28 lutego 2014

luty 2014 – podsumowanie

Bardzo owocny miesiąc. Mimo wyjątkowo wielu nietrafionych, odłożonych, niedoczytanych książek, udało mi się i tak sporo przeczytać. I powystawiać wysokie noty. Byle tak zawsze.
Jak zwykle statystyki są na końcu postu, natomiast lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2014”.

● ● ●

J.R.R. Tolkien, Silmarillion (Ocena: 5/6)
Drużyna Pierścienia, Dwie wieże, Powrót króla (Ocena: 6/6)

Marta Tomaszewska, Tajemnica białego pokoju (Ocena: 4,5/6)
Booth Tarkington, Siedemnastolatek (Ocena: 3/6)
Tadeusz Łopalewski, Przesławna peregrynacja Tomasza Wolskiego (Ocena: 4,5/6)
Marcin Szczygielski, Czarny Młyn (Ocena: 5/6)
Marta Tomaszewska, Zorro, załóż okulary (Ocena: 4,5/6)

Tiziano Terzani, Zakazane wrota (Ocena: 5,5/6)
Tiziano Terzani, Koniec jest moim początkiem (Ocena: 6/6)
Paul Theroux, Wielki bazar kolejowy: Pociągiem przez Azję (Ocena: 4/6)

„z końcem przyszedł straszny początek”: 
Szczepan Twardoch, Wieczny Grunwald (Ocena: 5/6)

Karol Bunsch, Wawelskie wzgórze (Ocena: 5/6)

Karol Bunsch, Wywołańcy (Ocena: 5,5/6)

Karol Bunsch, Przełom (Ocena: 5/6)

Andrzej Twerdochlib, Najdłuższa wojna
Czasy od kongresu wiedeńskiego do powstania wielkopolskiego, dzięki któremu poznańskie wróciło w granice świeżo powstałej Polski. Mnóstwo znanych nazwisk: Hipolit Cegielski, Karol Marcinkowski, Władysław Bentkowski, Dezydery Chłapowski, Edward Raczyński; sporo znaczących wydarzeń, powstań narodowych, pracy u podstaw, podnoszenia kwalifikacji, unowocześniania, uczenia się bardziej zaawansowanych technik rolniczych. Obok tego postacie, które miały w założeniu być bliskie czytelnikowi: rodzina Frankowskich, rozdwojona między Polskę a Prusy, podzielona i związana ze sobą, czasem tragicznie.
Miałam nadzieję na dobrą sagę, na sto lat dziejów zaboru pruskiego. Niestety na powieści mści się geneza powstania: jakoś nie trafiłam jeszcze na faktycznie dobrą literaturę napisaną na podstawie filmu czy serialu, choćby pisaną przez autora scenariusza. Tu również widać minusy takiego zabiegu: duże uproszczenia, zarówno historyczne, jak i fabularne, bohaterowie opisani płytko, powierzchownie, tak że nie sposób się do nich przywiązać, pojawiający się co parę lat, nagle z żoną czy dziećmi, bez wyjaśnienia, jak do związku doszło, bez motywów, pragnień i dążeń. Pragnienie dominuje jedno – położyć jak najsolidniejsze podwaliny pod przyszłą Polskę, która kiedyś znowu zaistnieje na mapach Europy. Niestety, mimo ciekawej tematyki powieść jest mało wciągająca i nudnawa.
(Ocena: 3/6)

Dariusz Domagalski, Bractwo
Dobra opowieść o średniowiecznych piratach, łupiących hanzeatyckie kogi na Morzu Bałtyckim. Jest przygoda, porwania, łupienie, zemsta i tajemnica, czyli wszystko, co trzyma uwagę czytelnika. W dodatku solidnie poznane przez autora i opisane tło historyczne, liczne przypisy, wyjaśniające mniej znane pojęcia i przybliżające autentyczne wydarzenia i postacie. Solidny kawałek prozy do spędzenia przyjemnego wieczoru.
(Ocena: 4,5/6)

Maria Nurowska, Miłośnica
Krystyna Skarbek – arystokratka żydowskiego pochodzenia, tajemnicza kobieta-szpieg, tajna agentka z czasów drugiej wojny światowej, zdecydowana i odważna, sprawiająca wrażenie nieliczącej się z uczuciami innych, ale i samotna, rozdarta i nieodgadniona. O niej ma zebrać wiadomości i napisać młoda dziennikarka – w trakcie poszukiwań wyłania się nieoczekiwany, fascynujący obraz kobiety dzielnej, dążącej do celu, niewahającej się przed podjęciem ryzyka, zmieniającej kochanków i mężów, balansującej na granicy życia i śmierci.
Całkiem niezła powieść o kobiecie kochającej życie we wszystkich jego przejawach, o odwadze i zmaganiu się z sobą. Solidna, warta czytania, jak większość powieści Marii Nurowskiej.
(Ocena: 4/6)

Maciej Żerdziński, Korporacja Wars‘N’Guns
Zbiór powiązanych ze sobą opowiadań, składających się z kolejnych odsłon tego samego świata, związanych bohaterami i sprawą, która ich pochłania. Korporacja WARS‘N’GUNS sprzedaje broń walczącym obcym światom i innym rasom, broń konwencjonalną, chemiczną i biologiczną, manipulując żywotami w ramach ograniczeń prawa, pozyskując nowe planety dla ludzkiej eksploracji. W tym wszystkim gubi się jednak najważniejszy element, bóg, w którego nikt już nie wierzy i którego istnienie tym samym przestało mieć sens. Czy znajdzie się choć jedna istota, by uratować świat?
Niezłe opowiadania, choć nieco pokręcone. Napisane z wyczuciem dramatyzmu, dostatecznie dynamiczne, z dobrze rozłożonymi akcentami. Gwarantują przyjemne chwile miłośnikom fantastyki.
(Ocena: 4,5/6)

Maciej Żerdziński, Opuścić Los Raques
Na Ziemię spada obcy statek kosmiczny, a zestrzelony pilot rozpada się na cząstki, używane przez ludzi jako psychodeliczny narkotyk. Schizofreniczne wizje przenikają się z rzeczywistością, alternatywne światy dominują nad znanym, swojskim otoczeniem, holograficzne prezentacje zakrzywiają przestrzeń, atakują i doprowadzają do szaleństwa. Nie sposób dotrzeć do celu bez GPS-a, niełatwo obejść się bez leków niwelujących halucynogenne działanie alienryku. Światy w światach, osobowości w osobowościach, nie wiadomo już, co istnieje naprawdę, a co jest jedynie wytworem otumanionego umysłu.
Bardzo dobra powieść, trzymająca w napięciu i z każdą stroną pobudzająca ciekawość czytelnika. Szybko zmieniająca się akcja, niezła intryga, pokręcona i pozornie realistyczna sceneria, a na koniec okazuje się, że i tak jest inaczej niż się wydawało. Obcy zostaje zdemaskowany, nawet jeśli jego tożsamość nie budzi zaskoczenia. Trudno tu wyczuć obecność Boga, ale jeśli znajdzie się choć jeden sprawiedliwy... kto wie, jak potoczą się losy świata, tego prawdziwego.
(Ocena: 5/6)

Waldemar Warnicki, Sybir
Dzieje polskich rodzin wywiezionych z Ukrainy na Syberię po zajęciu Polski przez wojska radzieckie w 1939 roku. Dramatyczne przeżycia, porażające zimno, dojmujący głód i praca ponad siły – to stało się udziałem rodziny autora. Część przeżyła, a ci, zo zostali daleko na wschodzie, żyli w ich pamięci.
Trzy odsłony syberyjskiej drogi, jedna dokładna, na podstawie codziennych zapisków, pozostałe ogólne, podsumowujące. Napisane językiem prostym, bez ozdobników, surowym i szczerym, ale niespecjalnie zachęcającym. Na końcu coś w rodzaju podsumowania, niestety chaotycznego, pobieżnego i skrótowego, zawierającego sporo stereotypów i ogólników, bez pogłębionej analizy. Za wartość dokumentalną dodałam punkt.
(Ocena: 3,5/6)

Marta Bocian, Jedwabna pajęczyna
Wspomnienia żony alkoholika z kilku lat koszmarnego życia, pełnego lęku i niepewności, nadziei i rozpaczy. Podstępnie, powoli wkradająca się w spokojne dotąd życie choroba męża niszczy podstawy wspólnego zaufania, narzuca poczucie winy i obniża wartość i samoocenę. Jedwabna pajęczyna to relacja bardzo dobra dla ludzi mających kontakt z alkoholizmem, pozwalająca dostrzec problem wcześniej niż zdąży on zniszczyć kruche więzi, może komuś pomoże zadziałać na czas, by ustrzec się przed najgorszym, przed rozpadem rodziny i siebie.
(Ocena: 4/6)

Iwona Kienzler, Życie miłosne polskich królów z dynastii Wazów
Ciekawy okres w historii Polski ukazany lekko z perspektywy kobiet, matek, żon i kochanek trzech królów: Zygmunta III, Władysława IV i Jana Kazimierza. Mnóstwo szczegółów z życia władców i kluczowych osobistości tamtych czasów, cele i motywacje, jakimi kierowali się monarchowie przy wyborze kobiet, miłości i zdrady, intrygi i gry polityczne, przekupstwa i prezenty.
Chyba zbyt dużo się spodziewałam po tej książce. Miejscami bardzo ciekawa, sprawiała jednak niekiedy wrażenie plotkarskiej, na poły popularyzatorsko-naukowa, ale nie wolna od kolokwializmów, powtórzeń czy powoływania się na własne słowa z poprzedniego rozdziału. W dodatku wydawnictwo się nie popisało z redakcją i korektą: są błędy rzeczowe (np. mylenie matki z babką) i gramatyczne: składniowe, stylistyczne, oraz zatrzęsienie literówek i błędów interpunkcyjnych (na 63 pierwszych stronach zauważyłam ich 24!). Pozbawiło mnie to sporej części przyjemności z czytania.
(Ocena: 4/6)

Marek S. Huberath, Druga podobizna w alabastrze
Cztery opowiadania, jedno osadzone w rzeczywistości przypominającej Imperium Rzymskie, drugie niczym z matrixa czy snu chorego mózgu, dwa przedstawiające świat obcej planety. Pierwsze jest świetne, pozostałe bardzo dobre, ale to właściwie było do przewidzenia, bo Huberath jest pewniakiem, jeśli chodzi o jakość. Dobrze wykreowane, sugestywnie opisane światy przenoszą nas w nieznane, nawet jeśli trochę znajome. Obce nazwy i inne języki pozwalają na zabawę w dopasowywanie tego, co znane z historii, i na delektowanie się nowym. Uczta, do której chce się wracać.
(Ocena: 5,5/6)

Katarzyna Droga, Pokolenia: Wiek deszczu, wiek słońca
W zalewie współczesnych, często niezbyt wysokich lotów, powieści o uciekaniu z dużych miast na wieś i wyciąganiu wspomnień przodków z podjedzonych kornikami mebli trafia się czasem perełka, od której trudno się oderwać i która bardzo plastycznie przenosi czytelnika w dawno miniony czas. Taką perłą są wspomnienia Katarzyny Drogiej, opisującej dzieje swojej rodziny na tle wydarzeń XX wieku, przede wszystkim podczas wojny i powojennego budowania od nowa tego, co zostało zniszczone. Jest tu miejsce i na miłość, i na śmierć, jest spokojne życie i ciche bohaterstwo, ratowanie Żydów i niszcząca namiętność. Wszystko napisane niesamowicie spokojnie, z wyczuciem i tęsknotą bijącą niemal z każdego akapitu, tęsknotą za tamtymi ludźmi, za ich młodością, ciepłem i miłością.
(Ocena: 5/6)

Artur Andrus, Maria Czubaszek, Każdy szczyt ma swój Czubaszek
W dzieciństwie słuchałam skeczy Czubaszkowej, w młodości chodziłam na spotkania kabaretowe, w których konferansjerem był Andrus (mam nawet autograf ;)). Nie mogłam więc ominąć publikacji, w której te dwie nietuzinkowe osobowości rozmawiają. Jest tu sporo z tego, co pamiętam, i trochę nowego, o czym nie wiedziałam. Garść wspomnień, od wojny po współczesność, okraszona przykładowymi dialogami, plejada gwiazd radia i telewizji, przednich aktorów i świetnych autorów. Nie można tego nie przeczytać, nieprawdaż? Prawdaż, niestety.
(Ocena: 5/6)

● ● ●

Statystyki:
W sumie (w miesiącu/w roku): 27/58
Powtórki: 6 (Tolkien x 3, Bunsch x 3)
Cykle zakończone: 2 (Władca Pierścieni, Powieści Piastowskie)
Cykle w trakcie: 0
Autorzy polscy: 19 (Tomaszewska x 2, Twardoch, Twerdochlib, Łopalewski, Szczygielski, Domagalski, Nurowska, Żerdziński x 2, Warnicki, Bocian, Kienzler, Bunsch x 3, Huberath, Droga, Andrus i Czubaszek)
Autorzy obcy: 8 (Tolkien x 4, Tarkington, Terzani x 2, Theroux)
Średnia ocen: 4,76

Realizacja projektów i wyzwań:
Książki historyczne – 4 (Twardoch, Bunsch x 3)
Nobliści – 0
Z półki (nowe [z powtórkami]/razem w roku [z powtórkami]/cel) – 10[16]/23[30]/31
Wyczekane – 5 (Tomaszewska, Tarkington, Łopalewski, Szczygielski, Kienzler)
Wojna i... literatura – 4 (Twardoch, Bunsch x 3)
Z literą w tle – 13 (T i Ł: Tomaszewska x 2, Tolkien x 4, Twardoch, Twerdochlib, Tarkington, Łopalewski, Terzani x 2, Theroux)
Czytam fantastykę – 4 (Tolkien, Twardoch)
Jubileuszowe lektury – 0
Polacy nie gęsi – 19 (Tomaszewska x 2, Twardoch, Twerdochlib, Łopalewski, Szczygielski, Domagalski, Nurowska, Żerdziński x 2, Warnicki, Bocian, Kienzler, Bunsch x 3, Huberath, Droga, Andrus i Czubaszek – 47/186 punktów)
Daleki Wschód w literaturze – 3 (Terzani x 2, Theroux)
Podróżujemy w czasie – 13 (Twardoch, Twerdochlib, Łopalewski, Domagalski, Nurowska, Żerdziński x 2, Warnicki, Kienzler, Bunsch x 3, Droga)

27 lutego 2014

Władysław Łokietek i Zakon Krzyżacki

Karol Bunsch
Przełom
Wydawnictwo Literackie, 1987

Ostatnie lata panowania Łokietka upłynęły na walkach z Zakonem Krzyżackim. Rycerze krzyżowi szerzący swoją wiarę nie cofali się przed żadnym środkiem, jaki umożliwiłby im zalegalizowanie pomorskich zdobyczy i wyszarpanie jak największego kawałka polskich ziem. Na porządku dziennym była u nich korupcja i przekupstwo, szantaż i porwania, przymuszanie i obietnice bez pokrycia. Ściągali z Europy rycerstwo żądne wrażeń, gotowe w imię krzewienia chrześcijaństwa grabić i zabijać, łudząc naiwnych obiecanymi nagrodami i zasługami położonymi w jedynie słusznej, jak im się zdawało, sprawie. Krzyżacy jednak dbali o źródło swoich doczesnych dochodów i nie plenili pogaństwa na Żmudzi i Litwie do końca, by mieć ciągle pretekst do łupienia i niewolenia mieszkańców sąsiednich ziem.
Nieustanne podgryzanie polskich ziem przez Zakon zmuszało Łokietka do wzmożonej uwagi i szukania sprzymierzeńców, mogących przybyć z pomocą w rozprawie z Krzyżakami, jaka musiała rozegrać się w niedalekiej przyszłości. Rozglądać się za nimi musiał i wśród swoich, schlebiając możnemu rodowi Nałęczów, rozplenionych w Wielkopolsce a niepewnych, bo za zachodnią granicą mających pociotków i silnemu królowi niechętnych, i wśród obcych, na przykład u węgierskiego zięcia. Wdrażał też do rządzenia syna, który wkrótce miał samodzielnie stawiać czoła wrogom, by utrzymać, co ojciec z trudem zespolił; zresztą Kazimierz inaczej patrzy na ustawiczne walki ojca i inną drogą podąży po ujęciu korony. Przy północnej granicy osadzał ludzi do pilnowania przejść, walecznych i silnych, z trudami oswojonych, a Krzyżaków bijących bez lęku – wśród nich jest i rodowiec Henryk z Rynarzewa, i Radocha, człek nowy i bez koligacji, obaj waleczni, prostolinijni i bez ogródek mówiący, co istotne. Tylko z Krzychem nie wyszło tak, jak powinno; przez własną porywczość napytawszy sobie biedy i naraziwszy się życzliwym mu ludziom, w niewolę się dostał i do Krzyżaków przystał, by jakoś winy odkupić i szukać możliwości powrotu do rodziny.
Poplątane losy Krzycha i Radochy, niespełnione marzenia, miłość i wierność ludziom i ideom nie mniej ważne były niż trudne życie Łokietka, walkami i polityką znaczone. Na przemian pokazał Bunsch to, co istotne było w czasach ustawicznych walk, tych jawnych i tych zakulisowych, intrygami stojących, opisując zmagania króla, na czele narodu stojącego, i poddanych, na samym dole walczących, w tym i upadłych, na zdradzie budujących swoje nadzieje. Niezwyciężony dotąd Zakon ma jednak słabości, które wyzyskać można dla własnych korzyści – nawet militarne zwycięstwo nad silnym przeciwnikiem jest możliwe, gdy wyzyska się sprzyjający teren i dostępne wojska.
Ostatnia powieść piastowska Bunscha jest zgrabnym ukoronowaniem cyklu, zamykając wielowiekowe zmagania z zachodnim przeciwnikiem bitwą pod Płowcami, która na długi czas osłabiła Zakon, przynosząc korzyść Polsce i prostując ścieżki niektórych jej obywateli.
(Ocena: 5/6)

● ● ●
„Każda wojna, nawet zwycięska, krew, pot i łzy wyciska. Wiem jednakowoż: mężowi nie litością się kierować, że ofiary z mienia i krwi żądać musi, by pokoleniom pokój, bezpieczeństwo i dostatek zapewnić. Nawet umierać lżej, gdy choć nadzieja przyświeca, że nie darmo, ale i grosza żal, gdy nic w zamian kromie strat. Nawet najemnikowi, który walczy dla zysku, nie zajedno, zali go wódz do zwycięstwa prowadzi lubo do klęski.” (s. 354)
„A krzyżacka gadzina zawżdy kąsać gotowa.” (s. 397)
● ● ●


Cykl Powieści Piastowskie obejmuje:
4. Bracia
15. Przełom

26 lutego 2014

Władysław Łokietek i korona

Karol Bunsch
Wywołańcy
Wydawnictwo Literackie, 1986

Z obrazu Jana Matejki spogląda król srogi i budzący respekt, znać, że Władysław Łokietek, choć nikczemnego wzrostu, potrafił znaleźć posłuch – bez niego nie zdołałby dokonać tak wiele. Na swój sukces musiał jednak ciężko pracować, nie patrząc własnych korzyści, ale myśląc o połataniu poszarpanego kraju i wzmocnieniu go, by był zdolny oprzeć się wrażym siłom. Wiele lat zajęły też zabiegi o pozwolenie na koronację kolejnego Piasta, wiele wysiłku i mądrości kosztowały działania dyplomatyczne i przeciwstawianie się wewnętrznym i zewnętrznym wrogom. Pomogło przyłączenie Wielkopolski, osłabionej buntem przeciw synom Henryka Głogowczyka, po zajęciu przez rycerzy sprzyjających Łokietkowi Poznania, bronionego przez mieszczan – książę był coraz silniejszym władcą i w nim co światlejsi upatrywali największą szansę na wzmocnienie Polski. Wsparciem mu była małżonka: „Jej wiara w męża była nie do zachwiania. Bóg go wyznaczył zjednoczycielem uciemiężonego narodu, zmarły Jakub upatrzył na wykonawcę swych myśli, musi mu wymodlić potrzebne do tego siły” (s. 219). I Łokietek wspinał się coraz wyżej i coraz mocniej trzymał uchwyconych ziem, lawirując i odbierając dawno zabrane, rozproszone, konsekwentnie i z uporem jednocząc kraj: „Jak łoza – przygięty odskakiwał, stratowany wstawał, ścięty odrastał” (s. 365).
Sukcesy w Wielkopolsce nie szły w parze z łagodzeniem konfliktu z Muskatą. Biskup krakowski zaczynał dopiero dostrzegać, ile złego wyrządził rozdźwięk między nim a księciem i doceniać to, co Łokietek robi. Niemały wpływ na to miał ostatni, przedśmiertny list od arcybiskupa Jakuba Świnki, człowieka światłego i przewidującego, umiejącego patrzeć w przód i widzieć korzyści dla kraju w wydarzeniach pozornie niesprzyjających. Konflikt z księciem pozwolił Muskacie poznać los wygnańca i petenta na europejskich dworach, gdzie człek bez pokaźnych funduszy nic zgoła nie znaczy, ułatwił dostrzeżenie, że więcej można wygrać wspólnym działaniem, że w jedności siła, obudził też wyrzuty sumienia, by jeszcze za życia mógł ten dostojnik uświadomić sobie własne przewiny, spowodowane pychą i wyniesieniem nad innych.
Polityka zagraniczna zdominowana była sporami z Zakonem Krzyżackim, zdobywaniem przewagi nad nim w stolicy papieskiej czy cesarskiej, usiłowaniami odzyskania Pomorza.  Sprawy wewnętrzne też nie szły dobrze: przez rozdrobnienie spadło znaczenie władzy książąt, a co za tym idzie zmniejszyła się skuteczność respektowania prawa; nawet Łokietek musiał liczyć się z możnymi rodami, pogłębiając krzywdę niesprawiedliwie potraktowanego człowieka, co sprowadza złą dolę na kolejne pokolenia; nawet najsilniejszy książę nie jest w stanie zawsze zapobiec złu. Przedstawiciele kościoła, miast wspomagać ubogich, zajmowali się gromadzeniem dóbr i szukaniem łatwych ofiar: na stosach ginęli niewinni, mający pecha narazić się komuś, oskarżeni o herezję, wyznający niepopularne, niezgodne z obowiązującą linią poglądy. W tym świetle budził nadzieję każdy przejaw sprawiedliwości dziejowej, gdy złych spotykała zasłużona kara, pokornych i nawróconych nagroda, a głupcy dostawali kolejną szansę, by odkupić winy.
Łokietek walczył o bezpieczniejszą przyszłość, ważąc dobre i złe czyny, dając i biorąc w miarę możliwości, karząc i nagradzając wedle win i zasług, lawirując, by zyskać jak najwięcej. Ostróżka z Braciszkiem wędrowali po świecie, ratując maluczkich, usiłując przeżyć i tęskniąc za Krakowem. Krzych dręczył się tym, co niemożliwe do spełnienia, żył jak we śnie, przeczuwając nieszczęście, nieświadom tego, co uczynił, krzywdząc czynem czy złym słowem kolejnych napotkanych na drodze ludzi, tych, którzy go po prostu kochali, i tych obcych, którzy mu z dobroci serca pomagali. Radocha chciał ułożyć sobie życie, osiąść spokojnie, gospodarzyć, a ciągle przychodziło mu wojować w towarzystwie Pizły, ponurego przyjaciela, bez którego nie umiał żyć. Kasztelanic Henryk, zaprzyjaźniony z Radochą, jedyny beztroski, jak się zdaje, rycerz, czerpiący z życia najlepsze, co ono może mu dać, wprowadził do powieści kilka weselszych akcentów, trafnie oceniając świat i ludzi wokół siebie, wywołując uśmiech na twarzach możnych i ubogich. Tacy są bohaterowie Wywołańców, w większości poszarpani przez życie i pragnący spokoju.
Środkowa część trylogii wieńczącej cykl o Piastach jest jedną z najlepszych. Ma zalety i wady pozostałych, ale potrafi też wzruszyć i rozbawić, skłonić do zadumy i dać punkt wyjścia do ogólnych rozważań o człowieku, roli władzy i prawa w codziennej egzystencji, sprawiedliwości i złudzie nagrody w innym życiu, konieczności podejmowania działań i motywacjach rządzących ludźmi, o dobrych i złych uczynkach, które odbijają się na całym życiu, a nawet na przyszłych pokoleniach.
(Ocena: 5,5/6)

● ● ●


Cykl Powieści Piastowskie obejmuje:
4. Bracia
14. Wywołańcy
15. Przełom

24 lutego 2014

Władysław Łokietek i Kraków

Karol Bunsch
Wawelskie wzgórze
Wydawnictwo Literackie, 1985

„Z wiosennej zieleni, przerywanej tu i ówdzie jasnymi zwierciadłami wody, wyłaniał się pierścień murów i częstokołów sadzony kamieniami baszt; szczerbate linie domów znaczyły kierunek ulic, a nad nimi jak lilie korony złociły się w słońcu strzeliste wieże kościołów. Daleko, na przeciwległym krańcu, zwarty na białej skale panował nad wszystkim wawelski gród.” (s. 563)
Miłość do miasta może się objawiać różnie, choćby zadedykowaniem mu powieści i uczynieniem głównym jej bohaterem. Bo w Wawelskim wzgórzu to właśnie Kraków wysuwa się na plan pierwszy; jako stolica poszarpanej rozdrobnieniem Polski jest terenem zabiegów kolejnych książąt, usiłujących zjednoczyć kraj albo przynajmniej uzyskać przewagę nad piastowskimi kuzynami i zebrać profity wynikające z dzierżenia tak znakomitego grodu. Bo Kraków jest nie tylko nominalną stolicą, ale symbolem silnej niegdyś Polski i nadzieją na powrót do dawnej świetności, dlatego o niego walczą polscy książęta i obcy królowie. Jednym z silniejszych kandydatów do obsadzenia wawelskiego stolca był na początku XIV wieku Włodzisław, ze względu na nikczemny wzrost Łokietkiem zwany, książę kujawski, sieradzki i sandomierski, któremu na drodze stanęło krakowskie mieszczaństwo z biskupem Janem Muskatą na czele, oglądające się na pomoc Niemców, Czechów i Ślązaków, dające poparcie czeskim Wacławom, roszczącym sobie prawa do polskiej korony. Z trudem zdobyty przez wojska Włodzisława zamek na Wawelu stał się dobrym punktem wyjściowym w staraniach o miasto – rajcy i Muskata czuli nad sobą groźną obecność Łokietka. Ale i książę związany był koniecznością dopilnowania krakowskich spraw, uważania na knowania biskupa, niedopuszczenia do ponownej utraty zamku. Dlatego nie mógł dopilnować innych części kraju, czego skutkiem była utrata Pomorza na rzecz Zakonu Krzyżackiego, podstępem zagarniającego coraz dalsze ziemie, z pogardą i butą depczącego polską ludność, zbierającego do własnej kiesy dochody z miast i wsi. Nie pomogły jednak mieszczaństwu knowania Krzyżaków, nie pomógł i bunt wójta Alberta, zgniótł Łokietek opór rajców krakowskich, przywrócił polski porządek w stolicy, zniósł miejskie przywileje i skonfiskował majątki.
Na tle tych wydarzeń toczą się losy książąt i poddanych; widoczna jest ciężka praca Łokietka, dążącego do scalenia tego, co rozbite, i wzmocnienia osłabionej władzy centralnej; knowania odwiecznych wrogów, Niemców, osiadłych w miastach i tworzących bogate, skrzętnie gromadzące dobra mieszczaństwo, i zaprzedanego obcym interesom duchowieństwa z biskupem Muskatą na czele. Oprócz wielkich i znacznych rodem czy bogactwem wielu było jednak przedstawicieli szlachty i niższych stanów, do znaczenia dochodzących, zaszczytów się dorabiających, walczących na co dzień z niesprawiedliwością i nędzą. Świetne są kontrastowo przedstawione postacie: z jednej strony zaprzedany obcym Muskata, z drugiej mądry i przewidujący arcybiskup Jakub Świnka, wspierający słuszne działania i nakłaniający do zgody, jeśli tylko stronom chęci nie brak. Wśród niższych stanem wyróżniają się przyjaciele, dobrani na zasadzie przyciągania się przeciwieństw: Ostróżka, młodzik krnąbrny i kolczasty, za nic mający władzę i zaszczyty, Braciszek, łagodny i rozsądny, kierujący się miłosierdziem i niełaknący dóbr doczesnych, przez co wciąż zadziera z duchowieństwem pyszniącym się władzą i majętnościami, i Krzych, skrzywdzony w zaraniu życia, niespokojny i chmurny, ze szlacheckiego rodu, pragnący intensywnego życia i potrafiący darzyć miłością, nawet jeśli niemożliwą do spełnienia. Wielu innych bohaterów przewija się przez karty powieści, a każdy inny, każdy wyrazisty i prawdziwy do bólu, realistycznie opisany.
Jak zawsze pięknie opisał Bunsch starania o kraj, o poprawę doli ludzi, walkę o silne, sprawiedliwe rządy rozsądnego księcia, któremu należy się posłuch, ale który i sam musi być gotów do służenia ojczyźnie. Jak zawsze doskonale wyważył Autor opisy spokojne i dynamiczne, prowadząc nas równym rytmem przez kilkaset stron, jak zawsze dobrze rozłożył akcenty ważne dla Polski z tymi, które są istotne dla poszczególnych bohaterów. Wawelskie wzgórze to pierwsza część trylogii kończącej cykl piastowski.
(Ocena: 5/6)

● ● ●
„Wżdy w złośliwą duszę nie wnijdzie mądrość, duch bowiem mądrości jest dobrotliwy.” (s. 202)
„Głupiego nie trzeba udawać, a mądrego się nie da. Bo mądrości się nie dziedziczy jako spadku po ojcach ani nie otrzymuje z pańskiego czy królewskiego nadania; ni ją za złoto kupić, ni mieczem zdobyć. Jako drogi w ciemności przez pustynię każdy jej sam szukać musi. Tedy nie brak głupców, choćby w infułach czy koronach...” (s. 202)
„Usta, które kłamią, zabijają duszę.” (s. 203)
„Śmiech jest jako sól; nie smakuje życie bez niego.” (s. 211)
● ● ●


Cykl Powieści Piastowskie obejmuje:
4. Bracia
13. Wawelskie wzgórze
14. Wywołańcy
15. Przełom

23 lutego 2014

Wędrówki po świecie

Tiziano Terzani, Zakazane wrota
Chiny dwudziestego wieku to kraj tajemniczy, odizolowany, chroniony przed obcymi wpływami. Bardzo trudno było do niego wejść, jeszcze trudniej poznać, a czasem karkołomnym przedsięwzięciem okazywało się wyjście. Terzani tego dokonał, chociaż nie obyło się bez emocji. Mieszkał w Chinach wraz z rodziną przez cztery lata, w latach osiemdziesiątych, próbując żyć jak Chińczyk, przyjmując chińskie imię, posyłając dzieci do zwykłych szkół, przemieszczając się rowerem. Przez te lata widział kraj, jakiego nie miał szansy poznać w roli reportera, kraj pełen sprzeczności i kontrastów, biedy i bogactwa, bezmyślnie niszczonych zabytków i bezsensownych przedsięwzięć. Poznał ludzi marzących o zwykłych rzeczach, o lżejszej codzienności, pełnym brzuchu i wygodniejszym życiu, obok tych, którym na niczym nie zbywało; ludzi ogłupionych propagandą, wierzących w to, co podano im na tacy, coraz mniej zdolnych do samodzielnego myślenia i tych, którzy to ogłupienie wykorzystywali bez skrupułów; ludzi poddających się przepisom i sprzeciwiających się skutecznie na przykład kontroli urodzin, tych, którzy zabijają córki i tych, którzy płodzą kolejne. Nie unikał trudnych tematów (był między innymi w Tybecie), co było powodem ostatecznego wydalenia go z Chin.
Bardzo dobry obraz Państwa Środka, szczery i podany bez upiększeń. Terzani miał talent do wyłuskiwania tego, co istotne, i opisywania w sposób poruszający. W każdym niemal zdaniu widać fascynację Chinami i, ogólnie, autentyczne zainteresowanie światem; każda strona książki przynosi nowe wrażenia, nieprawdopodobne albo zabawne, zadziwiające lub śmieszne. Świetna literacka wędrówka, przekazująca wiedzę i emocje, odmienny sposób patrzenia na rzeczywistość, szokujące metody wychowania i nauczania, wzmacniającego negatywne cechy, a zabijającego inicjatywę i samodzielność, produkującego bezmyślne istoty, poddające się jedynie słusznemu kierownictwu. Z opisów bije też smutek, spowodowany utraconym dziedzictwem, zburzonymi zabytkami, stłamszoną kulturą, tak bogatą przecież, od tysiącleci budowaną; żal za tym wszystkim, co zaprzepaszczono w bezmyślnym zniszczeniu, tęsknota za każdym utraconym świadectwem wielkości Chin. Bardzo prawdziwa jest ta opowieść.
(Ocena: 5,5/6)

Tiziano Terzani, Koniec jest moim początkiem
W życiu człowieka przychodzi niekiedy taki moment, że chce się powspominać, przeżyć ponownie to, co było, podsumować dokonania. Zwłaszcza gdy choroba wyznacza ostateczny termin i nie ma szans na przedłużenie egzystencji. Ten krótki czas, jaki pozostał, można przeznaczyć na refleksje i próbę pogodzenia się z nieuniknionym. Tak też zdarzyło się Terzaniemu: gdy dowiedział się o zamieszkującym go raku, postanowił znaleźć w sobie spokój i akceptację, tak jak realizował przez całe życie wyznaczone cele. I zrobił to w pięknym stylu już w Nic nie zdarza się przypadkiem. Obecna książka jest zapisem rozmów, przeprowadzanych przez trzy miesiące z synem, w których Terzani opowiada o istotnych momentach życia, wspomina chwile dobre i gorsze, dzieli się przemyśleniami i analizuje mechanizmy kierujące ludźmi.
To książka bardzo dobra; stymulująca do rozmyślań, a nawet do zmian, zachęcająca do podjęcia wysiłku zrozumienia i zaakceptowania ludzi takimi, jakimi są, bez narzucania swojej woli i wizji, bez przemocy i niepotrzebnej śmierci. Niesamowicie realistycznie, ale z wyczuciem i dystansem opowiada Terzani o kulisach niektórych spraw, podróży, przeżyć, opisanych w opublikowanych wcześniej reportażach. Można się zanurzyć w tym niby znanym nam świecie, przyjąć punkt widzenia autora lub z nim polemizować, ale nie można mu odmówić przemyślanej mądrości, dogłębnego zrozumienia problemów, z którymi się stykał, i wskazania sensownych rozwiązań, jeśli są one możliwe. Ale nie jest to książka dla każdego – więcej z niej skorzystają ci, którzy mają na swoim koncie jakieś przeżycia, czasem ciężkie, traumatyczne bądź mające kluczowe znaczenie dla życia – wtedy łatwiej o refleksję, o zatrzymanie się na chwilę, o zadumę nad marnością i wielkością człowieka.
(Ocena: 6/6)

Paul Theroux, Wielki bazar kolejowy: Pociągiem przez Azję
Cztery miesiące w pociągu, od Londynu do Japonii, a potem koleją transsyberyjską z powrotem. W pociągu można spotkać nowych ludzi, porozmawiać, wymienić doświadczenia. Pociągiem można dotrzeć niemal wszędzie, w ramach istniejącej trakcji, czasem punktualnie, a czasem spóźniając się, ale zawsze z nowymi wrażeniami. Krótkie kontakty z ludźmi zaskakują niekiedy i przynoszą nieoczekiwane korzyści, dreszczyk emocji czy nieocenioną wiedzę. Nie każdego tak gna w świat, w nowe otoczenie, zapachy i smaki, ale czasem dobrze poczytać o podróżach niespokojnych duchów.
Wielka wyprawa pociągiem. Kolejne wagony, kolejne kraje, coraz inni ludzie, zwyczaje, kultury, podejście do obcych. Wiele trafnych obserwacji, ale za mało wgłębiania się w historię, w genezę zachowań, źródła wierzeń, cały ten lokalny koloryt. Owszem, jest po trochu wszystkiego, ale powierzchownie, płytko, za słabo. Znacznie bardziej przemawia do mnie inna liga reporterów: Kapuściński, Terzani. Theroux pisze fajnie, tak akurat do pociągu, ale jak dla mnie za mało wchodzi w temat, zbyt szeroko i pobieżnie go ujmuje.
(Ocena: 4/6)

22 lutego 2014

Garść powieści dla młodszego czytelnika

Marta Tomaszewska, Tajemnica białego pokoju
Szanowana pani doktor, kobieta trzydziestotrzyletnia, samotnie wychowująca trójkę dzieci, dostaje dom z ogrodem w spadku od nieznanej ciotecznej babki. Testament obwarowany jest warunkami, których tajemniczość kusi i pociąga równie mocno jak sam główny przedmiot spadku. Szykuje się przygoda.
Powieść napisana jest lekko i przyjemnie i, mimo dłużyzn i nieco zbyt szczegółowych opisów, czyta się szybko. Postacie bohaterów nakreślone są bardzo realistycznie i malowniczo: świetna jest Apolonia Niecała, energiczna staruszka, będąca częścią masy spadkowej, nieźle przedstawia się notariusz o zapędach lowelasa, cichy wielbiciel Polci, i jego sekretarka, pragnąca podbić serce szefa i krzywo patrząca na każdą potencjalną konkurentkę. Rewelacyjnie odmalowana główna bohaterka jest za to niesamowicie irytująca: Musia Warkoczyk zachowuje się raz jak pewna siebie, dominująca kobieta sukcesu, a kiedy indziej, głównie w kontaktach z własnymi dziećmi, infantylnie, celebrując żenujące dla czytelnika rodzinne rytuały. Dzieci natomiast grają jak dobrze wytresowane małpki spełniające życzenia despotycznej matki, zanim ta je wyjawi. Muszę jednak oddać sprawiedliwość autorce, że umiała te postaci opisać tak sugestywnie, że aż wkurzająco prawdziwie.
(Ocena: 4,5/6)

Booth Tarkington, Siedemnastolatek
Siedemnastoletni bohater, jego pierwsze zauroczenie, śmieszne w założeniu działania zmierzające do podboju niewieściego serca, jakieś randki, potajemne przebieranie się we frak ojca, a do tego wścibska młodsza siostra, do której wstyd się przyznać, i dociekliwa matka, która nie zadowoli się byle tłumaczeniem.
Można powiedzieć, że po tę książkę sięgnęłam stanowczo za późno. Ale jakoś mam nieoparte wrażenie, że i mojej córce by się nie spodobała, więc nie będę jej polecać. Dla mnie nudy, więc mam na zbyciu.
(Ocena: 3/6)

Tadeusz Łopalewski, Przesławna peregrynacja Tomasza Wolskiego
Życie i przygody Tomasza Wolskiego opisane przez jego opiekuna, Celestyna Budkiewicza, herbu Trzaska. Młody Tomasz wychowywał się bez rodziców i tylko przybranemu wujowi zawdzięcza przetrwanie i rozbudzenie ciekawości świata, która zawiodła go w różne kraje, by poznać nowe i zaznać przygód. Dzieciństwo upłynęło mu w Polsce rozdartej domową wojną o wpływy między Sasami a Leszczyńskim, młodość i wiek dojrzały spędził na wędrówkach po Europie, Azji i Afryce, gnany ideą odzyskania grobu Chrystusa, jaka jeszcze w XVIII wieku tliła się w niektórych duszach.
Bardzo sympatyczna ramotka, wyszperana na bibliotecznym kiermaszu i przeczytana jako wspomnienie z dzieciństwa. Uśmiech wywoływały sceny, które pamiętałam, a nie wiedziałam, skąd. Język lekko stylizowany, niezbyt trudny, z popularnymi wówczas, jak mniemam, zwrotami łacińskimi, wtrącanymi tu i ówdzie (wyjaśnionymi w przypisach); forma pamiętnikarska, chwilami lekko przegadana, ale przystępna w czytaniu. Wydanie z ilustracjami Antoniego Uniechowskiego (Nasza Księgarnia, 1978).
(Ocena: 4/6)

Marcin Szczygielski, Czarny Młyn
Grupka nastoletnich przyjaciół żyje w wiosce na uboczu, zapomnianej przez świat i ludzi. Jedyna droga prowadzi obok spalonego młyna w dawnej przetwórni. Żyliby tak długo, gdyby nie dziwne zjawiska, jakie zaczęły nawiedzać okolicę. Coś odstraszało zwierzęta i przyciągało urządzenia elektryczne, a w dodatku emitowało ponaglające dźwięki, słyszane tylko przez dorosłych. Dzieci są zdezorientowane, zwłaszcza że niepełnosprawna siostra głównego bohatera rzuca nieoczekiwane uwagi, zrozumiałe dopiero w świetle późniejszych wydarzeń.
Zaskakująco dobra powieść. Horrorów nie czytuję, ale na szczęście nie sprawdziłam, że Czarny Młyn jest klasyfikowany jako horror, zanim zaczęłam czytać. A jak zaczęłam to już oderwać się nie mogłam. Bardzo dobrze oddana atmosfera izolacji, trwania w oku cyklonu, osamotnienia i odpowiedzialności za siebie i bliskich. Dreszcz niepewności, co się dzieje, pozwala trzymać uwagę czytelnika, napięcie potęgują coraz to nowe objawy działania nieznanych sił. Może troszkę za słabo wykorzystany został wątek historyczny; dzieje młynu, pożary, odbudowy – ledwie wspomniane, a mogłyby dostarczyć dodatkowych wrażeń. Ogólnie naprawdę dobra powieść dla młodszej młodzieży, ucząca pokonywania strachu, odpowiedzialności, empatii i konieczności wybierania mniejszego zła.
(Ocena: 5/6)

Marta Tomaszewska, Zorro, załóż okulary
Niemal każde dziecko w którymś momencie chciało być sławnym detektywem, biorąc przykład z literackich wzorców, opisanych przez Arthura Conan Doyle’a czy Agathę Christie. A jeśli w dodatku miało okazję być blisko popełnianej kradzieży, tym bardziej ochoczo brało się za śledzenie i wypatrywanie złodziei, bezczelnie wynoszących cenne przedmioty. Takie przygody opisała Marta Tomaszewska w jednej ze swoich powieści dla młodszych czytelników. Czterej przyjaciele, Kosma Szczęściarz, Ze-Zorro, Skoczek i Ringo, mają okazję wykazać się zdolnościami detektywistycznymi i odzyskać skradzione wczasowiczom przedmioty. Przy okazji poznają wielu ciekawych ludzi i oczywiście spotyka ich sporo pasjonujących przygód.
Proste, ale dość skuteczne sposoby inwigilacji podejrzanych osobników, dynamiczna akcja, okraszona trafnymi opisami sopockich, wakacyjnych realiów lat siedemdziesiątych XX wieku, malownicze persony, w tym niebieskie ptaki i osobnicy z półświatka, ściągający nad morze w poszukiwaniu odpoczynku i świeżych wrażeń, a czasem i wartościowych fantów. Do tego świetnie opisane postacie młodych detektywów, o różnych charakterach, różnie radzących sobie z przeciwnościami, zmieniający się pod wpływem kolegów i okoliczności. Przyjemne czytadło, nawet po latach uczy i bawi.
(Ocena: 4,5/6)

18 lutego 2014

„z końcem przyszedł straszny początek”

Szczepan Twardoch
Wieczny Grunwald
Wydawnictwo Literackie, 2013

Druga połowa XIV wieku, w Krakowie włada król Kazimierz, ostatni z dynastii Piastów. Jest nie tylko panem Polski, ale i ludu ją zamieszkującego, w szczególności kobiet niższych stanów, których używa w razie potrzeby bez oglądania się na jakiekolwiek względy. Tak też użył kupieckiej córki krakowskiego Niemca do spłodzenia nieślubnego syna, nie interesując się potem jej losem, nie pamiętając zgoła o jej istnieniu. A bastert królewski dorasta w domu publicznym, gdzie wylądowała jego maćka, życiem i złymi ludźmi doświadczona. W domu, w którym dorośli i dzieci nie mieli przed sobą tajemnic ciała, razem mieszkając i rosnąc, w nieprzesadnej delikatności stosunków międzyludzkich. Delikatność ta przejawiała się co najwyżej tym, że „matki mojej machlerz nie bił przy mnie, w końcu nie z kamienia miał serce, bił ją, kiedy nie patrzyłem” (s. 18).
Paszko Bękart, pogrobowiec króla Kazimierza, urodził się w latach siedemdziesiątych XIV wieku a zginął w bitwie pod Grunwaldem, żyjąc i umierając od tej pory po wielekroć w zmieniającym się strumieniu istnienia, w różnych rzeczywistościach i odmiennych wcieleniach, „w miriadach wątków i czasów” (s. 38). Przeżywał kolejne życia jako rycerz, żołnierz, najemnik, zawsze gotowy do walki, zawsze przygotowany na śmierć, a nawet czekający jej jak zbawienia, zmęczony niekiedy, bez sił – dla niego „zabijanie i umieranie to zwykła sprawa” (s. 41). Wędruje Paszko po krajach matki i ojca, szukając swego miejsca, samotny i rozdarty, bez przynależności, bez domu, bez akceptacji u ludzi napotkanych, pogardzany jako kurwi syn, nieuznany w swej godności królewskiego potomka, niezwiązany z nikim, choć tak łaknący zrozumienia. Miota się w tym wędrowaniu i szuka swojego świata, chociaż powinien zażywać spokojności jako i inni nieślubni synowie króla Kazimierza zażywają, przenosi się tu i tam w poszukiwaniu życia, a w końcu i prawdziwej śmierci, bo ma już dosyć przedwiecznego istnienia, wszechbycia i wszechumierania: „A ja nie chcę. Nie chciałem i teraz też nie chcę, marzyłem tylko o tym, żeby nie być, żeby mnie nie było, a teraz jestem, wszechjestem...” (s. 157).
Wieczny Grunwald to powieść wyjątkowa. Nie na darmo cytowane są na okładce słowa Dukaja o rozmachu godnym Parnickiego, o człowieczeństwie tak zagmatwanym przez (nie)przynależność do dwóch światów, dwóch kultur (aż chce się po Twardochu po tego Parnickiego sięgnąć, by znowu smakować skomplikowane dzieje niełatwym opisane językiem). Zderzenie kultur, rozdarcie między od wieków walczącymi sąsiednimi krajami, rodzi w umyśle Paszka schizofreniczne wizje, które przenoszą i jego, i nas, w różne czasy, historycznie udokumentowane i fantastycznie nieznane. Jest tu jednocześnie średniowiecznie Piastowo i Jagiellonowo, współcześnie i przyszłościowo, niemiecko i polsko, chociaż trochę bardziej polsko, a może tylko tak się wydaje, bo częściej Paszko o Matce Polsce wspomina. I jest całkiem niełatwo, bo trzeba wysilić uwagę, nie stracić wątku, czasem leniwie się snującego, a czasem biegnącego wartko, bez oglądania się na zapóźnionego, śpiącego czytelnika. Ale jest też pobudzająco, do myślenia i do czucia, do rozważania tego, co było, być mogło, a pewnie i będzie. Bo warto wrócić za jakiś czas do Wiecznego Grunwaldu, jak wracał do życia Paszko, by poczuć to, co on mógł czuć, i zanurzyć się znowu w otchłań czasu i przestrzeni, pływać w niej i przedzierać się pokonując przeszkody.
(Ocena: 5/6)

● ● ●

„z końcem przyszedł straszny początek” (s. 35)
„Pewnie dlatego, że tak się tego zabijania i umierania boicie, to lubicie o nim słuchać i czytać, i je oglądać, prawda? No więc będę o tym mówił, bez obaw. Ale i tak nie zrozumiecie tego, co najprostsze i najważniejsze. Zabijanie jest zwykłe. Czy chodzi o kurę na obiad (zabiliście kiedyś przynajmniej kurę?), czy o całe narody, czy o jednego człowieka. [...] krew to krew, ból to ból, kurzy czy ludzki.” (s. 38)
„[...] przemoc może być i barbarzyńska, i cywilizowana, tak jak barbarzyńskie i cywilizowane mogą być obyczaje kulinarne, erotyczne i wszystkie inne. A mężczyźni ćwiczący się w walce, według spisanych, ustalonych reguł, to jest właśnie wstęp do przemocy cywilizowanej, do wojny. Bo kiedy dzikus napada na dzikusa, to jeszcze nie jest wojna – wojna jest wtedy, kiedy jest rozkaz, obowiązek, odpowiedzialność, odwaga i tchórzostwo.” (s. 69)
„[...] da się milczeć bardziej, da się milczeć ciszą śmiertelną, w takiej ciszy bardziej słychać, jak powiedziałby to byle klecha, jęki potępionych.” (s. 157)

13 lutego 2014

Wyjątek od reguły

Zwykle nie publikuję stosików, bo nie przepadam za tym. Ale dzisiaj jest wyjątkowy stosik z wyjątkowej wygranej. Całoroczne wyzwanie na stronie granice.pl zaowocowało wygraną w postaci 24-kilowej paki książek – całe 52 sztuki za przeczytanie i zaopiniowanie co najmniej 52 książek w zeszłym roku. Każda książka, jak wpada mi w łapki, zawsze mnie cieszy, a już taka ilość przydźwigana przez jednego kuriera to ekstaza szczęścia. :D

Wygrana cieszy, ale jeszcze bardziej ucieszyło mnie uzasadnienie wyboru, bo dopinguje do zapisywania wrażeń z książek nie tylko dla siebie, co było podstawowym kryterium przy zakładaniu bloga.

(mój nick jest trzeci)

Nie wszystkie książki trafiły w mój gust, ale takich, które były wyczekiwane i takich, które chętnie poznam, jest dostatecznie dużo, żeby radość trwała. Oto one:


Na ostatnim zdjęciu są te, które ucieszyły mnie najbardziej. Zwłaszcza Silos i Ostrowski, a i Jane Eyre mnie uradowała, bo miałam w starym, zniszczonym wydaniu. Wielu tytułów nie kojarzę zupełnie, nawet ze słyszenia, więc tym chętniej poznam. Aha, jedną książkę dla nieletnich moja córa już przeczytała, rano mi odniosła do zdjęcia.

Podobnie smakowity stosik dostała Anna. U niej jest jeszcze ładniej, bo pudełko zawłaszczył sobie piękny czarny kot – moje marzenie. :)

No dobra, to kto bierze udział w tegorocznym wyzwaniu? :)))

11 lutego 2014

Światy Tolkiena

John Ronald Reuel Tolkien
Silmarillion (The Silmarillion)
tłum. Maria Skibniewska
Czytelnik, 1990

Tolkien stworzył cały, kompletny świat, z kilkoma zamieszkującymi go rasami, mitologią, językami, geografią i historią. Opisał go w wielu utworach, z których największą popularnością cieszą się opowieści o hobbitach (Hobbit, Władca pierścieni). Istotnym elementem jest mitologia tego świata, potrzebna do zrozumienia późniejszych wydarzeń, zawarta w opublikowanym już po śmierci, bo mniej cenionym przez autora, Silmarillionie. Przedstawił w niej Tolkien Pierwszą Erę Świata, czyli to, co się wydarzyło, zanim pojawili się hobbici. Są tu głównie elfy, silne i wojownicze, i jest Władca Ciemności, któremu potem zaczął służyć Sauron. Toczy się wojna o Silmarile, klejnoty, w których zawarte jest światło Dwóch Drzew Valinoru. Jest też sporo legend o Ainurach, Valarach, o Luthien i Berenie, Noldorach i Turinie, o Elrondzie i Elrosie, są wojny o Numenor i Gondolin, a wreszcie pierwsze wzmianki o pierścieniach, które potem przysporzą tyle bólu w świecie dzielonym przez elfy, krasnoludy, ludzi i hobbitów.
Bardzo dobry wstęp do Władcy Pierścieni. Początek może nieco nudnawy, jak to bywa w mitologiach, gdy wśród stwórców tworzą się frakcje i stronnictwa, ale im bliżej wydarzeń, znanych z innych dzieł, tym lepiej się czyta i bardziej łaknie szczegółów. Dla fanów Tolkiena pozycja obowiązkowa.
(Ocena: 5/6) 

● ● ●

John Ronald Reuel Tolkien
Drużyna Pierścienia
Dwie wieże
Powrót króla
Audiobook, czyta: Marian Czarkowski 

Nie będę rozpisywać się o zawartości, fabule i bohaterach. Chyba nie ma nikogo, kto nie słyszałby o najsłynniejszej powieści Tolkiena, a przynajmniej o jej adaptacji filmowej. Dla mnie jest to historia szczególna: poznana dosyć późno, w jedynie słusznym tłumaczeniu Marii Skibniewskiej, któremu, po zapoznaniu się z fragmentami innych przekładów, pozostaję wierna, przeczytana w zachwyceniu, przewałkowana dokładnie kilka razy na różne sposoby, pozostaje opowieścią bardzo ważną. Mimo dosyć dobrej znajomości opisanych przygód, ciągle wracam do czytania/słuchania Władcy Pierścieni dla zawartych tam idei walki ze złem, pięknych postaci, trudnych wyborów, walecznych czynów, zwycięstwa dobra nad złem, i tym prawdziwym, i tym symbolicznym. Nie przeszkadza mi długa wędrówka bohaterów do celu, nie nużą trudności co i rusz pojawiające się na drodze, nie nudzi gadanie o ideałach i partnerstwie, pomaganiu i pracy dla innych. Wkraczając do Śródziemia zanurzam się w piękną, ale wcale nie idealną rzeczywistość, niosącą nadzieję na zmianę, widząc w niej to, co dzieci w baśniach, całą złożoność świata i dzieje, które nie zawsze układają się tak, jak sobie wymarzyliśmy, ale które możemy zawsze trochę poprawić, wkładając w to siłę i chęci, by uczynić życie lżejszym i pełniejszym. Za każdym razem perspektywa walki o Śródziemie przyprawia mnie o dreszczyk oczekiwania na wyśmienitą ucztę.
Kolejne czytanie to kolejna interpretacja. Tym razem Tolkien przemawiał głosem nieznanego mi wcześniej lektora, Mariana Czarkowskiego. To było dobre słuchanie, z wyczuciem i małą ilością wpadek, załamań głosu i czegoś w rodzaju płaczliwości, w jaką lubią popadać niektórzy lektorzy zbyt intensywnie wczuwający się w tekst. Nie jest to czytanie idealne, takim pozostaje dla mnie jednak interpretacja Rocha Siemianowskiego, słyszana dawniej i wytęskniona, ale chyba nie do zdobycia bez błędów i wadliwych plików. Jednak na pewno będę wracać i do pana Czarkowskiego.
Tak jak nie wyobrażam sobie zapomnienia o powieści, tak i często wracam do filmów, stworzonych przez Petera Jacksona na podstawie Władcy Pierścieni. Tu również nie przeszkadzają mi znaczne skróty, zmiany wydarzeń, wycinanie całych scen i pomijanie postaci. To niestety było konieczne przy tak ograniczonym czasie przeznaczonym na każdy film. Niektóre wątki nawet zyskały na tych uproszczeniach, stały się bardziej dynamiczne i znaczące, aż czasem wypierają z pamięci ten właściwy, pierwotny tok wydarzeń, zaczynają żyć własnym życiem i wygrywają z wersją książkową. Ale może trochę dzięki temu przy kolejnym czytaniu znowu zyskują moją uwagę jako coś zapomnianego i poniekąd nowego...
(Ocena: 6/6)

2 lutego 2014

Fortuna kołem się toczy

Jerzy Piechowski
Czas minął imperatorze
PAX, 1999

Właśnie z zadowoleniem przekonałam się, że nie należy oceniać twórczości autora po jednej powieści. Przeczytana wcześniej Zemsta bogini Isztar nie zrobiła na mnie wrażenia, natomiast drugie spotkanie z Piechowskim wypadło bardzo dobrze i dało nadzieję na kolejne owocne lektury.
Gordian III, cesarz chylącego się ku upadkowi Imperium Rzymskiego, jak wielu przed nim traci władzę i głowę. Kilkuletnie rządy Gordiana zakończył bunt pretorianów pod dowództwem Filipa Araba, który wydał był rozkaz zgładzenia dziewiętnastoletniego władcy i sam obwołał się cesarzem. Ten moment historii wybrał Piechowski, by pokazać prawdę o człowieku dawnym i dzisiejszym, na motywie rzekomej śmierci cesarza budując kanwę swojej powieści. Według koncepcji autora bowiem Gordian nie zginął – zamiast niego zabity został sobowtór, a cesarz na polecenie dowódcy pretorianów stał się niewolnikiem, sprzedanym wkrótce gdzieś w Azji Mniejszej. Powieść tworzą zapiski Ulfili, germańskiego niewolnika, potem wyzwoleńca, którym stał się Gordian. Zachowanie tożsamości w tajemnicy jest nieco utrudnione ze względu na podobieństwo do twarzy cesarza widocznej na monetach, którymi posługują się wszyscy w państwie, jednak tłumaczyć to można istnieniem licznych synów z nieprawego łoża, jakich mogli mieć ojciec i dziad Gordiana.
Wykształcony Ulfila wędruje ze swoimi panami najpierw do Aleksandrii, potem na Rodos, wykorzystując wiedzę o literaturze i sztuce i wyjątkowe jak na niewolnika umiejętności, by uchronić życie i poprawić swój los. Pomaga mu znajomość mechanizmów władzy i niechęć do walki o nią – rezygnuje z odzyskania tytułu cesarskiego, bo nie chce działać jak kupczyk, lichwiarz czy pustynny opryszek, bo wie, że zwycięża silniejszy i sprytniejszy, a nie mądrzejszy czy bardziej godny zaszczytów. Ważny i droższy od życia jest dla niego honor, nawet jeśli trzymanie się godności i zaniechanie nieprawych działań prowadzi do śmierci. Z godnością też przyjmuje i akceptuje los niewolnika i pozostaje lojalny wobec swojego pana, nie kuszą go chwała i wielkość cesarska, które na wielu działają jak opium, nie pociągają okrzyki ludu i żołnierzy deklarujące poparcie, potrafi oprzeć się mamiącej pokusie. Gordian, doświadczony przez los, szybko dorasta, obserwując zmienne zakręty historii, snuje refleksje nad sensem życia, prawdą i miłością. Wciąż się uczy, świadomy roli wykształcenia, które może uratować życie czy chociaż poprawić egzystencję, jeśli się wie, jak go użyć.
Mimo chwilami refleksyjnego nastroju, jakim bije z kart powieści, Piechowski nie nudzi czytelnika, zachowując dostatecznie dynamiczne tempo wydarzeń. Akcja jest zresztą na poły sensacyjna, zwłaszcza początkowo, zanim życie Gordiana ustabilizuje się pod pieczą ostatniego właściciela. Również sugestywnie przedstawione są realia historyczne czasów, w których można było już dostrzec początki upadku imperium, ten klimat starożytności, który tak lubię. We wspomnieniach Gordiana żywe są też postacie poprzednich cesarzy, znanych mi z innych powieści, na przykład Ewy Nowackiej: Heliogabal, wnuk Mezy, Maksymin Trak – takie nawiązania pozwalają umiejscowić akcję we właściwym, poznanym wcześniej miejscu, co na pewno wpływa pozytywnie na odbiór.
(Ocena: 5,5/6)