Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jules Barbey d'Aurevilly. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jules Barbey d'Aurevilly. Pokaż wszystkie posty

20 maja 2013

„Świat jest dziełem oszalałego Diabła”

Jules Barbey d'Aurevilly
Diable sprawy (Les Diaboliques)
tłum. Joanna Guze
PIW, 1978
(cytat z tytułu s. 203)

Był czas, gdy czytałam dużo literatury francuskiej. Zagłębiałam się w świat opisany przez Balzaca w Komedii ludzkiej, towarzyszyłam Proustowi W poszukiwaniu straconego czasu albo, wcześniej jeszcze, przeżywałam katusze miłości ze Stendhalem czy Flaubertem lub dreszczyk emocji podczas awanturniczych przygód bohaterów Aleksandra Dumasa. Został mi z tych lat sentyment do dzieł pisarzy francuskich, ich realistycznych kreacji i dosłownych poszukiwań. Przypadkiem kiedyś kupiona w antykwariacie książka Barbeya pozwoliła mi na powrót do przeszłości, wpisując się również w ten nurt, chociaż z nieco innego punktu widzenia.
Sześć opowiadań zawartych w zbiorze traktuje o miłości i namiętności, obyczajach i religii, w skandalicznych na tamte czasy odsłonach, dziś raczej wzbudzających uśmiech albo obojętność czy wręcz zdziwienie. Barbey opisuje nieistniejący już świat salonów wyższych sfer, obfitujący w konwersacje, „to konające dziecię próżniaczej arystokracji i monarchii absolutnej” (s. 129), salonów, w których „schroniła się rozmowa z dawnych czasów, ostatnia chwała francuskiego ducha zmuszonego do emigracji w obliczu praktycznych i pośpiesznych obyczajów dzisiejszych” (s. 129), a „umysł zadowala się błyskiem zdania uroczego lub głębokiego, ale zawsze wypowiedzianego w porę; czasem nawet wystarcza intonacja albo mniej jeszcze – genialny gest” (s. 130), świat, który nie potrzebuje dosłowności, żeby zostać zrozumianym, i wulgarności, żeby opowiedzieć o pięknie miłości, gdzie „umiejętność słuchania jest wdziękiem” (s. 131), a wśród rozmówców są „Anglicy, Polacy, Rosjanie; ale wszyscy są Francuzami z języka, z formacji umysłu i manier, na pewnym poziomie społecznym wszędzie takich samych” (s. 130). Świat, w którym mężczyzną rządzą namiętności: do kobiet, do walki, do hazardu; naturalne bądź wyuczone – „człowiek przydaje sobie namiętności jak choroby” (s. 148), z którymi należałoby jednak być ostrożnym, bo „najlepszym i może jedynym sposobem panowania nad ludźmi jest władać ich namiętnościami” (s. 149).
Barbey w każdym opowiadaniu najpierw długo wprowadza czytelnika w otoczenie, opisuje postacie, dość szczegółowo, żeby dać pełny obraz zwyczajów i charakterów, chwilami aż nudnawo od drobiazgowości niewiele wnoszącej, żeby wreszcie na kilku ostatnich stronach przejść do puenty, ostrej i robiącej wrażenie lub też budzącej zdumienie, a w chwili pierwszego wydania zbioru nawet zgorszenie bliskie skandalowi. Jednocześnie wznosi hołd tym, którzy „żyli najmocniej, bo życie bierze górę nie wówczas, kiedy siły maleją, lecz kiedy nieszczęścia rosną” (s. 184), i rozwodzi się nad przerażającą poezją obecną w zbrodni, zauważając, że „zbrodnie wysokiej cywilizacji są na pewno okrutniejsze niż skrajnego barbarzyństwa przez swoje wyrafinowanie, zepsucie, jakie zakładają, i większy udział intelektu” (s. 223).
Niewątpliwą wartość zbioru stanowi język, soczysty, dosadny, bogaty, malowniczy, jednocześnie dający czytającemu przyjemność estetyczną i pozwalający na zadumę nad piękną formą i ważką treścią zarazem (i dostarczający sporej ilości cytatów, jak widać powyżej). Z drugiej strony nużą trochę dywagacje nad kondycją współczesnego pisarzowi społeczeństwa, ogólne rozważania o podłożu socjologicznym, politycznym czy gospodarczym, jak i literaturze, jej roli w życiu, o intelekcie, wojnie, zemście. Okraszone takimi rozwlekłymi nieraz tyradami opowiadania tracą impet i rozpraszają zainteresowanie czytelnika, chociaż wiele ze stwierdzeń autora to obserwacje opisane dosadnie i prawdziwie, wzbudzające emocje i „uczucia sprzeczne, od irytacji i gniewu do podziwu i fascynacji” (Jerzy Parvi, Słowo wstępne, s. 5), wobec których trudno pozostać obojętnym, nie liczące się z powszechnie panującą opinią, burzące ówczesne normy obyczajowe i zakłamaną moralność, podchodzące z dużym dystansem do religii. Autor ściera się z mocno ugruntowanym konserwatyzmem swoich czasów, pokazuje życie od innej, nieznanej i odrzucanej ze świadomości strony, walcząc przy pomocy prawdy z zasiedziałą hipokryzją i konformizmem starej arystokracji.
Diable sprawy z pewnością dają ciekawy obraz społeczeństwa francuskiego w pierwszej połowie XIX wieku, w okresie kontrowersyjnych rządów Ludwika Filipa, z nawiązaniami do kampanii napoleońskich, w czasie trudnym dla starej i nowej arystokracji, borykającej się z prozaicznym brakiem funduszy czy lawirującej między stronnictwami politycznymi. Da się przeczytać te opowiadania z przyjemnością, ale lepiej sobie dawkować po jednym, z małą przerwą na ewentualne rozmyślania.
(Ocena: 4,5/6)