30 czerwca 2012

czerwiec 2012 – podsumowanie

Chłodny czerwiec zachęcał do czytania, nadrobiłam więc część braków z poprzednich miesięcy. ;) Było trochę powtórek i kilka książek, które podejrzewałam, że nie zabawią dłużej w moim domu – trzeba przewietrzyć księgozbiór, no i oczywiście jakieś przypadkowo zabrane z bibliotek, „bo kiedyś gdzieś tytuł rzucił mi się w oczy”. Kilka z przeczytanych było tak naprawdę niezamierzoną powtórką, gdy dopiero w trakcie czytania uświadamiałam sobie, że skądś już to znam.
Jak zwykle lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2012”.
● ● ●

Natalia Rolleczek, Kochana rodzinka i ja, Rodzinka Szkaradków i ja, Rodzinne kłopoty i ja
Bardzo sympatycznie opisane perypetie szesnastoletniej Judyty, pełnej niesamowitych pomysłów mających uszczęśliwić wszystkich wokół, naprawić świat i pogodzić to, co pogodzić się z pozoru nie da. Sposobem myślenia i spontanicznym działaniem Judyta przypomina Anię z Zielonego Wzgórza, chociaż podoba mi się bardziej niż ta klasyczna bohaterka, może przez pewną swojskość – rzecz dzieje się w Polsce na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Zachęcam do spotkań z tą nieco zapomnianą autorką powieści dla czytelników w każdym wieku – Natalia Rolleczek pisała zarówno dla dzieci (Kuba znad Morza Emskiego), jak dla młodzieży i dorosłych. Szczególnie lubię jej powieści historyczne.
(Ocena wszystkich trzech: 4/6)

Leszek Kołakowski, 13 bajek z królestwa Lailonii dla dużych i małych oraz inne bajki (powtórka)
Świetne portrety ludzkich zachowań. W formie wielowarstwowych bajek Kołakowski stawia poważne pytania o sens istnienia, a kreśląc różnorodne obrazki z życia pozwala czytelnikowi na własne interpretacje zachowań bohaterów, pokazuje piękne i brzydkie strony egzystencji człowieka.
Bardzo dobry zbiorek, napisany przystępnie, bawi i uczy czytelnika w każdym wieku.
(Ocena: 5/6)

Joseph Conrad, Smuga cienia
Dawno już nie czytałam Conrada. Zapomniałam, jak wspaniale potrafi opisać morski żywioł, jak wyraźnie maluje życie wilków morskich, jak trafnie zgłębia ludzką naturę, pokazując człowieka w sytuacjach ciężkich zmagań z żywiołami i własnymi słabościami. Wspaniale wędruje się z Conradem czując na twarzy słoną bryzę, smakując wiatr w żaglach i rozwiązując dylematy moralne wraz z bohaterami.
(Ocena: 4,5/6)

Régine Pernoud, Kobieta w czasach katedr
Przegadana, przenudzona książka. I chyba pierwszy raz miałam tak dużą rozbieżność między polecankami BiblioNETki a moją oceną. Najciekawsze były opowieści o konkretnych kobietach średniowiecza, za nie dałam plusa. Ale rozdziały opisujące sytuację ogólną są po prostu nudne – zmęczyły mnie i niemal zniechęciły do całości. Sprawiały wrażenie, że Pernoud, chcąc zawrzeć jak najwięcej przejawów aktywności kobiet w życiu publicznym, nie umiała zrezygnować z nic nieznaczących faktów czy wyliczeń (po cóż czytelnikowi prawie strona samych imion kobiet piszących?), jakby wciąż musiała udowadniać, że kobiety miały dość duże znaczenie, by czuć się pełnowartościowymi obywatelkami świata. Nie spodziewałam się takiego rozczarowania po autorce dobrych biografii, które poznałam wcześniej. Szkoda. :( Mam książkę na wymianę – ktoś chce?
(Ocena: 3,5/6)

Hanna Ożogowska, Za minutę pierwsza miłość
Sympatyczny obraz nastolatków przeżywających swoje poważne problemy; pierwsze miłości, budowanie przyjaźni, uczenie się odpowiedzialności i wchodzenie w świat dorosłych.
Ciągle wznawiana i czytana powieść o młodszych nastolatkach. Książka powtórkowa, o której nie pamiętałam, że dawno temu ją czytałam.
(Ocena: 4/6)

Maleszka Andrzej, Magiczne Drzewo: Tajemnica mostu
Druga część cyklu o drzewie, z którego wykonano wiele magicznych przedmiotów, spełniających życzenia posiadacza. Z wypowiadaniem życzeń trzeba jednak bardzo uważać, bo... mogą się spełnić. Niefortunne życzenie Melanii sprowadza na wszystkich wokół mnóstwo kłopotów, a jego zniwelowanie będzie trudne i pracochłonne. Tym razem droga zaprowadzi grupę przyjaciół aż do Wenecji.
Dynamiczna akcja powieści na pewno spodoba się dzieciakom żyjącym w dzisiejszym zabieganym świecie, a zapierające dech przygody nastolatków przyprawią o drżenie serca i zazdrość. Bo któż by nie chciał mieć magicznego przedmiotu w mig spełniającego zachcianki? I przecież każdy myśli, że jego życzenie na pewno nie byłoby tak głupie i nieprecyzyjne, żeby sprowadzić jakieś nieprzewidziane wypadki.
(Ocena: 4,5/6)

Karol May, Skarb w Srebrnym Jeziorze (powtórka)
Czasem dobrze wrócić do lektur z dzieciństwa, zatopić się w wyimaginowanym świecie nie swoich problemów, nawet jeśli wymyślone przygody mają w sobie mało realizmu i są naciągane. Karol May, mimo że pisał dawno, wciąż przyciąga młodzież powieściami pełnymi staroświeckiego honoru, poczucia sprawiedliwości i słusznych kar wymierzanych złym i wrednym przez dobrych i nieskalanych błędnymi osądami.
(Ocena: 5/6)

Stephen King, Miasteczko Salem
Sprawnie napisany thriller z wampirami w roli głównej. Tematyka wampiryczna jest mi obca tak dalece, że nie znam jeszcze nawet sztandarowego dzieła Brama Stokera, a do Miasteczka Salem trafiłam tropem jednego z bohaterów Mrocznej Wieży. Po pierwszych kilkudziesięciu stronach, które szły mi nieco ciężkawo, czytało się już bez zgrzytów. Nie jest to jednak nic wybitnego, ot, można przeczytać, ale nie trzeba koniecznie znać.
(Ocena: 4/6)

Małgorzata Gutowska-Adamczyk, 110 ulic
Barwna, pełna humoru, ale i poważnych problemów, napisana żywym językiem opowieść o współczesnych nastolatkach. Pierwsze spotkanie z twórczością pani Gutowskiej-Adamczyk wypadło bardzo obiecująco.
(Ocena: 4,5/6)

Selma Lagerlöf, Gösta Berling
Od czasu do czasu lubię poczytać coś w klimatach skandynawskich. Specyfika tej literatury przyciąga i daje sporą satysfakcję z lektury. Również i tym razem się nie zawiodłam, mimo że Gösta Berling jest dość wiekową powieścią. Nie czułam jednak  brzemienia czasu, który upłynął od jej napisania, chociaż niektórym czytelnikom sprawia trudność wtopienie się w specyficzny klimat i nieco patetyczną jak na dzisiejsze przyzwyczajenia narrację. Mimo to można pozachwycać się pełnymi poezji, dopracowanymi zdaniami, ciekawą akcją i dobrze nakreślonymi, pełnymi życia postaciami.
(Ocena: 4,5/6)

François Mauriac, Kłębowisko żmij (powtórka)
Czytałam Kłębowisko żmij wiele lat temu i wtedy zdecydowanie mi się nie podobało. Teraz wróciłam doń i z zainteresowaniem poznałam od nowa przedśmiertne zapiski Ludwika, u schyłku życia wspominającego wszystko, co było dla niego ważne, rozmyślającego, komu przepisać majątek, wylewającemu zapiekłe żale. Niezła powieść.
(Ocena: 4/6)

Peter Watts, Ślepowidzenie
Pierwsze skojarzenia, już po kilku stronach właściwego tekstu, miałam z Lemem i Dukajem. Wymagająca uwagi i skupienia, nie jest to lektura dla każdego. Na pewno będzie się podobać miłośnikom konkretnej, mocnej SF, stawiającej więcej pytań niż dającej odpowiedzi, zaskakującej obrotami akcji i wnioskami. Idea kontaktu z obcą cywilizacją, opartą na zupełnie innych podstawach niż ludzka, powraca w literaturze fantastycznej w coraz to nowej oprawie. Ślepowidzenie zachęciło mnie do powtórzenia sobie Gry Endera, na wakacyjny wyjazd będzie jak znalazł. :)
(Ocena: 4,5/6)
Ludzie naprawdę nie walczą o odcień skóry czy ideologię – to tylko wygodne wskazówki do identyfikacji „swoich”. Wszystko zawsze sprowadza się do więzów krwi i ograniczonych zasobów. (s. 144)

Ursula Le Guin, Dary
Ursula Le Guin ma dar opowiadania o rzeczach i prostych, i skomplikowanych w sposób jednakowo piękny, pełen finezji, budując kompletne światy, zamieszkane przez pełnokrwistych bohaterów i delikatnie zaznaczając problemy do samodzielnego przemyślenia. Z tą autorką nie można się nudzić, chociaż nie każdy odkrywa urok jej pisarstwa już przy pierwszej powieści.
(Ocena: 4,5/6)

Stanisława Fleszarowa-Muskat, Pozwólcie nam krzyczeć
Dość dobrze znamy tematykę wojenną od strony obozów koncentracyjnych, gett i łapanek, powstania i partyzantki, ale chyba rzadziej mamy okazję poznać przeżycia ludzi wywożonych do Niemiec. Fleszarowa-Muskat w oszczędny, ale barwny i ciekawy sposób przedstawia trudne życie przymusowych robotników, zwiezionych do bawarskiego miasteczka z wielu krajów okupowanej Europy, poznawanie nowych ludzi, rodzenie się przyjaźni i miłości, nastroje wśród rdzennych mieszkańców w latach zwycięstw i klęsk niemieckiej armii i ich stosunek do przybyszów. Bardzo dobra powieść i dobrze, że ma kontynuację.
(Ocena: 5/6)

Robertson Davies, Piąta osoba dramatu
Solidnie napisana, ciekawa powieść nieco zapomnianego, mam wrażenie, kanadyjskiego autora. Życie emerytowanego nauczyciela historii, skupiające się wokół zainteresowań postaciami świętych katolickich, zrodzonych w intrygujących okolicznościach jest niezłym studium charakteru bohatera pierwszej połowy XX wieku na tle wielkich wydarzeń wstrząsających Europą i światem. Z chęcią przeczytam dwie kolejne części.
(Ocena: 4,5/6)

Pierdomenico Baccalario, Klub Podróżników w Wyobraźni
Ostatnia część cyklu bardzo lubianego przez młodszych pożeraczy książek. Pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, dynamiczna lektura nie zdąży znudzić nawet leniwego czytelnika. Ale może dobrze, że na tym, dwunastym już, tomie kończą się przygody bliźniaków Covenant i ich przyjaciół – co za długo się ciągnie bywa niestrawne.
(Ocena: 4,5/6)

T.H. White, Miecz dla króla, Wiedźma z lasu
Saga arturiańska osadzona w innych niż się historycznie przyjmuje czasach, z Merlinem żyjącym w tył, okraszona dużą dawką często absurdalnego humoru, intrygująca i wciągająca, chociaż trzeba się przyzwyczaić i wczuć w jej specyfikę. Pierwszy tom (dzieciństwo Artura do momentu wyciągnięcia miecza) szedł mi nieco opornie, drugi (pierwsze lata rządów, ustanowienie Okrągłego Stołu, uczenie się władania) już znacznie lepiej. Przede mną jeszcze trzy części.
(Ocena: Miecz dla króla – 4,5/6; Wiedźma z lasu – 5/6)

● ● ●

Realizacja projektów:
Nobliści – 2 (Lagerlöf, Mauriac)
Z półki – 8 (razem: 20/16)
Wyczekane – 4 (Kobieta w czasach katedr, Ślepowidzenie, T.H. White)
W sumie (w miesiącu/w roku): 20/96

29 czerwca 2012

Bluzki, bluzeczki

Już jakiś czas temu skończyłam drugą Gwiazdę Wostoku, ale jak wiadomo wszystko musi się odleżeć. Dobrze, że nawet leżenie kiedyś się kończy, przychodzi zakończenie roku szkolnego i wzrasta motywacja do prania i  prasowania. Dzisiaj mogę więc pokazać obie wersje. Najpierw ta bardziej dopasowana do rozmiaru Aguti (no może odrobinę jest za duża, ale za to będzie dłużej służyć).


Wykonana z białej włóczki YarnArt Cotton Soft, szydełkami 1,75, 1,5 i 1,9 mm, wyszło 150 g. Włóczka bardzo miła, mocno skręcona, dobrze się z niej robi. I, co najważniejsze, przyjemna w noszeniu. O, widać, jaka Aguti zadowolona:


Pierwszą Gwiazdę robiłam z Maxi Madame Tricote, ale to nie był zbyt dobry wybór. Ten kordonek jest jednak trochę za sztywny i mało rozciągliwy. Poza tym wyszła mi nieco za mała na córę, tzn. założy od biedy, ale wygodnie jej nie jest. Wygląda na to, że wyszedł rozmiar "nieduże 34" (mam na zbyciu, jakby komuś się spodobała).


Kordonek Maxi, kolor to bardzo jasny ecru, szydełka 1,75 i 1,5 mm, kilkanaście dag.

10 czerwca 2012

Spódniczki

Bombardowana codziennie powstającymi na forum Maranty falbaniastymi dałam się skusić i też zrobiłam spódniczkę dla małej damy. Moja córa już na taki styl jest nieco za duża, ale tak bardzo chciało mi się robić, że pomachałam szydełkiem chociaż tak dla wprawy. Rozmiar wyszedł jakby nieco za duży na obecne najmniejsze dziewczę w rodzinie, ale myślę, że może poczekać, aż mała panna dorośnie. W pasie powinna być jeszcze gumka (kiedyś doszyję) i jakaś wstążka do ozdobnego zawiązania (chwilowo nie posiadam w domu).

szydełko 1,75 mm, kordonek maxi, jasny ecru


Korzystając z tematycznego postu pokażę też, jaką spódnicę na lato robię dla siebie. Wprawdzie nie lubię pokazywać roboty w trakcie, ale idzie mi tak wolno, że nie wiem, czy w tym sezonie uda mi się ją założyć. Pewnie lato przejdzie, a ja jeszcze będę dłubać.

druty 3 mm, włóczka virginia, 6 kolorów

31 maja 2012

maj 2012 – podsumowanie

W maju tematyczny miszmasz. Miałam ochotę na wszystko naraz. Skończyłam jednego Kinga, a tu czekał następny przyniesiony z biblioteki. Jednocześnie Mroczna Wieża zachęciła mnie do powieści historycznych i do typowego SF, więc musiałam sięgnąć po każdą po trochu. Jest więc starożytność i średniowiecze, a także hipotetyczna przyszłość za kilkaset lat.
Jak zwykle lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2012”. Część doczekała się oddzielnych recenzji.

● ● ●

Hanna Malewska, Stanica
Cztery wczesne opowiadania Malewskiej o czasach starożytnego Rzymu. Bardzo nierówny zbiór. Mocno średnia (i najdłuższa) „Rodzina”, niewiele lepsze „Oblężenie Syrakuz” (tu ciekawa jest postać Archimedesa, jeśli ktoś nie znał szczegółów jego życia i śmierci) i „Kwestor Sulla” oraz bardzo dobra tytułowa „Stanica”. Ale widać tu zalążek świetnego warsztatu Malewskiej i jej doskonałej znajomości dziejów, jaki osiągnie apogeum w mojej ulubionej, szóstkowej powieści Przemija postać świata.
(Ocena: 4/6)

Stephen King, Mroczna Wieża
(Ocena: 5/6)

Régine Pernoud, Królowa Blanka
Kolejna, po Alienor z Akwitanii, zbeletryzowana biografia silnej kobiety średniowiecza. Blanka Kastylijska, wnuczka Eleonory Akwitańskiej, wybrana przez babkę na żonę francuskiego następcy tronu, doskonale sobie poradziła, spełniając pokładane w niej nadzieje. Kochająca żona, czuła matka, myśląca kobieta, mądra królowa – w każdej z tych ról bardzo dobra, Blanka zapisała się trwale w dziejach.
Pernoud i tym razem nie zawiodła moich oczekiwań. Dostałam ciekawie opowiedzianą, barwną, zajmującą biografię królowej żyjącej w ciekawych czasach, solidnie podbudowaną tłem historycznym.
(Ocena: 5/6)

Kristiana Gregory, Kleopatra VII. Córka Nilu
(Ocena: 4,5/6)

Krzysztof Boruń, Andrzej Trepka, Zagubiona przyszłość
(Ocena: 4,5/6)

Robert Harris, Pompeja
Całkiem przyzwoita powieść historyczna, bez rewelacji, ale ma wszystkie niezbędne elementy potrzebne, by trzymać czytelnika w napięciu. Niewątpliwym atutem jest solidne przygotowanie autora i brak zbędnych ozdobników – akcja jest po prostu akcją, motyw zagadkowego zniknięcia poprzednika bohatera poprowadzony z wyczuciem, również wątek romantyczny nie jest nachalny. Sięgnęłam po Pompeję, bo miałam w zakamarkach pamięci zakodowane, że podobał mi się Vaterland Harrisa. Nie rozczarowałam się, niezła lektura na upalne dni, kiedy nie chce się za dużo myśleć. ;)
(Ocena: 4/6)

Krzysztof Boruń, Andrzej Trepka, Proxima
(Ocena: 4,5/6)

Krzysztof Boruń, Andrzej Trepka, Kosmiczni bracia
(Ocena: 4,5/6)

Stephen King, Dallas ’63
Bardzo dobra powieść o podróżach w czasie, oczywiście jakoś tam luźno powiązana z motywami z Mrocznej Wieży, jak wiele powieści Kinga. Końcowe wnioski przypomniały mi inną, bliską tematycznie, powieść, tym razem Isaaca Asimova: Koniec wieczności, która nie jest może tak atrakcyjna fabularnie jak Dallas ’63 (zabójstwo Kennedy’ego ciągle przyciąga czytelników), ale daje sporo do myślenia. Obie powieści polecam.
(Ocena: 5/6)

Heinrich Böll, Utracona cześć Katarzyny Blum
Jak na dobrego noblistę przystało Böll nie rozczarowuje. Oszczędnie, ale bardzo sugestywnie przedstawia historię pognębienia młodej kobiety przez dziennikarza manipulującego prawdą, piszącego nadinterpretowane i kłamliwe artykuły do GAZETY. To studium nacisku psychicznego, groźnego i bardziej podstępnego od przemocy fizycznej, nacisku stosowanego w celu wywołania sensacji, a tym samym dostarczenia ludowi rozrywki i utrzymania dużego nakładu pisma, nacisku prowadzącego Katarzynę do desperackiego kroku uwalniającego udręczoną duszę od prześladowań.
(Ocena: 4,5/6)

Philip Dick, Ostatni Pan i Władca
Chociaż nie jestem wielbicielem krótkich form, jakoś wyjątkowo lubię opowiadania Dicka. Coś w sobie mają takiego, że czyta się je z przyjemnością i zadumaniem. Nie rażą nawet archaizmy i błędne przewidywania przyszłych zdobyczy technicznych – można na nie przymknąć oko, jeśli w zamian dostaje się garść niezaprzeczalnych prawd i motywów dających do myślenia. Od czasu do czasu kilka takich opowiadań dobrze robi zabieganemu współcześniakowi.
(Ocena: 4,5/6)

● ● ●

Realizacja projektów:
Nobliści – 1 (Böll)
Z półki – 2 (razem: 12/16)
Wyczekane – 1 (Mroczna Wieża)
W sumie (w miesiącu/w roku): 11/76

29 maja 2012

Podróże kosmiczne

Krzysztof Boruń i Andrzej Trepka wspólnie napisali Trylogię kosmiczną, wydaną w latach pięćdziesiątych, poprawioną później i uwspółcześnioną do kolejnego wydania w końcu lat osiemdziesiątych. W trzech częściach opisali daleką przyszłość mieszkańców Ziemi, ich podróże w kosmos i kontakty z obcymi cywilizacjami. Mimo lat, jakie upłynęły od napisania trylogii, wiele pomysłów i idei przedstawionych na jej kartach ciągle zaciekawia i może stanowić inspirację do rozmyślań.

● ● ●

Zagubiona przyszłość. Rok 2406. Od czterystu lat w przestrzeni kosmicznej przemieszcza się statek kosmiczny niosąc ludzi w wielopokoleniowej podróży do innej galaktyki. Społeczeństwo Celestii, zamknięte na stosunkowo niedużej przestrzeni kilkudziesięciu pięter statku, podzielone jest na trzy warstwy: białych, dzierżących władzę, szarych, pełniących różne funkcje i czarnych, niewolników wykorzystywanych do najgorszych prac. Do utrzymania porządku powołana została policja pod bezpośrednim nadzorem prezydenta, a nieliczna grupa uprzywilejowanych zgarnia korzyści płynące z chwiejnej równowagi sił na szczycie. Pozostałym brakuje wszystkiego, nawet oszczędnie wydzielanego tlenu. W dodatku do statku zbliża się nieznany obiekt latający.
Początkowo czytałam z mieszanymi uczuciami. Sięgnęłam po Trylogię kosmiczną jako wspomnienie z młodości – kiedyś bardzo lubiłam czytywać taką fantastykę. I w zasadzie fabuła, choć dzisiaj już niezaskakująca, wciągnęła mnie i zainteresowała na tyle, że z niecierpliwością wypatrywałam chwil, które mogłam poświęcić lekturze. Ale... powieść po raz pierwszy wydana w 1954 roku, nawet poprawiona i uwspółcześniona, obecnie nie może być zaskakująca, wszak znamy podobne konstrukcje chociażby z Zajdla (Paradyzja) czy Bułyczowa (Miasto na Górze), a nawet z filmu (Seksmisja). To jednak nie jest największa wada, bo są powieści bardziej trącące myszką. Irytował mnie język, szczególnie mało naturalne dialogi, nieuzasadnione pokrzykiwanie i warczenie na siebie, jakby był to normalny sposób rozmowy (może ktoś gdzieś tak rozmawia, nie wiem), a także dziwne zachowania bohaterów, jak obrażanie się czy unoszenie honorem, przypominające mi przepychanki przedszkolaków (na zasadzie: na złość mamie odmrożę sobie uszy), co do ludzi dojrzałych, przynajmniej formalnie, zupełnie mi nie pasowało. Kobiety, odgrywających marginalne role, przedstawione są jako jednostki przeznaczone do oglądania, gotowania i spełniania poślednich prac – wiele z nich poddaje się temu stereotypowi, nie chcąc bądź nie potrafiąc odnaleźć siebie. Duże pole do popisu dla feministek. ;) Na szczęście są ludzie, które potrafią docenić potencjał tkwiący w płci pięknej.
Mimo wad, powieść jest wciągająca, głównie przez wartką, sensacyjną fabułę, zaskakujące elementy i nagłe zmiany akcji.
(Ocena: 4,5/6)

Druga część, Proxima, jest zapisem podróży grupy naukowców, zdążających w astrobolidzie ku Alfa Centauri – mają tam odnaleźć i zbadać obcą cywilizację, a nawet, jeśli będzie to możliwe, nawiązać kontakt. Główna część powieści to relacje z badań prowadzonych na planetach i księżycach układu Proximy.
Ten tom jest nieco lepiej napisany, nie ma w nim wad poprzedniej części, za to pojawiają się nowe. Niewielka grupa ludzi pracując razem przez kilka lat, nadspodziewanie dobrze dogaduje się między sobą; nie ma wśród nich podejrzanych rozgrywek, brak zawiści i rywalizacji. Również sfera kontaktów między płciami może być uznana za wzór do naśladowania, bo jedyne nieporozumienia wynikają z niespełnionej miłości Zoe i zagubienia jej obiektu westchnień, któremu to zainteresowanie pochlebia – jednak gdy dziewczyna orientuje się, że weszła w paradę innej kobiecie, grzecznie się wycofuje. Idylla, prawda? Małe prawdopodobieństwo psychologiczne postaci nadrabia Proxima wartką akcją prowadzącą do ciekawych odkryć, obfitującą w liczne zagrożenia i ukazaniem niemal doskonałego radzenia sobie bohaterów z nieznanym i obcym.
(Ocena: 4,5/6)

Ostatni tom, Kosmiczni bracia, jest relacją ze spotkania z obcymi cywilizacjami. Część pierwsza, w formie dziennika zapisanego przez Daisy, opowiada o kontaktach z Urpianami, ich kulturze, sposobach komunikacji, pomocy ofiarowanej ludziom w osiągnięciu wyższego poziomu umysłowego. Daisy spisała również relację A-Cisa, Urpianina, który jako przedstawiciel swojego ludu wraz z naukowcami powracającymi z Proximy udaje się na Ziemię. Część druga to dramatyczna walka ludzi z krzemowymi bakteriami, chcącymi opanować naszą planetę. Czy Urpianie mają jakiś udział w tej inwazji czy może odegrają rolę zbawców ludzkości próbując przekonać białkową cywilizację do swojej idei wspólnego rozwoju mózgu?
Ten tom podobał mi się najbardziej. Aż żal rozstawać się z tak dobrze poznanymi bohaterami i potomkami bohaterów z pierwszej części, wychowanych na Celestii, równie charyzmatycznymi i silnymi osobowościami, tak bardzo ludzkimi w swoich przyszłych problemach jak dzisiejsze pokolenia.
(Ocena: 4,5/6)

● ● ●

Trylogia Borunia i Trepki zadziwiająco dobrze broni się po latach. W odbiorze nie przeszkadzają sprzeczności niektórych wizji z obecnym stanem wiedzy, fabuła jest wciągająca i trzyma w napięciu. Jest tu sporo rozważań socjologicznych, antropologicznych, ekologicznych, genetycznych – pomijam ich wartość merytoryczną, bo nie czuję się upoważniona do oceniania trafności idei i wniosków, ale brzmi to wszystko spójnie i sensownie, co przeciętnemu czytelnikowi, traktującemu powieści fantastyczne jako rozrywkę i przyjemne spędzanie czasu, w zupełności wystarczy.
Zachęcam do sięgnięcia po tę trylogię – jak przy każdej niezłej powieści, możemy, zagłębiając się w fikcyjne przygody na obcych planetach, oderwać się od naszych codziennych problemów i poprzeżywać cudze, wymyślone zmagania z otoczeniem i pomarzyć o nieznanym, teoretycznie ciekawszym, pełnym przygód życiu.

22 maja 2012

Alienor z Akwitanii

Régine Pernoud, znana francuska mediewistka, zafascynowana znaczącą rolą kobiet w historii świata, z upodobaniem i w bardzo plastyczny sposób rysuje portrety przedstawicielek płci pięknej, silne i charyzmatyczne, mające dzięki swej wytrwałości, mądrości i zaangażowaniu wiele do powiedzenia w czasach średniowiecza. Jedną z takich kobiet była, przedstawiona w biografii Alienor z Akwitanii, Eleonora Akwitańska, córka Wilhelma X Świętego, w wieku piętnastu lat poślubiona Ludwikowi, przyszłemu królowi Francji, a potem, po rozwodzie, aranżująca swoje małżeństwo z hrabią Henrykiem, przyszłym królem Anglii. Królowa dwóch państw, matka dziesięciorga dzieci, w tym dwóch królów Anglii, znanego z historii i wielu powieści Ryszarda Lwie Serce i spiskującego przeciwko niemu Jana bez Ziemi, prababka Ludwika IX Świętego, króla Francji, i Ferdynanda III Świętego, króla Kastylii.
Alienor jest przykładem dwunastowiecznej kobiety czynu, niedającej się wtłoczyć w ramy, w których chętnie widziano kobiety, mającej ambicję kierowania bliskimi, realizowania dalekosiężnych celów, rozumiejącej mechanizmy prowadzące do określonych reakcji ludzi od niej zależnych i tych, którym wydaje się, że rządzą sami, potrafiącej przewidzieć przyszłość na podstawie bieżących wydarzeń. Przenikliwy umysł i umiejętność szybkiego dostosowywania się pozwala jej zdobyć duże doświadczenie i stać się ważną figurą na szachownicy Europy. Zaangażowanie się w politykę rosnących w siłę państw Europy Zachodniej nie przeszkadza jej we właściwych posunięciach na polu gospodarczym i artystycznym. To Alienor dostrzega przyszłą siłę mieszkańców miast i odpowiednio kieruje przywilejami dla mieszczaństwa i to ona patronuje trubadurom i pisarzom, zachęcając ich do zapisywania legend znanych z pieśni – dzięki jej patronatom znamy życie Rolanda, dzieje miłości Tristana i Izoldy, Heloizy i Abelarda czy legendy arturiańskie.
Pernoud bardzo zajmująco, z dużą znajomością historii i posługując się świetnym warsztatem, opisała Alienor jako kobietę czynu, ambitną i mądrą, a także niesamowicie aktywną, od początku wejścia na scenę polityczną w wieku piętnastu lat aż po koniec długiego życia stanowczo i twardą ręką kierującą wydarzeniami, potrafiącą dostosować się do okoliczności, zarówno sprzyjających jej zamiarom, jak i zwracających się przeciw niej, w każdej sytuacji potrafiącą dopatrzeć się czegoś na swoją korzyść, cierpliwą nawet w więzieniu, obmyślającą konieczne ruchy pionków i figur. Przyznać muszę, że znacznie bardziej podobała mi się biografia matki Ryszarda Lwie Serce niż opisująca życie tego króla powieść biograficzna George’a Bidwella. Jest bardziej wciągająca nie tylko przez ciekawą postać kobiety, pod której dyktando działali królowie potężnych krajów, ale też przez barwny język i świetne zarysowanie tła historycznego, realiów życia wyższych warstw społecznych czy uwarunkowań politycznych. W wykonaniu Pernoud dwunastowieczne przetasowania na wysokich stołkach są jasne i zrozumiałe, przyczyny mają wyraźne skutki, nawet ledwie zarysowane rzucają dostateczne światło na kolejne wydarzenia.
(Ocena: 5/6)

21 maja 2012

Kleopatra, ostatnia królowa

Lata schyłkowe starożytnego Egiptu i rosnąca potęga Rzymu to bardzo ciekawy i chętnie opisywany okres dziejów. Wielu autorów malowniczo i z dużą znajomością historii przybliża czytelnikom ten czas przemian Europy, Afryki i Azji, jakim jest ewolucja republikańskiego Rzymu w cesarstwo potężne i groźne, władające większością znanego wówczas świata.
Kleopatra VII. Córka Nilu Kristiany Gregory to powieść dla młodszej młodzieży pisana w formie pamiętnika księżniczki Kleopatry, przyszłej władczyni Egiptu Ptolemeuszy. Dwunastoletnia Kleopatra zwięzłym stylem opisuje końcowe lata panowania swego ojca, przybliżając młodemu czytelnikowi życie w starożytnym Egipcie, pałacowe intrygi, żądania ludu, władzę łączącą się ze strachem o życie, codzienne unikanie niebezpieczeństw. Nad wiek mądra i przewidująca, politycznie dojrzała Kleopatra zna swoją wartość i umie ocenić przydatność każdej z córek swego ojca dla przyszłego władania Egiptem: „Jestem nastawiona przyjaźnie do ludzi i dlatego będę lepszą królową niż Tryfona, która nienawidzi Żydów i Medów. Mam także przewagę nad Bereniką – siostrą, którą kocham – ponieważ ona boi się wypuszczać na ulice, rzadko wychodzi z pałacu. A przecież królowa musi rozumieć poddanych i troszczyć się o nich. Ja taka jestem! Przykro mi, że muszę to powiedzieć o Arsinoë, ponieważ ma dopiero dziewięć lat, ale jest również rozpieszczona i małoduszna jak nasza najstarsza siostra Tryfona.” (s. 20).
Autorka przystępnym językiem, umiejętnie, bez zbędnych ozdobników ukazuje ostatnie lata panowania faraonów w Egipcie, nadzieje Kleopatry i jej ojca na pomoc Rzymian w odzyskaniu władzy, zabiegi o wojska i rozczarowania przedłużającymi się rozmowami. Piórem Kleopatry kreśli krótkie charakterystyki spotykanych dostojników, władców Republiki Rzymskiej, codzienne życie, wygląd Wiecznego Miasta, jego teatry, łaźnie i rynsztoki, letnie rezydencje, do których przenoszą się wielcy tego świata na czas letnich upałów. Na marginesie wielkiej polityki można poznać drobne przejawy życia starożytnego świata, w tym nawet przepis na hamburgera w bułce, z mielonego mięsa koszatek, kupionego i zajadanego po drodze. W takiej nie za dużej dawce świat Egipcjan i Rzymian może być bardzo zachęcającym wstępem do dłuższej i trwalszej przygody z literaturą starożytną, może nawet na wiele lat wciągając młodego czytelnika w atrakcyjny świat dawnych władców i ich wojen.
Powieść uzupełniona jest tablicami genealogicznymi, krótkim opisem osób wspomnianych w treści, dziejami rodziny Kleopatry, jej rodziców, rodzeństwa i potomków. Przybliżają nam klimat epoki również zdjęcia podobizn i posągów przedstawionych postaci zamieszczone na końcu książki.
(Ocena: 4,5/6)

● ● ●

O czasach, w których żyli i działali bohaterowie powyższej książeczki, czyli Kleopatra, Cyceron, Juliusz Cezar i Oktawian August mogę polecić kilka powieści (więcej tropów tutaj):
● „Selene, córka Kleopatry” Natalii Rolleczek;
● cykl „Imperator” Conna Igguldena – o Cezarze;
● cykl „Roma Sub Rosa” Stevena Saylora – dla miłośników zagadek kryminalnych;
● „Ja, Klaudiusz” i „Klaudiusz i Messalina” Roberta Gravesa – od Oktawiana Augusta.

Z nieczytanych jeszcze przeze mnie interesująco zapowiadają się również:
● cykl „Imperium Rzymskie” Roberta Harrisa;
● cykl „Pierwszy w Rzymie” Colleen McCullough;
● „Rzym” Stevena Saylora.

Może znacie jeszcze jakieś ciekawe, sprawdzone powieści o tych czasach?

19 maja 2012

Dżem rabarbarowo-truskawkowy

Lubię ten czas, gdy dojrzewają truskawki. Żeby zatrzymać ich smak i aromat na zimniejsze miesiące, proponuję pyszny dżem własnej roboty. Połączone smaki truskawek i rabarbaru to jest to, co nutinki lubią najbardziej. Z podanych składników wychodzi niecały litr słodkiego, lekko kwaskowego dżemu – takiego, jaki powinien być domowy smakołyk.

składniki:
1/2 kg obranego rabarbaru, pokrojonego na małe kawałki
1/2 kg oczyszczonych truskawek
1/2 kg cukru
2 łyżki rumu albo aromatu rumowego
3 łyżeczki miodu

sposób przygotowania:
1. Truskawki i rabarbar, każde w osobnym naczyniu, zasypać cukrem (po połowie) i polać rumem. Odstawić na 2 godziny, żeby puściły sok.
2. Owoce wymieszać, zagotować mieszając, odstawić na kilka minut. W tym czasie można przygotować słoiki (umyć, wyparzyć).
3. Wszystko ponownie zagotować, smażyć na małym ogniu często mieszając i ewentualnie odszumowując, przez pół godziny. Gdy dżem jest już gęsty dodać miód, wymieszać i smażyć jeszcze chwilę.
4. Gorący dżem przełożyć do słoików. Słoiki zawinąć w koc, żeby powoli stygły.

Zwykle robię z dwóch albo i trzech porcji. Opinie o dżemie można przeczytać tutaj. Smacznego! :)

Dokładam nową naklejkę:

15 maja 2012

Koniec „Mrocznej Wieży” Stephena Kinga

To już ostatnie spotkanie z siedmiotomowym westernem. Trochę szkoda.
Świat rewolwerowców, potomków Artura Elda, powoli idzie naprzód i zatacza koła, nieuchronnie zmierzając ku zagładzie. Ostatni z rodu, Roland Deschain z Gilead, w narzuconej sobie misji dotarcia do Mrocznej Wieży pokonuje czas i kolejne rzeczywistości. Cel drogi, znajdujący się w środku wszystkich światów, jest sensem istnienia, na najwyższym poziomie zawierającym miejsce Stwórcy, podobno teraz puste. Brak ręki kierującej istnieniem prowadzi do zagłady kolejnych krain, do pękania Promieni, któremu towarzyszą spektakularne kataklizmy, do wyczerpywania się mechanizmów Strażników, zanikania technologii, wyciekania magii. Samozwańcze rządy Karmazynowego Króla przyspieszają ten proces.
Wędrując po wielu światach pośrednich, przechodząc przez nie w akompaniamencie bicia dzwonów, bohaterowie szukają tego jedynego, prawdziwego, poruszającego się w jednym, ściśle określonym kierunku, posiadającego głębię obcą innym światom. Świata kluczowego, najważniejszego ze wszystkich, w którym nie ma szans na poprawkę, jeśli coś nie uda się za pierwszym razem, w którym śmierć jest śmiercią naprawdę, nie do odwrócenia, w którym żyje i tworzy Autor, wymyślając w twórczym natchnieniu kolejne etapy wędrówki rewolwerowców.
W miarę zbliżania się do celu ka-tet Rolanda musi się rozpaść. W walce, rządzeni prawami przeznaczenia, odchodzą po kolei rewolwerowcy. Pożegnanie z poszczególnymi bohaterami musiało odbywać się w określonym porządku, bo tylko taki rytm spełniał wymogi ka. „Wyprawa ciągnęła się, a jej koszt okazał się wysoki... lecz żadne wielkie dokonania nie przychodzą łatwo.” (Albatros, 2008, s. 706) Dopiero pod koniec wędrówki Roland zdał sobie sprawę, że Mroczna Wieża, jakkolwiek ważna, nie jest jedyną rzeczą drogą jego sercu. Równie ważne jest wszystko, co wiąże się z jej celem: ścieżka Promienia, każdy napotkany rewolwerowiec, bo jest ich wielu w wielu napotkanych światach, każda walka, będącą kolejnym krokiem na drodze przeznaczenia, każde zwycięstwo przybliżające do celu, każde życie wojownika, nie na darmo oddane, każda róża i każda pieśń, przynoszące ulgę i nadzieję.
Podążając przez siedem tomów i tysiące stron Mrocznej Wieży, przywiązałam się do bohaterów, autentycznych, bardzo ludzkich, o bogatej, świetnie oddanej osobowości, i do ciekawych światów, czasem ledwie zarysowanych, a jednak pełnych, wyrazistych, pulsujących życiem, niczym doskonałe rysunki ołówkiem wykonane przez jednego z bohaterów, Patricka Danville’a, światów, które rewolwerowcy przemierzali wytrwale, wbrew piętrzącym się przeciwnościom, mimo strat własnych i ciągle grożącego niebezpieczeństwa – wszak trzeba wykonać robotę do końca. Podobało mi się zakończenie powieści. Przyznam, że trochę się go obawiałam po tak długiej drodze, wielu wątkach, dygresjach, splątaniu, ale King bardzo ładnie sobie poradził z zamknięciem cyklu. Na pewno nie jest to moje ostatnie spotkanie z twórczością Kinga, który mocno mnie zainteresował wieloma odniesieniami literackimi, między innymi do swoich powieści, czerpiąc z nich obficie i nawiązując w nich szczodrze do motywów z Mrocznej Wieży. Nie przeszkadzały mi bezpośrednie nawiązania do znanych dzieł, bo Autor ładnie je poprzetwarzał i dostosował do fabuły, dodając starym motywom świeżości i lekkości. Podobały mi się też zabawy rzeczywistością, w tym postacią samego autora jako bohatera cyklu, dystans i ironia, z jaką ją traktował, z przymrużeniem oka pisząc o swoich wadach i popularności.
(Ocena: 5/6)

10 maja 2012

Koty. Koty są miłe!

Majowy długi weekend szybko zleciał w rodzinnym domu, a umilało mi go robienie wiosennego zielonego szala i fotografowanie wszystkiego, co ładne i warte chwilowej uwagi. Między innymi w obiektyw wpadły mi koty sąsiadów, chętnie odwiedzające nasze podwórko i ładnie pozujące. Najpierw zjawiła się biało-czarna kotka, a potem jej dzieci:



Zwłaszcza młoda kotka chętnie pozowała do zdjęć, najpierw czujnie, zza siatki:


a potem biegała już wszędzie:




Jej brat był ostrożniejszy, zaglądając zza krzewów:


A raz odwiedził nas dostojnik, który nie zniżył się do zabawy patykiem ani pogoni za myszką, tylko statecznie, z uwagą poprzyglądał się z daleka, czy wszystko jest w porządku. Po chwili już go nie było:


Zaszczycił nas wizytą jeszcze jeden koci osobnik, czarno-biało-rudy, niestety nie dał się sfotografować nawet z daleka i przez szybę. Szybko zniknął. Trudno, może innym razem się uda. :)

8 maja 2012

Syrop z mniszka

Smaczny, zdrowy syrop wzmacniający organizm, o konsystencji miodu. Staram się zrobić co roku kilka słoiczków, żeby zimą było czym się ratować przy przeziębieniu. Można go dodawać do herbaty, pić jako napój rozcieńczony wodą albo, jeśli konsystencja pozwala, smarować nim pieczywo.

składniki:
ok. 350-400 rozwiniętych kwiatów mniszka lekarskiego (bez łodyg) zbieranych w maju
1 l zimnej, przegotowanej wody
1 cytryna
1 kg cukru



sposób przygotowania:
1. Kwiaty opłukać i zalać wodą, odstawić na kilka godzin, najlepiej na noc.
2. Gotować 20 minut; pod koniec gotowania dodać wyszorowaną, wyparzoną i pokrojoną w plasterki (razem ze skórką) cytrynę. Przykryć garnek, odstawić na dobę.
3. Odcedzić przez gęste sito albo gazę wyciskając dokładnie resztki kwiatów.
4. Do uzyskanego soku wsypać cukier i gotować, mieszając od czasu do czasu (co najmniej godzinę, a czasem i dwie). Syrop powinien mieć konsystencję miodu.
5. Gorący syrop przelać do wyparzonych słoików, zakręcić i odstawić do ostygnięcia pod kocyk.

[Przepis pochodzi z jakiegoś starego numeru Poradnika domowego.]

Z robieniem syropu trzeba się spieszyć, zanim mlecze zmienią się w dmuchawce.

3 maja 2012

Czarownica i króliki

Jakiś czas temu dostałam od dobrej duszyczki z Maranty przepis na uroczą szydełkową czarownicę, a niedawno przyszedł czas na jej zrobienie. Robi się szybko i nie jest trudna. Właściwie najwięcej kłopotu sprawiła mi łamiąca się wykałaczka, będąca kijem od miotły. ;) Czarownica jest już u nowej właścicielki, mam nadzieję, że będzie przynosić szczęście.


Włóczka: resztki czarnej, białej i brązowej, dwie wykałaczki do miotły. Wielkość: kilkanaście centymetrów.

Jakiś czas temu powstały też dwa resztkowe króliczki, na drutach, według instrukcji z tego bloga.
Pierwszy, robiony ściegiem francuskim, jako potwór straszy na stole, drugi, gładkim lewym, jest bardzo przyjazny i może być maskotką dla dziecka.


2 maja 2012

Czarne z białym

Idzie lato, a właściwie chwilowo już przyszło. Lada moment będzie za ciepło na swetry, przydadzą się więc wieczorową porą bolerka. Tym razem jeszcze dobre na moją córę, dwa czarne, dziurawe ciuszki robione na drutach od góry, bez zszywania.

Z krótkim rękawem, włóczka z jakiejś resztki, nie wiem dokładnie, jaki skład, ale na pewno z akrylem:



I z długim rękawem, z sonaty, 20 dag:



Do obu pasuje czarna szydełkowa torebka z tego postu. Dobrze wygląda też jakakolwiek biała bluzka (na zdjęciach też szydełkowa) i spódnica, np. wykonana szydełkiem i rosnąca razem z dzieckiem (ta już cztery lata służy na uroczystościach szkolnych):


30 kwietnia 2012

kwiecień 2012 – podsumowanie

Mało ilościowo, ale za to bardzo emocjonująco. Miesiąc zdominowały książki biblioteczne, głównie cykle: Mroczna Wieża i Cherub, w których zagłębiłam się na tyle mocno, że nie przeczytałam żadnego noblisty ani nic z własnej półki. Trudno, innym razem. Grunt, że było ciekawie. :)
Jak zwykle lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2012”. Część doczekała się oddzielnych recenzji.

● ● ●

Stephen King, Ziemie jałowe
(Ocena: 5/6)

Stephen King, Czarnoksiężnik i kryształ
(Ocena: 4,5/6)

Aleksander Dumas, Hrabia Monte Christo
Klasyka powieści przygodowej, której nikomu przedstawiać nie trzeba. Ma wielu zwolenników i przeważnie czytana jest w nastolatkowym okresie zachłystywania się powieścią przygodową. Mnie to jakoś w stosownym czasie ominęło, co odbiło się niestety na odbiorze. Nie przemawia do mnie misterna zemsta, przygotowywana latami, chyba zbyt mocno wyrosłam z takich klimatów. Przeszkadzało mi również wspomnienie filmu z Richardem Chamberlainem w roli Edmunda Dantesa, gdzie aktor ubrany w strój z epoki wygląda jak wychudzony kurczak – no jak on mógł być bożyszczem kobiet? Może jednak powinien pozostać przy rolach gwarantujących mu osłonięcie nieciekawej postury habitem czy kimonem. ;)
(Ocena: 4,5/6)

Stephen King, Wilki z Calla
(Ocena: 5/6)

Robert Muchamore, Gangster, Lunatyk, Generał
Ósma i dziewiąta część sensacyjnego cyklu dla młodzieży to jak dotąd najsłabsze części, dziesiąta jest odrobinę od nich lepsza. Główną zaletą tych tytułów jest sensacja, brak niestety głębszego przesłania i tematów do rozmyślań. Coraz mniej w tych powieściach pociąga, coraz więcej drażni. Na przykład irytujące jest podkreślanie co chwila, jaką to przewagą, dzięki wyszkoleniu, dysponują cherubini stykając się z liczniejszymi, starszymi i na pozór silniejszymi przeciwnikami. Powtarzenie tego co najmniej kilkanaście razy w każdej części jest zwyczajnie nudne. Jednak dla młodego czytelnika, dla którego ten cykl jest przeznaczony, może być atrakcyjny, co widzę na bliskim rodzinnie przykładzie. ;)
W Gangsterze mamy typową wojnę gangów, przepychanki kilku silnych grup, zdobywanie wpływów i kasy. Dużo napadów, krwi, picia, seksu – clou egzystencji piętnastoletnich cherubinów. :(
Lunatyk natomiast to próba wyjaśnienia katastrofy samolotu, która mogła być spowodowana atakiem terrorystycznym. Ze spraw ważnych pokazana jest nietolerancja wobec grup innych, obcych, wyróżniających się pochodzeniem czy kolorem skóry. Trochę mało, żeby podnieść ocenę.
Generał. „Młody mężczyzna jest jak kot. [...] Pragnie jedzenia, seksu i rozrywki.” (Egmont, 2010, s. 153) – to zdanie w zasadzie streszcza zawartość wielu tomów Cheruba.
(Ocena: Gangster: 4/6, Lunatyk: 4/6, Generał: 4,5/6)

Alice Sebold, Nostalgia anioła
Czułam, że nie powinam sięgać po tę powieść. Nie przepadam ani za kryminałami, ani za tematyką anielską, więc połączenie tych dwóch elementów nie mogło mi się spodobać. Ale chciałam wiedzieć, o czym niektórzy piszą… No i wiem. I wystarczy.
(Ocena: 3/6)

Stephen King, Pieśń Susannah
(Ocena: 5/6)

Jacek Komuda, Krzyżacka zawierucha
Lubię powieści historyczne, zwłaszcza te zahaczające o średniowiecze. I lubię soczyste, męskie pisarstwo Komudy, który potrafi bardzo obrazowo przedstawić świat szlachecki, pełen jednocześnie szlachetności i rycerskiego honoru, jak i brutalnej walki, brudu i polityki, wyższych racji i przysiąg, których trzeba dotrzymać wbrew sobie, niespodziewanej miłości i nagłych zwrotów fortuny. Wszystko to jest i w Krzyżackiej zawierusze, niestety fabuła jest jakaś taka nijaka, że trudno przywiązać się do bohaterów. Może wpływa też na moje odczucia szczupłość tej powieści (wolę grubaśne tomiszcza), a może wspomnienie o innych powieściach, których akcja dzieje się w tym okresie (Korkozowicz, Hen). Natomiast bardzo lubię zamieszczone na końcu wyjaśnienia wydarzeń i pojęć, na których Autor się wzorował – podoba mi się to w powieściach Jacka Komudy.
(Ocena: 4/6)

Régine Pernoud, Alienor z Akwitanii
(Ocena: 5/6)

● ● ●

Realizacja projektów:
Nobliści – 0
Z półki – 0 (razem: 10/16)
Wyczekane – 4 (Mroczna Wieża)
W sumie (w miesiącu/w roku): 11/65

27 kwietnia 2012

Mroczna Wieża. Pieśń Susannah

W szóstej części Mrocznej Wieży, Pieśni Susannah, akcja znowu nabiera tempa. Pomału wyjaśniają się zdarzenia niezrozumiałe, kolejne opowieści kolejnych bohaterów odsłaniają brakujące cegiełki, zapełniają się luki. [Uprzedzam, że będą spojlery.]
Susannah, która samotnie, jeśli nie liczyć jej demona, Mii, przeniosła się do Nowego Jorku roku 1999, odkrywa mechanizmy rządzące światem Karmazynowego Króla i jego premiera, Waltera. Z Mią jako przewodniczką zwiedza główny Dogan – jedno z miejsc, w których starzy ludzie próbowali połączyć naukę i magię, stwarzając między innymi straszny świat chaosu, pełen demonów i potworów. Dowiaduje się też o przepowiedni, według której dziecko Mii, które nosi w łonie, ma być, jak Mordred króla Artura, zabójcą swego ojca.
Na ratunek Susannah ruszają pozostali rewolwerowcy, jednak coś wyszło nie tak, jak planowali i Eddie z Rolandem trafiają do East Stoneham zamiast do Nowego Jorku, a tam czekają już na nich ludzie Balazara. Muszą wydostać się z pułapki i odnaleźć Calvina Towera, żeby kupić od niego działkę z różą. Przy okazji dowiadują się, że Stephen King, autor Miasteczka Salem, które opisuje życie Callahana, mieszka w pobliżu i może zna odpowiedzi na niektóre pytania, może warto się z nim spotkać. Roland i Eddie czują, że zbliżają się do końca wędrówki – jednocześnie pragną dotrzeć do celu i boją się go. W tym samym czasie Callahan, Jake i Ej trafiają do roku 1999 i to oni muszą ruszyć na ratunek Susannah.
Kolejna porcja Mrocznej Wieży trzyma w napięciu. Jeśli kogoś nie zniechęciło spowolnienie akcji w poprzednim tomie to tu znajdzie rozwiązanie kilku niewiadomych. Nie podobało mi się spotkanie z pisarzem Kingiem, ale przebolałam. Trudniej przeboleć końcowy rozdział, zawierający kartki z pamiętnika tegoż autora, a jednocześnie bohatera powieści, pisanego podczas tworzenia cyklu, obejmujące wzmianki z kilkudziesięciu lat twórczych zrywów, pijaństwa, narkotyzowania się, radości z wydawania książek, listów od czytelników domagających się wznowień: „[...] ludzie są tak cholernie zepsuci! Myślą, że jeśli gdzieś na świecie jest książka, której pragną, to mają święte prawo ją mieć!” (Albatros, 2005, s. 441-442) (i co ty na to, książkomaniaku?), a wreszcie śmierci pisarza. Jednak taki wtręt nie zniechęci nikogo, kto polubił bohaterów światów stworzonych w wyobraźni Kinga.
(Ocena: 5/6)