacji, nie stroniących od wątków z delikatnymi czarami rzucanymi przez piękne kobiety.
(Ocena: 3/6)

Darren Aronofsky, Ari Handel, Niko Henrichon, Noe: Za niegodziwość ludzi
Powieść graficzna o czasach tuż przed potopem. Noe, którego nawiedzają dziwne sny, źli ludzie, którzy nie chcą czynić dobra, wieloręcy giganci, nie ufający ludziom. Wszystko to namalowane ostrą, mocną kolorystycznie kreską. Nie podobało mi się. Mam na zbyciu.
(Ocena: 2/6)

Karol Bunsch, Zdobycie Kołobrzegu
(Ocena: 4/6)

Frank Herbert, Diuna
Powtórka świetnej powieści, zaliczanej do klasyki fantastyki, i podniesienie oceny. W Diunie jest wszystko: żądza władzy i bogactwa, a więc polityka i pieniądze, manipulacje i religia, zarówno połączone, jak i ukazane osobno, szkolenie do walki i obrona przez atak, zależność od silniejszego człowieka i od narkotyku. Jest też miłość bezwarunkowa i dorastanie do przeznaczenia, możliwość próbowania i wyboru własnej drogi. Subtelna gra władzy i namiętności, zawierająca kwintesencję istoty człowieka.
(Ocena: 6/6)
„Kiedy religia i polityka jadą na tym samym wozie, ci, co powożą, wierzą, że nic nie może im stanąć na drodze. Zaczynają pędzić na łeb na szyję... i nie pamiętają, że pędzącemu na oślep człowiekowi ukazuje się przepaść, kiedy już jest za późno.”
„Tajemnica życia nie jest problemem do rozwiązania, lecz rzeczywistością do przeżycia.”
„Kiedy religia połączy w jedno prawo i obowiązek, nigdy nie otworzą ci się oczy, nie zrozumiesz w pełni własnej osobowości, zawsze będziesz istotą odrobinę niższą od człowieka.”
„Ból to cena zwycięstwa.”

Karol Bunsch, Psie Pole
Psie Pole jest bezpośrednią kontynuacją Zdobycia Kołobrzegu, związaną i akcją, i osobami bohaterów. Obejmuje lata wojny z cesarzem Henrykiem V, głównie obronę Głogowa i bitwę na Psim Polu. Krzywousty wygonił już Zbigniewa z dziedziny, zjednoczył kraj i skupił się na umacnianiu swojej władzy na Pomorzu, dusząc opór najbardziej opornych. Nieobecność księcia wykorzystał do najazdu cesarz, za pozór dając upomnienie się o dziedzinę starszego syna Władysława Hermana, kierując się z wojskami początkowo na Poznań, następnie ku Krakowowi, po drodze próbując zdobywać grody graniczne i łupiąc kraj.
(Ocena: 4,5/6)

● ● ●

Statystyki:
W sumie (w miesiącu/w roku): 28/174
Powtórki: 13 (McCarthy, Sapkowski x 7, Bahdaj, Kosidowski, Bunsch x 2, Herbert)
Cykle zakończone: 2 (Jutro, Wiedźmin)
Cykle w trakcie: 4 (Telemach, Amber, Powieści Piastowskie, Diuna)
Autorzy polscy: 15 (Żwikiewicz x 3, Sapkowski x 7, Bahdaj, Żylińska, Kosidowski, Bunsch x 2)
Autorzy obcy: 13 (McCarthy, Berman, Marsden x 3, Zola, Zelazny x 4, Žamboch, Aronofsky i in., Herbert)
Średnia ocen: 4,73

Realizacja projektów:
Książki historyczne – 3 (Żylińska, Bunsch x 2)
Nobliści – 0
Z półki (nowe [powtórki]/razem w roku [z powtórkami]/cel) – 1[13]/47[71]/31
Wyczekane – 5 (Zola, Zelazny x 4)
Z literą w tle – 10 (Z, Ż, Ź: Żwikiewicz x 3, Zola, Żylińska, Zelazny x 4, Žamboch)
Wojna i... literatura – 2 (Bunsch x 2)
Czytam fantastykę – 7 (Żwikiewicz x 3, Zelazny x 4)
Wyzwanie miejskie – 1 (powieści współczesne z akcją osadzoną w jednym z polskich miast  lub  Śląsk: Bahdaj, Bunsch)
Eksplorując nieznane – 1 (Zelazny)
Jubileuszowe lektury – 0
Book-Trotter – 0 (literatura szwedzka: –)
Wyzwanie „jutro” – 6 (Marsden x 3, Żwikiewicz x 3)
Polacy nie gęsi – 15 (Żwikiewicz x 3, Bahdaj, Żylińska, Sapkowski x 7, Kosidowski, Bunsch x 2 – 37 punktów)

30 września 2013

wrzesień 2013 – podsumowanie

Odkryciem miesiąca, dzięki wyzwaniu „Z literą w tle”, stała się proza Marii Nurowskiej i Naomi Novik. Nurowską już kiedyś czytałam, ale nie zrobiła na mnie wrażenia, pewnie byłam za młoda, natomiast teraz czułam, że to coś akurat dla mnie, a powieści Novik, mimo traktowania o smokach, okazały się przyjemnie świeże.
Jak zwykle lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2013”.

● ● ●

Wiesława Bancarzewska, Powrót do Nałęczowa
Ładna, nostalgiczna powieść o spełnionych marzeniach, niemożliwych, a jednak realnych podróżach w czasie. Nieco naiwna, technicznie niewyjaśniona wędrówka między XXI wiekiem a rokiem 1932, bez refleksji o przyczynach i skutkach, bez troski o efekt motyla i paradoks dziadka. Za to dużo tu jest ciepła rodzinnego, którego brakowało bohaterce, tęsknoty za nieobecnymi już, bliskimi osobami, za czystym powietrzem i naturą. I rozliczenie z dotychczasowym życiem, z niespełnionymi marzeniami i minionymi latami, spędzanymi bez planu, z dnia na dzień. Powrót do Nałęczowa to taka miła, sentymentalna podróż do dawnych czasów, kiedy było dużo rodzinnego ciepła i życzliwości wśród obcych sobie ludzi. Chociaż dziwi mnie końcowa decyzja podjęta przez Annę, znającą przecież wydarzenia, które miały wkrótce nastąpić.
(Ocena: 4,5/6)

Truman Capote, Śniadanie u Tiffany'ego
Klasyka literatury, którą trzeba znać. A jak się zapomni to przeczytać jeszcze raz. Fragment historii dziewczyny, która boi się podjąć dorosłe, poważne życie, ciągle stara się być w ruchu, ciągle z kim innym, łapiąc okazje do zarobienia paru dolarów, by wkrótce je wydać, a jednocześnie tęskni za stabilizacją, za ciepłem domu, bezpieczeństwem u boku męża. Niedojrzała, ale urocza Holly Golightly nie podbiła jednak mojego serca. Pewnie znowu szybko zapomnę o jej eskapadach.
(Ocena: 4/6)

Maria Nurowska, Niemiecki taniec
(Ocena: 5/6)

John Marsden, Jutro 2: W pułapce nocy
W drugiej części cyklu grupa przyjaciół przeżywa wydarzenia, jakie doprowadziły do postrzelenia Corrie. Nie trwa to jednak długo, bo nuda życia w Piekle szybko pobudza ich do działania. Wymyślają sobie kolejne zadania, następne duże bum, przy którym udaje im się zlikwidować jakieś ważne persony. Spotykają też większy oddział partyzancki, zorganizowany przez byłego nauczyciela. Nie wszystko im się jednak podoba – dotychczasowe doświadczenie Ellie i przyjaciół podpowiada im, że coś tu mocno nie pasuje.
Ten tom jest nieco słabszy. Znużenie bohaterów udziela się czytelnikowi, który, jak oni po bezdrożach, snuje się po kartkach książki. Zapał nieco ostygł, wkradło się zmęczenie i pragnienie powrotu do normalności. Sporo miejsca zajmują elementy ważne dla dojrzewającej młodzieży – miłość itp.
(Ocena: 4/6)

Miklós Nyiszli, Byłem asystentem doktora Mengele
Ciężka literatura. Relacja z pobytu w obozie zagłady w Oświęcimiu węgierskiego lekarza, zajmującego dzięki swym umiejętnościom uprzywilejowane stanowisko przy doktorze Mengele. Nyiszli jest nie tylko więźniem, ale i obserwatorem. Ma dostęp do różnych części obozu, tej perfekcyjnie działającej machiny zagłady, jako podlegający tylko Mengelemu może wejść niemal wszędzie. Obraz, jaki przekazuje, jest wstrząsający chyba nawet bardziej niż to, co zarejestrowała Seweryna Szmaglewska, może przez większą różnorodność śmierci, eksperymenty tzw. naukowe („Pseudowissenschaft, mistyfikacja naukowa!”), sekcje zwłok. Poruszająca lektura.
(Ocena: 5/6)
„Wstrząśnięty obserwuję harmonijne działanie poszczególnych elementów tej fabryki kolosalnego ludobójstwa, jej mechanizm, piekielny porządek, z jakim wykonywana jest praca. Jakby to wszystko urządzono na wieczność.”

John Marsden, Jutro 3: W objęciach chłodu
W okolicach Wirrawee zrobiło się zbyt gorąco, czas zmienić otoczenie. Ellie z przyjaciółmi udaje się do niedalekiej Zatoki Szewca, gdzie jest główny punkt desantowy wojsk okupanta. Planują duże zniszczenia, by uniemożliwić najeźdźcy korzystanie z portu. Wszystko dobrze, tylko jakim cudem po wykonaniu zadania Ellie uciekała wiele godzin po górach i bezdrożach bez butów?
Trzecia część jest ciekawsza niż druga, chociaż tylko uśmiechem można skwitować zakończenie i cudowne ocalenie większości grupy. Czyta się jednak lepiej, akcja jest bardziej wartka, w czym nie przeszkadzają już tak bardzo młodzieżowe rozważania (wiem, za stara jestem na takie lektury, ale muszę wiedzieć, co czytuje pokolenie mojej córki ;)).
(Ocena: 4,5/6)

John Marsden, Jutro 4: Przyjaciele mroku
Każde wczasy kiedyś się kończą. Również dla Ellie i jej przyjaciół nadchodzi koniec odpoczynku na Nowej Zelandii – dostają odpowiedzialne zadanie w walce o swój kraj. Sojusznicy Australii wierzą, że grupa nastolatków poradzi sobie z wyznaczonym zadaniem i że ich obecność w kraju jest konieczna. Ellie nie podziela ich przekonania, ale nie uchyla się przed obowiązkiem, mimo że decyzja nie przychodzi łatwo.
Na początku jest trochę długawych rozważań, na pewno ważnych dla młodego czytelnika, chociaż dla mnie mniej. Potem króluje już akcja, niezłe tempo i wyczyny, których mogą nastolatkom pozazdrościć doświadczeni komandosi. Nawet jeśli nie do końca uda się wykonać zadanie, droga do niego i pomysłowość muszą w młodych czytelnikach budzić podziw, a czasem i zazdrość.
(Ocena: 4,5/6)

Maria Nurowska, Hiszpańskie oczy
(Ocena: 5/6)

Elżbieta Cherezińska, Korona śniegu i krwi
(Ocena: 4/6)

Edmund Niziurski, Jutro klasówka
Typowa dla Niziurskiego książka o perypetiach szkolnych i pozaszkolnych kilku chłopców. Tym razem krąży nad nimi widmo klasówki z matematyki, między innymi o pociągach mijających się gdzieś na trasie, co, jak wiadomo, jest rachunkowo nie do opanowania. Jarek i Zbyszek szukają więc desperacko sposobu na ominięcie tego wyzwania, wykorzystując każdą możliwość, która daje choć minimum szansy na powodzenie. Większość zdarzeń rozgrywa się w przeddzień klasówki, a jutro jawi im się jako dzień straszny i nie do przeżycia. Pełno zabawnych dialogów, śmiesznych scen i przemyconych pozytywnych zachowań – Niziurski uczy i bawi kolejne pokolenia.
(Ocena: 4,5/6)

Rani Manicka, Matka Ryżu
Malajska saga. Dzieje rodziny Lakszmi, Cejlonki oddanej za mąż za bogatego Malaja. Bogactwo męża okazało się jednak mitem i młoda żona musi znaleźć w sobie siły, by pójść przez życie drogą, jaką wyznaczył jej los. Jest silna i zdecydowana nieść głowę wysoko. Tworzy dom i scala kochającą się rodzinę, potrafi znieść ból i cierpienie, by ocalić to, co dla niej najważniejsze – dzieci. Po latach wspominają ją dzieci i wnuki, te piękne i te mniej urodziwe, biorąc przykład z jej postawy.
Całkiem niezła powieść, chociaż chyba mam chwilowo przesyt sagami. Początek kojarzył mi się jednak zbyt wyraźnie z Japońską parasolką, która nie zalicza się do kategorii dobrych wspomnień.
(Ocena: 4,5/6)

Maria Nurowska, Wybór Anny
Coraz bardziej lubię twórczość Marii Nurowskiej. Podejmuje tematy trudne i opisuje skomplikowane losy ludzkie na tle historii XX wieku. Tym razem tematem jest zagubiona tożsamość Żydówki uratowanej z getta, wychowanej przez Polaka w nieświadomości swojego pochodzenia. Po czterdziestu latach Anna dowiaduje się, że ma inne imię i nazwisko i nie zna swojej prawdziwej tożsamości. Nie jest jej łatwo pogodzić się z sobą, przybranym ojcem, odnalezioną rodziną. Tak trudno przebaczyć ojcu i zaakceptować wyroki losu. Dobra powieść.
(Ocena: 5/6)

Wiesław Myśliwski, Widnokrąg
Opowieść o dzieciństwie i młodości, o czasach wojny i z mozołem budowanej powojennej teraźniejszości. Polska czasów II wojny światowej i epoki budowania społeczeństwa socjalistycznego. Wydarzenia bieżące budzą wspomnienia, każde ma jakieś odniesienie w dzieciństwie, czy to strome schody, którymi codziennie się chodziło, czy Kruczek, jednooki pies, z którym pasało się krowy. Wspomnienia ładne i niezbyt miłe, pierwsze kroki w dorosłość, młodzieńcza miłość, syn, któremu trzeba pokazać korzenie, kolejno poszerzający się horyzont. I matka, toksyczna i zaborcza, niepewna i pełna pretensji, a jednocześnie kochająca i starająca się dogodzić mężowi i synowi, ułatwić im życie w głodnej i chłodnej rzeczywistości, żyjąca nadzieją na lepszą przyszłość albo raczej próbująca ją sobie wmówić, żeby łatwiej znieść teraźniejszość. Bardzo dobrze napisana powieść, realistycznie i ciekawie.
(Ocena: 5/6)

Naomi Novik, Smok Jego Królewskiej Mości, Nefrytowy tron, Wojna prochowa, Imperium kości słoniowej, Zwycięstwo orłów
(Ocena: t. 1 – 5/6, t. 2 – 4/6, t. 3-5 – 5/6)

Orson Scott Card, Gra Endera
Kolejna powtórka kultowej powieści Carda, tym razem w formie audiobooka czytanego przez mojego ulubionego lektora – Rocha Siemianowskiego, i podniesienie oceny. Więcej o książce pisałam w zeszłym roku: Gry wojenne.
(Ocena: 6/6)

Kurt Vonnegut, Witajcie w małpiarni
Zbiór opowiadań o bolączkach ludzkości: przeludnieniu, chorobach i rozwiązaniach leczniczych, natręctwach, relacjach międzyludzkich, ślepych uliczkach ewolucji itp. Zagadnienia, jakie gnębią człowieka myślącego o świecie jutra, o zmianach, jakim podlegamy. Zbiorek nieco nierówny, ale to nie dziwi, bo zawiera wczesne opowiadania Vonneguta.
(Ocena: 4/6)

● ● ●

Statystyki:
W sumie (w miesiącu/w roku): 20/146
Powtórki: 1 (Card)
Cykle zakończone: 0
Cykle w trakcie: 3 (Jutro, Odrodzone królestwo, Temeraire)
Autorzy polscy: 7 (Bancarzewska, Nurowska x 3, Cherezińska, Niziurski, Myśliwski)
Autorzy obcy: 13 (Capote, Nyiszli, Marsden x 3, Novik x 5, Manicka, Card, Vonnegut)
Średnia ocen: 4,675

Realizacja projektów:
Książki historyczne – 1 (Cherezińska)
Nobliści – 0
Z półki (nowe [powtórki]/razem w roku [z powtórkami]/cel) – 6[1]/46[58]/31
Wyczekane – 5 (Novik x 5)
Trójka e-pik – 1. lata 20-te, lata 30-te: Powrót do Nałęczowa
2. powieść z wątkiem Internetu/znajomości internetowej: –
3. literatura francuska: –
Z literą w tle – 10 (Nurowska x 3, Nyiszli, Niziurski, Novik x 5)
Wojna i... literatura – 1 (Cherezińska)
Czytam fantastykę – 5 (Novik x 5)
Pod hasłem – 0 (gama uczuć: –)
Wyzwanie miejskie – 1 (Toruń albo przewodniki: Powrót do Nałęczowa)
Eksplorując nieznane – 0
Jubileuszowe lektury – 0
Book-Trotter – 0 (literatura arabska: –)
Wyzwanie „jutro” – 5 (Marsden x 3, Niziurski, Vonnegut – opowiadanie)

29 sierpnia 2013

Kacper Ryx, odsłona czwarta

Mariusz Wollny
Kacper Ryx i król alchemików
Wydawnictwo Otwarte, 2012

Śmierć króla Stefana Batorego ponownie postawiła polską szlachtę przed koniecznością wyboru władcy. Głównymi kandydatami byli Zygmunt z rodu Wazów, syn królewny polskiej, Katarzyny Jagiellonki, wnuk Zygmunta Starego, i Maksymilian z Habsburgów, arcyksiążę austriacki. Tarcia między zwolennikami obu kandydatów doprowadziły do obwołania w ciągu kilku dni królem obydwu, a to stało się powodem wojny o tak łakomy kąsek, jakim była Polska.
Kacper i Janka mogli wreszcie odetchnąć – śmierć Samuela Zborowskiego oddaliła czarne chmury, zbierające się nad ich głowami. Wzięli ślub, dochowali się syna, Kacpra juniora, jednak proza życia i szara codzienność nie ominęła i tego, zdawałoby się, wytęsknionego stadła. Drobne nieporozumienia doprowadziły ich niemal na skraj rozłąki. Dopiero oblężenie Krakowa i konieczność podjęcia walki o życie pomogła zwalczyć ten kryzys. Ryx, ponownie raniony w starciu ze swym najstarszym wrogiem, albinosem Kettlerem (który kojarzy mi się luźno z Moriartym), leczy się w zaciszu rezydencji hetmana Zamoyskiego, w towarzystwie Staszka Żółkiewskiego. W zastępstwie męża to Janka musi podjąć kroki zmierzające do uratowania rodziny, zwłaszcza że sprzysięgły się przeciw nim siły nieznane i tajemnicze.
Również ostatni tom przygód Ryxa mnie nie rozczarował. Jak poprzednio i tu jest dużo akcji, szybkie tempo, zmiany konfiguracji wśród wrogów, bowiem trup ściele się gęsto, a także emocje związane z walkami, porwaniami i pościgami, malowniczo przedstawionymi. Wszystko to zanurzone jest w sosie alchemii, sztuki tajemnej, stawiającej sobie za cel przemianę metalu w złoto – wabik, przyciągający natury małe i chciwe. Swojego protektora znajdują alchemicy w królu Zygmuncie, bardzo zainteresowanym magiczną sztuką, co i rusz wypróbowującym nowe receptury przez kolejnych szarlatanów przynoszone. Kacper, jako człek trzeźwo myślący, do cudów podchodzący ze sceptycyzmem, a dostrzegający najdrobniejsze szczegóły, ma wyjątkowe predyspozycje do ujawniania szalbierstw, co powiększa jego sławę, ale wcale nie przysparza mu przyjaciół. Na dodatek w Krakowie wybucha epidemia dżumy, a po tajnych przejściach zamku i miasta plączą się różokrzyżowcy. Roboty jest więc sporo, Kacper musi się nieźle uwijać, by zdążyć wszystko zgrać, żonę i syna ocalić, a i królowi, czwartemu już z kolei, się przysłużyć i do kryzysu politycznego nie dopuścić.
Tradycyjnie już świetnie zarysowane jest w powieści tło historycznie, z mnóstwem szczegółów, sprawnie i strawnie podanych, w których można się zagłębić i wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć. Aż chciałoby się więcej takich powieści, by historię spopularyzować i zniechęconych do niej w szkole przekonać. Mnie wprawdzie przekonywać nie trzeba, ale i tak wdzięczna jestem panu Wollnemu, że tak ciekawie pokazał okres dziejów, do którego jakoś wcześniej serca nie miałam, a teraz już unikać go nie będę.
(Ocena: 5/6)

25 sierpnia 2013

Kacper Ryx, odsłona trzecia

Mariusz Wollny
Kacper Ryx i tyran nienawistny
Wydawnictwo Otwarte, 2010

Od wydarzeń opisanych w drugiej części cyklu upłynęło kilka lat. Na niwie politycznej zaszły duże zmiany – kolejnym królem elekcyjnym został książę Siedmiogrodu, Stefan Batory. Kacper Ryx przeżył, ale z ostatniego starcia wyszedł trwale okaleczony. Nieporozumienia z Janką nie dodały mu też chęci do życia. Jednak nowe czasy wymagały jego aktywnego udziału, co pomogło przemóc zniechęcenie i podjąć walkę. Zwłaszcza że dawnych wrogów Kacprowi nie brakowało, a i nowi doszli. Oprócz Samuela Zborowskiego, awanturnika i warchoła, nie liczącego się z prawem, zyskał nieprzyjaciela w jego siostrzeńcu Stanisławie Stadnickim, znanym z historii jako Diabeł Łańcucki. Burzliwe spotkania z tymi dwoma zabijakami bardzo urozmaicają akcję trzeciej części przygód Kacpra. Nie obyło się bez smutnych akcentów: Kacper zmuszony jest pożegnać umierającego przyjaciela, Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, z którym tak świetnie dogadywał się w żakowskiej młodości, a także mistrza Jana Kochanowskiego, szanowanego poetę, dotkniętego osobistymi nieszczęściami, rażonego apopleksją w czasie dopominania się sprawiedliwości u króla.
Coraz bardziej lubię Ryxa. Ten na wskroś ludzki bohater ujmuje szczerością i dobrocią. Nie jest jednak jedynie poprawny, ma wady i słabości, dzięki czemu zyskuje na wiarygodności. Dodatkowym atutem są jego zdolności śledcze wykorzystywane w wymyślonym przez siebie zawodzie inwestygatora królewskiego i lecznicze jako uznanego, nowatorskiego medyka, zasłużonego w zwalczaniu epidemii, jak i zwykłych chorób, złamań czy ran. To połączenie czyni z niego alter ego Sherlocka Holmesa i Johna Watsona zarazem, co jest dla mnie znaczące, gdyż opowiadania Conan Doyle’a należą do nielicznych kryminałów, do jakich wracam. Również inni bohaterowie nie pozostawiają czytelnika obojętnym. Postać króla przedstawiona jest sugestywnie i żywo. Przez współczesnych sobie zwany tyranem, bo żądał respektowania prawa i swojej woli jako króla, wybranego i zaprzysiężonego dobrowolnie przez polską szlachtę, przyzwyczajoną do nadmiernych swobód i źle pojętej wolności, arogancką i butną, wynoszącą się ponad innych, niższych stanem. Batory był człowiekiem bardzo konkretnym, nie znoszącym długich, pustych tyrad, ceniącym prawość i odwagę, walecznym i przewidującym, twardym, ale sprawiedliwym. Jego panowanie to ciąg wojen z Rusią i groźby ze strony Turcji, to Połock, Wielkie Łuki i Psków, to wreszcie odzyskane Inflanty. Tak ciekawego pokazania panowania Batorego trudno oczekiwać po lekcjach historii w szkole.
Mariusz Wollny idealnie osadził przygody Ryxa w kontekście historycznym – widać doskonałe przygotowanie Autora, znajomość szesnastowiecznych realiów, a wszelkie zmiany czasu czy miejsca wydarzeń są przemyślane i uzasadnione (wyjaśnia je na końcu książki). Rzuca się też w oczy talent Autora do snucia historii, budowania napięcia, opisywania wiarygodnych bohaterów i wydarzeń, swym realizmem, czasem brutalnym i dosadnym, budzących skrajne uczucia. Wollny każe nam przeżywać przygody Ryxa, wczuwać się w jego położenie, kombinować, jak wyjść z opałów, pomóc sobie i bliskim, pokonać wrogów – nie pozostawia czytelnika obojętnym na los bohaterów. To kolejny świetny tom, może nawet najlepszy z czterech.
(Ocena: 5/6)

23 sierpnia 2013

Kacper Ryx, odsłona druga

Mariusz Wollny
Kacper Ryx i król przeklęty
Wydawnictwo Otwarte, 2008

Bezpotomna śmierć Zygmunta Augusta sprowadza na kraj żałobę i konieczność załatwienia sprawy sukcesji. Nie jest to proste, gdy ścierają się wrogie, silne stronnictwa, wreszcie jednak na tron polski wstępuje Henryk z rodu Walezjuszy, brat króla Francji. Wraz z nim do nowej ojczyzny przyjeżdżają rzesze dworzan, sług i zwolenników, a także kilku tajnych agentów.
W Krakowie wre. Mnożą się kradzieże cennych woluminów, wpisanych do indeksu ksiąg zakazanych. Po ulicach nocami grasuje upiorny jeździec rozrzucający odcięte głowy, a w różnych miejscach co i rusz znajduje się zamordowane dziewki – sposób, w jaki umarły, przypomina mord na Dorotce sprzed trzech lat, za który głowę położył Wolski. Do tego mnożą się zamachy na nowego króla. Na te wszystkie bolączki najlepszy okazuje się inwestygator królewski, imć Kacper Ryx, gotów sprzymierzyć się z dawnym wrogiem, byłym burmistrzem Czeczotką, i zadrzeć z Samuelem Zborowskim, dumnym pankiem, za nic mającym mniej możnych od siebie i słabszych mieszczan.
Druga część cyklu o Kacprze Ryxie jest znacznie dłuższa i bardziej rozbudowana niż pierwsza. Akcja nabiera tempa, mnożą się coraz to bardziej zawikłane nitki prowadzące do kłębka, a szczegóły kolejnych mordów i kradzieży coraz bardziej plączą sprawy, niektóre wiążąc ze sobą, a niektóre rozdzielając. Kacper, pogodzony z dawnym antagonistą, zyskuje nowego, znacznie potężniejszego wroga, ale i nieoczekiwanych pomocników. Tym razem bliższe więzy przyjaźni łączą go z przedstawicielami czołowych rodów magnackich, z Zamojskimi i Żółkiewskimi, z których najbliższym staje się Staszek Żółkiewski, druh wierny i prawy, zawsze gotów wspomóc Kacpra w uczciwej sprawie. Tytułowy bohater nie pozostaje też obojętnym na wdzięki pięknej Janki, dzięki czemu mamy okazję śledzić perypetie miłosne tej pary, ich nieporozumienia i tęsknoty, na szczęście w takim wymiarze, że nie nudzą, a dodają kolorów. Wędrujemy z Kacprem po mrocznych zakamarkach Krakowa i terenach podmiejskich, śledząc i drążąc. Wszystko to w otoczce historii, mało dla mnie znanej, ale jakże ciekawej, i opisane plastycznym, jędrnym językiem, z użyciem trafnych, dawno nieużywanych słów, swojskich i obcych jednocześnie. Doskonale wyważone proporcje realiów i fikcji kolejny raz nie pozwalają na dłużej odłożyć lektury, każąc czytać i czytać.
(Ocena: 5/6)

21 sierpnia 2013

Kacper Ryx, odsłona pierwsza

Mariusz Wollny
Kacper Ryx
Wydawnictwo Otwarte, 2007

Polska Jagiellonów i królów elekcyjnych nie jest mi znana zbyt dobrze, zawsze wolałam czytać o czasach Piastów. Stan ten ma szansę ulec zmianie dzięki Mariuszowi Wollnemu, który zaserwował miłośnikom historii bardzo wciągającą powieść łotrzykowską osadzoną w scenerii Krakowa i Warszawy ostatnich lat panowania Zygmunta Augusta. Przygody Kacpra Ryxa, znajdy wychowującego się u krakowskich duchaków, a potem u wdowy Balcerowej, są tak zajmujące i ciekawe, że trudno się od książki oderwać.
Rok 1569 zapowiadał się nader interesująco. Król, ciągle tęskniący za zmarłą Barbarą, gotów był zrobić wszystko, by znów wziąć w ramiona ukochaną, a w jego otoczeniu byli tacy, takoż wiele uczynić zdolni, by potrzebę tę zaspokoić i podsunąć Zygmuntowi Augustowi sobowtóra żony. Spisek prowadzony jest przez Mniszchów przy współudziale mistrza Twardowskiego, co gwarantuje pokazy sztuczek magicznych i porcję silnych wrażeń. Jednocześnie w Krakowie mnożą się dziwne kradzieże i zabójstwa, a związki między wieloma wydarzeniami jeszcze przez jakiś czas nie zostaną odkryte. Tu konieczne okazało się wkroczenie na scenę bohatera – Kacper Ryx pojawia się we własnej osobie wraz z bólem głowy, acz w zacnej kompanii Jana Kochanowskiego i Łukasza Górnickiego. To zresztą nie jedyni znani z nazwiska przedstawiciele renesansu polskiego obecni w powieści, bo później spotkamy też Mikołaja Reja i Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, rówieśnika i przyjaciela Ryxa. Kacper z pomocą Sępa prowadzi śledztwo i pomału łączy fakty, zaskarbiając sobie wdzięczność jednych, a nienawiść innych, którym przy okazji swych inwestygacji depcze po odciskach – oczywiście ci ostatni najgęściej reprezentowani są wśród możnych i bogatych, co dodaje smaczku całej zabawie.
Kacper Ryx to bardzo obiecująca i pełna treści powieść, którą czyta się z zaciekawieniem i niecierpliwością, co będzie dalej. Ma wszystko, co potrzebne w dobrej, trzymającej w napięciu historii: dynamiczną akcję, interesujących, wielowymiarowych bohaterów, zmieniającą się scenerię – wędrujemy głównie po Krakowie, ale mamy też okazję pogalopować w kierunku Lublina i Warszawy. Dobrze nakreślone jest tło polityczne i klimat krakowskiego renesansu, podkreślony delikatną stylizacją językową, z licznymi fraszkami i fragmentami tworzonych ad hoc wierszy, co przy tylu literackich bohaterach nie dziwi. Fakty historyczne stanowią tło, na jakim pokazana została droga Kacpra od rozdokazywanego dziewiętnastoletniego młodziana, mądrzejszego od innych, potrafiącego dostrzec to, co przed nimi zakryte, do stanowiska inwestygatora królewskiego, z oficjalnym dokumentem poświadczającym jego uprawnienia do wtykania nosa w każdą podejrzaną sprawę. Kacper niewątpliwie się rozwija, dostrzega szczegóły, dedukuje z przesłanek i wyciąga wnioski, zadziwiając otoczenie niczym Sherlock Holmes w swych najlepszych czasach. Nawiązania do metod pracy najbardziej znanego literackiego detektywa dodało smaczku powieści. Zdecydowanie lubię kryminały historyczne w takiej formie, w jakiej tworzy je Mariusz Wollny.
(Ocena: 5/6)

15 sierpnia 2013

Ego te baptizo in gladio

Józef Ignacy Kraszewski
Krzyżacy 1410
Wydawnictwo „Śląsk”, 1984

Czytywałam Kraszewskiego w czasach odległych, ale nie podobał mi się zbytnio, głównie przez rozwlekłe opisy przyrody, zbędne i nic nie wnoszące. Właściwie poza tymi nużącymi opisami niewiele mi w pamięci pozostało. Postanowiłam jednak dać mu jeszcze szansę, zwłaszcza że poza domem, na wakacjach, szybko skończyłam zabrane książki i nie miałam już nic ciekawszego pod ręką. Padło na Krzyżaków 1410, bo i czasy to interesujące, i zmagania z Zakonem przynoszą zwykle dużo emocji. Ciekawie też było porównać Kraszewskiego z Sienkiewiczem, którego Krzyżacy tkwią we mnie mocno od lat dziecięctwa.
Powieść rozpoczyna się krótko przed bitwą pod Grunwaldem, gdy wojna jest już właściwie rozpoczęta, wojska przemieszczają się ku sobie, a rozdrażnienie i czujność służb po obu stronach osiąga poziom niemal histeryczny. Przez ziemie należące do Krzyżaków wędruje samotnie z pielgrzymką ksiądz Jan, planując dotrzeć do Malborka i pomodlić się przed świętym obrazem, a przy okazji odszukać siostrę swoją przyrodnią Barbarę, która dawno temu na północy gdzieś osiadła. Zakonna czujność widzi w nim jednak szpiega i na męki wziąć każe, co źle by się skończyło, gdyby nie imię rzeczonej siostry, mającej u Krzyżaków znaczne poważanie. Wyrusza tedy Jan wraz z odnalezioną Barbarą i jej córką Ofką do Polski, by nawałnicę przeczekać i nie wie, że jego kobiety przeszpiegi dla Zakonu czynią i wieści braciom krzyżowym posyłają.
I na tym opiera się część fikcyjna, przechodząc w opowieść o wojnie. Na plan pierwszy wysuwa Kraszewski wydarzenia historyczne, z Grunwaldem i przepychankami z Zakonem, skupiając się głównie na bitwie i tym, co z nią związane, dokładnie opisując koleje zmagań, krytycznie i bez ogródek wyjawiając prawdę. Niewiele mówi jednak o ludziach i ich losach, jego bohaterowie są mało ciekawi, z żadnym się nie zaprzyjaźniłam, żadnego nie polubiłam, czytałam siłą rozpędu i dla poznania jakichś może niesłyszanych jeszcze szczegółów. Zbyt mocno jak dla mnie skupił się autor na przekazaniu prawdy historycznej, co oczywiście jest ważne, ale zabrakło mi tu jakiejś iskry, motywu, który mógłby pociągnąć akcję i nie dać czytelnikowi spocząć aż do końca powieści. Nawet niektóre autentyczne wydarzenia, jak oblężenie Malborka, przedstawił Kraszewski jakoś tak rozmamłanie, bez życia, a motyw próby zniszczenia refektarza podczas obrad rady krzyżackiej przez zawalenie na nią stropu, o czym nader chętnie opowiadają przewodnicy zwiedzającym zamek, zawarł w jednym krótkim akapicie. Po macoszemu potraktował bohaterów fikcyjnych, ledwo kreśląc ich postacie, nawet najbardziej wyrazistą Ofkę, oddaną Zakonowi i dla niego gotową na zgubę własnej duszy, podejmującą nieprawdopodobne, szalone zadania. Poza tą zdesperowaną dziewczyną nie ma zresztą bohatera, którego chciałoby się poznać, polubić czy przejąć jego losem, chociaż niewiele brakuje do tego Andrzejowi Brochockiemu czy Kuno Dienheimowi. Szkoda, bo potencjał opowieści jest duży, a wyszło jakoś nijako. Można przeczytać, ale niekoniecznie. Póki co Sienkiewicz górą, chociaż nie wiem, czy utrzymałby się na wiodącej pozycji po latach i tysiącach w międzyczasie przeczytanych książek. Wygląda na to, że z punktu widzenia przyjemności czytania lepiej sprawdza się powieść ku pokrzepieniu serc niż ku przestrodze.
(Ocena: 4/6)

● ● ●
„Nie ma niebezpieczniejszej rzeczy dla człowieka, dla ludzi nad pomyślność. W przeciwnościach potęgują się siły, uchodzą w szczęściu. Zawraca się głowa, przychodzi upojenie, mięknie serce, niknie energia, baczność się traci.” (s. 194)

2 czerwca 2013

Mieszko I

Karol Bunsch
Dzikowy skarb
Wydawnictwo Literackie, 1977

Dziecięciem będąc często korzystałam z biblioteczki brata, dobrze zaopatrzonej jak na tamte czasy, gdy książki zdobywało się spod lady albo na zapisy. Trafiłam też wtedy na któryś tom cyklu piastowskiego i tak zaczęła się moja przygoda z powieścią historyczną. Do Bunscha mam więc sentyment, którego nie pokonają nawet nieco słabsze części.
Historyczny początek państwa polskiego przypada na rządy księcia Mieszka, syna Ziemomysła, z rodu Piastów. Jest to początek trudny, bo kraj, otoczony wrogami, a nie ukształtowany i słaby, potrzebuje czegoś, co go wzmocni i da siłę do walki z nastającymi nań sąsiadami. Plemiona polskie, jeszcze nie scalone wspólną ideą, gotowe w każdej chwili sprzymierzyć się z Niemcami, Wieletami czy Jaćwingami, by napaść na młode państwo, nie czują potrzeby przynależenia do jednego ośrodka, a ich przywódcy, obierani jedynie na czas wojny, nie wiedzą jeszcze, że w jedności siła i moc oparcia się silniejszym wrogom słowiańszczyzny. Pierwsze kroki na drodze do wielkości i chwały, a i spokojnego żywota ludu złączonego więzami słowiańskich korzeni, postawi Mieszko, książę silny i znający realia, świadomy czasów, w jakich żyje i środków, jakich musi użyć, by dopiąć celu. Jedynie słusznym posunięciem politycznym wydaje się polańskiemu kniaziowi przyjęcie chrześcijaństwa, i to od Czechów, by nie uzależnić się od Niemców, a i pozór napaści odebrać i we względnym spokoju władać krajem.
Bohaterowie wzbudzają różne uczucia: od podziwu, przez tkliwość, do niechęci czy wręcz żalu i współczucia. Pełno w nich emocji, którą dzielą się z czytelnikiem, pełno rozterek i niepewności, jak to w życiu bywa. Są i dobrzy, i źli, albo raczej żyjący prostolinijnie i zagubieni w nieznanym otoczeniu, nowym i dziwnym, dający się powodować słusznymi racjami albo ulegający pokusom chciwości czy władzy. Nie są wolni od błędów, nie każdy z nich też stara się błędy naprawić. Wszystko to sprawia, że są to postacie autentyczne i prawdziwe.
Tytułowy Dzik to rozbójnik, rabujący kupców na drogach, gromadzący skarby, bo wpadły w ręce, mocarny i potężny z postawy, ale w głębi duszy samotny i uczciwy, na tyle, na ile potrafi, wrażliwy i czuły, mimo swej niedźwiedziej siły, prostoduszny i wierny. Zabrany z lasu do cywilizacji, która wiele daje, ale i całkiem sporo zabiera, nie potrafi się tak do końca przystosować, miota się i próbuje tego nieznanego życia, smakuje jego przejawy, ale bez wewnętrznego przekonania, że to jest to, co dla niego najlepsze. Ciągle tęskni za rodzinnym ciepłem, którego go pozbawiono w dzieciństwie, i nie potrafi okazać czułości, porozmawiać o bolączkach, udając szorstkość i niechęć. Budzi podziw i współczucie, inaczej niż Zbrozło – główny tajny agent Mieszka, tajemniczy i mroczny, ukrywający swoją przeszłość, przewidujący i kierujący tymi, którzy stanęli na jego drodze, czy to podążając z nim, czy przeciw niemu. Uważany za czarownika, budzi zabobonny lęk, używając swej siły do osiągania trudnych celów. Wierny kniaziowi i polskiemu krajowi – zrobi wszystko, żeby wygrać, przy okazji załatwiając własne interesy i porachunki. Główny ciężar powieści spoczywa jednak na Mieszku, największym wśród możnych zjednoczonych plemion, przewidującym i rozsądnym, potrafiącym pogodzić się z nieuniknionym i godzącym się osobiście zapłacić cenę za pomyślność kraju, dając przykład ludowi. Wpuszczenie do Polski chrześcijańskich księży i zakonników i poparcie, jakiego, wbrew własnym ukrytym poglądom, udzielił im kniaź, czyni z niego postać tragiczną. Przymus dziejowy, który zmusił go do tego kroku, uczynił go władcą nowatorskim, ale i bardzo samotnym, a ufność, z jaką najbliżsi poszli za nim, uczyniła odpowiedzialność jeszcze cięższą.
Dobrze Bunsch nakreślił tło historyczne, bardzo sprawnie też prowadzi akcję, nie zapominając o zrównoważeniu rzeczy ważnych i mnie znaczących, opisując bitwy i zmagania polityczne, rozmowy i podstępne knowania. Lubię grube powieści, o świetnej fabule, z pełnokrwistymi postaciami i dynamiczną, emocjonującą akcją, od których trudno się oderwać. Wszystko to znajdziemy w Dzikowym skarbie, jednym z lepszych tomów cyklu.
(Ocena: 5/6)

● ● ●


Cykl Powieści Piastowskie obejmuje:
1. Dzikowy skarb
2. Ojciec i syn
3. Rok tysięczny
4. Bracia
7. Imiennik: Śladem pradziada
8. Imiennik: Miecz i pastorał
9. Przekleństwo
10. Zdobycie Kołobrzegu
11. Psie Pole
12. Powrotna droga
13. Wawelskie wzgórze
14. Wywołańcy
15. Przełom

28 maja 2013

Kazimierz Odnowiciel

Karol Bunsch
Odnowiciel
Wydawnictwo Literackie, 1988

Odnowiciel, szósta część cyklu piastowskiego, jest bezpośrednią kontynuacją Bezkrólewia. Dwa lata rządów Bolka pozostawiło kraj zniszczonym. Po nagłej śmierci starszego Mieszkowica rozpoczął się czas niepewności, osieroconego tronu, chłopskich grabieży pustoszących ziemie, buntu Mojsława, który oddzielił Mazowsze od Polski, najazdu czeskiego Brzetysława, grabiącego relikwie złożone w Gnieźnie i palącego po drodze miasta Wielkopolski, zajmującego Śląsk i Małopolskę. Kazimierz poczuł się w obowiązku powrócić do ojczyzny i podjąć trud władania.
Młodszy syn Mieszka Lamberta dojrzał, odtrącił opiekę i nadzór matki, odrzucił jej propozycję pozostania w krajach niemieckich i spokojnego życia gdzieś na dziedzinie nadanej przez cesarza i zdecydował się odbudować kraj ojca. Zdawał sobie sprawę, jak trudne czekało go zadanie. Postarał się jednak znaleźć sprzymierzeńców w osobach niektórych możnowładców i wśród władców ościennych krain, uzyskał nawet pomoc cesarza w pokonaniu Brzetysława. Zdecydował o przeniesieniu stolicy do Krakowa, gdyż złupiona Wielkopolska potrzebowała czasu, by się podnieść ze zgliszcz. Tam też pojął za żonę Dobroniegę, córkę Włodzimierza Wielkiego, wielkiego księcia kijowskiego, i tam spłodził synów.
W Odnowicielu Bunsch skupił się na początkowych latach panowania Kazimierza, na opanowaniu buntu Mojsława i ponownym przyłączeniu Mazowsza. Młody władca zabrał się do rzeczy ze znawstwem i wprawą, słuchając mądrych doradców i zgrabnie synchronizując posunięcia wojskowe z ruskim sprzymierzeńcem. Umiał zaskarbić sobie przyjaźń i wierność młodych możnowładców, a zminimalizować niechęć starych rodów, jak Starże, podupadłych po wyniesieniu Piastów na tron gnieźnieński. Okazał się mądrym i szlachetnym księciem, potrafiącym wykorzystać zalety podwładnych i ukierunkować zapędy niechętnych mu, a znaczących rodów. Mimo słabego zdrowia nie unikał osobistego dowodzenia w bitwach, starał się być blisko prostego ludu, odpłacając dobrem za dobro. Taki piękny obraz księcia dbającego o kraj i ludzi daje nam autor.
Szkoda, że powieść nie obejmuje całego panowania Kazimierza. Brakuje mi drugiej połowy sprawowania przez niego władzy, brakuje spokojnego odbudowywania. Ale i to, co dostałam, jest warte uwagi – w jakiejś drobnej mierze spełniło się marzenie Chrobrego o współdziałaniu słowiańskich książąt dla dobra narodów żyjących na wschód od Odry: Jarosław Mądry, pomagając Kazimierzowi pokonać Mojsława żałuje, że dopiero teraz przejrzał na oczy, że nie posłuchał dawnej idei głoszonej przez wielkiego Bolesława i nie przyłączył się wcześniej do budowy jednego państwa dla narodów mówiących słowiańską mową. Zbyt daleko jednak rozeszły się drogi Lecha, Czecha i Rusa, daleko w przeszłość odeszła baśń o potrójnym braterstwie. Podoba mi lekka, zgrabna stylizacja języka powieści, pomagająca wczuć się w klimat epoki, nie przeszkadzając jednocześnie w odbiorze zbytnim skomplikowaniem formy.
(Ocena: 4,5/6)

● ● ●


Cykl Powieści Piastowskie obejmuje:
1. Dzikowy skarb: Powieść z czasów Mieszka I
2. Ojciec i syn: Powieść z czasów Mieszka I
3. Rok tysięczny: Powieść z czasów Bolesława Chrobrego
4. Bracia
6. Odnowiciel
7. Imiennik: Śladem pradziada
8. Imiennik: Miecz i pastorał
9. Przekleństwo
10. Zdobycie Kołobrzegu
11. Psie Pole
12. Powrotna droga
13. Wawelskie wzgórze: Powieść historyczna z czasów Łokietka
14. Wywołańcy
15. Przełom

24 maja 2013

Bolko Zapomniany

Karol Bunsch
Bezkrólewie
Wydawnictwo Literackie, 1988

Bezkrólewie jest jedną ze słabszych powieści należących do cyklu piastowskiego, co nie znaczy, że słabą. Wziął w niej Bunsch na warsztat czasy jednego z poważniejszych kryzysów młodej polskiej państwowości, gdy rozstrzygała się sukcesja po śmierci Mieszka II w 1034 roku. Kandydatami do tronu byli jego dwaj synowie: Bolesław, zwany Zapomnianym, i Kazimierz Odnowiciel. Na temat istnienia bądź nieistnienia władcy między Mieszkiem a Kazimierzem trwają wśród historyków spory; napisano na ten temat wiele prac, do których odsyłam wszystkich, którzy pragną pogłębić wiedzę w tym zakresie. Na użytek omawianej lektury przyjmiemy, że Bolko istniał, co Bunsch bardzo malowniczo i przekonująco opisał.
Przedwczesna śmierć Mieszka II, pokonanego, w dużym uproszczeniu, zgryzotami i utratą korony królewskiej, zostawiła sprawę sukcesji nieuporządkowaną. Wprawdzie książę wzorem przodków chciał na tronie widzieć pierworodnego Bolka, ale nieprawe pochodzenie syna i jego nieprzewidywalny charakter czyniły uprawomocnienie tego następstwa niepewnym. Sprzeciwiała mu się duża część możnowładztwa, kler i królowa Rycheza, matka młodszego Kazimierza, przeznaczonego pierwotnie do stanu duchownego. To właśnie Rycheza pchała syna do sięgnięcia po koronę, to wokół niej skupiali się zwolennicy bardziej przewidywalnego, dającego sobą powodować księcia. Zwłaszcza że starszy Bolko nie krył sympatii do dawnej wiary, wyplenionej przez chrześcijaństwo, mające scalić i wzmocnić młode jeszcze państwo. Polska stanęła przed widmem bratobójczej wojny.
Głównym bohaterem jest Bolko – wychowany z dala od dworu i ojca, władać nie potrafi i tak naprawdę nie chce: marzy mu się spokojne gospodarzenie, życie wśród natury, z kochaną kobietą u boku. Mimo że do rządzenia nie dorósł, zmuszony koniecznością i wolą ojca sięga po koronę, ale opierając się tylko na prostym ludzie i zwolennikach dawnych bogów nie umie odnaleźć wspólnego języka z możnowładztwem, chcącym potwierdzenia przywilejów i nadań, i kościołem, żądającym uległości i pokory. Nie potrafi wyzyskać nielicznych przychylnych mu panów, zrażając wszystkich po kolei i doprowadzając do wyklęcia go przez kościół. Jest bohaterem tragicznym, zbyt słabym i nieprzygotowanym do trudnej roli, którego los przypieczętowało kilka błędnych decyzji i brak pomocy dostatecznie silnego palatyna, mającego posłuch i rozeznanie.
Inni bohaterowie są mniej ciekawie zarysowani: Niemka Rycheza stanowi zagrożenie dla królestwa i polskości, wywożąc z Polski skarby i insygnia władzy, otaczając się rodakami i chcąc rządzić poddanymi jak niewolnymi (jakże inny obraz królowej przedstawiła Jadwiga Żylińska w Złotej włóczni), Kazimierz jawi się jako bezwolny i podatny na wpływy, poddający się wiatrowi, który miota nim w tę czy inną stronę, a dostojnicy kościelni, łaknący władzy dla niej samej i bogactw, jakie niesie, dufni w siłę i potęgę instytucji za nimi stojącej, uważają się za główny motor zmian dziejowych.
Bunsch nie ukrywa swoich sympatii. W jego powieściach wyraźnie widać dążenie do uniezależnienia Polski od zaborczego zachodniego sąsiada, ustawicznie nękającego biedny kraj, pragnącego zdobyć polską ziemię, pognębić mieszkańców i zagarnąć bogactwa. To Niemcy, czy to bezpośrednio, czy subtelniej, od środka, jak Rycheza, są elementem rozbijającym jedność dopiero co w naród scalonych plemion słowiańskich, polską mową się posługujących. To Niemcom zawdzięczamy ustawiczne wojny i stałe zagrożenie zachodniej granicy, co wpływa na konieczność zachowania gotowości bojowej i czujności przed niecnym atakiem. Bunscha usprawiedliwia trochę czas, w którym zaczął pisać cykl – II wojna światowa, jako kataklizm wywołany przez państwo niemieckie, odcisnęła wyraźne piętno na jego twórczości i nie pomogła w zachowaniu obiektywizmu historycznego.
(Ocena: 4,5/6)

● ● ●


Cykl Powieści Piastowskie obejmuje:
1. Dzikowy skarb: Powieść z czasów Mieszka I
2. Ojciec i syn: Powieść z czasów Mieszka I
3. Rok tysięczny: Powieść z czasów Bolesława Chrobrego
4. Bracia
5. Bezkrólewie
6. Odnowiciel
7. Imiennik: Śladem pradziada
8. Imiennik: Miecz i pastorał
9. Przekleństwo
10. Zdobycie Kołobrzegu
11. Psie Pole
12. Powrotna droga
13. Wawelskie wzgórze: Powieść historyczna z czasów Łokietka
14. Wywołańcy
15. Przełom

29 marca 2013

Straceńcy i buntownicy – czarne chmury nad Polską

Eugeniusz Paukszta
Straceńcy 
(t. 1: Welawa, t. 2: Trybun królewski)
Buntownicy 
(t. 1: Beczka Danaid, t. 2: Desperat)
Wydawnictwo MON, 1977-1978
s. 827 + 760

Można powiedzieć, że serialowo wychowałam się między innymi na Czarnych chmurach. Doborowa obsada (Pietraszak, Pietruski, Fetting, Seniuk i Starostecka) i szybka, bardzo dynamiczna akcja powodowały, że z niecierpliwością czekało się na kolejny odcinek. W pamięć zapadły mi szczególnie słowa piosenki śpiewanej przez komediantów, wzruszająco patriotycznej (tekst poniżej). Czułam jednak pewien niedosyt z powodu słabej znajomości tego okresu historycznego, a że były to czasy sprzed Internetu to i nie chciało się szukać i grzebać po słabo zaopatrzonych bibliotekach w małym miasteczku. Nadrabiam to teraz, przy okazji lektury dwóch powieści Paukszty, których akcja obejmuje okres poprzedzający rzeczywistość serialową (Straceńcy) i oddający czasy działalności pierwowzoru pułkownika Dowgirda – Krystiana Ludwika Kalksteina-Stolińskiego (Buntownicy). Niektóre niejasne dla mnie dotąd zakręty historii objawiły się w całej swej ponurej często pełni – ot, pożytek z czytania powieści historycznych.
Fabuła obu powieści Paukszty obraca się wokół spraw związanych z Prusami Książęcymi i ich zależnością od Polski. Koniec potopu szwedzkiego i traktat welawsko-bydgoski wprowadzają nas do siedemnastowiecznych Prus, będących najpierw lennem Polski pod rządami elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma, później odrębnym państwem z opcją powrotu do Polski w razie wygaśnięcia dynastii rządzącej. Zapisy traktatu uderzyły mocno w przywileje pruskich stanów, co stało się powodem protestów i walki z tyrańskimi zapędami elektora. Trudności wewnętrzne i zewnętrzne Polski, jak i przepychanki dyplomatyczne związane ze zmianą zasad obierania królów elekcyjnych, uniemożliwiły udzielenie efektywnej pomocy mieszczanom i szlachcie pruskiej, broniącym się przed bezprawnie ustanawianymi podatkami i naciskami ekonomicznymi i politycznymi, jakie fundował im Fryderyk Wilhelm. Głównymi oponentami elektora byli: niezłomny Hieronim Roth ze strony mieszczaństwa i szlachcic generał Albrecht Kalkstein, ojciec pułkownika Ludwika Kalksteina.


Dobrze poznane i opisane tło ważkich dla przyszłości Polski wydarzeń jest dużym atutem obu powieści. Bogata jest również galeria postaci, zarówno historycznych, jak i fikcyjnych, żywo i prawdziwie odmalowanych: król Jan Kazimierz, dający sobą powodować, królowa Maria Ludwika, trzymająca w swych żelaznych rękach politykę państwa, potem król Michał Korybut Wiśniowiecki, najbardziej zainteresowany jedzeniem, zwłaszcza słodkości, magnaci i wielmoża, jako też prosta szlachta, prawa swoje znająca i dobrze ich pilnująca, biorąca przykład z góry, gdzie własny interes stoi przed dobrem państwa: „osobiste lub rodu dobro najwyższym dla każdego wielmoży prawem, reszta, o rzeczy publicznej, to jedno gadanie” (Buntownicy, t. 1, s. 48-49). Wzorują się panowie szlachta na magnatach i królu, który zwycięstw wywalczonych nie potrafi wykorzystać ku dobru ojczyzny, ziem polskich się pozbywa, ku zgorszeniu i przy protestach prawych szlachciców, albo zdrajcom wybacza, jak choćby Bogusławowi Radziwiłłowi, co solą w oku jest wielu: „wielkim i zdrada, i każde świństwo gładko mija, wszakoż małych o byle głupstwo łacno skracają o głowę” (Straceńcy, t. 2, s. 98). Książę Bogusław za to przedstawiony jest jako pięknoduch gładki, przez francuskiego masażystę wymuskany, zawsze według najnowszej mody paryskiej ubrany, piękne słówka prawiący, ale też twardy i okrutny, przed zdradą się nie cofający, jeśli takowa w jego interesie leży. I jak niektórzy nie mają wątpliwości, jaką drogą podążyć, tak inni pełni są wahań i gnębiących ich rozterek, bo okoliczności przysparzają trosk i wymagają trudnych decyzji, mających wpływ na wielu – nie jest od nich wolny nikt, kto pełniąc rolę przywódczą myśli o dobru innych, jak Roth zastanawiający się, „czy trafna jest droga, jaką wybrał, czy realne jest upieranie się przy zachowaniu starych praw i przywilejów, czy nie słuszniej byłoby za przykładem Wallenrodtów przyklasnąć elektorowi, uznać go najwyższym, jedynym władcą kraju i korzystając z przywilejów urzędu zorganizować sobie wygodne życie” (Straceńcy, t. 2, s. 386). Również wśród bohaterów fikcyjnych wiele jest postaci ciekawych, jak choćby Horusza, uosobienie prostego szlachcica, którego peregrynacje dają pretekst do poznawania spraw wielkich i małych, ważnych dla narodów polskiego i pruskiego; człek prawy, choć porywczy, szczery, do zdrady niezdolny, pierwszy do walki o cześć i chwałę ojczyzny, ale i od szklanicy nie stroniący, z głową mocną a rozsądną. Także jego towarzysze walk i wędrówek to postacie malownicze, do zwady gotowi, ale honorowi, o cześć dbający, spośród rycerstwa wielu krajów się wyróżniający: „polscy kawalerowie butniejszą mają od niemieckich fantazję” (Straceńcy, t. 2, s. 87). Również kobiece postacie przedstawione są ładnie, na czele z królową Marią Ludwiką i Barbarą Roth, córką przywódcy mieszczan królewieckich, do każdej wyprawy zdolną niczym mężczyzna.
Nie mógł uniknąć Paukszta podkreślenia roli chłopów w wojnie polsko-szwedzkiej, pokazując ich znaczący wpływ na wynik walk, pod dowództwem Czarnieckiego zmienionych w skuteczne narzędzie broniące kraju. Ale też wyraźnie zaznaczył różnice społeczne w stosunku warstw wyższych do niższych, ich pogardę i poczucie wyższości, usankcjonowane prawem od wieków respektowanym, widoczne w traktowaniu służby chociażby; nie do pomyślenia było, żeby chłop pańszczyźniany śmiał się sprzeciwić, wziąć do ręki broń, a w zadziwienie wprawiała panów chłopska umiejętność tą bronią władania. Również mieszczan uważała szlachta za niższy gatunek, krzywo patrząc na próby równego traktowania, a świeżo nobilitowanym za złe mając brak dwudziestu pokoleń szlacheckich przodków. Także sugestywnie przedstawił Autor sejm elekcyjny, na którym w przepychankach między trzema obcymi kandydatami wybrano niespodziewanie „Piasta” – Michała Korybuta Wiśniowieckiego.


Dwie obszerne dwutomowe powieści czyta się dość szybko. Przystępnie nakreślone tło historyczne pomaga zorientować się w realiach i uporządkować wiedzę o problemach Polski w XVII wieku. W prosty i klarowny sposób opisuje Paukszta przypadki wojenne i dyplomatyczne zabiegi, zdrady i rokosze, złotą wolność szlachecką i obrady sejmowe, przemowy i dysputy. Podoba mi się też język powieści, lekko stylizowany, tyle tylko, żeby podkreślić koloryt epoki i uwiarygodnić staropolszczyzną mowę, a nie nazbyt archaiczny, by przeszkadzał w swobodnym czytaniu i rozumieniu tekstu. (Trochę przeszkadzały błędy i literówki, zwłaszcza w Straceńcach, gdzie trafiły się takie kwiatki, jak „Sapiecha” i „tętęt”.) Obie powieści warte są przeczytania – dla wszystkich, którzy lubią historię prawdziwą jako tło wydarzeń opisanych.
(Ocena: 5/6)

● ● ●

Wspomniana piosenka, w Czarnych chmurach wykonana przez trupę komediantów:
Lasy i góry, łąki i wody,
lud pracowity i twardy,
Królu, w tym kraju więcej swobody
ma wróg podstępny i hardy.
Nie mogę śpiewać, bo serce pęka
i lutnia w rękę mnie pali!
Nie mogę nucić mojej piosenki,
Królu, gdy lud Twój się żali!
Hen na północy, gdzie bór liściasty,
pająk swe sieci rozwija
krzyż ma na plecach, nienawiść w sercu,
na ustach: Jezus, Maryja.
Nie mogę śpiewać, bo serce pęka
i lutnia w rękę mnie pali!
Nie mogę nucić mojej piosenki,
Królu, gdy lud Twój się żali!
Królu, mój królu, tam lud Twój ginie
i czeka Twojej miłości,
w prastarej polskiej, pruskiej krainie,
wróg się podstępnie rozgościł.
Nie mogę śpiewać, bo serce pęka
i lutnia w rękę mnie pali!
Nie mogę nucić mojej piosenki,
Królu, gdy lud Twój się żali!