31 października 2013

październik 2013 – podsumowanie

W październiku zrezygnowałam z dwóch wyzwań, niestety za dużo tego było i musiałam ograniczyć ich ilość; padło na „Trójkę e-pik” i „Z hasłem” – autorkom bardzo dziękuję za zabawę. Za to dołączyłam do nowego wyzwania, „Polacy nie gęsi”, bo i tak czytam sporo polskiej literatury, więc czemu nie – i nieźle mi poszło w pierwszym miesiącu. ;)
Jak zwykle statystyki są na końcu postu, natomiast lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2013”.

● ● ●

Cormac McCarthy, Droga
Świat po kataklizmie, z nielicznymi błąkającymi się ludźmi, głodnymi i agresywnymi, wyszukującymi zachowane gdzieniegdzie zapasy konserw czy zdegenerowanych owoców. Na tym tle ukazana jest droga mężczyzny i chłopca, ojca i syna, podążających ku wybrzeżu, na którym mają nadzieję znaleźć resztki cywilizacji i choć cień ratunku. Ta droga jest ich jedyną szansą na uratowanie życia w nieprzyjaznym środowisku.
Powtórka, tym razem w formie audiobooka. I ciągle robi wrażenie. Dobrze jednak najpierw przeczytać na papierze, bo specyficzna forma książki jest tam lepiej uchwytna.
(Ocena: 6/6)

Sabina Berman, Dziewczyna, która pływała z delfinami
Niezła opowieść o autystycznej dziewczynie, jej ograniczeniach i specyficznych uzdolnieniach w niektórych dziedzinach. Mimo trudności, dzięki opiece i wytrwałości ciotki, pokonuje szereg niedogodności, wykorzystując swoje atuty tak dobrze, że bez problemu zarabia na więcej niż dostatnie życie, jednocześnie chroniąc naturę i odnawiając zasoby ryb łowionych w morzach i oceanach. Porównanie do Forresta Gumpa jest jednak oczywiście mocno na wyrost.
(Ocena: 4/6)

John Marsden, Jutro 5: Gorączka
Z jednej strony Jutro to niezły cykl akcyjny, ale z drugiej rozważania i dylematy Ellie są naprawdę irytujące. I to nie tylko dla czytelnika dojrzałego, ale i dla młodzieży, do której są przecież kierowane. Mimo pewnych dłużyzn czyta się szybko, zwłaszcza gdy po początkowym przysypianiu zaczyna się właściwa akcja, łatwa do przewidzenia, czyli wysadzanie większych obiektów, ucieczki i pogonie, zwalczanie własnych słabości, pokonywanie strachu (albo i nie), próby radzenia sobie z narastającym zmęczeniem, utrudnione dojrzewanie. Ze wszystkim Ellie i przyjaciele radzą sobie lepiej czy gorzej, co jest okazją do przynudzania, ale najlepiej wychodzi im szybkie oddalanie się z miejsca akcji. ;)
(Ocena: 4,5/6)

Wiktor Żwikiewicz, Happening w oliwnym gaju, Podpalacze nieba, Sindbad na RQM 57
(Ocena: 4/6)

John Marsden, Jutro 6: Cienie
Przedłużające się osamotnienie Ellie, Homera, Lee, Fi i Kevina w ukryciu w Stratton zostaje urozmaicone przez nowych bohaterów – grupę dzieci wojny, również unikających wroga od początku działań zbrojnych. Przebywanie na tym samym terenie musi oczywiście doprowadzić do konfrontacji dwóch ukrywających się grup, a potem do kolejnej ucieczki, podyktowanej koniecznością ratowania życia. Piątka dzieciaków, jaka znalazła się pod opieką nastolatków, odmieni całkowicie ich życie i przywiąże do siebie tak, jak nikt się nie spodziewał.
(Ocena: 4,5/6)

Émile Zola, Germinal
Na wskroś realistyczne przedstawienie środowisk robotników pracujących w kopalniach i właścicieli i zarządców tychże. Francja, XIX wiek, czas wyzysku i niskich płac, braku ochrony pracownika, pracy dzieci, brudu, głodu i mnożenia się bez umiaru. Zola przedstawił ten świat bardzo plastycznie i dokładnie, z brutalnym naturalizmem, nie ukrywającym żadnych stron biednego życia. Mimo upływu lat Germinal nie traci w oczach czytelnika, trzyma się dobrze i porusza bardziej niż powieści Balzaka.
(Ocena: 5/6)

John Marsden, Jutro 7: Po drugiej stronie świtu
Ostatni tom serii – pora więc na walkę kulminacyjną. Szykuje się ofensywa wojsk nowozelandzkich, którą trzeba wesprzeć akcjami dywersyjnymi, niszczeniem wroga od wewnątrz, szkodzeniem mu na wszelkie sposoby. Ma więc być to, co dotąd, tylko głośniej i bardziej spektakularnie, bo każda rozbita ciężarówka i każdy wykolejony pociąg może przyczynić się do zwycięstwa. Do Ellie i przyjaciół przybywa wysłannik z Nowej Zelandii z przydziałem zadań i materiałami wybuchowymi, które mają być wykorzystane do zwalczania wroga.
Cykl jest niezły, ale dobrze, że już się skończył. Przeciąganie wojny w takiej formie zaczęło być nużące. Na razie nie skuszę się też na Kroniki Ellie, chociaż nie wykluczam tego po pewnej przerwie.
(Ocena: 4,5/6)

Adam Bahdaj, Telemach w dżinsach
Początek nie był obiecujący, wydawał mi się naiwny i zbyt dziecinny jak na wiek bohatera i docelową grupę czytelników. Teraz jednak młodzież szybciej dojrzewa. ;) Potem jednak było coraz lepiej, by ostatecznie zasłużyć sobie na piątkę (z czym nie zgadza się moja córka w wieku nastoletnim).
Bardzo podobały mi się postacie bohaterów, zarówno główny, Maciek Łańko, jak i niemal wszyscy poboczni: Jojo, Romeo, Fuga, Dorota czy Matylda. Każdy z nich jest inny, każdy wyróżnia się czymś, co warto naśladować albo przed czym uciekać – każdy czegoś uczy nastoletniego czytelnika. Wartościowa lektura, chociaż dla dzisiejszych nastolatków niestety już mało pociągająca – nie rozumieją tamtych problemów, obce im jest życie bez komórek i komputerów w kieszeni, nie potrafią wczuć się w te „dziwne” realia. Trochę szkoda...
(Ocena: 5/6)

Jadwiga Żylińska, Gwiazda spadająca
(Ocena: 3,5/6)

Andrzej Sapkowski, Ostatnie życzenie, Miecz przeznaczenia, Krew elfów, Czas pogardy, Chrzest ognia, Wieża Jaskółki, Pani Jeziora
Kolejna powtórka i kolejne podniesienie ocen. O czym jest cykl o wiedźminie, każdy pewnie wie, więc przynudzać nie będę. Zaznaczę tylko, że z każdym spotkaniem dostrzegam w tych powieściach więcej szczegółów i coraz więcej wartości. Mimo znajomości fabuły, konsekwencji kolejnych wydarzeń i zakończenia, przygody Geralta, Yennefer i Ciri potrafią mnie pochłonąć, zagrać na emocjach, dostarczyć intelektualnej rozrywki, wywołać uśmiech czy nawet parsknięcie głośnym śmiechem tak skutecznie, że zapominam o otoczeniu, dając się wessać temu brutalnemu światu. Jego bogactwo, każdy przejaw życia opisany z wyczuciem dramatyzmu, urozmaicona geografia, logika zdarzeń, wielość krajów, ich ustroje, polityka i społeczeństwa, zróżnicowane i pełne, nie potrafią znudzić. Do tego szczypta, całkiem spora, magii, liczne rasy istot myślących i potworów, zamieszkujących wspólnie każdy zakątek wiedźminowego świata, ubarwiają odczytywanie zależności, oddziaływań i smaczków zawartych na niemal każdej stronie siedmioczęściowego cyklu. Przednia rozrywka, do której na pewno jeszcze nie raz wrócę.
(Ocena: t. 1-7 – 6/6)

Roger Zelazny, Dziewięciu książąt Amberu, Karabiny Avalonu, Znak Jednorożca, Ręka Oberona
(Ocena: t. 1-2 – 4,5/6, t. 3-4 – 4/6)

Zenon Kosidowski, Gdy słońce było bogiem
Powtórka po kilkudziesięciu latach. I jakoś Kosidowski nie traci w moich oczach, mimo przestarzałych częściowo danych i pewnych skrótów, oczywistych w niezbyt wielkiej objętościowo książce, a zawierającej tak wiele informacji. Ciekawie podane, zgodne z ówczesnym stanem odkryć archeologicznych (pierwsze wydanie było w roku 1956), ciągle skutecznie przenoszą czytelnika w świat starożytny, towarzysząc w podróżach po Mezopotamii, Egipcie, Grecji, Rzymie i Jukatanie, dostarczając oprócz wiedzy także niezapomnianych wrażeń z obcowania z dawnymi kulturami, jednocześnie odmiennymi i tak podobnymi. Egzotykę starych dziejów, wizje dawno umarłych cywilizacji, których szczątki wykorzystujemy do dzisiaj, poznajemy poprzez wyprawy archeologiczne, prowadzone przez dziewiętnastowiecznych naukowców, awanturników czy łotrów, dla sławy i bogactw nie wahających się przed ciężką pracą, oszustwem, a nawet mordem. Zawsze pasjonująca lektura.
(Ocena: 5/6)

Miroslav Žamboch, Bez litości
Sensacja w otoczce fantasy. Prosty, silny najemnik podejmuje się różnych prac ochroniarskich, żeby spłacić dług rodzinny. Oczywiście wplątuje się w aferę przerastającą nawet jego siłę, nie mówiąc już o możliwościach umysłowych, z ograniczeń których doskonale zdaje sobie sprawę. Mimo to udaje mu się wyplątywać z kolejnych pułapek losu, zatrudniać u dotychczasowych łowców, wygrywać jedną grupę przestępczą przeciw drugiej, a nawet ratować piękne kobiety i całe miasteczka. Dynamiczna, z szybką akcją powieść dla amatorów sensacji, nie stroniących od wątków z delikatnymi czarami rzucanymi przez piękne kobiety.
(Ocena: 3/6)

Darren Aronofsky, Ari Handel, Niko Henrichon, Noe: Za niegodziwość ludzi
Powieść graficzna o czasach tuż przed potopem. Noe, którego nawiedzają dziwne sny, źli ludzie, którzy nie chcą czynić dobra, wieloręcy giganci, nie ufający ludziom. Wszystko to namalowane ostrą, mocną kolorystycznie kreską. Nie podobało mi się. Mam na zbyciu.
(Ocena: 2/6)

Karol Bunsch, Zdobycie Kołobrzegu
(Ocena: 4/6)

Frank Herbert, Diuna
Powtórka świetnej powieści, zaliczanej do klasyki fantastyki, i podniesienie oceny. W Diunie jest wszystko: żądza władzy i bogactwa, a więc polityka i pieniądze, manipulacje i religia, zarówno połączone, jak i ukazane osobno, szkolenie do walki i obrona przez atak, zależność od silniejszego człowieka i od narkotyku. Jest też miłość bezwarunkowa i dorastanie do przeznaczenia, możliwość próbowania i wyboru własnej drogi. Subtelna gra władzy i namiętności, zawierająca kwintesencję istoty człowieka.
(Ocena: 6/6)
„Kiedy religia i polityka jadą na tym samym wozie, ci, co powożą, wierzą, że nic nie może im stanąć na drodze. Zaczynają pędzić na łeb na szyję... i nie pamiętają, że pędzącemu na oślep człowiekowi ukazuje się przepaść, kiedy już jest za późno.”
„Tajemnica życia nie jest problemem do rozwiązania, lecz rzeczywistością do przeżycia.”
„Kiedy religia połączy w jedno prawo i obowiązek, nigdy nie otworzą ci się oczy, nie zrozumiesz w pełni własnej osobowości, zawsze będziesz istotą odrobinę niższą od człowieka.”
„Ból to cena zwycięstwa.”

Karol Bunsch, Psie Pole
Psie Pole jest bezpośrednią kontynuacją Zdobycia Kołobrzegu, związaną i akcją, i osobami bohaterów. Obejmuje lata wojny z cesarzem Henrykiem V, głównie obronę Głogowa i bitwę na Psim Polu. Krzywousty wygonił już Zbigniewa z dziedziny, zjednoczył kraj i skupił się na umacnianiu swojej władzy na Pomorzu, dusząc opór najbardziej opornych. Nieobecność księcia wykorzystał do najazdu cesarz, za pozór dając upomnienie się o dziedzinę starszego syna Władysława Hermana, kierując się z wojskami początkowo na Poznań, następnie ku Krakowowi, po drodze próbując zdobywać grody graniczne i łupiąc kraj.
(Ocena: 4,5/6)

● ● ●

Statystyki:
W sumie (w miesiącu/w roku): 28/174
Powtórki: 13 (McCarthy, Sapkowski x 7, Bahdaj, Kosidowski, Bunsch x 2, Herbert)
Cykle zakończone: 2 (Jutro, Wiedźmin)
Cykle w trakcie: 4 (Telemach, Amber, Powieści Piastowskie, Diuna)
Autorzy polscy: 15 (Żwikiewicz x 3, Sapkowski x 7, Bahdaj, Żylińska, Kosidowski, Bunsch x 2)
Autorzy obcy: 13 (McCarthy, Berman, Marsden x 3, Zola, Zelazny x 4, Žamboch, Aronofsky i in., Herbert)
Średnia ocen: 4,73

Realizacja projektów:
Książki historyczne – 3 (Żylińska, Bunsch x 2)
Nobliści – 0
Z półki (nowe [powtórki]/razem w roku [z powtórkami]/cel) – 1[13]/47[71]/31
Wyczekane – 5 (Zola, Zelazny x 4)
Z literą w tle – 10 (Z, Ż, Ź: Żwikiewicz x 3, Zola, Żylińska, Zelazny x 4, Žamboch)
Wojna i... literatura – 2 (Bunsch x 2)
Czytam fantastykę – 7 (Żwikiewicz x 3, Zelazny x 4)
Wyzwanie miejskie – 1 (powieści współczesne z akcją osadzoną w jednym z polskich miast  lub  Śląsk: Bahdaj, Bunsch)
Eksplorując nieznane – 1 (Zelazny)
Jubileuszowe lektury – 0
Book-Trotter – 0 (literatura szwedzka: –)
Wyzwanie „jutro” – 6 (Marsden x 3, Żwikiewicz x 3)
Polacy nie gęsi – 15 (Żwikiewicz x 3, Bahdaj, Żylińska, Sapkowski x 7, Kosidowski, Bunsch x 2 – 37 punktów)

29 października 2013

Bolesław Krzywousty i Pomorze

Karol Bunsch
Zdobycie Kołobrzegu
Wydawnictwo Literackie, 1982

Po wygnaniu palatyna Sieciecha i śmierci Władysława Hermana utrwalił się podział Polski na dwie części, podległe Zbigniewowi i Bolesławowi, zwanemu później Krzywoustym. Zbigniew rządził Wielkopolską, Mazowszem i Kujawami, utrzymując dobre stosunki z Pomorzanami i dążąc do władzy zwierzchniej należnej pierworodnemu, szukając sprzymierzeńców przeciwko młodszemu bratu nawet u odwiecznych wrogów Polski. Bolesław natomiast miał w swojej władzy Małopolskę, Śląsk i Ziemię Sandomierską, a sojuszników szukał na Rusi i Węgrzech. W Zdobyciu Kołobrzegu Bunsch skupił się na czterech latach wczesnego panowania Krzywoustego (1102-1106), opisując wyprawy mające na celu podbicie i chrystianizację Pomorza.
Idea dostępu do morza przyświecała polskim władcom od początku istnienia państwa. Już Mieszko I dostrzegał korzyści polityczne i handlowe, jakie przynosiło panowanie nad morskim brzegiem, a Bolesław Chrobry uczynił jednym ze swoich priorytetów rozszerzenie terytorium kraju ku północy i utrzymanie Pomorza: „Nie darmo ci z przodków, którzy wielkość i siłę w sobie czuli, garnęli się ku morzu.” (s. 24). Krzywousty, jako spadkobierca władzy i siły wczesnych Piastów, a zwłaszcza obu Bolesławów (co podkreśla w Kronice polskiej Gall Anonim), czujący się dość mocnym, by odzyskać ziemie okrojonego dziedzictwa i utrzymać je scalone, podjął ideę przodków i nałożył na siebie zadanie podboju Pomorza. Dostęp do Bałtyku miał przynieść podwójną korzyść: ułatwić obronę północnych granic i osłabić wpływy Zbigniewa.
Na plan pierwszy wysuwa się w powieści postać księcia Bolesława, młodego, niespełna siedemnastoletniego, ale już świadomego roli władcy, dumnego z dziedzictwa Piastów, z przodków wielkich i sławnych siłą i odwagą. Krzywousty też jest silny i również dąży do wielkości swojego kraju, chcąc uczynić go niezależnym i zdolnym oprzeć się agresywnym sąsiadom. Bolesław przedstawiony jest jako książę niemal idealny, nad wiek dojrzały, świadomy swoich możliwości i dalekosiężnych celów, mężny i dumny: „Nigdy i przed nikim na własnej ziemi nie ustąpię, nawet gdybym nie miał za sobą nikogo.” (s. 85), noszący głowę nie od parady, ale i nie stroniący od rady bardziej doświadczonych, odważny, ale rozsądny: „zapalczywy jest wprawdzie i chciwy bitki, ale ani uparty, ani głupi” (s. 56). Towarzyszą mu zresztą rycerze w bojach bywali: Skarbimir Awdaniec, z rodu zawsze wiernego polskiej dynastii, palatyn i wódz będący prawą ręką księcia, potrafiący mu wprost wygarnąć niewłaściwe postępowanie: „Co jest cnotą wojaka, wadą może być wodza, jeśli męstwu swemu nie umie nałożyć wędzidła.” (s. 84); Bogusław, giermek, a potem rycerz pasowany, wesołek pieśni układający, lubiany przez wszystkich, odważny i śmiały, żartem potrafiący rozładować napięcie i księcia rozchmurzyć; wreszcie Przedsław, wojak stary i srogi dla podwładnych, dumny i nieprzystępny wobec innych wodzów, który życie strawił na bitwach dla Piastów, nie żałując krwi własnej: „Rany się zagoją, a zwycięstwo zwycięstwem ostanie.” (s. 85).
Tym razem Bunsch napisał powieść krótką, z jednym motywem przewodnim – walką o Pomorze. Zbyt mało jest tu niestety wątków pobocznych, urozmaicających narrację i wzmagających zaciekawienie czytelnika, zbyt sucho i pobieżnie przedstawione są dążenia Krzywoustego do panowania nad całym krajem. Za to jest bardzo patriotycznie i proksiążęco, bohaterowie wierni Bolesławowi i krajowi zostają nagrodzeni, a podstępni i zdradzieccy ponoszą przykładną karę. Brakuje jednak werwy i zaangażowania, jakie widać w poprzednich, znacznie obszerniejszych tomach cyklu. Jest za to dążenie do celu, z determinacją podbudowaną zrozumieniem znaczenia Bałtyku dla Polski: „Morze. Nie ten czy inny gród, nie łupy, które dziś wojak weźmie, a jutro roztrwoni. Źródło bogactwa i siły, droga w świat, granica pewniejsza niż wszelkie wały czy przesieki.” (s. 134). Zdobycie Kołobrzegu sprawia niestety wrażenie powieści pisanej jakby z przymusem, na zamówienie, nie z wewnętrznej potrzeby Autora.
(Ocena: 4/6)

● ● ●


Cykl Powieści Piastowskie obejmuje:
4. Bracia
10. Zdobycie Kołobrzegu
11. Psie Pole
12. Powrotna droga
13. Wawelskie wzgórze
14. Wywołańcy
15. Przełom

27 października 2013

Amber

Roger Zelazny
Dziewięciu książąt Amberu 
(Nine Princes in Amber)
tłum. Blanka Kuczborska
Iskry, 1989

Amber to świat prawdziwy, inne, liczne światy to jego Cienie. Synowie Oberona, książęta Amberu, mogą przemieszczać się między cieniami jednocześnie je tworząc. Korzystają z tej umiejętności dla każdego celu, i tego bardziej, i tego mniej szlachetnego: by się ukryć, przeczekać niełaskę, schować przed nasłanymi mordercami, przygotować kolejną ofensywę, jak również, by schować to, co nie powinno być znalezione przez braci – konkurentów do opuszczonego tronu. Bo tron jest pusty – Oberon zniknął, nikt nie wie gdzie. A pusty tron to pokusa dla synów władcy, przynajmniej kilku z dziewięciu pozostałych przy życiu.
Głównymi pretendentami do korony są Corwin i Eryk, najsilniejsi i najbardziej charyzmatyczni. Chwilową przewagę zdobył Eryk, który skazał brata na niepamięć i wielowiekową poniewierkę na Ziemi, jaką znamy. Corwin budzi się w szpitalu, nie pamięta kim jest ani jak się tam znalazł, ale podejmuje grę, śmiało i bez wahania. Po trochu zaczyna sobie przypominać, skąd pochodzi i ile znaczy, i planować odzyskanie swojego miejsca w ukochanym Amberze. Potem jest klasycznie: szukanie sprzymierzeńców, kompletowanie wojska, zdobywanie broni – i przedwczesny atak, bez dostatecznego rozpoznania, bez planu awaryjnego, odważny i szaleńczy, z nikłą szansą na powodzenie. Już chociażby za tę niefrasobliwość w planowaniu i za setki tysięcy zabitych spotyka go zasłużona kara.
Bohaterami są głównie książęta, silni ponad miarę i odważni aż do głupoty, twardzi dla siebie i innych, nieobliczalni, okrutni i bezlitośni, wyćwiczeni w szermierce i różnych sposobach zabijania, o nadnaturalnych zdolnościach i umiejętności komunikowania się mentalnie, a także przemieszczania za pomocą Atutów, specjalnie dla nich sporządzonych kart. Za nic mają dobro poddanych, najważniejsza jest władza i Amber, bo swój świat kochają nad życie, oczywiście najlepiej pod własnymi rządami. Taki jest Corwin, który jako narrator opowiada swoje dzieje, i taki zdaje się być Eryk. Pozostali bracia i siostry grają role pomocnicze, opowiadając się za jednym lub drugim liderem.
Klasyka fantasy, którą trzeba poznać, chociaż niekoniecznie będzie się do niej wracać. Napisana bardzo oszczędnym, wręcz suchym stylem, opisuje walkę o tron, jej kolejne odsłony i kolejne ofiary. Zelazny beznamiętnie, obojętnie nawet relacjonuje drogę Corwina do wytyczonego celu, niewieloma słowami kreśląc światy Amberu i Cieni, chociaż potrafi ładnie odmalować elementy przyrody i czasem każe swojemu bohaterowi zachwycać się naturą. Tylko gdy wkłada w usta Corwina jakieś wyjaśnienia, motywy nim kierujące, tok rozumowania konieczny do podjęcia decyzji, decyduje się na dokładniejsze opisy, popadając w przydługie dywagacje. Początkowo trochę mi przeszkadzała ta suchość relacji, jakby z raportu, który nie może zawierać zbyt wielu słów – pewnie już się przyzwyczaiłam do współczesnych powieści, najczęściej zawierających ich zdecydowanie za dużo. Mimo tych drobnych niedoskonałości, akcja toczy się wartko, od razu wrzucając czytelnika w sam środek tajemnicy, zaciekawiając i trzymając w napięciu, a dzięki ledwie zarysowanym konturom światów pozwalając wyobraźni tworzyć własne wizje, co trzeba uznać za zaletę raczej niż wadę.
(Ocena: 4,5/6)

● ● ●

[Ostrzeżenie: opisy kolejnych tomów cyklu mogą zawierać spojlery!]

Karabiny Avalonu (Guns of Avalon)
tłum. Piotr W. Cholewa
Iskry, 1989
Corwin po ucieczce z więzienia zbiera siły, by ponownie spróbować odzyskać dziedzictwo po ojcu. W tym celu musi zebrać armię i wyposażyć ją w jedyną broń palną, która działa w Amberze, a której sekret odkrył wiele lat wcześniej. Komponenty do tej broni znajdują się w Avalonie, stworzonym niegdyś przez niego Cieniu. Po drodze musi się zmagać z produktami własnej klątwy, rzuconej w chwili gniewu i nienawiści, bez refleksji o konsekwencjach dla jego ukochanej krainy. Z właściwym wyczuciem dramatyzmu przybywa do Amberu w chwili walki z dziećmi Chaosu.
(Ocena: 4,5/6)

Znak Jednorożca (Sign of the Unicorn)
tłum. Piotr W. Cholewa
Iskry, 1995
Trzeci tom cyklu jest bardziej statyczny niż poprzednie. Zawiera głównie wyjaśnienia wcześniejszych wydarzeń, opowiadane przez osoby, które miały na nie wpływ. Corwin ma okazję trochę więcej sobie przypomnieć i lepiej zrozumieć układ sił, jaki się wytworzył, gdy go nie było w Amberze. Przepychanki między rodzeństwem, triumwiraty, chwilowe koalicje, polityka i strategia, przewaga jednych nad innymi – wszystko to obrazuje stosunki w rodzie Oberona. Pojawia się też Jednorożec, zwiewny duch opiekuńczy rodziny, czuwający nad tymi, którym władza należy się z nadania ojca.
(Ocena: 4/6)

Ręka Oberona (The Hand of Oberon)
tłum. Piotr W. Cholewa
Iskry, 1993
Czwarty tom Amberu nie zaskakuje. W dalszym ciągu na pierwszym planie są spiski i knowania, kolejno zawiązywane porozumienia i zmieniające się koalicje. Coraz większe znaczenie ma Klejnot, a centrum walki o władzę przemieszcza się ku nowo odkrywanym Wzorcom. Niebagatelną rolę odegra w walce tytułowa ręka Oberona, w kluczowym momencie pomagając tym dobrym i uniemożliwiając złym zapanowanie nad światem.
(Ocena: 4/6)

24 października 2013

„Zbyt późno dowiedziałem się, kim jestem, ażeby być nim naprawdę.” (s. 7)

Jadwiga Żylińska
Gwiazda spadająca
Czytelnik, 1980

Gustaw Erikson, syn króla szwedzkiego Eryka Szalonego i Karin, córki strażnika miejskiego, po strąceniu ojca z tronu nie miał szans na odzyskanie korony. Skazany już we wczesnym dzieciństwie na śmierć, cudem uratowany i wywieziony ze Szwecji, dorasta w Polsce, nie pamiętając kim jest, zapominając ojczystego języka, układając sobie życie na nowo – do czasu, gdy komuś wyrwie się podsłuchane słowo, że jest bękartem. Urażony i zrozpaczony, ucieka z przyjaznego dotąd domu, postanawiając samotnie stawić czoła życiu. Odnaleziony i odstawiony do szkoły prowadzonej przez jezuitów, dowiaduje się w końcu, kim jest i kim być powinien.
Dwuczęściowa powieść Jadwigi Żylińskiej opowiada o losach Gustawa, syna króla Eryka, żyjącego w latach 1568-1607. Narracja pierwszej części prowadzona jest przez samego Gustawa, opisującego swoje życie w sposób chaotyczny, w licznych, zazębiających się retrospekcjach, czasem powtarzanych i analizowanych z różnych punktów widzenia. Książę jawi się jako człowiek nieszczęśliwy i wyobcowany, pozbawiony ojczyzny i bliskich, zagubiony wewnętrznie, szukający swojego miejsca w świecie, dla którego syn zamordowanego króla jest zagrożeniem; nawet jeśli sam nie pragnie korony, może stać się narzędziem w rękach tych, którzy zechcą się nim posłużyć. Odsyłany od jednego władcy do innego, liczący na wsparcie królów czy cesarza, wędruje po Europie w poszukiwaniu środków do życia i odrobiny szczęścia. Najchętniej zajmuje się alchemią, modną wówczas wśród panujących, i po trochu innymi dziedzinami, w tym również aktorstwem. Druga część jest relacją spisaną przez kawalera Jeana Allarda, królewskiego ogrodnika, któremu Eryk przed uwięzieniem powierzył skarb, mający być ratunkiem i nadzieją na przywrócenie tronu zdetronizowanemu królowi lub jego synowi. Skarb ten przez wiele lat służy próżnym zabiegom Allarda, starającego się pomóc Gustawowi najpierw w staraniach o koronę, a pod koniec już tylko w zapewnieniu mu godnej egzystencji. Wędrowanie Allarda po Europie w celu werbowania żołnierzy, znalezienia poparcia władców dla sprawy Gustawa i w poszukiwaniu samego księcia, z którym ciągle się mija, jest równie szczegółowe i nużące jak zwierzenia wygnańca.
Niedawno powtórzyłam sobie Karin, córkę Monsa Waltariego i poszłam za ciosem, sięgając po Gwiazdę spadającą Żylińskiej. I mam mieszane uczucia, bo powieść jest bardzo dokładną wizją możliwych zdarzeń, podbudowaną badaniami źródłowymi, szczegółowo opisującą życie księcia, który nie miał szans na tron i który nawet tego tronu nie chciał, ale z drugiej strony sposób, w jaki dzieje Gustawa są przez autorkę podane, zupełnie mi się nie podobał. Długie, pozbawione wyróżnień kreską dialogową akapity (czy to miało być naśladowanie Parnickiego?, jeśli tak, to nie wyszło, nie ta liga niestety), wypowiedzi zlewające się niemal ze sobą, nie ułatwiają poznawania dziejów wygnanego księcia. Również drobiazgowe opisy wędrówki Gustawa i Jeana Allarda, z wszystkimi nieistotnymi szczegółami, nie porywają, aczkolwiek mają zapewne w jakimś zakresie wartość dokumentalną, jako interpretacja historyczna. Początkowo ciekawa historia w miarę zagłębiania się w nią zaczyna niestety nużyć, zyskując odrobinę w połowie przy zmianie narratora, a tym samym punktu widzenia, by wkrótce ponownie utracić zainteresowanie czytelnika. Za wartość historyczną dodałam pół punktu, poza tym jest to niestety tylko powieść przeciętna.
(Ocena: 3,5/6)

19 października 2013

Opowiadania Wiktora Żwikiewicza

Wiktor Żwikiewicz (ur. 19 marca 1950 w Bydgoszczy), polski pisarz science fiction, autor powieści i licznych opowiadań, publikowanych w czasopismach i antologiach. „Jest autorem ilustracji i okładek do swoich książek. Jego utwory to często eksperymenty myślowe, dotyczące zachowania człowieka w ekstremalnych sytuacjach i stawiające pytania ontologiczne. Ich przesłanie jest zwykle wieloznaczne.” (z Wikipedii)
W opowiadaniach Żwikiewicz maluje scenariusze przyszłości, możliwości zdarzeń, drogi rozwoju ludzkości jutra, rozdroża i manowce, na jakie zbaczać będzie myśl i działanie homo sapiens, pułapki dalekich szlaków, pustkę kosmosu i samotność jego eksploratorów, od czasu do czasu trafiających na ślady innych, obcych, tak różnych od nas istot. Jest tu również hipotetyczna przyszłość Ziemi, wyprorokowany koniec cywilizacji, jutro, którego nie będzie, które zniszczy nawet te nieznane jeszcze, głęboko ukryte dobra i myśli, Atlantydę, przyszłą i przeszłą zarazem, wciąż żyjącą może nie tylko w wyobraźni.
Niezbyt długie, treściwe utwory przenoszą nas na planety bogate, kompletne i spójne, ukazując inne życie w innym świecie, już obcym, chociaż znajomym przez piętno odciśnięte przez człowieka. Skondensowane wizje wydarzeń odmalowane dobrze dobranymi słowami pozwolą nam poznać możliwe scenariusze przyszłości, które wylęgły się w wyobraźni autora.

● ● ●

Maszyna
Obca planeta, piasek pustyni i tajemnicze tunele jako pozostałość po dawnej cywilizacji, wymarłej przed zaistnieniem homo sapiens na Ziemi. Niewielu wraca z tuneli, a i Astud do nich nie wchodzi, ograniczając się do prowadzenia wciąż nowych badaczy przez pustynię. Przewodnik skrywa jednak tajemnicę, której nie wyjawi nikomu.
Żwikiewicz podkreśla pozorne uniezależnienie człowieka od praw natury, omamienie tym, czym zdaje się być cywilizacja, ułudę bezpieczeństwa i stałości istnienia: „Nastąpiło tylko przewartościowanie kategorii ewolucyjnego ostracyzmu – z biologicznych na psychiczne, gdyż człowiek – gdziekolwiek by nie był – pozostanie zawsze niewolnikiem obsesji lasów, rzek, pni opleśniałych w mule bagien, nie uwolni się od tundry, dżungli i buszu i nie zdoła uciec przed pamięcią rybich oczu w koralowym atolu czy u brzegów nadgryzionych golfstromem wulkanicznych wysp. Ten ludzki geocentryzm w erze kosmicznej ekspansji jest zarazem błogosławieństwem i przekleństwem człowieka, ograniczającym zasięg jego penetracji we wszechświecie, gdyż nie pozwala odejść tak daleko, żeby nie można było wrócić.” (KL 251-255)
(Ocena: 5/6)
„pamiętać wstecz i w przód” (KL 120-121)
„W trybach kosmosu istnieją rzeczy gorsze niż śmierć.” (KL 234)
„– Jak to czasami dobrze mieć ograniczone zmysły – powiedział. – Nie widzieć nadfioletu, nie słyszeć fal radiowych, być ślepym i głuchym. Inaczej byśmy wszyscy dawno zwariowali.” (KL 441-442)
„...pchamy się w kosmos, brudnymi paluchami babrając się w kulturach wymarłych cywilizacji.” (KL 456)

Happening w gaju oliwnym
Jakaś ekspedycja, jakaś mądrość obcych zapisana w Ziarnie, z którym Archai toczy egzystencjalno-filozoficzne dysputy. Do tego otoczenie pełne tajemniczych bagien, wijących się tworów, splątanych niczym dżungla korzeni, mgieł wzmagających nastrój. Trafia się czasem taki wytwór wyobraźni autora, tak fantastyczna wizja, że trudno ogarnąć obcy świat, trudno pojąć nie tylko tok myślenia, ale nawet postacie mieszkańców, tak dalece obcych wizji homo sapiens, tak nieogarnionych. Wtedy przed czytelnikiem stoi ciężkie zadanie zrozumienia nie tylko tego, co autor miał na myśli, ale nawet tego, co chciał słowami wprost odmalować, jakie obrazy dalekiego życia kreśli, jakie idee kosmiczne przedstawia, „wyżymając mózgi, wymyślając formy organizacji materii” (KL 345). Wtedy, cytując jednego z bohaterów opowiadania, można tylko powiedzieć: „Nie rozumiem, o czym mówisz” (KL 156).
(Ocena: 3/6)

Zerwane ogniwo
Historia eksperymentu sięga II wojny światowej. Jednak nie wystarczy dać potomkowi pamięć i wiedzę warunkującą myśli i odruchy, potrzeba czegoś więcej do osiągnięcia pełni człowieczeństwa. Trudno ustrzec się przed błędem wymyślając „precyzyjny mechanizm wiecznej dziedziczności wiedzy” (KL 276). Ryzyko przejawia się w szeroko zakrojonych planach skutkujących totalną kontrolą, oczywiście dla dobra ludzkości. Poszukiwanie tożsamości i odrębności powinno być kluczową sprawą każdego człowieka: 
„– Każdy uczy się od swoich nauczycieli.
– Ale myśleć powinien sam.” (KL 26-27).
(Ocena: 4/6)

Marzenie
Duch porozumienia zwycięża materię, czas i przestrzeń. W postaci małego, zabiedzonego chłopca przybywa do Miasta, spotyka ludzi, nawiązuje specyficzny kontakt, odchodzi. Z Ziemi na Marsa.
(Ocena: 4/6)

Kłamstwo
Samotność na odległej planecie, niemożność powrotu do domu, wyobraźnia, która pozwala wspominać przeszłe dzieciństwo i tworzyć towarzyszkę życia. I dać nadzieję na owocne jutro, na przedłużenie gatunku.
(Ocena: 4/6)

Podpalacze nieba
Człowiek ułatwia sobie życie, tworzy coraz bardziej skomplikowane maszyny, coraz lepiej liczące, bardziej samodzielne i niezależne od stwórców, aż tak bardzo, że wymykają się spod kontroli, a nawet same tę kontrolę pragną sprawować. Rolą człowieka będzie wtedy przechytrzyć sztuczny mózg, pokonać go białkową inteligencją i przeżyć, unieszkodliwiając nieoczekiwanego przeciwnika.
(Ocena: 4/6)

Zwierciadło nieba
Nowa, kusząca planeta do zbadania, nieznane niebezpieczeństwa. Pierwszy krok, zejście na powierzchnię, przynosi powolne konanie, miażdżenie w uścisku grawitacji, niemożność poruszenia się. Pozostaje jeszcze rozmowa, wspominanie innych trudnych chwil, z których udało się wyjść, nadzieja, że dotrze ratunek, że ostatni członek załogi, pozostały w statku, zauważy i przyjdzie z pomocą. I wyczuwana obecność mieszkańców, innych, rozumnych istot.
(Ocena: 4/6)
„...podobno wszystko, co tworzy człowiek, nawet w skali kosmosu, nosi piętno jego ręki, właściwie – jego kultury, z ambicjami, moralnością, przesądami i całą resztą.” (KL 140-142)

Sindbad na RQM 57
Tym razem wyobraźnia autora przenosi nas w przyszłość ziemską. Świat po wojnie, postapokaliptyczna pustka, gdzieniegdzie tylko małe skupiska ludzi. I droga, długa wstęga autostrady, wędrówka do nieznanego celu, do odkrycia i beznadziei, prowadząca Sindbada Żeglarza do domu w oceanie. Do Silentium Universum.
(Ocena: 4/6)
„Szwankujące genetyczne perpetuum mobile. Takich jak on znałem tysiące w każdym zakątku ziemskiego śmietnika. Odcięci od świata tępieją z roku na rok, warząc się we własnym sosie obrastają w ślimaczą skorupkę, która – w miarę przemiany pokoleń – gwarantuje im mentalność niewzruszenie tępej, chłopskiej filozofii milczenia.” (KL 359-361)
„Jakie to potworne uczucie, kiedy zostałeś zupełnie sam. Przy sterach wymarłego okrętu. Sam, gdy dziób drąży mrok, trzeszczą pokłady i poszycie burt, a po falach nadbiega kolejny szkwał.” (KL 1100-1101)

Instar omnium (ze zbioru Instar omnium, Stało się jutro, t.17)
Student piątego roku wyrusza na swój pierwszy samodzielny zwiad. Na planecie, którą ma zbadać, spotyka innego studenta, z którym się zaprzyjaźnia – wspólnie lekceważą obowiązki badaczy i nonszalancko traktują podstawowe zalecenia zwiadowcze. W sielankowym otoczeniu obiecującej planety zwykły wydawałoby się kontakt z innym człowiekiem prowadzi do nieoczekiwanych rezultatów.

● ● ●

Wszystkie opowiadania mogłam przeczytać dzięki udostępnieniu ich na stronie http://www.fantastykapolska.pl. Pierwotnie były publikowane w różnych źródłach:

Stało się jutro, t. 8
Podpalacze nieba
            Zerwane ogniwo
Marzenie
Kłamstwo
Podpalacze nieba

Stało się jutro, t. 10
Happening w gaju oliwnym
            Maszyna
            Happening w oliwnym gaju

Stało się jutro, t. 13
Sindbad na RQM 57
            Zwierciadło nieba
            Wołanie na Mlecznej Drodze [brak]
            Sindbad na RQM 57

11 października 2013

Salomonowe szaliki

Oglądałam i oglądałam, przymierzałam się do roboty, aż w końcu wzięłam szydełko i zrobiłam od razu trzy szaliki. Wzór jest dostępny w wielu miejscach sieci, np. tu. Na pewno można też znaleźć filmiki, jeśli ktoś woli tę formę.
Szaliczki są lekkie i zwiewne, delikatnie otulają szyję. Włóczka nieznana, ze starych zapasów bez banderoli: granatowy, kremowy i szary, każdy ma inną długość i dziurki różnej wielkości. Wyglądają tak:


A tak prezentuje się szary w zbliżeniu:

7 października 2013

Żurawiny z jabłkami i gruszkami

Do mięsa albo jako dżem na kanapki. Te żurawiny należą do moich ulubionych przetworów.

składniki:
● 50 dag żurawin
● 25 dag obranych i oczyszczonych z gniazd nasiennych jabłek
● 25 dag obranych i oczyszczonych z gniazd nasiennych gruszek
● 2 łyżki soku z cytryny
● 1/2 szklanki wody
● 50 dag cukru
● 1 łyżeczka suszonej zmielonej skórki pomarańczowej (opcjonalnie)
● 1-2 goździki (opcjonalnie)

sposób przygotowania:
1. Żurawiny przebrać, opłukać, odsączyć. Jabłka i gruszki umyć, obrać, pokroić na nieduże kawałki, skropić cytryną.
2. Zagotować wodę z cukrem, włożyć jabłka i gruszki, podgotować kilka minut, dorzucić żurawiny. Gotować do uzyskania pożądanej gęstości (30-60 minut). Mniej więcej kwadrans przed końcem gotowania można dodać skórkę pomarańczową i goździki. 

3. Przełożyć do wyparzonych słoików, zakręcić i włożyć pod kocyk do powolnego ostygnięcia.

W tym roku zrobiłam z podwójnej porcji i dałam znacznie więcej jabłek i gruszek. Wyszło mi ok. 2,5 l gęstych żurawin.


Smacznego!

4 października 2013

Piórnik

Moje dziecko urosło. Aguti wkroczyła w poważny wiek gimnazjalny. Nowa szkoła, nowe koleżanki i koledzy, koszmarnie drogie i ciężkie podręczniki, a w dodatku pojawiła się potrzeba sprawienia nowego piórnika. Ale żeby nie było tak prosto, ze sklepu, to Aguti wymyśliła sobie piórnik sama: narysowała, pomierzyła, wybrała kolory i złożyła zamówienie, oczywiście u mamy. Wzięłam się za robotę i wykonałam, z niedużym nawet poślizgiem, tydzień czy coś koło tego. Wyszedł oryginalny, jedyny w swoim rodzaju, taki, jakiego nie ma nikt inny (nawet podobnego nie widziałam, a trochę się naszukałyśmy jeszcze w początkowej fazie projektowania). I, o ile wiem, służy dobrze. :)

Tak wygląda z zewnątrz (usztywnione dno i pokrywa, suwak):

Tak w środku (wokół bocznych ścianek jest kilka kieszonek):

A tak w zbliżeniu motylek, który przysiadł na długopisach:

Jest jeszcze żółwik na wierzchu i jego rewersowy kolega, pełniący funkcję małej maskotki:

Wzór żółwika zaczerpnęłam z raverly.

2 października 2013

Czatnej jabłkowy

Słodko-kwaśny, pikantny sos do mięsa, wędlin i sera. Można używać tak, jak używamy keczupu.

składniki:
● 50 dag obranych i oczyszczonych z gniazd nasiennych jabłek (najlepsza jest antonówka)
● 1 średnia cebula (ok. 8 dag)
● 1/3 szklanki octu jabłkowego (6%)
● 1/2 szklanki cukru
● 2 nie całkiem płaskie łyżeczki musztardy
● 1 łyżeczka imbiru w proszku
● 1/3 łyżeczki zmielonych goździków
● 1/3 łyżeczki pieprzu czarnego
● 2/3 łyżeczki soli

sposób przygotowania:
1. Jabłka i cebulę obrać, pokroić drobno, włożyć do garnka, wymieszać z pozostałymi składnikami.


2. Gotować 45 minut na małym ogniu, mieszając od czasu do czasu.
3. Przestudzić, zmiksować, przełożyć gorący sos do wyparzonych słoików, zakręcić i wsadzić pod kocyk.

Sos jest średnio trwały, z czasem traci na smaku, więc lepiej nie robić za dużo naraz. Składniki dostępne są niemal całorocznie, więc można w każdej chwili dorobić. Z powyższych proporcji wychodzi ok. 650 ml.


Smacznego!