3 marca 2013

Sporo filmów do oddania

Były małe porządki w filmach i zostało mi kilkanaście do pozbycia się. Chętnie sprzedam albo wymienię na inne filmy, książki albo fajną włóczkę. Większość jest wystawiona na fincie, ale nie należy się sugerować ich wartością punktową – mogę wymienić na cokolwiek, co mnie zainteresuje. :) Lista książek, których szukam, jest tutaj.

Kapitan Corelli
Skaza
Kawaler 
Blow
I Bóg stworzył kobietę
Bóg jest wielki, a ja malutka


Mickey Niebieskie Oko
Miś
Duma i uprzedzenie
Robinson Crusoe
Przepowiednia
Święty dym
Ściągany
Gorzkie gody
Wielki podryw
Krzyk kamienia

2 marca 2013

Ciasteczka twarogowe

Na dobry początek wiosennego marca kolejne ciastka z grupy mało słodkich. Cała ich słodycz pochodzi z pudru na wierzchu. Mimo to są tak smaczne, że znikają zanim na dobre rozsiądą się w puszce. ;)

składniki:
20-25 dag mokrego twarogu (najlepiej półtłustego)
2 szklanki mąki pszennej (30 dag)
20 dag masła
1 jajko
2 łyżeczki cukru waniliowego
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia (niekoniecznie)
cukier puder do posypania

sposób przygotowania:
1. Twaróg rozdrobnić w palcach lub przepuścić przez maszynkę. Dołożyć mąkę, masło, cukier waniliowy i jajko – wszystko posiekać nożem, szybko zagnieść. 
2. Ciasto rozwałkować, w razie potrzeby podsypując lekko mąką, wycinać foremką ciasteczka. 
3. Układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia (można ciasno – rosną w górę). Piec kilkanaście minut na lekko złoty kolor.
4. Ciepłe ciasteczka posypać cukrem pudrem.

Ciasteczka najlepsze są dość cienko rozwałkowane i jedzone świeże. Można je podawać na przykład tak:

Kompozycja Aguti

28 lutego 2013

luty 2013 – podsumowanie

W lutym trafiło mi się sporo książek młodzieżowych i historycznych, osadzonych w starożytności. Były wśród nich powieści lepsze i gorsze, do niektórych autorów wrócę, ale innych będę już unikać. Cieszę się, że jedyny w tym miesiącu noblista mnie nie zawiódł, a przeciwnie, dostarczył podwójnej dawki przyjemności.
Jak zwykle lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2013”.

● ● ●

Władysław Reymont, Ziemia obiecana
(Ocena: 5/6)

Halina Rudnicka, Chłopcy ze Starówki
Bardzo sympatyczna powieść o niełatwym życiu grupy chłopców na zrujnowanej warszawskiej Starówce. Ostatnie dni wojny, powroty zaginionych do gruzów, które kiedyś były domami, odszukiwanie rodzin, żal za zmarnowanymi latami. I siła do odbudowy, do nowego życia, lepszego jutra. A jednocześnie młodzieńcze żarty i animozje, radość mimo trudów, wspólna praca nad wspólną przyszłością – nieco socjalistycznie, ale nienachalnie, da się wytrzymać.
(Ocena: 4,5/6)

Edward Redliński, Konopielka
Wdrukowało mi się, że Konopielka ma być śmieszna. Wygląda na to, że ten typ humoru to nie dla mnie jednak. Nie śmieszy mnie zacofanie, zabobony, głupota, nawet przedstawione w krzywym zwierciadle. To jest raczej smutno-żałosne. I nie czytało mi się z przyjemnością, drażniło mocno wszystko, co powyżej wymieniłam.
(Ocena: 4/6)

Halina Rudnicka, Uczniowie Spartakusa
(Ocena: 4,5/6)

Roald Dahl, Charlie i fabryka czekolady
Powinnam sobie wcześniej przypomnieć, że nie podobały mi się Czarownice Dahla, a film o Charliem też nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia – oszczędziłabym trochę czasu. Nawet jeśli przesłanie powieści jest słuszne, to jej forma zupełnie do mnie nie trafia, ot, zbiór dziwności.
(Ocena: 3/6)

Dariusz Rosiak, Żar: Oddech Afryki
(Ocena: 4,5/6)

Cornelius Ryan, Najdłuższy dzień: 6 czerwca 1944
Bardzo dobrze pokazane zmagania aliantów z dogorywającą III Rzeszą w dniu D, podczas inwazji w Normandii. Przekaz jest nieco surowy, nastawiony na fakty, ale solidny i rzeczowy. Dla interesujących się II wojną światową gratka – ja jednak wolę formę bardziej zbeletryzowaną. Niemniej doceniam pracę włożoną w tworzenie książki.
(Ocena: 4/6)

Władysław Reymont, Komediantka
(Ocena: 5/6)

Natalia Rolleczek, Trzy córki króla
(Ocena: 5/6)

Judith Merkle Riley, Księga Małgorzaty
Niby jest to, co potrzebne w powieści, mającej trzymać w napięciu: jakaś tajemnica, trudne życie, niebezpieczeństwo zarazy, zmienne koleje losu itp., ale narracja prowadzona jest jakoś tak niemrawo, bez werwy, leniwie, bez iskry zachęcającej do czytania. Słabo czuje się klimat czasów, w których osadzona jest akcja, jakoś nijako został zaznaczony koloryt epoki. Literacko też nic szczególnego, znacznie ładniej pisała Natalia Rolleczek. Końcówka ciut lepsza niż początek, ale nie czuję się zachęcona do dalszego ciągu.
(Ocena: 4/6)

Isaac Asimov, Pozytronowy detektyw
(Ocena: 4,5/6)

Isaac Asimov, Nagie słońce
(Ocena: 5/6)

Halina Rudnicka, Król Agis
(Ocena: 4/6)

Andrzej Sapkowski, Narrenturm, Boży wojownicy, Lux Perpetua
(Ocena: t. 1 – 5/6, t. 2 – 5/6, t. 3 – 4,5/6)

Dorota Katende, Dom na Zanzibarze
Książka podróżniczo-wspomnieniowa o przemianie kobiety zapracowanej w pewną siebie, realizującą marzenia, tryskającą energią i zdobywającą nowe doświadczenia wędrowniczkę przez życie i światy. Mimo przeciwności losu Dorota Katende miała dość siły, by przewrócić swoje życie do góry nogami – i dobrze na tym wyszła, spełniając marzenie o mieszkaniu w Afryce. Dzieli się z czytelnikami własną drogą do zanzibarskiego raju. Całkiem przyjemna, lekka lektura, wyróżniająca się optymizmem i dobrą energią.
(Ocena: 4,5/6)
„Ten moment odkrycia w nas samych wolności jako pierwotnego uczucia wart jest wszelkich trudów, które trzeba ponieść, aby tu dotrzeć. Cudownie poczuć to choć przez chwilę. Zrozumieć, że codzienną pogoń zafundowaliśmy sobie sami, że bez niej można żyć. A bez wolności żyć nie sposób. Bez wolności przestajemy szukać swojego szczęścia. Robimy to, co narzucają nam inni.” (Otwarte, 2009, s. 72)
● ● ●

Statystyki:
W sumie (w miesiącu/w roku): 17/32
Powtórki: 6 (Rudnicka, Asimov x 2, Sapkowski x 3)
Cykle zakończone: 1 (Trylogia husycka x 3)
Cykle w trakcie: 2 (Roboty Asimova x 2, Trylogia antyczna Rudnickiej x 1)
Autorzy polscy: 12 (Reymont x 2, Rudnicka x 3, Redliński, Rosiak, Rolleczek, Sapkowski x 3, Katende)
Autorzy obcy: 5 (Dahl, Ryan, Riley, Asimov x 2)
Średnia ocen: 4,47

Realizacja projektów:
Książki historyczne – 9 (Chłopcy ze Starówki, Uczniowie Spartakusa, Najdłuższy dzień, Trzy córki króla, Księga Małgorzaty, Król Agis, Trylogia husycka)
Nobliści – 2 (Reymont x 2) 
Z półki (nowe [powtórki]/razem w roku [z powtórkami]/cel) –  (razem: 6[6]/12[25]/31)
Wyczekane – 3 (Ziemia obiecana, Trzy córki króla, Król Agis)
Trójka e-pik – 1. własna książka, która na półce czeka już zbyt długo: Ziemia obiecana, Trzy córki króla, Król Agis 2. powieść z wątkiem niewolnictwa: Uczniowie Spartakusa, Żar 3. książka ulubionego autora: Pozytronowy detektyw, Nagie słońce, Trylogia husycka
Z literą w tle – 10 (Reymont x 2, Rudnicka x 3, Redliński, Rosiak, Ryan, Rolleczek, Riley)
Wojna i... literatura – 5 (Uczniowie Spartakusa, Trzy córki króla, Trylogia husycka)
Czytam fantastykę – 5 (Asimov x 2, Sapkowski x 3)
Pod hasłem – 4 (list: Uczniowie Spartakusa, Komediantka, Trzy córki króla, Boży wojownicy)
Wyzwanie miejskie – 2 (Warszawa: Chłopcy ze Starówki, Komediantka)

27 lutego 2013

Wieża Błaznów i tak dalej

Andrzej Sapkowski
Narrenturm, Boży wojownicy, Lux Perpetua
SuperNowa, 2002-2006
s. 593, 587, 560 (1740)

Zamek w Sternberku
Rok 2013 jest u mnie rokiem powtórek. Od jakiegoś już czasu nosiłam się z zamiarem odświeżenia sobie Trylogii husyckiej, chyba od chwili, gdy po raz kolejny wchłonęłam cykl o Wiedźminie i dostrzegłam w nim o wiele więcej niż przy pierwszym i drugim czytaniu – to reguła, że każde kolejne spotkanie z dobrą książką obfituje w nowo dostrzeżone myśli i pozwala docenić to, co głębiej schowane. Również trylogia o Reynevanie nie zawiodła mnie pod tym względem.
Most w Litovelu
Rzecz dzieje się podczas wojen husyckich, na Śląsku rządzonym przez wielu książąt z linii piastowskiej i w Czechach, gdzie ścierają się zwolennicy i przeciwnicy nowego rozumienia słowa bożego, w latach dwudziestych XV wieku. Czas akcji zbliżony jest do powieści Korkozowicza z cyklu o Czarnym, ale jakże inaczej pokazany. Nie ma tu idealnych bohaterów, nie ma idealnych akcji – nie wszystko się udaje, jak było zaplanowane, a główne postacie często muszą się salwować ucieczką (może nawet zbyt często, co przejada się nieco, zwłaszcza w trzeciej części). Bohaterowie są prawdziwi, z krwi i kości, odmalowani z całym dobrodziejstwem inwentarza i we wszystkich odcieniach, a opisy historycznej rzeczywistości i miejsc, po których przemieszczają się tabuny postaci wszelakich, realnych i wymyślonych przez autora, są tak sugestywne, że aż czujemy zapachy, nie zawsze piękne, i słyszymy odgłosy życia, bywa że bolesne, jak wrzaski torturowanych czy skwierczenie palonych heretyków – cały naturalizm w konwencji średniowiecza. Bywa niepięknie, jak w życiu, ale są i momenty ładne, śmieszne, ironiczne, sarkastyczne. Jest idealizm, oddanie się działaniu wbrew wszystkim przeszkadzaczom, i jest interesowność, przesadne umiłowanie pieniędzy, walka w imię własnego dobra, bez liczenia się z opinią innych i bez troski o obcych. Są też przejawy fanatyzmu, który pomoże strawić każdą myśl, odstającą od równo przyciętego szablonu, i który posłuży się każdym sposobem, choćby najgłupszym (jak na przykład list od Chrystusa czytany na rynku miejskim), by spróbować pognębić przeciwnika myślącego odmiennie.
Zamek w Bouzovie
Wiele zarzutów słyszałam o Trylogii husyckiej, ale mnie i tak się ona podoba. Lubię pisanie Sapkowskiego, jego erudycję, zręczność wplatania informacji w fabułę, bawienie się słowem, konwencjami i anachronizmami. Ta historyczno-fantastyczna trylogia ma w sobie dostatecznie dużo historii i akurat w sam raz magii, żeby przyciągnąć czytelnika, który lubi i jedno, i drugie. No i nie znudzić go przesadą w którąś stronę. Poza tym Sapkowski bardzo ładnie, często ironicznie, pisze o absurdalnej dla mnie motywacji wojen religijnych – wyrzynanie się w imię jakiegoś bóstwa, zwłaszcza dobrego i miłosiernego w założeniu, jest samo w sobie dostatecznie głupie, by irytować każdego czytelnika, nie stroniącego od przemyśleń. Na świecie jednak bywa dostatecznie wielu fanatyków, żeby wojny, zwłaszcza religijne, się zdarzały. Wątpiących i zniesmaczonych Trylogią husycką zachęcam do zapoznania się z wywiadem Stanisława Beresia przeprowadzonym z Andrzejem Sapkowskim i wydanym pod tytułem Historia i fantastyka – wtedy wiele się wyjaśni, a co nieco okaże się nawet sensowne i ciekawe.
(Ocena: t. 1 – 5/6, t. 2 – 5/6, t. 3 – 4,5/6)

25 lutego 2013

Trylogii antycznej początek

Halina Rudnicka
Król Agis
LSW, 1965, s. 520
„Sparta. Dumna, niepokonana, której nigdy nie dotknęła stopa najeźdźcy. Sparta, w której nic się nie zmieniło od czasu pierwszej olimpiady do co dopiero minionej, sto trzydziestej trzeciej. Niezmienny, tajemniczy kraj o najlepszym ustroju. Tylko wybrańcy spośród obcokrajowców mogli przekroczyć jego granice, tylko najlepsi spośród nich mogli się tam osiedlić. Sparta – zazdrość i duma innych państw greckich.” (s. 41)
Po śmierci ojca w królewską biel zostaje przybrany Agis, młodzieniec prawy i prostolinijny, szlachetny i sprawiedliwy, o poglądach niemalże chrystusowych, nie przystający do swych czasów. Jako jeden z dwóch królów, obok Leonidasa, ma rządzić Spartą, wspomagany przez pięciu eforów i Radę Starszych, geruzję. Jak wielu młodych władców, Agis pragnie poprawić dolę swoich poddanych przez daleko idące reformy społeczne, wprowadzając w życie dawne, praktycznie wymarłe już prawa, głoszone niegdyś przez Likurga, postać niemal zapomnianą; „Aby nie było skrajnej nędzy i przesadnego luksusu. Chcę, aby Sparta znów była silna. A siła Sparty – to dobrobyt wszystkich jej obywateli.” (s. 265). Problem w tym, że te dawne prawa godzą w nieliczną warstwę najbogatszych obywateli Sparty, w założeniu pozbawiając ich dużej części dóbr, ziemi i majątku. Głównym antagonistą Agisa jest oczywiście Leonidas, natomiast jego zamierzeniom sprzyjają matka, babka i nieliczni przyjaciele. Naiwny idealista ma jednak niewielkie szanse na wygraną, przyjdzie mu ugiąć się pod naciskiem silniejszych – tyle przekazuje nam historia Sparty. Jednak jego myśl nie zginie, znajdzie się ktoś gotowy podjąć ideę reform. Czy jednak nie będzie za późno na ratunek?
Mam wrażenie, że niewiele jest powieści w przystępny sposób tak dużo przekazujących informacji o Sparcie. Pełno tu codziennych i odświętnych zwyczajów, opisów obrzędów, strojów, zabaw, potraw i ubiorów, budowli i krajobrazów, okrętów i ludzi z różnych warstw społecznych. Nawet podróż na igrzyska jest okazją do pokazania obrazów Grecji, mających przybliżyć młodemu czytelnikowi czasy dawno minione, a pobyt w Atenach obfituje w uczty i spotkania, na których w przyjaznej formie poznać możemy filozofów III wieku p.n.e. i ich nauki – jak w każdej epoce są to ludzie bardzo różni, rywalizujący ze sobą zawzięcie o sławę i wpływy, uczniów i dochody. Także wyprawa wojenna w obronie zjednoczonej interesami Grecji jest pretekstem do ukazania zwyczajów obrońców i bronionych, strategii planowania działań i kryteriów odwagi i tchórzostwa. Mimo obfitości danych i szczegółów życia nie czułam się jednak wprowadzona w ten świat, bohaterowie byli dalecy, nieprzystępni, jakby zbyt dostojni, zbyt natchnieni misją, by dali się polubić. Styl jest poprawny, ale mało wciągający, może jednak młodszym czytelnikom bardziej podpasuje, zwłaszcza że jako bonus dostaną garść mądrości życiowych, dla dorosłych będących jedynie truizmami. Zdecydowanie wolę twórczość Natalii Rolleczek, wielowymiarową, bardziej żywą i bliższą czytelnikowi.
(Ocena: 4/6)

● ● ●
„Cudownie jest żyć. Bogowie, jakim niebiańskim darem jest życie, gdy ma się dwadzieścia lat i przed sobą daleką, wyśnioną podróż!” (s. 5-6)
„[...] wiedzy nigdy nie jest za dużo. Im więcej jej pochłoniesz, tym szersze horyzonty otworzą się przed tobą.” (s. 9)
„Nawet dzikie i drapieżne zwierzę zmienia swą naturę pod wpływem dobroci.” (s. 13)

23 lutego 2013

Trzy córki króla

Natalia Rolleczek
Trzy córki króla
Nasza Księgarnia, 1987
s. 760

Okres budowania potęgi Rzymu jest bardzo ciekawy i inspirujący dla pisarzy tworzących powieści historyczne. Nie oparła się mu i Natalia Rolleczek umieszczając akcję trzech swoich powieści w II i I wieku p.n.e. Jedną z nich, osadzoną w czasach chronologicznie najwcześniejszych, są Trzy córki króla, trzytomowa powieść o wojnie Antiocha III Wielkiego z Rzymem, oglądana oczami spadkobierców kultury helleńskiej.
Na przełomie III i II wieku p.n.e. wzrasta znaczenie Rzeczypospolitej Rzymskiej, rządzonej przez senat i obieralnych konsulów. To czas wielkich bitew i wodzów, którzy zmienili taktykę walki, na trwałe wchodząc do historii starożytnej, czas Hannibala, który, pokonany pod Zamą, musi uciec z rodzinnej Kartaginy i poszukać sobie gdzieś miejsca do przygotowania zemsty na Rzymianach, i czas Scypiona Afrykańskiego, jego pogromcy. Wojownicy z Italii rozszerzają swoje strefy wpływów pochłaniając kolejne kraje sposobami zarówno pokojowymi, jak i zbrojnie. W latach 90-tych II w. p.n.e. przyszła też pora na Helladę, której ludy jeszcze nie wiedzą, że stracą suwerenność na kilka wieków, jeszcze łudzą się, że uda im się wyzwolić, pokonać rzymskie legiony, odbić utracone tereny – z nadzieją stają do walki, szukając pomocy zbrojnej w Azji.
Po śmierci Aleksandra Wielkiego jego imperium podzielone zostało między zasłużonych wodzów. Między innymi satrapie otrzymali: Antypater, Ptolemeusz, Seleukos i Eumenes; posiadanie własnych ziem nie powstrzymało ich jednak przed walkami o dominację nad spuścizną wielkiego wodza. Powieść Natalii Rolleczek rozpoczyna się mniej więcej sto lat potem, gdy podziały polityczne są ustalone, i toczy na terenach Syrii, Egiptu, Grecji i Azji Mniejszej.
Największą częścią dawnego imperium Aleksandra rządzi Antioch III Wielki z dynastii Seleucydów, władca kraju sięgającego od Morza Śródziemnego po Indie. Poznajemy go w chwili, gdy państwo syryjskie zaczyna się chwiać, a kolejne zabiegi zmierzające do wzmocnienia go rozbijają się o mur rzymskiej dyplomacji i siły legionów. Antioch szuka sprzymierzeńców do walki z rosnącą w siłę i podległe obszary Republiką Rzymską między innymi wydając za mąż córki. Wyniosłą i dumną Laodike przeznaczył dla własnego syna, a jej brata Antiocha, płochą i niezbyt rozgarniętą Antiochis początkowo raił Eumenesowi, królowi Pergamonu, ale ostatecznie dał Ariartesowi, władcy Kapadocji, natomiast najmłodszą, nad wiek rozważną i mądrą Kleopatrę oddał egipskiemu Ptolemeuszowi. Czy jednak te sojusze wystarczą, by wzmocnić siły syryjskie w nadchodzącej wojnie z Rzymem? Czy obfita korespondencja, krążąca między stronami, zdoła zapewnić pokój lub zminimalizować straty?
Świetne są portrety bohaterów, tragicznych i komicznych, znaczących i mało ważnych. Kobiety na równi z mężczyznami biorą udział w życiu politycznym, nie tylko jako narzędzia nacisku i manipulacji, ale jako pełnoprawni gracze. Wyróżniają się tu nie tylko bohaterki tytułowe, każda o innych cechach, mocno zarysowanych, dobrze i intrygująco przedstawiona jest praktycznie każda postać, mająca znaczenie, jak choćby jedyna bohaterka komiczna, wprowadzająca nieco uśmiechu do poważnej historii – siostra Antiocha, bezpośrednia w kontaktach, kuta na cztery nogi Antiochis, wdowa po Kserksesie, bez ogródek mówiąca, co myśli, i robiąca, co zaplanuje: „Żołądek miał słaby. Dolałam na wzmocnienie czegoś do wina, ale koniunkcja gwiazd w tym dniu była mu przeciwna i zaraz po wypiciu – zmarł. [...] Mój Babilończyk postawił horoskop Kserksesowi. Wyszło, że w tym dniu picie wina będzie dlań bardzo niekorzystne. Zostaniesz żoną – sama się przekonasz: my biedne, słabe niewiasty, jakoś sobie radzić musimy.” (t. 2, s. 40). Wśród bohaterów męskich wyróżnia się król Antioch, skazany na bycie postacią tak bardzo tragiczną, że aż wzbudzającą litość. Pamiętając o przewagach w walce, o zwycięstwach, jakie odnosił, musimy dostrzec w nim człowieka już zmienionego czasem i trudnościami, postarzałego i słabszego. Uwikłany w historię, jeszcze z aspiracjami na miarę Aleksandra Wielkiego, opuszczony przez sprzymierzeńców, sam przeciw Rzymianom, próbując zjednać sobie zwolenników, już nie tak energiczny jak niegdyś, nie tak przewidujący, Antioch musi podjąć decyzję o wojnie. Niestety śmiały i wspaniałomyślny Antioch z wiekiem staje się zazdrosny i podatny na podszepty małych, głupich ludzi, a pomija w swoich kalkulacjach rady rozważnych. Jednak niekorzystny splot wydarzeń wymusza czasem działania, które nie mogą przynieść pożądanych efektów: „Był jak wędrowiec, któremu ukazał się na horyzoncie zarys gór; są nie do przebycia, a przecież innej drogi nie ma. Musi wspinać się i nie myśleć o tym, że za przebytą granią są następne i że na kolejnej może wyczerpanemu zabraknąć sił.” (t. 2, s. 62). Również Hannibal, przegrany wódz, wypędzony z rodzinnej Kartaginy, szukający siły zdolnej obalić rzymskiego kolosa, jest postacią tragiczną. Interesująco też prezentuje się tajemniczy Ariston, towarzyszący w wędrówkach Hannibalowi, wydający się spełniać rolę tajnego agenta w służbie królewskiej – bohater silny, dążący do celu znanego tylko sobie, konsekwentny w działaniach.
Natalia Rolleczek, posługując się bardzo ładną polszczyzną i bogatym słownictwem, pięknie pisze o ludziach, krajach i miastach, plastycznie maluje słowem budowle, przybliżając ich detale, i krajobrazy mijane w drodze. Świetnie też opisuje czasy, w jakich przyszło żyć bohaterom, starannie kreśląc tło wydarzeń, tych większych, i tych mniej znaczących; czasy, w których o losach krajów i ich mieszkańców decydował kaprys monarchy, często urażonego w swej dumie jakimś przypadkowym słowem; czasy, w których porozumienia zawierano przy pomocy krążących listów i przekazów ustnych, bo nie zawsze można było powierzyć tajemnice papirusowi czy tabliczkom woskowym; czasy, kiedy normalnym było, że wódz rzymski po zwyciężeniu obleganego miasta wysyłał wszystkich jego mieszkańców do Italii jako niewolników. Dzięki chwilom spędzonym z Trzema córkami króla można przenieść się w te wieki odległe i tajemnicze, spowite mrokiem historii – nieoceniona korzyść z czytania starej, dobrej literatury, doskonałej i dla młodzieży, i dla dorosłych.
(Ocena: 5/6)

● ● ●
„Mówisz o Heliosie? Miałem szczęście jako młodzieniec oglądać go. Był jednym z cudów świata. [...] Rok później stałem nad rumowiskiem potrzaskanych brył. Jakby się osunęła i rozpadła góra. Wiesz, Poliksenidasie, o czym wtedy myślałem? O losie królów. Póki nad innymi górują, wydają się niezniszczalni. Tłum ich uwielbia. Gdy padną – depcze się po nich bez litości. Jak ja deptałem pogruchotane szczątki boga Heliosa.” (t. 1, s. 18)

„Przeznaczeniem Hannibala jest przyspieszenie klęski lub wyniesienia Rzymu.” (t. 1, s. 26)

„Świat pałacowych koterii, zwalczających się wzajemnie mniej lub więcej szczerych sprzymierzeńców króla, ambitnych karierowiczów, obłudnych pieczeniarzy, pospołu ze zgrają podrzędnych dworaków, gotowych w każdej chwili pójść za tym, którego zdanie zdobędzie monarszy poklask [...].” (t. 1, s. 88)

„Jak zawsze, gdy zniewolonym ludem rządzą okrutni i podli, zagrożony był każdy, nie dość służalczy lub podejrzany o brak gotowości do usług.” (t. 1, s. 188)

„– Rad bym usłyszeć, co sądzisz o Rzymianach?
– Są najniebezpieczniejsi wówczas, gdy zdają się być pokonani.
[...]
– Jak to rozumiesz?
– Klęska i zagrożenie ich nie łamie, lecz wydobywa energię, dzięki której bardziej są niebezpieczni po przegranej, niż byli przed nią.
– Co uważasz za naszą największą wadę?
– Tępotę, nie pozwalającą wam rozumieć ducha innych ludów.
– Hm, hm.
– Owa tępota oddaje Rzymianom większe usługi niż polot ducha Grekom. Nie trwoniąc sił na dociekania i spory, zachowujecie energię na praktyczne działania.” (t. 1, s. 216)

„Bogowie mają nad nami tyle mocy, ile my sami im jej udzielimy.” (t. 1, s. 254)

„Wcześniej bowiem niż legie Scypionów ruszyły do Azji, zapadł wyrok historii, wyrok nie do obalenia, gdyż ustanowiony przez Przeznaczenie.
Prostacki, butny, przebiegły, nienasycony, zachłanny, bezwzględny Rzym wygrał, ponieważ już nie helleńska „Argo”, lecz rzymska nawa wieść miała ludzkość ku nowym zadaniom.” (t. 3, s. 73)

„Wielkość bowiem osiąga się w historii działając zgodnie z Przeznaczeniem, które w małym stopniu uwzględniając nasze wysiłki i zamierzenia, samo będąc Losu wyrocznią, decyduje o zwycięstwie lub przegranej.” (t. 3, s. 89)

21 lutego 2013

Nagie słońce

Isaac Asimov
Nagie słońce (The naked Sun)
tłum. Michał Wroczyński
Prima, 1994
s. 222

Nagie słońce jest drugą częścią cyklu o robotach (pierwszą omawiałam tutaj), wprowadzającego czytelnika w świat dalekiej przyszłości. Elijah Baley w uznaniu zasług został awansowany o jedną grupę wyżej. Zyskał również uznanie Przestrzeniowców, którzy, ceniąc sobie jego umiejętności i świeże spojrzenie, zapraszają go, znów w towarzystwie Daneela Olivawa, do przeprowadzenia kolejnego śledztwa, tym razem na Solarii, jednej z planet Światów Zaziemskich.
Specyfika Solarii polega na trybie życia jej mieszkańców. Jako jedyny ze światów ma bardzo małe, regulowane zaludnienie z jednocześnie bardzo dużym zagęszczeniem robotów: na każdego człowieka przypada tam dwadzieścia tysięcy mechanicznych pomocników. Tak wiele maszyn pozwala ludziom nie zajmować się żadną cięższą pracą, prowadząc do degeneracji gatunku i niechęci do kontaktów z innymi ludźmi, zbędnych z praktycznego punktu widzenia. Nawet procesy rozmnażania doprowadzono do absolutnego minimum, a dojrzewanie płodów i wychowanie dzieci powierzono wyspecjalizowanym robotom. Solarianie w wyniku tresury, jaką jest ich wychowanie, stają się samotnikami, nie znoszącymi obecności innych obok siebie, kontaktującymi się przeważnie tylko przy pomocy projekcji trójwymiarowej. Nie mają natomiast problemów z przebywaniem na otwartej przestrzeni i w słońcu, co jest zmorą Baleya, wychowanego w molochu stalowego miasta. Czy uda się i Solarianom, i Baleyowi, pokonać nabyte przyzwyczajenia i zmienić nastawienie do nieznanego, wydającego się groźnym, życia?
Druga część cyklu ma niestety te same wady, co pierwsza, ale chyba trochę się przyzwyczaiłam do kulawego stylu i już mnie tak bardzo nie raził. Plusem są niewątpliwie świetnie dopracowane detale świata, jedynego w swoim rodzaju, i proces jego poznawania przez Baleya oraz prowadzenie śledztwa w tych zupełnie innych warunkach. Asumpt do zadumy daje idea istnienia wszechstronnych robotów – ich logika, rozumienie poleceń, uczenie się i rozwój pozytronowego mózgu. Ciekawe są wnioski końcowe, których przytaczać tu nie będę, zaznaczę tylko, że żadna przesada nie jest dobra, ani dla jednostki, ani dla całego gatunku. Wymowa powieści jest na szczęście optymistyczna dla przyszłości ludzkości.
(Ocena: 5/6)

19 lutego 2013

Pozytronowy detektyw

Isaac Asimov
Pozytronowy detektyw (The Caves of Steel)
tłum. Julian Stawiński
Prima, 1993
s. 218

Isaac Asimov jest jednym z moich ulubionych pisarzy. To on dawno temu przyczynił się do polubienia przeze mnie fantastyki. Był to czas, gdy książki zdobywało się, jak wiele dóbr, a ja zaczytywałam się wszystkim, co w ręce mi wpadło – wśród zdobyczy znalazła się i Fundacja. Dopiero potem poznałam chronologicznie wcześniejsze cykle o robotach i Imperium Galaktycznym, a także inne, niezwiązane z tą linią przyszłości, powieści. Przyszła pora na sprawdzenie, czy jeszcze mi się podobają.
Pozytronowy detektyw jest historią kryminalną, osadzoną w dalekiej przyszłości, gdy nasze czasy jawią się ludziom jako średniowiecze, ciemne i niezrozumiałe dla mieszkańców Ziemi i 50 Światów Zaziemskich. Na Ziemi ludzie żyją w zamkniętych miastach-molochach, nie mając kontaktu ze świeżym powietrzem i otwartą przestrzenią, broniąc się przed obecnością robotów. Na planetach skolonizowanych zaludnienie jest mniejsze, nie ma więc potrzeby ścieśniania się w wielkich stalowych jaskiniach, a roboty ułatwiają życie. Między podejściem Ziemian i Przestrzeniowców do życia z inteligentnymi maszynami u boku są spore różnice. Ci pierwsi nie tolerują robotów, wzbudzających lęk i zabierających im pracę i możliwość zarabiania, by żyć na jakim takim poziomie, ci drudzy nauczyli się współistnieć wygodnie z robotami i korzystać z ich pracy. Bezpieczeństwo wśród robotów zapewniają trzy prawa robotyki, wpisane na stałe w mózg każdej pozytronowej maszyny. To jednak nie wystarcza konserwatystom na Ziemi. Punktem krytycznym w stosunkach ziemsko-przestrzeniowcowych staje się zabójstwo – w placówce Przestrzeniowców, Kosmopolu, ginie konstruktor robotów. Do przeprowadzenia śledztwa wytypowany zostaje Ziemianin Elijah Baley, któremu ma pomagać robot Daneel Olivaw, do złudzenia przypominający człowieka.
Pamięć jednak lubi płatać figle. Roboty tkwiły w niej jako bardzo dobra rozrywka, wprawdzie kryminalna, ale jednak SF, co było dużym atutem. Tymczasem zbrodnia i śledztwo są takie sobie, dość przeciętne, ale da się przeczytać. Natomiast warstwa literacka i psychologia postaci kuleje i to mocno. Można eufemistycznie nazwać styl Asimova szorstkim czy surowym, ale będą to zbyt łagodne określenia – chwilami czułam aż zażenowanie nieporadnością sformułowań, wymuszonymi zdaniami, naciąganymi scenami. W dodatku czterdziestokilkuletni policjant zachowuje się chwilami jak nastolatek, czuje się urażony z byle powodu, a śledztwo prowadzi zapominając o podstawowych, oczywistych zdawałoby się, obowiązkach detektywa, np. zakłada, że pomysły, na które udało mu się wpaść, są po prostu słuszne, no bo jakżeby inaczej, i robi z siebie głupka opowiadając o nich wszem i wobec. Doprawdy nie wiem, jakim cudem udało mu się w końcu wpaść na właściwy trop. Może wygodniej byłoby myśleć, że to celowy zabieg Asimova, który chciał w ten sposób pokazać drogę rozwoju Baleya i usprawiedliwić jego awans w późniejszych tomach. Przy takim założeniu łatwiej znieść niezręczności prowadzenia postaci. Podoba mi się za to świat wykreowany przez Autora, wymyślony z fantazją, ale skonstruowany logicznie, opisany dość dokładnie i barwnie, chociaż Asimov trochę nie docenił możliwości i tempa rozwoju ludzkości – zdobycze naukowe i cywilizacyjne wieku XXX wypadają dość blado w porównaniu ze stanem faktycznym chociażby końca XX wieku. Ogólnie nie jest źle, ale przy czytaniu trzeba wziąć poprawkę na nieco archaiczne pomysły.
(Ocena: 4,5/6)

● ● ●
Trzy prawa robotyki:
1. Robot nie może skrzywdzić człowieka ani przez zaniechanie działania dopuścić, aby człowiek doznał krzywdy.
2. Robot musi być posłuszny rozkazom człowieka, chyba że stoją one w sprzeczności z Pierwszym Prawem.
3. Robot musi chronić sam siebie, jeśli tylko nie stoi to w sprzeczności z Pierwszym lub Drugim Prawem.

17 lutego 2013

Koty na dzień kota

Wczoraj Aguti wyciągnęła mnie na wystawę kotów. Trzeba było spory kawałek dojść, dlatego nie paliłam się do pomysłu, ale ilość kocich dostojników i piękne okazy okazały się warte trudu wędrówki. Zrobiłyśmy sporo zdjęć, najczęściej mało wyraźnych, bo zwierzaki były wyraźne zmęczone i albo senne, albo zbyt pobudzone i ruchliwe. Poniżej krótki koci przegląd, zdjęcia robiłyśmy na zmianę z Aguti:







Jestem kotem ze Shreka...



Mam oczy w dwóch kolorach...


Piękny cynamonowy brytyjczyk


Bracie, przygniatasz mnie!

I tak wszystko widzę...

Niezłe zębiska, nie?


Szczurowate też były...







Piękne, prawda? :)