30 września 2014

wrzesień 2014 – podsumowanie

Na wrzesień zaplanowałam sobie, żeby czytać książki pasujące do dwóch wyzwań: Z literą w tle i Polacy nie gęsi. Zobaczcie, w jakim stopniu mi się udało. :)
Jak zwykle statystyki są na końcu postu, natomiast lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2014”.

● ● ●

Janusz A. Zajdel, Limes inferior (Ocena: 5,5/6)

Janusz A. Zajdel, Paradyzja (Ocena: 5/6)

Antoni Marczyński, Czarci Jar (Ocena: 4/6)

Joe Alex, Powiem wam, jak zginął (Ocena: 4/6)
Joe Alex, Śmierć mówi w moim imieniu (Ocena: 4/6)
Joe Alex, Jesteś tylko diabłem (Ocena: 4/6)
Joe Alex, Cichym ścigałam go lotem (Ocena: 4/6)
Joe Alex, Zmącony spokój Pani Labiryntu (Ocena: 3,5/6)
Joe Alex, Gdzie przykazań brak dziesięciu (Ocena: 4,5/6)
Joe Alex, Piekło jest we mnie (Ocena: 4/6)
Joe Alex, Cicha jak ostatnie tchnienie (Ocena: 4/6)

Bohdan Petecki, Tylko cisza (Ocena: 5/6)

Agnieszka Turzyniecka, Dziewczynka z balonikami
Młoda Polka, na stałe mieszkająca w Niemczech, nie radzi sobie w życiu. Pomoc znajduje w końcu w szpitalu, na oddziale psychiatrycznym, gdzie leczona jest na depresję. Trudna walka pacjentów o zdrowie umożliwiające normalną egzystencję nie zawsze kończy się sukcesem, co Marlena obserwuje na zmianę z poczuciem fatalizmu i wiarą we własne siły.
Początkowo bardzo ciekawa powieść pod koniec rozczarowuje. Ciężko było mi zaakceptować ostatnią decyzję bohaterki, czułam, że robi krok wstecz, wchodzi w paszczę lwa itp. Ale to jej wybór, pewnie z takim bagażem doświadczeń, jaki niosła od dzieciństwa, nie umiała podjąć innej decyzji. Szkoda. Ale powieść napisana jest sprawnie, z wyczuciem i empatią, dobrze się czyta.
(Ocena: 4,5/6)

Adam Leszczyński, Zbawcy mórz oraz inne afrykańskie historie
Kilka spojrzeń na Afrykę, biedną i zacofaną, głodną i cierpiącą. RPA, Malawi, Kenia, Ghana, Somalia – tak różne, a jednak mające wiele wspólnego. Inna mentalność, inne wartości, różne podejście do życia, ciała i własności, odmienne zwyczaje – to wszystko opisuje Autor z dużym wyczuciem, jasno i klarownie, prosto, bez ozdobników. Do tego dorzuca analizę przyczyn trudności i niemożności dogonienia tak zwanej cywilizacji Zachodu, historyczne uwarunkowania zacofania i odmienną kulturę, która ma niebagatelny wpływ na dzisiejszą codzienność.
Dobre reportaże, pozwalające na nowe, lepsze spojrzenie na przyczyny głodu i kontrastów, rzucających się w oczy podróżników po Afryce. Warto przeczytać.
(Ocena: 5/6)

Andrzej Pilipiuk, Oko Jelenia: Droga do Nidaros, Srebrna Łania z Visby, Drewniana twierdza, Pan Wilków, Triumf Lisa Reinicke, Sfera Armilarna
Cykl Oko Jelenia przenosi czytelnika do XVI wieku, do czasów schyłku panowania Hanzy na morzach. Ze współczesnej, ginącej Ziemi przenosi tam kilku bohaterów przybysz z kosmosu, wyznaczając im zadanie odnalezienia tajemniczego Oka Jelenia, czymkolwiek ono jest, a za cerbera wyznaczając im gadającą łasicę. Poszukiwania podejmują Marek, nauczyciel informatyki, i Staszek, nastolatek z Warszawy, a towarzyszy im Helena, dzielna szlachcianka z drugiej połowy XIX wieku, przeistaczająca się chwilami w Esterę, Żydówkę z warszawskiego getta. Bohaterowie snują się po Norwegii i Polsce, pływają, a nawet przechodzą po morzach, ciągle wpadają w jakieś nieprawdopodobne tarapaty, co i raz są odtwarzani przez mechaniczną łasicę, żeby w końcu dotrzeć do tajemniczego artefaktu, tak poszukiwanego przez kosmicznego złodzieja dóbr kultury.
Pomijając sens i prawdopodobieństwo tych zdarzeń, które oparte są na faktach historycznych, jest to całkiem niezłe czytadło, nieodbiegające wiele od jakości pozostałych utworów Wielkiego Grafomana, jak o sobie mówi Autor. Trzeba się tylko przygotować na pewną dawkę bzdur i naiwności, uodpornić na wymuszone dialogi i przymknąć oko na banalność wielu scen – potem już pójdzie raz dwa (bo czyta się to naprawdę szybko). Czysta rozrywka, chociaż nie umniejszam znaczenia Oka Jelenia jako ewentualnego bodźca do poznawania historii Hanzy i okolic, w jakich działała.
(Ocena: t. 1: 4/6, t. 2-6: 4,5/6)

Andrzej Pilipiuk, Carska manierka
Zbiór opowiadań o wspólnym mianowniku – czasy carskie i wschodnie rubieże dawniej i dziś przeplatają się z Nienazwanym, tajemniczym światem, czasem równoległym, dotykają tego, co nie mieści się w racjonalnym rozumie, przetwarzają czas i przestrzeń w sposób pomysłowy i nieoczekiwany.
Sympatyczny zbiorek, przyjemny w czytaniu i interesujący. Plastyczne opisy, ciekawe pomysły pokazane w sposób dostatecznie zajmujący. Jeden z lepszych tomów opowiadań Autora.
(Ocena: 4/6)

Andrzej Perepeczko, Dzika Mrówka pod żaglami, Dzika Mrówka i Jezioro Złotego Lodu
Dwie powieści z pięciotomowego cyklu przygód braci bliźniaków, Marka i Jarka, czyli Dzikiej Mrówki i Jego Brata. W pierwszej Marek zaczyna się fascynować żeglarstwem, robi odpowiedni kurs i pływa jachtem po Bałtyku, zahaczając nawet o Szwecję. W drugiej chłopcy wyruszają na zachodnią półkulę po skarb Inków, pokonując wszelkie możliwe trudności i osiągając cel na koniec uciążliwej wędrówki po niegościnnych Andach.
Sympatyczne czytadła dla młodszej młodzieży, mogące śmiało konkurować z serią o Tomku Szklarskiego. Dużo przygód, sporo informacji podanych przy okazji, opowieści o morzu i jego dzielnych eksploratorach, podane w strawnej formie, łatwo przyswajalnej i ciekawej gawędy. Nie brakuje też pierwszych nastolatkowych zauroczeń płcią piękną, przygód szkolnych, wędrówek po górach, ciężkiej pracy i zabawy. Można pominąć drobne niedociągnięcia czy uproszczenia (jak np. chłopiec z Elbląga odczytujący pismo Inków, z którym żaden specjalista na świecie nie mógł sobie poradzić), całość sprawia bardzo sympatyczne wrażenie.
(Ocena: 4,5/6)

Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Mariola, moje krople...
Prowincjonalny teatr w przeddzień stanu wojennego, czyli listopad i grudzień 1981 roku, gdy na scenę wkracza nie tylko Słowacki czy Fredro, ale i bieżąca polityka w osobach chwilowych decydentów i opozycjonistów. Jest więc i pierwszy sekretarz partii, i proboszcz, i Solidarność, i przebrany hydraulik, a w końcu przybywają nawet smutni panowie. Do tego puste półki w sklepach, towar spod lady, kolejki i zdobywane własnym przemysłem dobra. Taki obraz PRL-u maluje Autorka. Dodam, że bardzo prawdziwy.
Karykaturalne pokazanie ówczesnej sytuacji jest główną zaletą powieści. Przerysowanie postaci, kipiące namiętności, zarówno erotyczne, jak i polityczne, galopujące tempo akcji i nagromadzenie absurdów niczym z filmów Barei sprawiają, że czyta się Mariolę szybko i bez zgrzytów. Problemem dla mnie był tylko czas akcji, o którym czytać nie bardzo lubię. Za to bardzo mi się podoba warsztat pisarski, ładna polszczyzna i sprawność w operowaniu słowem.
(Ocena: 3,5/6)

Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Podróż do miasta świateł: Rose de Vallenord
Druga część cyklu o Róży z Wolskich, księżnej de Vallenord, zdolnej malarce uparcie zdobywającej sławę i środki do życia w Paryżu, mieście wyjątkowym dla artystów. Róża maluje i poznaje kolejnych mężczyzn swojego życia, wychowuje przybraną córkę, odnajduje dawnych przyjaciół – wszystko w scenerii Europy dziewiętnastego i początków dwudziestego wieku. Jednocześnie współcześnie Nina prowadzi badania nad życiem i twórczością Róży, trafiając na nowe, ciekawe informacje i interesujących ludzi, śledząc doniesienia o kradzieżach kolejnych obrazów malarki.
Przyjemna lektura. Plastyczne obrazy paryskich środowisk, pełni życia i pragnień ludzie, wyjątkowi bohaterowie dążący do wytyczonego sobie celu, niepoddający się zwątpieniu, walczący o realizację marzeń. I Paryż – miasto jedyne w swoim rodzaju, przyciągające dusze niespokojne, utalentowane, łaknące sławy i pieniędzy. Nostalgicznie pokazane piękno dawnej stolicy mody i dzisiejszego miasta pełnego śladów przeszłości i turystów wydeptujących ścieżki przebrzmiałej historii.
(Ocena: 5/6)

Janusz A. Zajdel, Cała prawda o planecie Ksi; Drugie spojrzenie na planetę Ksi
Grupa osadników wyrusza z Ziemi na podbój nowej planety. Z niewiadomych przyczyn kontakt ich z macierzystą planetą urywa się po dwóch zagadkowych meldunkach. Z Ziemi wyrusza wyprawa mająca wyjaśnić powód milczenia. Dowodzi nią Sloth, pilot dalekich szlaków, wciąż młody, chociaż metrykalnie ma już grubo ponad sto lat, doświadczony dzięki licznym podróżom, umiejący spojrzeć na problem z nietypowej strony. To on właśnie musi zdecydować, na ile wolno będzie członkom ekspedycji ratunkowej zaingerować w porządki nowej kolonii.
Kolejny obraz totalitarnego systemu i smutna wizja ludzkości poddanej wyzyskowi małej grupy sprytnych i przedsiębiorczych, niewahających się przed niczym, by osiągnąć władzę nad współmieszkańcami w imię jakichś wydumanych założeń. Kłamstwa, manipulacje, intrygi to podstawowe narzędzia wyzyskujące strach i słabość przeciętnego człowieka, skłaniające go do podporządkowania się i udawania, że robi to w celu późniejszego zrzucenia jarzma.
Bardzo żałuję, że Autor nie zdołał dokończyć drugiej części. Powstałe już fragmenty pokazują, że byłoby to doskonałym rozwinięciem tak zachęcająco opisanego początku. Zakończona w dość kluczowym momencie powieść daje wiele możliwości dla rozważań o naturze człowieka i prawie do wolności i samostanowienia.
(Ocena: 4,5/6)

Bohdan Petecki, Tysiąc i jeden światów
Bolek wraz z rodziną ma właśnie wakacje i szykuje się do wyjazdu na bezludną grecką wyspę Klio, gdzie zaprosili ich znajomi ojca; niestety choroba babci odwleka termin wyruszenia na upragnione wczasy. Jak na zawołanie Bolek znajduje na balkonie małą, czarną kulkę, która okazuje się automatem z kosmosu, skonstruowanym przez bardziej rozwiniętą cywilizację, a zgubionym na Ziemi przez wypadek ekspedycji badającej życie na różnych planetach. Automat nawiązuje kontakt z Bolkiem, spełniając życzenia chłopca i przenosząc go do alternatywnych rzeczywistości i czasów.
Ładna powieść o możliwych drogach rozwoju istot rozumnych i o ludzkiej ciekawości światów, o marzeniach i pragnieniach, które siedzą w duszy każdego chłopca, o wartości wiedzy i pogłębianiu jej zgodnie ze swoimi zainteresowaniami, o uniwersalności dążeń do stworzenia lepszego, bezpieczniejszego i bardziej twórczego świata. Dobra dla młodych i starszych.
(Ocena: 4,5/6)

Adam Bahdaj, Gdzie twój dom, Telemachu
Druga, po Telemachu w dżinsach, część przygód Maćka Łańko. Po powrocie do Jerzmanowa zaskakuje go wiadomość, że odnaleziony stryj chce go wziąć do siebie, do nowej rodziny. Maciek decyduje się na zamieszkanie ze stryjem i próbuje ułożyć życie w nowym miejscu, szybko jednak wchodzi w konflikt z lokalnym łobuziakiem, przy aktywnym udziale Krzyśka, pasierba stryja. Zasadnicze poglądy Maćka nie pozwalają mu na podporządkowanie się nieuczciwym kombinacjom młodzieży Błażejowa.
Bahdaj potrafi w przystępny sposób pokazać świat wartości, jaki wart jest propagowania wśród młodzieży. Honor i zgoda z własnymi przekonaniami, nieuleganie przemocy, namowom i modom – to wszystko jest w powieściach o Maćku, współczesnym Telemachu, czekającym na ojca, biologicznego lub nie, ale na pewno takiego, który może być oparciem dla dorastającego chłopca, służyć mu radą i pokazywać, jak żyć, by nie sprzeniewierzyć się sensownym zasadom.
(Ocena: 4,5/6)
„I dobrze, że czytałem tyle ciekawych książek, bo w tych książkach jest dużo mądrości, przede wszystkim jedna przewodnia myśl: nie wolno się poddawać, bo nigdzie nie jest napisane, że gdy ci źle, to tak na zawsze zostanie.” (KAW, 1986, s. 207-208)

Agnieszka Stefańska, Extra vergine
Julia pochodzi z rodziny, której dzieje były nader ciekawe. Jej prababka wyszła za mąż za Jürgena, pruskiego lotnika, którego samolot rozbił się na dachu jej domu. Babka natomiast pokochała w tajemnicy rosyjskiego rewolucjonistę, siostra babki wyszła za żydowskiego pianistę, a brat ożenił się z komunistką. W tym całym galimatiasie najbardziej blado wypada matka Julii, chociaż swoje też przeszła, m.in. w czasie stanu wojennego. Na te wspomnienia nakłada się obraz współczesności, mieszając dawne z obecnym i wpływając na życiowe decyzje.
Sympatyczna saga, krótka wprawdzie, skondensowana do niespełna dwustu stron druku, ale pełna humoru i trafnych, choć oczywistych spostrzeżeń. Dobra lektura na lekki, odpoczynkowy wieczór.
(Ocena: 4/6)

Adam Wajrak, Nuria Selva Fernandez, Kuna za kaloryferem
Krótkie opowieści z życia pośród zwierząt znanego z gazetowych felietonów pasjonata przyrody i jego przyjaciółki. Ta sympatyczna para stworzyła coś w rodzaju szpitala i azylu dla zwierząt chorych, porzuconych, wymagających opieki z powodu przypadków losowych. Żyją razem z bocianami czy innymi ptakami, kunami i wydrą – razem bądź po kolei, wypuszczając zdrowe już osobniki na wolność. Podchodzą ze zrozumieniem do zwierzęcych potrzeb, nawet jeśli te szkodzą sprzętom czy kieszeni opiekującego się nimi człowieka.
Z kartek książki bije ogromne serce, otwarte na nieszczęścia stworzeń, które nie mogłyby sobie poradzić bez pomocy człowieka. A do tego fantastyczny sposób snucia opowieści o sprawach zwyczajnych i codziennych, sposób tak zajmujący, że trudno się oderwać. Bardzo sympatyczna i ciepła lektura.
(Ocena: 5/6)

Andrzej Szczypiorski, Za murami Sodomy
Adwokat w średnim wieku, o ustabilizowanej pozycji rodzinnej i majątkowej, zostaje zatrzymany na kilka dni i przesłuchiwany przez doktora Kramera. Po wypuszczeniu z aresztu wydaje się, że życie wróci do normy, jednak to dopiero początek kłopotów Joachima. Nękany przez Kramera, wyjeżdża w góry, by odpocząć, jednak i tam nie dane mu będzie zaznać spokoju, bo i tam odnajdzie go ręka śledczego i spotęguje poczucie osaczenia, wywołując duchy przeszłości, czyny złe, zepchnięte w niepamięć, i powodując chęć oczyszczenia się z narosłych wyrzutów.
Powieść Szczypiorskiego przywodzi mi na myśl twórczość Bölla i Frischa. Podobnie skupia uwagę na świetnej formie i podobnie skłania do zadumy nad kondycją człowieka, jego wyborami w czas trudny, wojenny, wymagający poświęcenia życia bądź honoru, i nad człowieczeństwem, wystawionym na próbę, której nie każdy zdoła podołać.
(Ocena: 4,5/6)
„Ojczyzna nie jest tam, gdzie przyszliśmy na świat, ale tam, gdzie chcemy być w chwili śmierci.” (SAWW, 1993, s. 153)
„Nawet niepokój sumienia ma jakiś kres, ale przyczyna tego niepokoju nigdy nie ulega zniszczeniu. To, co się zdarzyło, jest silniejsze od człowieka, od jego sumienia, od jego pamięci, bo przecież można zmienić siebie, swoje sumienie i pamięć, ale nie można zmienić tego, co już się zdarzyło.” (s. 202)
„Nie ma nic bardziej okrutnego niż ciekawe czasy. Tylko nudny świat pozwala człowiekowi przejść przez życie w jako tako przyzwoity sposób.” (s. 215)
„Człowiek ma prawo zapomnieć o swoim nieszczęściu, ale nie ma prawa zapomnieć o swojej podłości.” (s. 244)

Andrzej Pilipiuk, Ucieczka, Obce ścieżki, Północne wiatry
Norweski dziennik to zapis przygód czternastoletniego Pawła Koćko vel Tomasza Paczenko, na skutek uderzenia w głowę nieznającego swojej tożsamości, przeszłości i powiązań z otoczeniem. Z powodu bliżej nieokreślonego niebezpieczeństwa zostaje on przerzucony z Polski do Norwegii, by tam, w ukryciu, szpiegowany, zajmować się remontem domu i kontaktami z licznymi przedstawicielami rosyjskich służb i emigracji hołdującej carskim obyczajom. Próby przypomnienia sobie czegoś z dzieciństwa przeplatają się ze wspomnieniami szkolnymi i podrywaniem księżniczek tudzież młodych norweskich panienek. Towarzyszą mu koledzy, chronią jedni, porywają drudzy, przeprowadzają eksperymenty i ogólnie znęcają się fizycznie i psychicznie, ile się da.
Początek nie był obiecujący, ale przemogłam się i dotrwałam do nieco lepszego końca. Miejscami naiwne, naciągane przygody, nadprzyrodzone uzdolnienia bohaterów, brawurowe akcje, nieśmiało rodząca się miłość albo to, co za miłość bierze nastolatek mogą spokojnie posłużyć za kanwę serialu dla młodzieży. Nie ma tu niestety nic wyjątkowego, ale jest w miarę ciekawie, a przede wszystkim rozrywkowo.
(Ocena: t. 1-2: 3,5, t. 3: 4/6)

Bohdan Petecki, Operacja wieczność
Dan jest specjalistą badającym w kosmosie pantomaty, banki danych, gromadzące wiedzę odkrytą przez ludzkość. Po powrocie z badania jednego z pantomatów ujawnia nieprawidłowości w jego działaniu, a przy okazji poznaje zmiany, jakie zaszły na Ziemi podczas jego nieobecności – opracowano sposób przedłużenia ludzkiego życia praktycznie w nieskończoność. Niezgoda na operację wieczność staje się obsesją i głównym motorem działań Dana, stosującego niekonwencjonalne metody, by uświadomić ludziom pułapki tkwiące w jej założeniach.
Szeroko pojęta wolność powinna być niekwestionowanym prawem każdego człowieka. Również wolność podejmowania decyzji dotyczącej życia, jego długości i ewentualnego wskrzeszenia. Niełatwo jednak zrezygnować z życia, gdy pojawia się możliwość odrodzenia po śmierci. Czy jednak jakość tego życia nie ulegnie pomniejszeniu? Czy ludzie będą potrafili rozwijać się, żyjąc w świecie bez ryzyka, czy będą chcieli podejmować działania zmierzające do jakichkolwiek zmian? Nad tymi pytaniami można podumać czytając powieść Peteckiego.
(Ocena: 4,5/6)

Halina Auderska, Jabłko granatu
Toni, jako sześcioletni chłopiec, zostaje porwany przez Niemców i wywieziony w głąb Rzeszy w celu zniemczenia. Uważany za starszego niż jest w istocie, nie radzi sobie dostatecznie dobrze, by zaspokoić żądania Niemców; razem z przyjacielem Jarkiem trafia do obozu, gdzie toczy codzienną walkę o przetrwanie. Po wojnie wraca do kraju i szuka swojej rodziny i znajomych miejsc, by znów wrosnąć w ziemię, z której pochodzi.
Próba powrotu do korzeni po nieudanej germanizacji to główny temat powieści. Rozchwianie psychiczne i nadwyrężone zdrowie są tylko częścią spuścizny, jaka została bohaterowi po tułaczce po obcej ziemi, usilne starania o odszukanie matki i siostry budzą sprzeciw najbliższych, w tym żony, mającej podobne doświadczenia, ale pragnącej o nich zapomnieć. Dobra powieść, budząca emocje i sprzeciw przeciw krzywdzie wyrządzanej najbardziej bezbronnym ludziom – dzieciom.
(Ocena: 3,5/6)

● ● ●

Statystyki:
W sumie (w miesiącu/w roku): 36/236
Powtórki: 6 (Zajdel x 2, Alex x 4)
Cykle zakończone: 4 (Oko Jelenia, Joe Alex, Telemach, Norweski dziennik)
Cykle w trakcie: 2 (Dzika Mrówka, Podróż do Miasta Świateł)
Autorzy polscy: 36 (Turzyniecka, Pilipiuk x 10, Leszczyński, Perepeczko x 2, Gutowska-Adamczyk x 2, Zajdel x 3, Marczyński, Alex x 8, Petecki x 3, Bahdaj, Stefańska, Wajrak i Selva Fernandez, Szczypiorski, Auderska)
Autorzy obcy: 0
Średnia ocen: 4,32

Realizacja projektów i wyzwań:
Książki historyczne – 0
Nobliści – 0
Z półki (nowe [z powtórkami]/razem w roku [z powtórkami]/cel) – 7[7]/64[84]/31
Wyczekane – 6 (Leszczyński, Perepeczko x 2, Petecki x 2, Bahdaj)
Wojna i... literatura – 0
Z literą w tle – 36 (A: Turzyniecka, Pilipiuk x 10, Leszczyński, Perepeczko x 2, Gutowska-Adamczyk x 2, Zajdel x 3, Marczyński, Alex x 8, Petecki x 3, Bahdaj, Stefańska, Wajrak i Selva Fernandez, Szczypiorski, Auderska)
Czytam fantastykę – 3 (Zajdel x 2, Petecki)
Jubileuszowe lektury – 0
Polacy nie gęsi – 36 (Turzyniecka, Pilipiuk x 10, Leszczyński, Perepeczko x 2, Gutowska-Adamczyk x 2, Zajdel x 3, Marczyński, Alex x 8, Petecki x 3, Bahdaj, Stefańska, Wajrak i Selva Fernandez, Szczypiorski, Auderska – 52/384 pkt.)

29 września 2014

Sojusz człowieka z ciszą

Bohdan Petecki
Tylko cisza
Iskry, 1986

Odległa przyszłość będzie zapewne wyglądała zupełnie inaczej niż teraz to sobie wyobrażamy, tak jak teraźniejszość różni się od dawnych wyobrażeń, nie zawsze trafionych prognoz, innych dróg rozwoju, odmiennych technologii. Zawsze jednak najważniejszy powinien być człowiek ze swoimi potrzebami, aktywnie i mądrze gospodarujący na jedynej planecie, jaką na razie objął w posiadanie. Także ekploracja kosmosu i poszukiwanie innych miejsc do życia, planet nadających się do przystosowania dla organizmów ziemskich nie zwalnia od dbania o nasz ziemski dom.
Ornak i Haleb, piloci dalekiego zwiadu, po kilku latach lotu ku nieznanym gwiazdom wracają na Ziemię. W czasie ich nieobecności zaszły tu duże zmiany: ludzkość ma właśnie zapaść w osiemdziesięcioletni sen, którego będą strzec wybrani strażnicy, najlepiej do tego przygotowani, zmieniający się co dwadzieścia lat. Wśród nich będzie również Ornak.
Kilkanaście miliardów ludzi zamieszkujących jedną zanieczyszczoną planetę, gęsto zabudowaną, to trochę za wiele jak na biedną Ziemię. Wyciągnięto więc z lamusa pokryty kurzem projekt odnowy biosfery, wcześniej niemożliwy do zrealizowania z powodu braku odpowiednich technologii. Po wiekach rozwój techniki pozwolił na ponowne rozpatrzenie pomysłu i wprowadzenie go w życie, czyli położenie mieszkańców do snu, mającego dać światu odpocząć od obecności i aktywności najbardziej ekspansywnego gatunku – homo sapiens. Osiemdziesiąt lat bez obecności ludzi ma odnowić zielone zasoby Ziemi, wspomóc wzrost lasów i zwiększyć populację zwierząt, oczyścić glebę i powietrze z substancji szkodliwych. Eksperyment przeprowadzany na całej ludzkości niesie jednak pewne ryzyko, zwłaszcza że przygotowania były dosyć krótkie i nie zdążono przeprowadzić pełnych analiz, co niesie ryzyko niespodzianek, jakie czekają ludzi po przebudzeniu. Starannie za to dobrano strażników, mających czuwać nad dobrowolną przerwą w istnieniu ludzkiego gatunku na samotnym posterunku kontrolnym, pilotów przywykłych do nieobecności bliźnich podczas dalekich lotów i do ciszy kosmosu, odpornych na obciążenia psychiczne i przygotowanych do elastycznego reagowania na nieznane niebezpieczeństwa i nieoczekiwane trudności.
Niepewność i niedostateczne przygotowanie całej imprezy objawia się już w zachowaniu ludzi nią kierujących – wprowadzeniu bohatera w jego wyjątkową rolę towarzyszą półsłówka i zdawkowe informacje, a także zakłopotane spojrzenia na boki – zamiast powiedzieć wprost, czego od niego oczekują i czego może się spodziewać, Ornak słyszy ogólniki i niejasności. Ma to służyć pozytywnemu nastawieniu do nietypowego zadania, ale niestety jest mało przekonujące.
Głównym problemem podjętym w powieści jest wytrzymałość człowieka na ciszę, nieznaną i obcą. Po gwarze miast, wraz z bujnym odrodzeniem przyrody, pojawiają się nowe dźwięki, odgłosy życia lasu. Nadchodzi naturalna cisza, która człowiekowi nieprzyzwyczajonemu wydaje się najpierw ogłuszająca, dominująca jak dzwony w pogodny dzień, wymagająca długiego przyzwyczajania się, rodząca szaleństwo w wystawionym na nią mózgu. Drugim motywem powieści jest poczucie samotności gatunku ludzkiego jako jedynego rozumnego w kosmosie. Miliardy ludzi odczuwają potrzebę znalezienia innych istot myślących, co popycha decydentów do wielkiej wyprawy w kierunku możliwych zamieszkałych planet. Z Ziemi wyrusza na poszukiwania tysiąc dwuosobowych statków. Ten wątek nie jest dostatecznie wykorzystany, potraktowany marginalnie przyniesie tylko w pewnym momencie wytchnienie strażnikowi, zmniejszając poczucie osamotnienia, gdy usłyszy żywy głos człowieka, błąkającego się gdzieś w kosmosie, pomagając zachować trzeźwość osądów i przynosząc w pewnym stopniu zaspokojenie potrzeb społecznych.
Pewną niekonsekwencją wydaje się być nierównomierny rozwój technologii: ludzkość, która lata do gwiazd, używa hibernatorów i reguluje klimat nad całym globem używa jednocześnie bębnów do zapisu informacji, taśm magnetycznych i ubrań, które natychmiast przemakają na deszczu i nie chronią przed efektami nadmiernego pocenia się. To jednak szczegóły, które można pominąć z uśmiechem sympatii czytelnika znającego już trochę dalszą przyszłość niż Autor; to, co ważne, czyli potrzeby społeczne człowieka i jego odporność na nietypowe warunki, ciszę i samotność, przedstawione jest dostatecznie satysfakcjonująco. Mimo nielicznych niewykorzystanych możliwości powieść Peteckiego ciągle zasługuje na uwagę czytelnika mającego pretensje do znajomości polskiej klasyki fantastycznej.
(Ocena: 5/6)

● ● ●

„Nie byłem historykiem, ale czytałem kilka książek o Świętej Inkwizycji. A także innych organizacjach, rządzących za pośrednictwem ślepo posłusznych funkcjonariuszy nie rozumiejących, że rozdęta do groteskowych rozmiarów idea, jaka kiedyś ich połączyła, dawno już zgubiła służebną funkcję społeczną i trwa jedynie jako wyraz osobistych kompleksów jej kapłanów.
Fanatyzm potrzebuje przywódców.” (s. 141)

28 września 2014

Czarci Jar i Królik

Antoni Marczyński
Czarci Jar
Oficyna Filmowa „Galicja”, 1990

Lubimy czasem wrócić do epoki minionej, mniej czy bardziej odległej, do kraju, którego już fizycznie nie ma, a istnieje jedynie we wspomnieniach przelanych na papier. Przyjemnym sposobem zagłębienia się w dawne czasy są powieści, nie zawsze wybitne, ale wystarczająco pokazujące życie w czasach na przykład międzywojennych, ludzi, ich mentalność i prozę codzienności, czasem odbiegającej od powszechnie dzisiaj uznawanych norm. Wśród nich jest jedna z powieści Antoniego Marczyńskiego, autora nieco zapomnianego, do czego prawdopodobnie przyczyniła się cenzura PRL-u, wydając nakaz wycofania jego książek z bibliotek.
Rafał Królik, ubogi dziennikarz ze skłonnością do popadania w tarapaty, przypadkiem i niespodziewanie dla siebie samego wplątuje się w szeroko zakrojoną aferę. Pomyłkowo wzięty za znanego detektywa nie prostuje tegoż mniemania młodej dziedziczki, Ewy Turno, ale podejmuje się pomóc jej w trudnej sprawie. Razem wyjeżdżają do majątku panny, gdzie o przejęcie jej ziemi, na której odkryto bogate złoża naftowe, toczą boje dwaj inwestorzy. Panna Ewa jest niepełnoletnia, oficjalnie jej majątkiem zarządza stryj, którego na miejscu reprezentuje sekretarz Priwim, ma więc związane ręce i musi mocno opierać się naciskom, by doczekać osiągnięcia wieku umożliwiającego jej samodzielne podejmowanie decyzji dotyczących ziemi. Jednym z utrudnień uprzykrzających życie we dworze jest też pojawiający się nocami duch, mający wystraszyć dziedziczkę.
W Czarcim Jarze pełno jest komicznych sytuacji, nieporozumień coraz mocniej komplikujących akcję, ciekawych miejsc i zdarzeń: dwór, leżący nieco na uboczu głównych szlaków, podziemia ruin, pamiętające walki podczas pierwszej wojny światowej, zabójstwa, podpalenia, intrygi i miłość. I solidnie opisani bohaterowie, z wyraźnymi cechami, dążący do wytyczonych celów choćby po trupach. Język powieści jest uroczo barwny, a tempo akcji na tyle szybkie, by nie znudzić. Całość sprawia sympatyczne wrażenie, zajmujące i pełne humoru – trudno oprzeć się zwariowanym przygodom pechowego Królika, z gruntu jednak dobrego i uczciwego, ale potykającego się o każdy napotkany występ. Oprócz szczerej radości, jaką wywołuje lektura powieści, również zakończenie, pełne emocji i sprawiedliwej zemsty losu, jest dla czytelnika satysfakcjonujące.
Antoni Marczyński pisał dla pieniędzy. Tworzył bardzo dużo i szybko, co przekłada się niestety na jakość jego tekstów. Posiadał jednak niezaprzeczalną zdolność konstruowania ciekawie zakręconych fabuł i interesujących postaci. Trzeba również wykazać się radosną inwencją, by nazwać bohatera Królikiem i obdarzyć go adekwatnymi do miana cechami charakteru. Nie jest Czarci Jar literaturą wysoką, bliżej jej do grafomanii, ale przyznać trzeba, że czyta się to, nawet po wielu latach od powstania, z przyjemnością i przy akompaniamencie licznych wybuchów śmiechu. Nie przeszkadzały mi nawet koszmarne błędy, jakie wydawca zafundował czytelnikom, zarówno edytorskie, redakcyjne, stylistyczne, jak i interpunkcyjne (wydanie jest z lat dziewięćdziesiątych, co wiele wyjaśnia – ten okres nie był zbyt dobry dla książek). Dobra lektura dla tych, którzy potrafią śmiać się przy powieściach Joanny Chmielewskiej – to podobny typ humoru.
(Ocena: 4/6)

27 września 2014

Mistyfikacja i manipulacja, czyli Paradyzja

Janusz A. Zajdel
Paradyzja
Iskry, 1984

Kolejna antyutopia Zajdla przenosi nas na Paradyzję, sztuczką planetę orbitującą wokół Tartaru, bogatego w złoża metali, eksploatowane przez mieszkańców satelity. Tartar miał być zasiedlony przez osadników z Ziemi, ale okazał się zbyt niegościnny i niebezpieczny, by założyć na nim kolonie, w których mogliby żyć ludzie. Tak przynajmniej brzmi wersja oficjalna.
Z Ziemi przybywa na Paradyzję pisarz Rinah Devi. Jego zadaniem jest poznanie życia mieszkańców, a przy okazji, bez zwracania na siebie uwagi, znalezienie informacji o zaginionym tu przed dziesięcioma laty naukowcu. Rinah porusza się po Paradyzji w towarzystwie przewodnika, który wyjaśnia mu specyficzne realia i przyczyny zakazów, wyglądających na pierwszy rzut oka dziwnie. Jednak dłuższe przyglądanie się i przysłuchiwanie Paradyzjanom prowadzi Rinaha do niepokojących wniosków.
Doskonały przykład skutecznej propagandy zastosowanej przez system totalitarny: wielomilionowa grupa społeczna, zamknięta w ciasnej przestrzeni, przekonana, że czyni to dla własnego dobra, poddaje się prawdom głoszonym przez władze. Łatwość, z jaką Tartaryjczycy manipulują mieszkańcami satelity przeraża i budzi podziw jednocześnie. Precyzyjnie uformowane kłamstwa podparte są ograniczoną do absolutnego minimum edukacją, a nawet zafałszowaniem praw fizyki, z których co światlejsze umysły mogłyby wyłuskać nieprawdopodobieństwa i obalić tym samym misterną mistyfikację. W duszeniu takich odkryć w zarodku pomaga styl życia, przyjęty na Paradyzji: przezroczyste ściany („Porządny człowiek nie ma właściwie niczego do ukrywania w swym codziennym życiu. Szklana, przejrzysta ściana to jakby legitymacja, wizytówka szczerego, uczciwego obywatela.”), ustawiczna inwigilacja przy pomocy mikrofonów i kamer, brak prywatności (przechodnie pokoje), a tym samym niemożność swobodnej wymiany poglądów i spostrzeżeń. W ludziach tkwi jednak niepokorny duch – i w takich warunkach potrafią znaleźć sposoby na obejście utrudnień, i tu udaje im się działać w kierunku upragnionych zmian bez wiedzy czynników kontrolujących. Co więcej: tam, gdzie Ziemianie nie widzą sposobu, w jaki można coś zmienić (rozmowa Rinaha na frachtowcu w drodze powrotnej), mieszkańcy Paradyzji, nie tracąc nadziei, po cichu działają i latami szykują się do ostatecznej rozgrywki, na potrzeby konspiracji wymyślając nawet specyficzny, niezrozumiały dla śledzących ich komputerów, język kojarzeniowo-aluzyjny (koalang). Taka tkwi siła w nienaturalnie ograniczanej wolności, że wymusza większą pomysłowość i dynamiczniejszy rozwój homo sapiens – trzeba tylko obudzić w sobie potrzebę dążenia do zmian, do rozwoju wbrew wszelkim niesprzyjającym okolicznościom.
Kolejna bardzo dobra powieść o zamkniętym społeczeństwie, które wytwarza oryginalne metody na przetrwanie. Zajdel ze swoją antyutopią zajmuje równorzędne miejce przy Orwellu (Rok 1984), Heinleinie (Luna to surowa pani), Bradburym (451º Fahrenheita), Strugackich (Przenicowany świat), Bułyczowie (Miasto na Górze), Aldissie (Non stop) czy Boruniu i Trepce (Zagubiona przyszłość).*
(Ocena: 5/6)

*Tytuły te są tylko przykładowe i nie wyczerpują tematu.

● ● ●
„Idiota, z natury rzeczy, nie jest w stanie ocenić stopnia swojego własnego zidiocenia nawet przez porównanie z innymi, normalnymi ludźmi. A cóż dopiero, kiedy wszyscy nagle zaczynają idiocieć! [...] Jak wśród ślepców królem jest jednooki, tak wśród idiotów mędrcem może być debil.” (s. 124)

23 września 2014

Limes inferior

Janusz A. Zajdel
Limes inferior
Iskry, 1987

Wiele jest w literaturze powieści, ukazujących w krzywym zwierciadle otaczającą nas rzeczywistość pod pozorem wizji przyszłości – wyróżnia się wśród nich powieść Limes inferior, powstała pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku, podejmująca tematykę szeroko pojętej wolności, równości i bezpieczeństwa społeczeństw Ziemi.
Sneer jest drobnym kombinatorem w Argolandzie, świecie podzielonym na warstwy – w zależności od poziomu inteligencji, sprawdzanego testami, zalicza się każdego człowieka do klasy od szóstej, najniższej, do zerowej, grupującej ludzi najmądrzejszych. Przynależność do grup warunkuje dochody i możliwość zarobkowania; pracować można od grupy trzeciej wzwyż, pozostali dostają odgórnie ustaloną ilość środków pozwalających na przeżycie. Sneer jest zaklasyfikowany do grupy czwartej, bez obowiązku pracy, chociaż jego inteligencja wskazuje na zerowca – to celowe działanie przynoszące pokaźne dochody i pozwalające na wygodne życie. Do dnia, w którym okaże się, że rzeczywistość wcale nie wygląda tak, jak mu się dotąd wydawało.
Świat wykreowany przez Zajdla przypomina system totalitarny: odgórnie sterowany niewidocznymi na pierwszy rzut oka sznurkami, z pozorną równością. To świat, w którym każdy ma tyle, na ile zasłużył, dostając środki finansowe wystarczające na przeżycie, ale nic więcej, świat kombinatorów, czarnego rynku dóbr oficjalnie niedostępnych, pokątnej wymiany walut; świat, w którym wszystko da się załatwić, trzeba tylko wiedzieć komu i ile dać; można również przejść do wyższej czy niższej grupy, w zależności od potrzeb czy pragnień. Narzędziem kontrolującym ludzi są klucze, które umożliwiają płacenie za wszystko, co chce się kupić, jak i śledzenie kroków każdego człowieka. System pozornego nagradzania wyższej inteligencji powoduje, że wielu ludzi pragnie uszczknąć dla siebie kawałek tego tortu i za wszelką cenę pnie się w górę, jak najbliżej szczytu. Problem w tym, że ten szczyt okazuje się nie całkiem tym, czego się spodziewali.
Świetna powieść, należąca już do klasyki polskiej SF. Początkowo wydaje się zwykłą opowieścią, jakich wiele, ale im bardziej czytelnik zagłębia się w treść, tym więcej odkrywa analogii i tematów do przemyślenia. Antyutopia socjologiczna Zajdla opisuje świat oparty na konsumpcji, gdzie wolność wyboru jest złudna, a równość dostępu do dóbr jedynie pozorna. Problem w tym, że Autor wzorował swój świat na tym prawdziwym, w którym żył, na Polsce lat siedemdziesiątych, i tego właśnie świata niuanse opisał tak realistycznie. Nie do końca udało mu się natomiast przewidzieć rozwój techniczny, ale to akurat w Limes inferior nie jest najważniejsze. Nie do końca podobało mi się też zakończenie, jakby za szybko ucięte i zbyt happy, no ale nie można mieć wszystkiego. ;)
(Ocena: 5,5/6)

● ● ●
„Wolny czas to ten, którym możemy dysponować wedle własnego uznania. Największym bogactwem człowieka jest czas, który pozostaje z życia po odliczeniu wszystkich godzin wypełnionych obowiązkami wobec społeczeństwa i koniecznymi staraniami o zapewnienie sobie możliwości materialnego istnienia.” (s. 6)
„Należy zwrócić uwagę, że historia wykazała także powierzchowność innego sądu, wywodzącego się ze starożytności, a głoszącego, iż lud potrzebuje jakoby tylko chleba i igrzysk. Nieraz mogli się przekonać różni późniejsi władcy, że otrzymawszy sam chleb, lud niechybnie zapyta zaraz o masło i wędlinę, bojkotując najatrakcyjniejsze nawet igrzyska.” (s. 80)
„Jeśli współczesność chce coś ukryć przed ludźmi, historia po dziesiątkach lat nie ma szans dogrzebania się prawdy. Zamiast niej znajduje tylko artefakty, misternie utkane legendy modyfikujące prawdę, spreparowane na użytek ówczesnego społeczeństwa i tak głęboko zaszczepione w świadomości pokoleń, że stają się prawdą zastępczą, której obalenie po latach nie leży w niczyim interesie. Przeciwnie, mogłoby to wstrząsnąć podstawami od lat budowanej rzeczywistości.” (s. 120-121)
„Idiota, z natury rzeczy, nie jest w stanie ocenić stopnia swojego własnego zidiocenia nawet przez porównanie z innymi, normalnymi ludźmi. A cóż dopiero, kiedy wszyscy nagle zaczynają idiocieć! [...] Jak wśród ślepców królem jest jednooki, tak wśród idiotów mędrcem może być debil.” (s. 124)

19 września 2014

„Zadany cios i czyn spełniony”*

Maciej Słomczyński ma na swoim koncie wiele tłumaczeń z języka angielskiego, w tym wszystkie dzieła Wiliama Szekspira i Ulissesa Joyce’a. Pisywał również powieści kryminalne, wydając je pod pseudonimami Kazimierza Kwaśniewskiego i Joe Alexa.
Jako Joe Alex wydał Słomczyński między innymi osiem powieści o autorze kryminałów pomagającym swojemu przyjacielowi, Benowi Parkerowi, pracującemu jako policjant śledczy, w rozwiązywaniu trudniejszych spraw. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, a postać autora-detektywa jawi się zadziwiająco podobna do Sherlocka Holmesa, z tą różnicą, że Benjamin Parker jest jednak nieco lotniejszy od inspektora Lestrade’a, a naprowadzony przez Alexa potrafi nawet samodzielnie wysnuwać prawidłowe i logiczne wnioski. W niektórych przygodach towarzyszy Alexowi jego ukochana, urocza i najpiękniejsza Karolina Beacon, archeolog, pasjonująca się kulturą krajów Morza Śródziemnego.
Wszystkie powieści skomponowane są według podobnego schematu: morderstwo zwykle jest w jakimś sposób zapowiedziane bądź przeczuwane, liczba podejrzanych o dokonanie zbrodni ograniczona do grona kilku związanych ze sobą osób, przebywających akurat na ściśle ograniczonym terenie, a śledztwo trwa zaledwie kilka godzin. Zawsze też w pobliżu jest Joe Alex, wezwany przez Parkera czy kogoś związanego z przyszłą ofiarą, bądź przypadkiem będący na miejscu (przedstawienie teatralne, urlop na wyspie, podróż samolotem). W każdym też przypadku wydaje się początkowo niemożliwe, by morderstwa dokonał ktoś z otoczenia ofiary, zawsze jednak okazuje się, że niemożliwe było jedynie pozornie, co ze swadą i elokwencją wykazuje Alex, ku uciesze czytelników.
Nie jestem fanką kryminałów. Właściwie to wcale ich nie lubię. Czasem jednak czuję potrzebę przeczytania jednego czy drugiego, nie dla uroków zbrodni czy porywającej fabuły, ale raczej dla zgrabnego toku rozumowania śledczego rozwiązującego zagadkę. To upodobanie zostało mi chyba jeszcze z czasów pierwszego czytania przygód Sherlocka Holmesa i wraca co jakiś czas. Wtedy sięgam po coś napisanego w zbliżony sposób i mam z czytania sporą przyjemność. Dużym plusem powieści Słomczyńskiego jest to, że dało się przeczytać relacje z ośmiu dochodzeń Joe Alexa jedną po drugiej, mimo powtarzającego się schematu.
Poniżej krótko o każdej z powieści o Joe Alexie.

● ● ●

Joe Alex, Powiem wam, jak zginął
Joe Alex, autor powieści kryminalnych, wyjeżdża do posiadłości przyjaciela, by tam w spokoju pisać kolejne dzieło. Niestety już pierwszej nocy popełnione zostaje morderstwo, a winnego zbrodni szukać trzeba wśród mieszkańców i gości obecnych w domu. Śledztwo prowadzi drugi przyjaciel autora i bohatera, przy współudziale samego Joe Alexa. Kolejne rozmowy odkrywają niewidoczne na pierwszy rzut oka sprawy i wzbudzają spore emocje.
Oprócz wątku kryminalnego poznajemy przeszłość Joe Alexa i przyjaźń łączącą go z Ianem Drummondem i Benem Parkerem od czasów wojny, kiedy to latali razem bombowcem i jako jedyni z załogi przeżyli tamten koszmar. Motywem przewodnim jest cytat z dramatu Szekspira.
(Ocena: 4/6)

Joe Alex, Śmierć mówi w moim imieniu
Joe Alex i Ben Parker uprzyjemniają sobie czas oglądaniem przedstawień teatralnych. W trakcie jednego z nich zostaje popełnione morderstwo, co wychodzi na jaw dopiero późno w nocy, przy okazji obchodu teatru przez portiera. Zabitym jest typ wredny i niemiły, który dał się we znaki wielu znajomym, więc nikt go specjalnie nie żałuje. Śledztwo ograniczone jest do małej grupy osób, głównie związanej z teatrem, i toczy się w ciągu kilku godzin nocnych. Joe Alex tradycyjnie widzi więcej i przenikliwiej analizuje okoliczności, co dobitnie udowadnia Parkerowi, wprawiając go w konfuzję i uskuteczniając sprawiedliwość według własnych kryteriów.
Tytuł zaczerpnął Autor z dramatu Ionesco, granego w momencie popełnienia morderstwa. Jak zwykle jest trochę odniesień literackich i logicznego myślenia, łączenia faktów i dopasowywania teorii.
(Ocena: 4/6)

Joe Alex, Jesteś tylko diabłem
Znany prawnik zwraca się do Joe Alexa z prośbą o rozwikłanie zagadki śmierci jego narzeczonej, której samobójstwo wydaje się wątpliwe w świetle okoliczności, w jakich znaleziono ciało. Alex wyjeżdża do dworku, nad którego mieszkańcami wisi klątwa sprzed wieków i dzieją się rzeczy na tyle dziwne, że świeżo mianowany konsultantem policyjnym Alex decyduje się jechać mimo nawału innych zajęć. Gdy tajemnicze znaki obecności diabła pojawią się znowu, wszyscy uświadomią sobie, że coś wisi w powietrzu.
Tym razem wyjazd na prowincję związany jest z utworem przypisywanym Szekspirowi; czy jednak tytułowy diabeł będzie miał za mało sił, by zmiażdżyć przeciwnika i spełnić w całości klątwę przypisywaną czarownicy...
(Ocena: 4/6)

Joe Alex, Cichym ścigałam go lotem
Sir Gordon Bedford, znany ekonomista i entomolog, popełnia samobójstwo w swoim domu na przedmieściach Londynu. Na to pozornie wygląda, jednak po bliższych przeszukaniu gabinetu naukowca okazuje się, że zostawił on dwa listy samobójcze, co prowadzącemu sprawę Benowi Parkerowi wydaje się wystarczająco dziwne, by zawezwać na miejsce śmierci Joe Alexa. Policyjny konsultant po kilku godzinach śledztwa i kojarzenia faktów typuje mordercę i prowokuje go do przyznania się do winy.
Nieco słabsza od poprzednich, podana w formie powieści opisanej w powieści, czytanej dla przyjaciół. Ciekawą rolę przeznaczył Autor ćmie, zwanej trupią główką (Acherontia atropos), kojarzącej się z jedną z greckich Mojr, która nawet po pozbawieniu jej życia władna jest wskazać mordercę swojego oprawcy. W tej części motto zaczerpnął Joe Alex z Ajschylosa.
(Ocena: 4/6)

Joe Alex, Zmącony spokój Pani Labiryntu
Joe Alex i Karolina Beacon, wraz z grupą archeologów, wyjeżdżają na małą wyspę Keros gdzieś na Morzu Egejskim, by odnaleźć starożytny labirynt ze świątynią Atany. Poszukiwania w grotach wyspy przerywa śmierć jednego z archeologów, znalezionego z posążkiem bogini w dłoniach, co jest odczytane jako przejaw jej gniewu. Joe Alex potrafi sobie jednak poradzić i z boskimi przeciwnikami.
Trochę za krótka powieść, zbyt mało emocji, za szybko rozwiązana zagadka. W porównaniu z poprzednimi częściami cyklu rozczarowuje.
(Ocena: 3,5/6)

Joe Alex, Gdzie przykazań brak dziesięciu
Joe Alex zostaje wraz z panną Beacon zaproszony do domu jej dziadka, u którego Karolina spędziła część dzieciństwa i skąd ma dobre wspomnienia. Przy okazji, na prośbę Bena Parkera, Alex ma rozejrzeć się i zapobiec ewentualnym przejawom przemocy, z jakimi mógłby ktoś wystąpić wobec gospodarza, dziewięćdziesięciodwuletniego sir Johna Somerville’a.
Jak dotąd najciekawsza część. Dostatecznie obszerna, żeby dobrze wprowadzić w specyficzną tematykę i stosunki rodzinne i towarzyskie grupy bawiącej z Mandalay House (echa wschodnioazjatyckie widoczne są już w wierszu Kiplinga, będącego mottem). Zbrodnia, choć oczekiwana z napięciem, wcale nie jest banalna, a rozwiązanie jak zwykle interesujące. No i to niekonwencjonalne podejście Alexa do sprawiedliwości...
(Ocena: 4,5/6)

Joe Alex, Piekło jest we mnie
Jedna z pierwszych spraw Joe Alexa, prowadzona niedługo po zaznaniu sławy i podróży do południowej Afryki na zaproszenie Klubu Miłośników Powieści Kryminalnej. Rzecz cała odbywa się na lotnisku w Johannesburgu i w samolocie, lecącym do Londynu. Tym razem czytelnikowi towarzyszą strofy z Raju utraconego Miltona.
Alex początkowo uważa, że wnętrze samolotu jest miejscem wyjątkowo niekorzystnym dla mordercy planującego zbrodnię, ale po znalezieniu ciała współtowarzysza podróży uświadamia sobie, jak bardzo się mylił. Rzecz w tym, że w kabinie samolotu każdy miał taką samą możliwość zabicia i nikt nie ma stuprocentowego alibi. Konieczne staje się odkrycie motywu, by wytypować mordercę.
(Ocena: 4/6)

Joe Alex, Cicha jak ostatnie tchnienie
Wydawca powieści kryminalnych pragnie uczcić swój sukces wydawniczy niecodzienną imprezą. Na zamku, położonym na półwyspie, odcinanym od lądu przez każdy przypływ, gości kilka osób związanych ze swoją firmą. Wspólna zabawa polega na odnalezieniu, według skąpych wskazówek, ciała zabitej przed wiekami mieszkanki obronnej budowli. Każdy po kolei, sam i bez pomocy innych, szuka odgrywającej ją Grace Mapleton, do czasu, gdy ktoś przynosi wiadomość, że makabryczna inscenizacja stała się ponurą rzeczywistością.
Jak zwykle błyskotliwe śledztwo Alexa doprowadza do ujawnienia winnych zaplanowanej zbrodni i jak zwykle zwycięża specyficzne poczucie sprawiedliwości detektywa, mające przynieść zadośćuczynienie zbrodni i ochronić niewinnych przed żądzą sensacji tłumów.
(Ocena: 4/6)

* Cytat w tytule pochdzi z „Orestei” Ajschylosa.