Przyznać muszę, że Złota włócznia Jadwigi Żylińskiej mile mnie zaskoczyła. Mając w pamięci koszmarek pt.: Spotkania po drugiej stronie lustra, o którym nawet skrobnęłam co nieco, bałam się drugiego podejścia do pisarstwa tej autorki. Ale nie żałuję, że jednak się zdecydowałam.
Złota włócznia jest opowieścią o czasach trzech władców piastowskich, Bolesława Chrobrego, Mieszka II i Kazimierza Odnowiciela, z którymi związana była Rycheza, synowa pierwszego, żona drugiego i matka trzeciego. Powieść toczy się w czasach, w których widoczny był wpływ królowej na polską politykę: od pierwszych kroków na gnieźnieńskim dworze Chrobrego, przez mądre posunięcia w trudnych latach panowania Mieszka, aż po moment, gdy usunęła się z Polski Odnowiciela żegnana niechęcią możnych.
Powieść o odległych, słabo udokumentowanych czasach nie może być oczywiście ścisła historycznie, ale też i nie o ścisłość w niej chodzi. Żylińska obrazowo ukazuje zarówno sprawy wielkiej wagi, trudne lata budowania państwa, umacnianie religii jako siły politycznej zdolnej wspomóc władcę w utrzymaniu suwerenności państwowej, jak i mniej znaczące działania, które za sprawą namiętności czy żądzy władzy potrafią zaważyć na losie królestw. Pozwala spojrzeć na Polskę i jej sąsiadów z różnych punktów widzenia, pokazując krzyżujące się i wykluczające nawzajem interesy różnych narodów, przedstawia ludzi żyjących w XI wieku jako zwykłych, targanych wątpliwościami i rozterkami mieszkańców, którym przyszło wpływać na kluczowe wydarzenia. Ta galeria osobistości nie ogranicza się do dworu królewskiego, ale ogarnia też postaci usadowione na samym dole, niektóre nader malownicze, jak choćby Kocimiętka – wiedźma, zielarka, która dla chrześcijan jest głównie wyznawczynią pogańskich bożków. Zwłaszcza kobiety są u Żylińskiej odmalowane barwnie i sugestywnie, aż przyjemnie się o nich czyta; to znające swoją wartość, pełnokrwiste, mądre i przewidujące uczestniczki gry, walczące do ostatka, gdy jest taka potrzeba, ale i potrafiące przewidzieć zbliżający się upadek i zachować siły na potem.
Po przyjemności czytania Złotej włóczni nie będę już tak bardzo unikać książek Jadwigi Żylińskiej, chociaż skupię się raczej na lekturze jej powieści, omijając szkice.
(Ocena: 4,5/6)
O proszę, czyli nie jest z tą Żylińską tak źle. Mam ochotę na coś jej o starożytności, ale chętnie wcześniej poznałbym parę opinii:) Jest szansa że przeczytasz Minojską baśń Krety albo coś takiego? :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie było tak źle. Chociaż nie jest to Bunsch, Gołubiew czy Parnicki. ;) Ale dobrze, że mnie w pewnym sensie skusiłeś do przeczytania. :D
UsuńAkurat do Krety nie mam dostępu, posiadam tylko 4 książeczki z mitologii greckiej, o Heraklesie, Achillesie, Tezeuszu i Złotym runie. Pewnie w niedalekiej przyszłości przeczytam te cienizny.
Poczytaj, ja chętnie poczytam opinię:)
Usuń