Próbowałam
kiedyś czytać Andrzeja Pilipiuka którąś powieść o Wędrowyczu, ale nieszczególnie
mi podeszła. Widocznie postać zapijaczonego egzorcysty nie współgrała z moimi
ówczesnymi potrzebami czytelniczymi. Sięgając od niechcenia po Kuzynki, nie robiłam sobie szczególnych
nadziei, że się spodobają. A tu niespodzianka – nie tylko pierwsza część
trylogii, ale i kolejne podobały mi się bardzo, dając sporą porcję rozrywki. Bo
nie oszukujmy się – to jest literatura lekka, łatwa i przyjemna. Oczywiście coś
tam sobie przemyca, ale tak bokiem, mimochodem i nieznacznie. ;)
● ● ●
Kuzynki to historia znajomości trzech wyjątkowych kobiet.
Stanisława Kruszewska była uczennicą Michała Sędziwoja z Sanoka, alchemika,
który poznał sekret zamiany ołowiu w złoto i opracował receptę na eliksir wiecznej
młodości; do tej tajemnicy dopuścił kilku swoich uczniów. Po wiekach na trop
ciągle młodej prababki wpada Katarzyna Kruszewska, nader zdolna informatyczka
pracująca w agencji rządowej. Na ich drodze pojawi się Monika Stiepankowic, księżniczka z
bizantyjskiego rodu posiadająca niecodzienne zdolności. Więcej nie zdradzę,
żeby nie psuć przyjemności czytania.
Najbardziej podobały mi się Kuzynki, ale Księżniczka
była niemal równie dobra. Najsłabiej wypadły Dziedziczki, chociaż oceniłam je równie wysoko, na co mogła mieć
wpływ zakamuflowana w mojej podświadomości tęsknota za spokojnym miejscem gdzieś
poza miastem, z rozległą przestrzenią, drewnianym domem, spokojem i realizowaniem
się przy kuchennym blacie – takie życie wybierają trzy przyjaciółki odzyskując
dawny majątek Kruszewskich. Po drodze dokonują wielu spektakularnych czynów,
rozwiązując zagadki, pokonując złych i wrednych, zabijając najgorszych. Nie
obyło się bez ofiar po stronie dobra, ale dzięki temu trylogia jest znacznie
ciekawsza.
Można przeczytać tylko jedną część, można nawet
wybrać środkową, chociaż to niezbyt rozsądne, ale najlepiej poznać całość, bo
dopiero w Dziedziczkach następuje
rozwiązanie spraw rozpoczętych w Kuzynkach.
Zachęcam do poznania całej historii – przyjemna lektura na kilka wieczorów, doskonała
do odstresowania i odpoczynku po ambitniejszych tytułach, dostatecznie
trzymająca w napięciu, żeby zaciekawić, i dość dobrze napisana, żeby dawała
komfort czytania. Czytadło bardzo dobre w swojej klasie.
(Ocena:
Kuzynki, Księżniczka, Dziedziczki –
5/6)
O tak! Ta seria Pilipiuka jest świetna :) czytałam ją jakieś 10lat temu i ogromnie mi się podobała. W zeszłym roku postanowiłam ją sobie przypomnieć i sprawdzić, przy okazji, czy robi na mnie jeszcze tak duże wrażenie :) Mój odbiór książek został bez zmian. A Pilipiuka w ogóle b. lubię i czasami oceniam bezkrytycznie :)
OdpowiedzUsuńP.S. Czy my się "znamy" z Podaja? :)
Zamierzam spróbować też innych cykli Pilipiuka. Po takich fajnych kuzynkach może coś jeszcze mi się spodoba. ;) Może coś polecisz?
OdpowiedzUsuńOwszem, znamy się z podaja. A na fincie już jesteś? Bo ja się zadomowiłam. :) Jakbyś chciała - link jest po prawej. :)
Polecam "Operację Dzień Wskrzeszenia." zdecydowanie! Ale to nie seria, tylko pojedyncza powieść. Z serii to Jakub Wędrowycz. Ale to dość specyficzny bohater i nie każdemu musi się podobać, więc musisz sama sprawdzić. Jest to całkiem inny klimat niż w "Kuzynkach". Jest też seria "Oko jelenia", ale jeszcze jej nie czytałam. Fajne są też opowiadania "2586 kroków" i "Wampir z M-3".
OdpowiedzUsuńCo do Finty, to jestem zalogowana, ale jakoś nie umiem się tam rozkręcić. Ale zaglądam często :)
Idzie już do mnie "Zagadka Kuby Rozpruwacza", opis brzmi interesująco. W bibliotece widziałam jakieś części "Oka jelenia", sprawdzę, czy są wszystkie (nie lubię czytać cykli bez dostępu do całości). Rozejrzę się też za "Operacją...". Dzięki za typy. :)
OdpowiedzUsuń