31 lipca 2013

lipiec 2013 – podsumowanie

Początek miesiąca nie był za dobry – trafiło mi się kilka słabszych powieści i czytadeł. Jednak Hamsun i Heinlein podnieśli poprzeczkę, dzięki czemu mogę uznać miesiąc za owocny. Tyle że czas letni nie sprzyja u mnie pisaniu, więc są głównie krótkie notki.
Jak zwykle lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2013”.

● ● ●

Katarzyna Michalak, Poczekajka
Bardzo fajne, lekkie, wakacyjne czytadło. Trochę mi przeszkadzały te niby magiczne wtręty, ale przebolałam. No i mało mnie interesują problemy łaknących męskiego ramienia młodych kobiet u progu kariery. Wystarczyło jednak, że czytało się przyjemnie i szybko, w czym pomogła też spora dawka humoru, a tego mi właśnie w upały było potrzeba.
(Ocena: 4/6)

Paul Hoffman, Lewa ręka Boga
Początek był ciężki, nawet rozważałam odłożenie na wieczne nieczytanie. Ale dobrze, że dałam sobie troszkę więcej czasu na wciągnięcie, bo potem było już bardzo dobrze. Mroczna, przytłaczająca atmosfera sanktuarium bojowników za wiarę, szkolenie asasynów od najmłodszych lat wdrażanych do surowego życia, składającego się z wyrzeczeń, głodu i tortur obok lekcji walki i strategii, demagogia i manipulowanie młodymi umysłami – to wszystko budzi wstręt i podświadomy protest. Zwłaszcza że mało kto potrafi nie ulec presji otoczenia, sprzeciwić się, uciec – za każdy przejaw protestu kary są straszne, do powieszenia włącznie. Odizolowanie chłopców też jest celowe – brak przyjaciół to kolejny stopień do psychicznego uzależnienia od przełożonych i religii.
(Ocena: 5/6)

Christian Jacq, Syn światłości
Długo zbierałam się do czytania Jacqa, próbując skompletować chociaż jeden cykl. Niestety biblioteki nie mają za dużo, a jak mają to ciężko o jakąś całość. Udało mi się w końcu połowicznie, ale postanowiłam już nie zwlekać. Na pierwszy ogień poszła powieść o młodzieńczych latach Ramzesa, jednego z najsłynniejszych faraonów, do chwili śmierci jego ojca i przejęcia władzy. Zgrabna powieść, dobrze oddająca realia starożytnego Egiptu, skupiająca się na tym, co dotyczy przyszłego władcy, opisująca życie dworskie i charaktery ludzkie ze znajomością tematu i psychiki człowieka.
(Ocena: 4/6)

Susan Hill, Dziwne spotkanie
I wojna światowa, Francja, okopy. I dwóch oficerów, przypadkowo skierowanych do tej samej jednostki i zakwaterowanych w jednym pokoju. Z początku traktują się z dystansem, z czasem poznają lepiej i zaprzyjaźniają. Sugestywnie opisane życie w oczekiwaniu na walkę, na śmierć, na ranę... Tylko nie mogę rozgryźć, na czym polegała dziwność tego spotkania – ot, przypadek, jakich w życiu wiele, mniej czy bardziej znaczący, ale cóż w tym dziwnego.
(Ocena: 3,5/6)

Melissa Hawach, Oddajcie mi dzieci
Były mąż autorki uprowadził dwie ich córki do Libanu, w którym właśnie wybuchła wojna. Zdesperowana matka z rodziną i przyjaciółmi prowadzi kampanię na rzecz odzyskania dzieci, poruszając każdy możliwy sznurek, by zrobić to legalnie i zgodnie z prawem. Oczywiste jest, że towarzyszą jej niesamowite emocje: tęsknota za dziećmi, strach o ich życie, wściekłość na ich ojca, ale też upór i niesamowita determinacja, by sprowadzić Hannah i Cedar do domu. Z pewnością takie książki są potrzebne, na pewno ktoś może skorzystać z informacji w nich zawartych, ułatwiając sobie drogę do dziecka, za co dałam pół punktu więcej, ale nie jest to arcydzieło literackie. Mimo ważkiego tematu było wiele takich chwil, gdy czułam się znużona drobiazgowością relacji i przelatywałam akapity, żeby trafić na moment, w którym wreszcie coś konkretnego zacznie się dziać.
(Ocena: 3,5/6)

Knut Hamsun, Pan: Z papierów porucznika Thomasa Glahna
Połączenie zachwytu nad pięknem północnej przyrody i historii miłosnej, nagłej i nieoczekiwanej. Bohater tej opowieści mieszka w wynajętej chacie, wędruje po lasach, poluje, łowi ryby, z rzadka spotyka się z mieszkańcami pobliskiej miejscowości, ciesząc się kontaktem z naturą i w niej znajdując pocieszenie. Niespodziewana miłość, nieprzeczuwana i niechciana, początkowo krępuje go i czyni niezgrabnym, a nawet nieprzewidywalnym w działaniach. Ładnie napisana historia, ale jakoś nie mogłam się przejąć losami bohatera.
(Ocena: 4/6)

Hermann Hesse, Gra szklanych paciorków
Historia życia Józefa Knechta na pewno byłaby bardziej zajmująca, gdybym przeczytała ją w innym momencie życia – co najmniej kilkanaście lat wcześniej. Hesse utkwił mi w pamięci jako pisarz tworzący historie inicjacyjne, ważne na pewnym, dość wczesnym, etapie rozwoju i wtedy też najpełniej oddziałujące, dlatego lepiej zapoznać się z nim gdzieś w okolicach studiów, a nawet wcześniej, jeśli czytelnik jest już wyrobiony literacko. Niestety po przeczytaniu większości jego powieści, Grę zostawiłam sobie na czas bliżej nieokreślony, co nie wyszło nam na dobre.
(Ocena: 4,5/6)

Peter Heller, Gwiazdozbiór psa
Wygrałam tego ebooka w konkursie. Czytałam niestety z ekranu, więc trochę się zeszło, ale warto było. Całkiem udane postapo, z trafnymi obserwacjami natury ludzkiej i ciekawą akcją. Tylko irytowały mnie niektóre rozwiązania typograficzne, jak np. sztywne spacje, przy pomocy których zlikwidowano zawieszenia – czy naprawdę nie ma narzędzi do zrobienia tego porządnie? W takiej sytuacji wolę już zawieszenia, mniej przeszkadzają w czytaniu. Drażnił mnie też brak wcięć akapitowych, bo zwiększona interlinia między akapitami słabo je zastępowała. Następnym razem przerobię sobie takiego ebooka, żeby się nie męczyć. I wyłączę przenoszenie wyrazów, bo nie odpowiada mi dzielenie dwuznaków.
(Ocena: 4,5/6)

Knut Hamsun, Błogosławieństwo Ziemi
(Ocena: 5,5/6)

Nick Hornby, Był sobie chłopiec
Tak to jest, jak się zacznie czytać książkę nie sprawdziwszy, czy już się jej nie czytało. Zwłaszcza wtedy, gdy książka jest przeciętna i w pamięci nie utkwiła. Dopiero gdzieś w połowie coś mi zaświtało, że znam, niestety. Ocena podtrzymana.
(Ocena: 3/6)

Erich Segal, Mężczyzna, kobieta i dziecko
W życie idealnego małżeństwa, będącego wzorem dla znajomych, wkrada się tajemnica z przeszłości – Jean Claude, owoc przelotnego romansu Boba, stracił właśnie matkę i nie ma nikogo bliskiego na świecie. Bohater musi sobie poradzić z nieoczekiwanym ojcostwem, a jego rodzina już nigdy nie odzyska dawnej pewności i stabilizacji. Niezła powieść, akurat do poczytania latem.
(Ocena: 4/6)

Yann Martel, Życie Pi
Wreszcie zabrałam się za tę długo czekającą powieść. Trochę się bałam, czy nie będzie rozczarowania, bo opinie ma skrajnie różne, ale podobała mi się, początkowo średnio, a potem nawet bardzo. Zdecydowanie najlepszą częścią jest sama podróż szalupą z tygrysem na pokładzie, dzielenie się jedzeniem i piciem i trudna koegzystencja drapieżnika, żyjącego zgodnie z naturą, i słabszego człowieka, wyposażonego w inteligencję i kilka zdobyczy cywilizacji.
(Ocena: 5/6)

Jacek Hugo-Bader, Dzienniki kołymskie
Doceniam wysiłek autora, jego wytrwałość i chęć poznawania świata w jego najtrudniejszych odsłonach, ale nie przemawia do mnie jego twórczość. Mimo całkowicie innego świata i ciężkich losów bohaterów, przedstawionych w dziennikach, nie mogłam się wciągnąć w podróże, przebrnęłam z pewnym wysiłkiem i znużeniem. To już druga moja średnio udana próba z Hugo-Baderem, najwidoczniej nadajemy na innych falach.
(Ocena: 4/6)

Robert Heinlein, Obcy w obcym kraju
Dawno temu czytałam tę powieść, zdążyłam o tym jednak zapomnieć. Obecne, pełne wydanie było nową przygodą ze starą, dobrą fantastyką – mam słabość do kilku czołowych klasyków SF: Asimowa, Clarke’a, Heinleina.
Heinlein pokazał nam świat widziany oczami człowieka, ale obcego: społecznie, kulturowo, politycznie, materialnie. Zmiany, jakim ulega Mike, poznawanie przez niego naszego świata i wpływanie na ten świat dają nam sporo do myślenia. Przy pomocy patrzącego inaczej na znane nam aspekty życia można spokojnie wywrócić swoje poglądy i zapatrywania na drugą stronę – świeże spojrzenie pokazuje absurdy naszych motywacji i bezsens stylu życia, nastawionego na zdobywanie i konsumpcję. Początek podobał mi się bardzo, ale w miarę czytania entuzjazm osłabł. Ostatecznie nie jest źle, jednak odrobinę krócej byłoby lepiej.
(Ocena: 5/6)

Joanne Harris, Runy
Bardzo dobra powieść dla młodzieży przybliżająca świat mitologii skandynawskiej, z wojnami bogów, Ragnarökiem, symbolami i przepowiedniami. Fabuła dość pokręcona, żeby wciągnąć, i dostatecznie ciekawa, żeby wzbudzić zainteresowanie źródłami obcych kultur.
(Ocena: 5/6)

John Marsden, Jutro
Ciekawa, wciągająca historia, która może się wydarzyć w każdym miejscu na świecie. Zagrożenie wojną istnieje, dopóki istnieją ludzkie namiętności. Sugestywnie przedstawiony świat, który się nagle i nieoczekiwanie zawalił, zmienione nagle warunki, do których młodzi, nieprzygotowani ludzie muszą się dostosować. Zadziwiająca jest jednak zdolność człowieka do przystosowania się do tak ekstremalnych warunków. Świetna lektura na wakacje, pozwala zapomnieć o otoczeniu, upale i powrocie do pracy.
(Ocena: 4,5/6)

● ● ●

Statystyki:
W sumie (w miesiącu/w roku): 16/111
Powtórki: 1 (Był sobie chłopiec)
Cykle zakończone: 0
Cykle w trakcie: 2 (Jacq, Marsden)
Autorzy polscy: 2 (Michalak, Hugo-Bader)
Autorzy obcy: 14 (Hoffman, Jacq, Hill, Hawach, Hamsun x 2, Hesse, Heller, Hornby, Segal, Martel, Heinlein, Harris, Marsden)
Średnia ocen: 4,31

Realizacja projektów:
Książki historyczne – 1 (Jacq)
Nobliści – 3 (Hamsun x 2, Hesse)
Z półki (nowe [powtórki]/razem w roku [z powtórkami]/cel) – 4[0]/35[45]/31
Wyczekane – 5 (Syn światłości, Gra szklanych paciorków, Błogosławieństwo Ziemi, Życie Pi, Obcy w obcym kraju)
Trójka e-pik – 1. lekkie, wakacyjne czytadło: Poczekajka 2. książka z rozbudowanym wątkiem żywiołu (woda, ogień, ziemia, powietrze): Życie Pi 3. książka, której akcja dzieje się w Chinach lub Japonii: –
Z literą w tle – 11 (Hoffman, Hill, Hawach, Hamsun x 2, Hesse, Heller, Hornby, Hugo-Bader, Heinlein, Harris)
Wojna i... literatura – 0
Czytam fantastykę – 3 (Lewa ręka Boga, Gwiazdozbiór psa, Obcy w obcym kraju)
Pod hasłem – 7 (Homo sapiens: Syn światłości, Oddajcie mi dzieci, Pan: Z papierów porucznika Thomasa Glahna, Gra szklanych paciorków: Próba opisu życia magistra ludi Józefa Knechta wraz z jego spuścizną pisarską, Był sobie chłopiec, Mężczyzna, kobieta i dziecko, Życie Pi)
Wyzwanie miejskie – 0 (wszystkie dotychczasowe: –)
Eksplorując nieznane – 0
Jubileuszowe lektury – 0
Book-Trotter – 2 (lit. kanadyjska: Hawach, Martel)

28 lipca 2013

Błogosławieństwo Ziemi

Knut Hamsun
Błogosławieństwo Ziemi (Markens grøde)
tłum. Czesław Kędzierski
Wydawnictwo Poznańskie, 1973

Jest coś takiego w literaturze skandynawskiej, co przyciąga i pociąga. I nie mam tu na myśli popularnych w ostatnich latach kryminałów, ale tę starą, dobrą literaturę, opierającą się na codziennym życiu i prawach natury, zaletach i wadach ludzi, na specyficznych problemach dalekich, mniej słonecznych krain. Do niej należy twórczość laureata nagrody Nobla, Knuta Hamsuna, i w ten nurt wpisuje się jego największe dzieło, Błogosławieństwo Ziemi.
Na północy Norwegii, w krainie lasów i gór, osiedlił się Izak, chłop prosty, ale cierpliwy i rozważny, nad podziw pracowity i wytrwały, chociaż niezbyt lotny. Wybrał miejsce odpowiednie, z żyzną ziemią, blisko strumienia, a z dala od wsi i ludzi. Tam gospodarzył, świetnie sobie radząc i doprowadzając otoczenie do rozkwitu, systematycznie powiększając obszar karczowiska, mnożąc stada kóz i owiec. Szukał kobiety, która chciałaby dzielić z nim na uboczu trudy życia, wypełnionego pracą i niebogatego. Trafiła mu się Inger, jak on prosta, skrzywdzona przez los zajęczą wargą, ale pracowita i dobra. I tak żyli lat kilka, pomału dorabiając się kolejnych sztuk inwentarza, budynków i dzieci. Pokochali się z czasem, każde na swój prosty sposób, ona z wdzięczności, że taką szpetną wziął, on „zaś miał serce dla niej, miłość mocną i niezachwianą”. I pewnie żyliby tak do końca swoich dni, gdyby na ich losie nie zaważyły dwa wydarzenia: narodziny córki z zajęczą wargą i przybycie cywilizacji w postaci rozrastających się osiedli i linii telegrafu w pobliżu. Inny świat wkroczył do samotnego gospodarstwa Izaka i Inger, świat, który wpłynął na ich postrzeganie i poszerzył możliwości.
Hamsun upatruje piękno i nadzieję dla ludzkości w powrocie do naturalnego sposobu życia i zachowaniu szacunku do otaczającego nas świata. Przekazuje prawdy uniwersalne, pokazuje uroki pracy u podstaw, na dziewiczej ziemi, w wiejskiej enklawie, pracy, która ma najwięcej sensu i może przynieść najbardziej trwałe korzyści i dużo satysfakcji. Według niego wszelkie zło pochodzi z miast, stamtąd też szczerzy ludzie wsi wracają zdeprawowani, a cywilizacja rodzi tęsknotę za próżnymi wartościami, których kwintesencją jest wszystko, co amerykańskie. Cywilizacja jest wprawdzie źródłem dobrobytu, ale i prowadzi do większego ubóstwa, zwłaszcza moralnego, do niszczenia prostych, z serca ziemi pochodzących wartości i tradycji. To związek z ziemią jest najwyższą wartością, to praca na roli ucieleśnia ducha czynu i wspólnoty prawdziwych ludzi.
Hamsun pisze bardzo dobrze, z głębi serca i przekonań, próbuje nam jednak wtłoczyć własne zapatrywania nieco zbyt nachalnie – to jedno mi odrobinę przeszkadzało. Zbyt wprost wykładane prawdy, zbyt bezpośrednio dawane rady przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego, mogą zniechęcić i odrzucić. Mimo to powieść jest świetna, czyta się ją z zapartym tchem, podziwiając siłę i hart ducha prostych ludzi, rozpoznając tęsknoty za innym, lepszym życiem, dopingując dobrych i prawych w zdobywaniu dóbr i szczęścia, dumając nad złymi wyborami i żałując leniwych i bezmyślnych. To jedna z tych książek, które powinno się przeczytać.
(Ocena: 5,5/6)

● ● ●
„Dobro kroczy często szlakiem niewidocznym. Zło wlecze zawsze za sobą następstwa.” (s. 66)
„Jakie były myśli Izaka o wychowaniu? Ano snadź te, że brak mądrości książkowej daje człowiekowi do pewnego stopnia siłę.” (s. 90)

24 lipca 2013

Ciasteczka owsiane bardzo słodkie

Moje ulubione owsianki, chociaż rzadko je robię – mają sporo kalorii. ;)
Jeśli ktoś woli mało słodkie – zapraszam tutaj.

składniki:

● 10 dag miękkiego masła
● 10 dag cukru brązowego (najlepiej dark muscovado)
● 5 dag cukru kryształu
● 1 jajko
● aromat waniliowy
● 12,5 dag mąki pszennej (lub ryżowej, gryczanej albo mieszanej)
● 1 łyżka mleka
● po pół łyżeczki sody oczyszczonej, proszku do pieczenia i soli
● 15 dag płatków owsianych błyskawicznych
● 1 łyżeczka suszonej startej skórki pomarańczowej lub cytrynowej (opcjonalnie)
● dowolne bakalie i ziarna (rodzynki, żurawiny, słonecznik, sezam itp.)


sposób przygotowania:
1. Utrzeć masło z cukrem brązowym i kryształem. Pod koniec ucierania dodać jajko i aromat.
2. Wymieszać mąkę z proszkiem i solą, a sodę rozpuścić w mleku. Połączyć mąkę i sodę z puszystą masą maślaną, wymieszać. Dołożyć płatki, skórkę cytrynową i na końcu ziarenka. Wymieszać dokładnie łyżką.
3. Wykładać na pergamin przy pomocy dwóch łyżeczek małe porcje ciasta (najwyżej po pół łyżeczki) w dość dużej odległości od siebie, lekko spłaszczać. Wychodzi ok. 100 ciasteczek.
4. Piec w temperaturze 170°C kilkanaście minut, do zrumienienia. Zdejmować z blachy ciepłe, studzić na kratce.

Po konsumpcji najlepiej zapewnić sobie jakiś ruch, żeby spalić nadmiar kalorii, zanim odłoży się tam, gdzie nie powinien.


Smacznego!

21 lipca 2013

Dżem agrestowy

To już ostatnia chwila na wykorzystanie agrestu. Wprawdzie najlepszy jest taki lekko niedojrzały, twardawy, ale i z bardziej miękkiego można zrobić fajny dżemik. Wychodzi bardzo dobry, słodko-kwaskowy. Chociaż właściwie nie jest to przepis, bo składniki ma tak proste, że trudno nazwać to recepturą.

składniki: 
● 1,40 kg obranego agrestu
● 50 dag cukru






sposób przygotowania:  
1. Agrest umyć i zasypać cukrem. Najlepiej odstawić na kilka godzin, żeby puścił sok.
2. Gotować do uzyskania odpowiedniej, dość gęstej konsystencji. 
3. Przełożyć do wyparzonych słoiczków, zakręcić i studzić pod kocykiem.

Tym razem będzie bez zdjęcia słoiczków, bo brakło mi tuszu, żeby zrobić naklejki. Musicie uwierzyć na słowo, że wyszły 3 słoiczki po 320 ml. Byłyby cztery, ale jakoś w procesie produkcji część się ulotniła. ;) Jest to dżem dla miłośników przetworów z małymi pesteczkami. 


Smacznego!

19 lipca 2013

Ciasteczka jogurtowe

Produkt eksperymentalny wykonany razem z Aguti. Początkowo nie byłam z nich zadowolona, bo wyszły lekko twardawe, ale po posmarowaniu marmoladą i poleżakowaniu dwa dni zrobiły się tak dobre, że szybko zniknęły.

składniki:
● 2,5 szklanki mąki krupczatki
● 0,5 szklanki mąki pszennej
● 2/3 szklanki cukru pudru
● 10 dag zimnego masła
● 150 g gęstego jogurtu (np. Bakomy)
● skórka cytrynowa lub aromat cytrynowy
● 2 żółtka
● marmolada pigwowa

sposób przygotowania:
1. Wymieszać mąki z pudrem (w razie potrzeby przesiać, żeby był sypki), posiekać z masłem. Dołożyć pozostałe składniki, oprócz marmolady, wyrobić szybko. Chłodzić w lodówce co najmniej pół godziny.
2. Rozwałkować ciasto, wycinać foremkami dowolne kształty. Można posmarować białkiem.
3. Piec w 180 stopniach do zrumienienia.
4. Po ostudzeniu łączyć po dwa ciasteczka marmoladą (dobre zajęcia dla Aguti).



Smacznego! :)

9 lipca 2013

Mieszko Bolesławowic i Władysław Herman

Karol Bunsch
Przekleństwo
Wydawnictwo Literackie, 1980

Konflikt między królem Bolesławem a biskupem Stanisławem był brzemienny w skutki. Nie tylko podzielił naród, ale i legł u podstaw wygnania Szczodrego wraz z żoną i synem. Po śmierci króla na obczyźnie Mieszko musi zaopiekować się matką i sam podejmować ważne decyzje. Osiągnąwszy dojrzałość wraca z Węgier do Krakowa, by być bliżej druhów wiernych jego ojcu, w młodym księciu upatrujących przyszłego władcę, mającego zasiąść na tronie po pokonaniu uzurpatora.
Mieszko, książę piękny i prawy, uosobienie szlachetności i rycerstwa, nie chce wracać do ojczyzny na czele obcego wojska, woli odczekać i osiągnąć cel własnymi siłami sprzyjających mu polskich rodów. Jako wzór do naśladowania i obiekt zachwytu ludu stanowi element, którego musi się obawiać jego stryj. Zwłaszcza że Włodzisław Herman jest człowiekiem słabym, ciągle niedomagającym, niezdecydowanym i niepewnym, w podjęciu każdej decyzji szukającym wskazówek palatyna Sieciecha, właściwego motoru działań, które tak dotkliwie osierociły kraj. Herman jest postacią w rodzie Piastów wyjątkową – pozbawiony zdolności swoich dziadów, bez charyzmy i wewnętrznej siły, wzbudza wzgardę i lekceważenie, a posłuch wymusza podpierając się siłą i autorytetem Sieciecha. W dodatku za żonę bierze siostrę cesarza, Niemkę Judytę Marię, która, jak wcześniej Oda i Rycheza, nastawiona jest przeciw wszelkim przejawom polskości i aktywnie popiera politykę proniemiecką, traktując naród polski jako gorszy i zgoła barbarzyński. To ona właśnie postara się, by nikt nie stanął na drodze do tronu jej ewentualnego potomka, to na nią niedwuznacznie wskazuje Autor jako na sprawczynię śmierci Mieszka.
Równowagę dla postaci zbyt idealnego Mieszka stanowi wątek narastającego kultu Stanisława. Pojawiają się pierwsze sygnały o cudach czynionych przez zabitego, co jest na rękę nowemu biskupowi i może mieć duży wpływ na rzeczywiste uniezależnienie się kościoła polskiego, podległego tylko papieżowi. Decyzja o uznaniu Stanisława świętym jest korzystna politycznie, nawet jeśli cuda budzą wątpliwości i nie ma w nich prawdy. Biskup Lambert Awdaniec dochodzi do wniosku, że dla spokoju i ukrócenia roszczeń arcybiskupa magdeburskiego warto jednak nagiąć rzeczywistość i dorobić się własnego męczennika, choćby kosztem pamięci króla, tak niegdyś podziwianego.
Drogo zapłaciła Polska za ferment w kraju i świętość Stanisława. Przedtem silna i dyktująca warunki sąsiadom, teraz stała się słaba i zależna. Przetrwała jednak, w czym trochę pomogła jej schizma w kościele i inne problemy cesarza, który, zajęty polityką wewnętrzną i utrzymaniem własnej pozycji, nie miał możliwości aktywniej zająć się krnąbrnym sąsiadem. Czasowa zależność, choćby formalna, od cesarstwa i Czech, również przyczyniła się do spadku prestiżu i znaczenia Polski na arenie międzynarodowej. Mocno odczuwalnym skutkiem była też utrata na długie lata korony królewskiej.
Przekleństwo to kolejna powieść o trudnych czasach piastowskich, bohaterach bez skazy i tych dbających głównie o swój interes, o szansach na wielkość ojczyzny zmarnowanych przez interesowność i pychę niektórych rodów, a także o niechęci Autora do naszych zachodnich sąsiadów. Jak zawsze przekonująca analiza źródeł historycznych (swoje stanowisko wyjaśnia Bunsch w posłowiu, które warto przeczytać dla dopełnienia obrazu), solidna podbudowa i bardzo ładny język, bez zbędnych opisów, zawierający to, co istotne dla odczytania dziejów, zrozumienia intencji bohaterów dramatu sprzed wieków i wzbudzenia emocji – wszystko to pociąga w powieści i nie pozwala na dłużej odłożyć lektury.
(Ocena: 5/6)

● ● ●


Cykl Powieści Piastowskie obejmuje:
4. Bracia
9. Przekleństwo
10. Zdobycie Kołobrzegu
11. Psie Pole
12. Powrotna droga
13. Wawelskie wzgórze
14. Wywołańcy
15. Przełom

6 lipca 2013

Bracia Głowacze

Zawitała do mnie Zielona Brygada braci Głowaczy z całkiem sympatyczną wizytą. Mam nadzieję, że nikt nie zlęknie się ich pozornie groźnego wyglądu. W gruncie rzeczy są sympatyczną kompanią i chętnie potowarzyszą wybranym ludkom. Mierzą do 5 cm wysokości, dzięki czemu ich obecność jest niekłopotliwa – zmieszczą się wszędzie. Tu razem:


I każdy osobno:




Prawda, że sympatyczni? :)

30 czerwca 2013

czerwiec 2013 – podsumowanie

Czytanie Powieści Piastowskich Bunscha nie powstrzymało mnie przed nadgryzieniem kolejnych cykli. Kolejny miesiąc zdominowały książki do wyzwania z literką. ;) Trochę zaniedbałam inne wyzwania, ale nie zawsze można mieć wszystko.
Jak zwykle lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2013”.

● ● ●

Karol Bunsch, Ojciec i syn
(Ocena: 5/6)

Ray Bradbury, Człowiek ilustrowany
Całkiem przyjemny zbiorek opowiadań. Niektóre nieco naiwne i mało skomplikowane psychologicznie, niektóre ze zbyt nieprawdopodobnymi rozwiązaniami, niezgodnymi z psychiką człowieka, ale wciąż czytliwe i dające sporo czytelniczej satysfakcji. Przypominają mi trochę opowiadania wczesnego Dicka – takie luźne skojarzenie z czasami prekursorów SF, przecierających szlaki, rzucających niesamowitymi pomysłami, z których kolejne pokolenia czerpią garściami.
(Ocena: 4,5/6)

Karol Bunsch, Rok tysięczny
(Ocena: 5/6)

Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Podróż do miasta świateł: Róża z Wolskich
Kolejna powieść pani Gutowskiej-Adamczyk otwiera nowy cykl. Nie żegnamy się jednak z poznanymi wcześniej w Cukierni Pod Amorem bohaterami, wielu z nich spotkamy i w Podróżach. Odwiedzimy też znane już miejsca, spojrzymy na nie pod nowym kątem, z innej perspektywy. Znowu współczesne dzieje przeplatają się z dziewiętnastowiecznymi peregrynacjami. Bardzo fajne czytadło, przy którym przyjemnie i pożytecznie spędza się czas, bo i zadumać jest się nad czym, i można poznać dawne obyczaje. I dwukrotnie sugestywnie ukazane relacje matka-córka, w każdej parze inne, a przecież tak podobne, pełne bólu uzależnienie, szantaż emocjonalny, granie na uczuciach – denerwujące, ale jakże prawdziwe.
(Ocena: 4,5/6)

Wojciech Bauer, Wszystkie nieba
Niełatwa, poruszająca powieść, pełna emocji i uczuć. Bardzo udanie wyglądająca analiza życia w kalectwie, skomplikowanego, pełnego strachu i bólu dzieciństwa, uzależnienia od innych, niemożności radzenia sobie samodzielnie. I sny o lataniu, latanie rzeczywiste, szkolenie lotnika. Intensywne doznania, własne i prawdziwe, odczuwalne całym jestestwem człowieka skazanego na trwanie w miejscu, w „nieskończonej łóżkowej wegetacji”. I jeszcze pragnienie miłości i seksu, akceptacji i zrozumienia – takie zwykłe ludzkie pragnienia ma Hans.
Podoba mi się sposób, w jaki autor prowadzi narrację, jak po trochu odkrywa fakty dopasowując do całości jak puzzle, jak pozwala na domysły, na samodzielne kojarzenie, na własne odczucia. I nie podaje wszystkiego na tacy, szanuje inteligencję czytelnika, nie traktuje go jak idioty, któremu trzeba wszystko wyjaśniać. Byłam ciekawa, jak poradzi sobie z zakończeniem, trochę się tego bałam. Ale jest dobrze, a nawet więcej niż dobrze. Przeczytanie Wszystkich nieb daje do myślenia. Mocna powieść.
(Ocena: 5/6)
„Czytanie otwiera wyobraźnię, a wraz z nią tęsknotę.”
„Jestem egoistą, wszyscy jesteśmy najpierw egoistami. Altruizm to rzecz nabyta i nietrwała. Łatwo przegrywa ze stanami ostatecznymi.”
Wszystko jest możliwe, jak rzekł filozof. A jeśli nie rzekł, to powinien.”
Najtrudniej jest tracić nadzieję, gdy już nie ma się czego uczepić, żadnej obietnicy, żadnego złudzenia, i człowiek musi pogodzić się, przyjąć do wiadomości, a potem wreszcie zaakceptować fakt, że bezapelacyjnie umiera.”
Niby umieramy od chwili narodzin, ale trochę bez przekonania. Aby zacząć umierać naprawdę, należy prawdziwie poczuć, że nie ma się jak wyłgać od tego.”

Karol Bunsch, Bracia
(Ocena: 5/6)

Krzysztof Boruń, Człowiek z mgły
Zbiór opowiadań jednego z klasycznych już polskich autorów fantastycznych. Osiem fikcyjnych opowieści przeplatanych jest spisanymi dialogami radiowymi na tematy okołofantastyczne. Opowiadania, mimo sztafażu SF, traktują o człowieku, jego działaniach i pragnieniach, kondycji ludzkości, przewidywaniach na przyszłość. Mimo upływu lat niewiele się zestarzały, dalej bawią i pobudzają do rozmyślań.
(Ocena: 4,5/6)
SF to dziecko marzeń i obaw współczesnego człowieka.”
„Człowieka tworzą trudności, które musi pokonywać.”
„Rola fantastyki naukowej polega przede wszystkim na formułowaniu pytań i pobudzaniu do samodzielnego myślenia.”
„[...] najcenniejsze w fantastyce są nie recepty, lecz diagnoza schorzeń społeczno-cywilizacyjnych. SF jest bardzo czułym barometrem, reagującym na zbliżające się zaburzenia w procesie rozwoju cywilizacyjnego.”

Julianna Baggott, Nowa Ziemia
Całkiem niezłe postapo, bardziej rozrywkowe niż głębokie, ale można nad powieścią spędzić fajne chwile. Na tyle przyjemne, że przeczytam kolejny tom, jeśli mi wpadnie w ręce, chociaż przesadnie mocno się do bohaterów nie przywiązałam. Miałam okazję zapoznać się z Nową Ziemią w formie audiobooka i jestem bardzo pozytywnie nastawiona do Marii Seweryn jako lektorki. Zasadniczo wolę, jak mi czytają panowie, ale tu było bardzo dobrze i na pewno zapamiętam pozytywne wrażenia; dobrze przeczytane, z wyczuciem akcji, ani zbyt emocjonalne, ani zbyt beznamiętne, w sam raz.
(Ocena: 4,5/6)

Maeve Binchy, Droga do Tary
Tej autorce już podziękuję. Powieść do bólu przeciętna. Przewijają się jakieś postaci, coś tam robią, gdzieś działają, mąż zdradza żonę, kupują dom, decydują się na dziecko, ukrywają jakieś grzeszki. No ja nie mogę. Chyba powinnam sięgnąć po jakąś porządną, „męską” książkę na odtrucie.
(Ocena: 3/6)

Margaret Atwood, Ślepy zabójca
Chyba Atwood zostanie dla mnie autorką jednej książki. Jakoś nic nie może mnie wciągnąć choćby w przybliżeniu tak jak Opowieść podręcznej. Tu też męczyłam się, potem zaczęłam przeskakiwać akapity i coraz mniej interesujące wydawały mi się losy Iris i Laury. Nie pomogło samobójstwo, nie dały rady zdrady itp.
(Ocena: 3/6)

Brian Aldiss, Wiosna Helikonii, Lato Helikonii, Zima Helikonii
(Ocena: t. 1 – 5/6, t. 2 i 3 – 4/6)

Karol Bunsch, Imiennik: Śladem pradziada; Miecz i pastorał
(Ocena: 5,5/6)

Karol Bunsch, Przekleństwo
Wygnanie i śmierć Bolesława Szczodrego zmieniła układ sił w Polsce. Władcą został Włodzisław Herman, a rządził palatyn Sieciech – motor i wykonawca działań zmierzających do wyniesienia własnego rodu. Po latach wraca do Polski syn Bolka, Mieszko, wraz z matką. Jednak zagrożenie, jakim jest młody książę, dla nowonarodzonego syna Hermana, Bolesława, nie pozwala Sieciechowi i słabemu księciu spać spokojnie. Na arenie politycznej nie brak i innych graczy, dążących do uzyskania własnych korzyści, nawet kosztem narodu i państwa. Tragiczny los Mieszka budzi sprzeciw i żal – jakże inaczej mogłyby się potoczyć losy Polski przy tak obiecującym księciu.
[Mieszko Bolesławowic i Władysław Herman]
(Ocena: 5/6)

● ● ●

Statystyki:
W sumie (w miesiącu/w roku): 16/95
Powtórki: 6 (Bunsch)
Cykle zakończone: 1 (Helikonia)
Cykle w trakcie: 2 (Opowieści piastowskie, Świat po wybuchu)
Autorzy polscy: 9 (Bunsch x 6, Gutowska-Adamczyk, Bauer, Boruń)
Autorzy obcy: 7 (Bradbury, Aldiss x 3, Baggott, Binchy, Atwood)
Średnia ocen: 4,56

Realizacja projektów:
Książki historyczne – 6 (Bunsch x 6)
Nobliści – 0
Z półki (nowe [powtórki]/razem w roku [z powtórkami]/cel) – 4[6]/31[45]/31
Wyczekane – 4 (Bradbury, Aldiss x 3)
Trójka e-pik – 0
Z literą w tle – 16 (Bunsch x 6, Bradbury, Aldiss x 3, Gutowska-Adamczyk, Bauer, Boruń, Baggott, Binchy, Atwood)
Wojna i... literatura – 5 (Bunsch x 5)
Czytam fantastykę – 6 (Bradbury, Aldiss x 3, Boruń, Baggott)
Pod hasłem – 1 (Państwa/miasta: Podróż do miasta świateł)
Wyzwanie miejskie – 0 (Wrocław: –)
Eksplorując nieznane – 3 (Helikonia Aldissa)
Jubileuszowe lektury – 0
Book-Trotter – 0 (lit. czeska: –)

29 czerwca 2013

Bolesław II Szczodry

Karol Bunsch
Imiennik: Śladem pradziada; Miecz i pastorał
Wydawnictwo Literackie, 1979

Ze wszystkich powieści piastowskich Bunscha największy sentyment mam do Imiennika. Datuje się on jeszcze z czasów pierwszego czytania, gdzieś w czasach dziecięctwa nieledwie. Może przez urok Bolesława, księcia pięknego i dumnego, którego postać była uosobieniem dziewczęcych marzeń o królewiczu z bajki, a może po prostu Imiennik wyróżnia się czymś wśród powieści Bunscha, bo i teraz oceniłam go najwyżej z dotychczas powtórzonych.
Koniec rządów Kazimierza Odnowiciela i początek panowania młodego Bolesława to czas dla Polski stosunkowo spokojny. Książę Kazimierz starał się podnieść kraj z kryzysu, wywołanego bratobójczymi walkami nękającymi naród za życia Mieszka II i po jego śmierci, a młody książę Bolesław skupił się na podniesieniu rangi Polski i uniezależnieniu jej od cesarstwa. Umiejętnie dobierał sojuszników i podburzał wrogów, by mieć spokój od zachodu. Aktywnie włączał się w wewnętrzne rozgrywki sąsiednich krajów, osadzał swoich kandydatów na tronach Rusi i Węgier, „pomagał” zaprowadzić odpowiednie rządy. Odważny, przewidujący i śmiały w działaniu, zyskał sławę przedniego wojownika i wodza. Z czasem jednak w postępowaniu króla zaczęły dominować zapalczywość i porywczość, okraszone nadmierną dumą i pychą, prowadząc go do zguby, a kraj do podziału. Niestabilne, choć twarde rządy Bolesława skłoniły możnowładców do buntu i szukania bardziej podatnego na wpływy i dającego sobą powodować władcy w osobie młodszego brata króla, Władysława Hermana.
Bunsch przedstawił Bolesława jako władcę szlachetnego i mądrego, godnego następcę wielkiego pradziada-imiennika, podobnego mu nie tylko męstwem i odwagą w boju, ale i wyglądem zewnętrznym i postawą, kolorem jasnych włosów się tylko różniącym. Szczodry i pyszny, „jednakowo wyniosły w szczęściu i w bólu”, porywczy i szybki w decyzjach i działaniu, umiejętnie wykorzystujący spór między papiestwem i cesarstwem w celu odzyskania korony, potrafi zjednać sobie wiernych przyjaciół, ale i zniechęcić stare i nowe rody, upatrujące w silnym panu własną słabość i poddaństwo. Tego dzielnego władcę zgubiła „głupota i chciwość, zdrada i przeniewierstwo” tych, którzy powinni byli stać przy nim i wspólnie budować wielkość polskiego narodu, wznosząc gmach nie do obalenia, wspomagać radą i silnym ramieniem w czas wojny i pokoju. Wśród nieprzyjaciół znalazł się i Stanisław ze Szczepanowa, biskup krakowski, uczony w zachodnich krajach, dumny ze swej wiedzy i wiary, jedynie słusznej i nieznoszącej innego spojrzenia na ciągle jeszcze skomplikowane realia i delikatną równowagę sił w niespełna stuletnim państwie, pragnący dla kościoła przywilejów i nadań. Ufny w swoje przekonania, dumny i pyszny, żądny władzy i niepotrafiący nikogo znieść nad sobą, Stanisław podejmuje walkę przeciwko Bolesławowi, wspierając swoim protestem możnowładców, z późniejszym palatynem Sieciechem na czele, w ich dążeniach do osłabienia władzy królewskiej. Tragiczne dla Polski będzie to zderzenie się silnych indywidualności.
Zbyt liczne przeciwności zwaliły się na głowę Bolesława, zbyt wielu wrogów sobie przysporzył brakiem opanowania i porywczością, zbyt wielu panów zraził dążeniem do silnej władzy królewskiej. Nie umiał się ugiąć nawet na wygnaniu, złamało dumnego króla dopiero upokorzenie i fizyczny ból. Do ostatnich jednak chwil miał przy sobie wiernych przyjaciół, nie opuścili go dwaj najlepiej mu życzący drużynnicy. I przekazał synowi ile umiał z dziedzictwa piastowego, by kiedyś mógł książę Mieszko wrócić i zasiąść na tronie ojca.
Zdecydowanie najlepsza powieść z cyklu, przejmująco i z dużym prawdopodobieństwem przedstawiająca wycinek naszych dziejów, o spójnej koncepcji historycznej, z dbałością o istotne szczegóły panowania Bolesława Szczodrego, zwłaszcza konflikt króla z biskupem. I z delikatną sugestią pod koniec, że kłopoty Bolesława z nieopanowaniem i nadpobudliwością mają podłoże chorobowe, na co wskazują też bóle głowy. Czyżby tłumaczenie Thorwalda przez Bunscha miało na tę sugestię jakiś wpływ?
(Ocena: 5,5/6)

● ● ●


Cykl Powieści Piastowskie obejmuje:
4. Bracia
7. Imiennik: Śladem pradziada
8. Imiennik: Miecz i pastorał
9. Przekleństwo
10. Zdobycie Kołobrzegu
11. Psie Pole
12. Powrotna droga
13. Wawelskie wzgórze
14. Wywołańcy
15. Przełom

27 czerwca 2013

Helikonia w trzech odsłonach

Brian Aldiss
Wiosna Helikonii (Helliconia Spring)
Lato Helikonii (Helliconia Summer)
Zima Helikonii (Helliconia Winter)
tłum. Marek Marszał (t. 1-2) i Tomasz Wyżyński (t. 3)
Iskry, 1989-1992

Helikonia – planeta pełna życia, zamieszkała przez ludzi, półludzi i ancipitów, żyjących pośród licznych odmian roślin i zwierząt. Początkowo przykryta śniegiem i lodem, zimna i, zda się, niegościnna, budzi się do życia wraz z nadejściem wiosny. Ocieplenie stopniowo zmienia wszystko wokół. Zima trwała wiele pokoleń, obecni mieszkańcy nie znają innej pory roku. W tym czasie rasa ludzi zdegenerowała się, zeszła prawie do poziomu drapieżnych zwierząt, zrównała się niemal z fagorami, tracąc elity intelektualne i kapłanów, którzy niegdyś badali mechanizmy rządzące światem. Jak w pierwszych ziemskich cywilizacjach, klasztory były ostoją wiedzy i nauki, potem dopiero przeistaczając się w centrum zabobonu i ciemnoty.
Nadchodząca wiosna budzi do życia nie tylko przyrodę, ale i pobudza do myślenia i działania ludzi. Są tacy, którzy zaczynają się zastanawiać, dostrzegają zależności, łączą fakty i wyciągają wnioski. Najpierw poznajemy Juliego, który po stracie ojca, jeszcze w porze zimowej, trafia do miasta. Zauroczony nowym i nieznanym postanawia zostać kapłanem, bo tylko religia oparta na wierze w Akhę może przynieść mu lepsze, stabilniejsze życie. Szybko jednak odkrywa, że nie jest to profesja dla niego. Udana ucieczka wyprowadza go na drugą stronę gór, gdzie po latach wędrówek osiada w Embruddocku, nazwanym potem Oldorando. Tu zaczyna się historia jego rodu, obfitująca w waśnie, przepychanki polityczne, walki stronnictw i przejęcia władzy. Aż przychodzi wiosna, świat się zmienia i wszystko staje się nowe i inne. Potem nastaje lato, trwające znów kilka wieków, wysysające siły z fagorów, a wynoszące na plan pierwszy ludzi. Przyroda rozkwita, wkraczając na coraz dalsze tereny, żywiąc i dając bodziec do nowych walk o terytoria, królestwa, zasoby. Fagory i ludzie jednak wiedzą, że po latach gorących nadejdzie znowu zima i ponownie zmieni się układ sił, zataczając krąg i powtarzając znaną już historię.
Helikonia jest sceną teatru obserwowanego przez ziemską stację badawczą Awernus. Naukowcy rejestrują i analizują zmiany klimatyczne i zachowania mieszkańców, przekazując dane na daleką ojczystą planetę. Stacjonują na sztucznym satelicie, na orbicie Helikonii, widoczni i uważani za ciało naturalne. Badania prowadzą od setek lat, znają siły i słabości ludzi i fagorów, rozpoznają też mechanizmy społeczne i cechy poszczególnych ras, ich pragnienia, dążenia, wady i zalety. Są zobowiązani nie ingerować w rozwój badanej planety, ale poczucie izolacji i zamknięcie w stosunkowo niewielkiej społeczności budzi w wielu z nich pragnienie zakosztowania prawdziwego życia, odetchnięcia powietrzem planety, mimo że każdy oddech może być przyczyną śmierci – na Helikonii panuje wirus, na który nie są odporni, który zmienia nawet żyjących tam ludzi, dostosowując populację mieszkańców do zmian klimatycznych. Mieszkańcy Awernusa, jak i dalekiej Ziemi także stale ewoluują, zmieniając warunki, w jakich żyć będą przyszłe pokolenia.
Ostatnio mam szczęście trafiać na fantastykę o obcych, bardzo zróżnicowanych cywilizacjach, z wieloma rasami współistniejącymi obok siebie, pokojowo bądź na stopie wojennej. I zawsze przedstawiciele co najmniej jednej z ras muszą dostać od autora imiona niewymawialne i niemożliwe do zapamiętania. Pomijając tę drobną niedogodność jest w trylogii o Helikonii to, co w dobrej SF być powinno: obcy świat, odmienni mieszkańcy, konflikt międzyrasowy, walka, zemsta i miłość. Zdarzają się niestety zbyt szczegółowe opisy, nużące i niewnoszące nic istotnego, jak i powtórzenia podstawowych informacji w każdym z tomów, fabuła też nie jest przesadnie porywająca, ale Aldiss spokojnie i dokładnie opisuje świat, we wszystkich jego aspektach, stopniowo wciągając czytelnika w odmienne warunki. Z konieczności poznajemy tylko ważniejsze wydarzenia – o tym, co działo się w międzyczasie dowiadujemy się niewiele i bardzo fragmentarycznie: gdy już poznaliśmy Juliego i zdążyliśmy go polubić, nagle i nieoczekiwanie przenosimy się kilka pokoleń naprzód, by zacząć poznawać jego praprawnuków i zetknąć się z odmiennymi problemami życia. W tomie drugim natomiast znajdujemy się kilkaset lat później, w środku lata, w zupełnie odmiennych warunkach klimatycznych, politycznych i religijnych, by wraz z ostatnią częścią zacząć powracać najpierw do jesiennej Helikonii, a wreszcie do mroźnej krainy fagorów. Bohaterowie są chwilami irytujący, ale można złożyć to karb obcej rasy, nieznanej nam na Ziemi. Podoba mi się natomiast, że Aldiss nie ratuje swoich bohaterów na siłę, pozwala im ginąć, nawet w głupi i bezsensowny sposób, bez pożytku i głębokiego sensu. To takie zwykłe i normalne, inne niż przeważnie spotyka się w powieściach i filmach.
Dużo uwagi poświęca Aldiss sprawom wiary, obsesyjnie nawracając do mechanizmów jej powstawania, wyznawania i tępienia. Na każdy interesujący go etap rozwoju religii ma jednak sensowne wyjaśnienia, przybliżające potrzeby ludzi w tym zakresie, zarówno ze strony wierzących, jak i kierujących się rozumem. W każdej części dominuje inne bóstwo, a zdarza się, że bojownik początkowo zwalczający religię staje się potem przedmiotem kultu i zostaje postawiony na ołtarzach, by ostatecznie upaść i ulec zapomnieniu z chwilą pojawienia się nowego boga, mającego silniejszych wyznawców. Tak powstają kolejne jedyne prawdziwe bóstwa, by móc sprawować rządy przy użyciu bojaźni przed nieistniejącym.
(Ocena: t. 1 – 5/6, t. 2 i 3 – 4/6)

● ● ●

Wiosna Helikonii
„Wiara to nie spokój ducha, lecz katusze; jedynie Wielka Wojna niesie pokój.” (s. 45)
„«To nie dobro i bogobojność skłaniają człowieka do służenia Akhce. Częściej grzech, taki jak twój». Z tego wynikało, że wśród kapłanów są liczni mordercy i zbrodniarze – niewiele lepsi niż więźniowie. A jednak postawiono ich nad więźniami. Dano im władzę.” (s. 57)
„Świat ciemności toczy coś na podobieństwo choroby: wszyscy u władzy obawiali się rewolucji. Choroba lęgła się w mroku i była źródłem niezliczonych drobnych przepisów, rządzących życiem Pannowalu.” (s. 58)
„Pogłoski są wzrokiem ślepca.” (s. 59)
„Żyjemy pośród najróżniejszych ciemności. Mamy je przenikać czy ich unikać?” (s. 107)

Lato Helikonii
„Dopóki żyjemy, nikt z nas nie zna dnia ani godziny swojej niespodziewanej podróży.” (s. 81)
„Religia to społeczna siła wiązania, która może jednoczyć ludzi w porze skrajnego zimna lub, tak jak dzisiaj, skrajnego gorąca. Jako społeczna siła wiązania, jako rodzaj więzi ma swoją wartość, zapewniając ludziom duchowe przetrwanie w narodowych bądź plemiennych ciałach. Czego religii nie wolno czynić, to rządzić naszym indywidualnym ciałem i duchem. Jeśli zbyt wiele z siebie poświęcimy religii, to stajemy się jej niewolnikami.” (s. 143)
„Bogowie są potrzebni ludziom na pewnych etapach rozwoju... to znaczy, kiedy jesteśmy dziećmi, każdemu z nas jest potrzebny kochający, surowy i sprawiedliwy ojciec, kierujący naszymi krokami na drodze do dojrzałości. Dojrzałość zdaje się wymagać podobnego wizerunku ojca w zwielokrotnionej skali, aby mocniej trzymał ją w ryzach. Ten wizerunek nosi imię Boga. Natomiast gdy jakaś część rasy ludzkiej osiągnie duchową dojrzałość, gdy potrafi kierować swym własnym postępowaniem, wtedy znika potrzeba bogów – tak jak i nam staje się niepotrzebny czuwający nad nami ojciec, kiedy już jesteśmy dorośli i zdolni sami troszczyć się o siebie.” (s. 165-166)
„Ludzie nienawidzą rzeczy, których nie rozumieją. Jeden szaleniec może zmienić świat.” (s. 197)
„Najsłabsi mają najsilniejszą potrzebę religii.” (s. 209)
„Prawdziwa wiara jest sprawą prywatną; kiedy wierni zbiorą się do kupy, wystawiają swoim bogom szopki.” (s. 326)