Krzysztof Boruń i Andrzej Trepka wspólnie napisali Trylogię kosmiczną, wydaną w latach pięćdziesiątych, poprawioną później i uwspółcześnioną do kolejnego wydania w końcu lat osiemdziesiątych. W trzech częściach opisali daleką przyszłość mieszkańców Ziemi, ich podróże w kosmos i kontakty z obcymi cywilizacjami. Mimo lat, jakie upłynęły od napisania trylogii, wiele pomysłów i idei przedstawionych na jej kartach ciągle zaciekawia i może stanowić inspirację do rozmyślań.
● ● ●
Zagubiona przyszłość. Rok 2406. Od czterystu lat w przestrzeni kosmicznej przemieszcza się statek kosmiczny niosąc ludzi w wielopokoleniowej podróży do innej galaktyki. Społeczeństwo Celestii, zamknięte na stosunkowo niedużej przestrzeni kilkudziesięciu pięter statku, podzielone jest na trzy warstwy: białych, dzierżących władzę, szarych, pełniących różne funkcje i czarnych, niewolników wykorzystywanych do najgorszych prac. Do utrzymania porządku powołana została policja pod bezpośrednim nadzorem prezydenta, a nieliczna grupa uprzywilejowanych zgarnia korzyści płynące z chwiejnej równowagi sił na szczycie. Pozostałym brakuje wszystkiego, nawet oszczędnie wydzielanego tlenu. W dodatku do statku zbliża się nieznany obiekt latający.
Początkowo czytałam z mieszanymi uczuciami. Sięgnęłam po Trylogię kosmiczną jako wspomnienie z młodości – kiedyś bardzo lubiłam czytywać taką fantastykę. I w zasadzie fabuła, choć dzisiaj już niezaskakująca, wciągnęła mnie i zainteresowała na tyle, że z niecierpliwością wypatrywałam chwil, które mogłam poświęcić lekturze. Ale... powieść po raz pierwszy wydana w 1954 roku, nawet poprawiona i uwspółcześniona, obecnie nie może być zaskakująca, wszak znamy podobne konstrukcje chociażby z Zajdla (Paradyzja) czy Bułyczowa (Miasto na Górze), a nawet z filmu (Seksmisja). To jednak nie jest największa wada, bo są powieści bardziej trącące myszką. Irytował mnie język, szczególnie mało naturalne dialogi, nieuzasadnione pokrzykiwanie i warczenie na siebie, jakby był to normalny sposób rozmowy (może ktoś gdzieś tak rozmawia, nie wiem), a także dziwne zachowania bohaterów, jak obrażanie się czy unoszenie honorem, przypominające mi przepychanki przedszkolaków (na zasadzie: na złość mamie odmrożę sobie uszy), co do ludzi dojrzałych, przynajmniej formalnie, zupełnie mi nie pasowało. Kobiety, odgrywających marginalne role, przedstawione są jako jednostki przeznaczone do oglądania, gotowania i spełniania poślednich prac – wiele z nich poddaje się temu stereotypowi, nie chcąc bądź nie potrafiąc odnaleźć siebie. Duże pole do popisu dla feministek. ;) Na szczęście są ludzie, które potrafią docenić potencjał tkwiący w płci pięknej.
Mimo wad, powieść jest wciągająca, głównie przez wartką, sensacyjną fabułę, zaskakujące elementy i nagłe zmiany akcji.
(Ocena: 4,5/6)
Druga część, Proxima, jest zapisem podróży grupy naukowców, zdążających w astrobolidzie ku Alfa Centauri – mają tam odnaleźć i zbadać obcą cywilizację, a nawet, jeśli będzie to możliwe, nawiązać kontakt. Główna część powieści to relacje z badań prowadzonych na planetach i księżycach układu Proximy.
Ten tom jest nieco lepiej napisany, nie ma w nim wad poprzedniej części, za to pojawiają się nowe. Niewielka grupa ludzi pracując razem przez kilka lat, nadspodziewanie dobrze dogaduje się między sobą; nie ma wśród nich podejrzanych rozgrywek, brak zawiści i rywalizacji. Również sfera kontaktów między płciami może być uznana za wzór do naśladowania, bo jedyne nieporozumienia wynikają z niespełnionej miłości Zoe i zagubienia jej obiektu westchnień, któremu to zainteresowanie pochlebia – jednak gdy dziewczyna orientuje się, że weszła w paradę innej kobiecie, grzecznie się wycofuje. Idylla, prawda? Małe prawdopodobieństwo psychologiczne postaci nadrabia Proxima wartką akcją prowadzącą do ciekawych odkryć, obfitującą w liczne zagrożenia i ukazaniem niemal doskonałego radzenia sobie bohaterów z nieznanym i obcym.
(Ocena: 4,5/6)
Ostatni tom, Kosmiczni bracia, jest relacją ze spotkania z obcymi cywilizacjami. Część pierwsza, w formie dziennika zapisanego przez Daisy, opowiada o kontaktach z Urpianami, ich kulturze, sposobach komunikacji, pomocy ofiarowanej ludziom w osiągnięciu wyższego poziomu umysłowego. Daisy spisała również relację A-Cisa, Urpianina, który jako przedstawiciel swojego ludu wraz z naukowcami powracającymi z Proximy udaje się na Ziemię. Część druga to dramatyczna walka ludzi z krzemowymi bakteriami, chcącymi opanować naszą planetę. Czy Urpianie mają jakiś udział w tej inwazji czy może odegrają rolę zbawców ludzkości próbując przekonać białkową cywilizację do swojej idei wspólnego rozwoju mózgu?
Ten tom podobał mi się najbardziej. Aż żal rozstawać się z tak dobrze poznanymi bohaterami i potomkami bohaterów z pierwszej części, wychowanych na Celestii, równie charyzmatycznymi i silnymi osobowościami, tak bardzo ludzkimi w swoich przyszłych problemach jak dzisiejsze pokolenia.
(Ocena: 4,5/6)
● ● ●
Trylogia Borunia i Trepki zadziwiająco dobrze broni się po latach. W odbiorze nie przeszkadzają sprzeczności niektórych wizji z obecnym stanem wiedzy, fabuła jest wciągająca i trzyma w napięciu. Jest tu sporo rozważań socjologicznych, antropologicznych, ekologicznych, genetycznych – pomijam ich wartość merytoryczną, bo nie czuję się upoważniona do oceniania trafności idei i wniosków, ale brzmi to wszystko spójnie i sensownie, co przeciętnemu czytelnikowi, traktującemu powieści fantastyczne jako rozrywkę i przyjemne spędzanie czasu, w zupełności wystarczy.
Zachęcam do sięgnięcia po tę trylogię – jak przy każdej niezłej powieści, możemy, zagłębiając się w fikcyjne przygody na obcych planetach, oderwać się od naszych codziennych problemów i poprzeżywać cudze, wymyślone zmagania z otoczeniem i pomarzyć o nieznanym, teoretycznie ciekawszym, pełnym przygód życiu.
Nie znałam tej trylogii, ale spróbuję po nią sięgnąć, bo zainteresowało mnie to, co piszesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Czas zacząć łowy:)))
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś, mnóstwo lat temu i byłam zachwycona, ciekawe jak odebrałabym ją teraz, po tylu latach i tylu przeczytanych książkach. Może do niej wrócę? Nawet dwa tomy gdzieś mam w otchłaniach półek, jednego mi brakuje, tylko nie pamiętam którego. Tylko czasu wciąż za mało a książek do przeczytania za dużo!
OdpowiedzUsuńDla mnie to też był powrót po latach, chociaż dopiero w trakcie czytania zorientowałam się, że skądś to znam.
UsuńZ czasem wszyscy mamy podobnie, ale tu trochę pomagają audiobooki - można robić jeszcze co najmniej jedną rzecz przy słuchaniu (zdarza mi się i dwie ;)).
Moje otchłanie półek mnie ciągną, chociaż trochę się boję, co tam znajdę, jak już się wezmę za porządkowanie.