30 listopada 2012

Fafryd i Szary Kocur

Fritz Leiber
Zobaczyć Lankmar i umrzeć (Swords and Deviltry; Swords Aginst Death)
przeł. Dariusz Kopociński
Solaris, 2004

Pierwsze spotkanie: z jednej strony Fafryd – barbarzyńca z północy, z drugiej Szary Kocur – były uczeń zamordowanego maga. Obaj są młodzi, silni i przewidujący, dość żądni przygód, żeby podjąć się nawet bardzo niebezpiecznego zadania, i dość mądrzy zarazem, żeby nie podejmować ryzyka bezmyślnie. Przypadkowe spotkanie przeradza się w wieloletnią przyjaźń, sprawdzoną w trudnych chwilach, wypróbowaną w beznadziejnych sytuacjach, prostą i mocną. Fafryd i Kocur stali się wzorcową parą przyjaciół, od początku dzielnie wspierając się w kolejnych karkołomnych przedsięwzięciach, pomagając sobie i wyciągając się z opresji, w które wpadają na zmianę. Obaj twardo stoją na ziemi, wyłączając te chwile, gdy padają ofiarą działania magii, świetnie władają bronią i są dość sprytni, żeby, mimo trudności i przeszkód, wyjść cało z każdej opresji. Świat, w którym żyją, jest dość mroczny, pełen złych ludzi, kierujących się własnym, parszywym interesem, i magii, używanej w niecnych celach ku podnębieniu przeciwników. Są też wytwory ludzkich umiejętności, na pozór czarodziejskie, triki i fortele, sprawiające wrażenie niemożliwych do pokonania. Jednak silny Fafryd i przebiegły Kocur radzą sobie w końcu z każdym przeciwnikiem.
Podoba mi się brak przeładowania opisów i rozwlekłych dialogów. U Leibera przeważa zwięzłość i konkretne przedstawienie zarówno postaci, jak i akcji, nadając niezłe tempo bez zbędnego spowalniania nadmiarem opisów. Pasuje mi też zabieg tłumacza spolszczający imiona bohaterów – łatwiej wczuć się w treść, gdy można wymówić normalne głoski zamiast łamańca. Mimo lat, jakie upłynęły od napisania tych opowiadań, Leiber ma do zaoferowania ciągle ciekawe pomysły, interesujące rozwinięcia fabuły, bawiąc i wciągając w spójny, niebanalny świat i ukazując nietuzinkowych bohaterów, którzy stali się pierwowzorami dla wielu późniejszych pisarzy.
Tom wzbogacony jest dwiema przedmowami: Andrzeja Sapkowskiego, przybliżającego czytelnikowi kluczowe postaci opowieści; i samego autora, opisującego proces ich tworzenia. AS nie powstrzymał się od inteligentnych wtrąceń, co mi na szczęście nie przeszkadza, bo lubię te jego popisy, ale może dla niektórych być drażniące.
Pierwszy tom przygód Fafryda i Szarego Kocura tak bardzo mi się spodobał, że mam ochotę na ciąg dalszy (tylko książek brak). Warto przeczytać zarówno z powodu przynależności opowiadań do kanonu klasyki fantasy, jak i dla samego uroku stworzonego świata i bohaterów, języka pełnego treści, obfitującego w sens i humor. Trochę tylko szkoda, że znowu wydawnictwo słabo się popisało marną korektą – to chyba jakieś przekleństwo, że muszę zauważać błędy i literówki, uprzykrzające mi lekturę co fajniejszych książek.
(Ocena: 5/6)

Tom zawiera opowiadania:
● Kobiety ze śnieżnego klanu (The snow women)
● Jądro nienawiści (The unholy Graal)
● Zobaczyć Lankmar i umrzeć (Ill met in Lankhmar)
● Zaklęte koło (The circle curse)
● Klejnoty w lesie (The jewels in the forest)
● Dom złoczyńców (Thieves house)
● Puste brzegi (The bleak shore)
● Wyjąca wieża (The howling tower)
● Zatopiony ląd (The sunken land)
● Siedmiu czarnoskórych kapłanów (The seven black priests)
● W szponach bogini (Claws from the night)
● Cena wytchnienia (The price of pain-ease)
● Sklep pełen dziwów (Bazaar of the bizarre)

29 listopada 2012

Odchodzący świat

Thomas Berger
Mały Wielki Człowiek (Little Big Man)
przeł. Lech Jęczmyk
PIW, 1988

Thomas Berger
Powrót Małego Wielkiego Człowieka (Return of Little Big Man)
przeł. Lech Jęczmyk
Zysk i S-ka, 2001

Niemal każdy czytający w którymś, przeważnie młodym, okresie swego życia sięgnął po powieść o Indianach. Przodowali w znajomości tej tematyki chłopcy, ale i wśród dziewcząt nie brakowało zafascynowanych przygodami czerwonoskórych. Z tamtych lat został mi sentyment do lektur o dumnych wojownikach, co od czasu do czasu skutkuje powrotem do dawno czytanych i często zapomnianych już książek. Niekiedy pomaga w tym przypadek – tak i teraz wpadły mi w ręce dwie kultowe powieści Thomasa Bergera o Dzikim Zachodzie w drugiej połowie XIX wieku.

● ● ●

Siedzący Byk.
Źródło: Wikipedia.
Dziesięcioletni Jack Crabb wraz z rodziną wędruje przez prerie Ameryki, by gdzieś daleko rozpocząć nowe, lepsze życie. Przypadkowe spotkanie z Indianami i nieznajomość ich zwyczajów sprawią, że jego zwykłe życie zamieni się w ciąg ciekawych, ustawicznych zmian, pełnych ryzyka i niebezpieczeństw, towarzyszących poznawaniu nowych ludzi różnych ras i obyczajów. Kilka lat spędzonych wśród Czejenów przyda mu się w przyszłości, pomagając kilkakrotnie wyjść cało z opresji, jak również ułatwi zarabianie pieniędzy. Przede wszystkim jednak pozwoli mu inaczej spojrzeć na odmienność kultury Indian, szanować ją i traktować jako coś normalnego.
Wyatt Earp.
Źródło: Wikipedia.
Dzięki opowieściom Jacka o jego wędrówkach mamy możliwość zakosztowania szczypty Dzikiego Zachodu, zweryfikowania nieco idealistycznego obrazu plemion indiańskich utrwalonego na podstawie powieści chociażby Karola Maya, które przez swą atrakcyjną formę wywierają największy wpływ na młodego, chłonnego czytelnika. Berger przedstawia bardziej realistyczny obraz mieszkańców prerii; Indianie są nie tylko honorowymi wojownikami, zawsze postępującymi według ustalonych reguł, nieczułymi na pokusy, jakie roztacza przed nimi świat białych, oni również popełniają błędy, zabijają z chęci zysku czy nieuzasadnionej zawiści. Również świat kowbojów i rewolwerowców opisany jest z całym jego brudem i przemocą, bez idealizacji. Mamy okazję zobaczyć inne oblicze osławionych bohaterów Dzikiego Zachodu, np. Buffalo Billa, Wyatta Earpa czy Siedzącego Byka, jak i postaci historycznych, np. George’a Custera, pogromcy Indian nad Washita River.

Masakra nad Washita River. Źródło: Wikipedia.
Forma gawędy doskonale pasuje do przedstawionego świata, a opis życia Jacka Crabba jest znacznie ciekawszy dzięki narracji pierwszoosobowej, która pozwala lepiej wczuć się w jego przygody. Nawet śmierć głównego bohatera nie przeszkadza autorowi w przeprowadzeniu monologu przez najciekawsze lata wiekowego gawędziarza, doprowadzając wspomnienia do momentu stabilizacji życiowej – bo w pewnej chwili kończy się epoka bohaterów, a zaczyna normalne, nudne życie. Humor, z jakim Jack opowiada swoje dzieje, niejednokrotnie wywołuje uśmiech czytelnika, a trafne, choć ironiczne uwagi, mogą przywołać zadumę nad zmiennymi kolejami losu. Pierwszą część przeczytałam powtórkowo – ciągle można się z niej czegoś dowiedzieć, zwłaszcza jeśli wyrosło się już z młodzieżowych lektur albo niewiele z nich pamięta – tyle wystarczyło, żebym sięgnęła po ciąg dalszy. Powrót do Bergera był satysfakcjonującym powrotem do świata, którego już nie ma.
(Ocena: Mały Wielki Człowiek – 5/6, Powrót Małego Wielkiego Człowieka – 4,5/6)

27 listopada 2012

Szydełkowe chusty

Już jakiś czas temu wyszydełkowałam kilka chust, które leżą i smucą się, bo nie są używane. Jakoś mi nie po drodze noszenie chust. Z chęcią odsprzedam komuś, kogo ucieszą. :)

Pierwsza jest największa: 155 x 70 cm (plus frędzle), zrobiona ze śnieżnobiałego kocurka (100% akryl):



Druga z włóczki bez banderoli, podejrzewam, że to też akryl, biała, ale nie tak śnieżna jak poprzednia. Wymiary: 115 x 65 cm (plus frędzle):



I ostatnia, kolorowa, w zieleni i żółtościach, podejrzewam, że także akrylowa, sprawia wrażenie najmniejszej, pewnie przez brak frędzli: 130 x 65 cm:


23 listopada 2012

Nowy blog

Od dawna nosiłam się z myślą założenia bloga poświęconego powieściom historycznym. Niniejszym takowy powstał i czeka na waszą współpracę. Każdy, kto lubi czytać o dawnych czasach i pisuje czasem coś na temat przeczytanych książek, jest mile widziany jako współtworzący bloga. Zgłoszenia proszę wpisywać pod postem z zasadami uczestnictwa. 

Przykładowe posty już zamieściłam, mam nadzieję, że wkrótce będzie ich więcej. Szata graficzna zostanie jeszcze dopracowana, ale kolorystyka nie powinna się zmienić w sposób znaczący. Mile widziane wszelkie sugestie. :)


22 listopada 2012

Rozliczenie z życiem

Tessa de Loo
Bliźniaczki (De tweeling)
Pracownia Słów, 2004

Koszmar drugiej wojny światowej do dzisiaj nie pozostawia nas obojętnymi. Pamiętamy, bo pamiętać trzeba, a i zapomnieć nie sposób. Z poczucia solidarności, z winy, ku przestrodze, z obawy, żeby to się nie powtórzyło. Dla tych, którzy zginęli po obu stronach rozległego frontu, dla żołnierzy i ludności cywilnej, mężczyzn, kobiet i dzieci. Pamiętamy i oskarżamy, pamiętamy i wybaczamy.

● ● ●

Rozdzielone w dzieciństwie siostry dorastały w dwóch odrębnych gałęziach rodziny, jasnowłosa, silna Anna na niemieckiej wsi, a słabsza, chora na gruźlicę Lotta w Holandii. Spotkały się przypadkiem po latach w belgijskim uzdrowisku, rozpoznały i zaczęły rozmawiać – żeby się poznać, powspominać, omówić przeszłe lata. Duża część ich rozmów krąży wokół wojny, jej przyczyn i wpływu na losy sióstr. Lotta oskarża, Anna wyjaśnia i tłumaczy, najlepiej jak potrafi. Każda ma do opowiedzenia historię życia trudnego – przepełnionej pracą młodości, głodu w czasie wojny, obaw o ukochanego walczącego na froncie, ukrywającego się czy zamkniętego w obozie koncentracyjnym. Między nimi jest żal i zazdrość o lepsze życie, jakie na pewno miała ta druga, o spokojniejszy sen, o łatwiejsze dzieciństwo, o miłość zaznaną lub nie od bliskich. I powtarzające się oskarżenia: Lotty o wojnę, która tkwi jak zadzior, o to, jak można było do niej dopuścić, pozwolić, by wybuchła i zabrała tyle istnień, niewinnych i bezbronnych; i Anny o tę samą wojnę, która i jej nie pozostawiła szczęśliwą, a w dodatku pogłębiła przepaść między siostrami, uniemożliwiła porozumienie, zmusiła do wyjaśnień, jaki był ten mechanizm, który pozwolił Hitlerowi zagarnąć władzę i popchnąć Niemcy do walki: „Jeśli niczego nie posiadasz i jesteś nikim, potrzebujesz czegoś innego, z czego możesz być dumnym. Hitler sprytnie to wykorzystał. Zwykły człowiek otrzymał funkcję, rangę, tytuł: strażnik dzielnicy, przywódca grupy, przywódca okręgu. Dzięki temu mogli rozkazywać, mogli zaspokoić swoją potrzebę znaczenia.” (s. 98).
Bliźniaczki spotykają się wielokrotnie, rozmawiają i rozchodzą, czasem w gniewie niezaspokojonych żądań, czasem w zadumie, we współczuciu dla tej drugiej. Lotta jest bliska decyzji o wyjeździe, jednak coś ją ciągnie do tej siostry dawno utraconej, a tak niespodziewanie odzyskanej, tryskającej radością i energią, pełnej życia mimo trudów dzieciństwa i młodości, bólu i niespełnionych pragnień; coś zmusza do słuchania Anny i opowiadania o sobie. Przeplatane opowieści o życiu po stronie niemieckiej i holenderskiej składają się na obraz rodzinnych radości i tragedii, mogących się przytrafić każdemu człowiekowi, i chwil trudnych, dla każdej w inny sposób znaczących. Opór Lotty jest wyczuwalny podczas wszystkich rozmów, jej trudności z zaakceptowaniem motywacji i powodów nie chcą ustąpić, gadatliwość żywiołowej Anny denerwuje ją – czy przekona się do siostry tak niespodziewanie odzyskanej? „Jeśli one dwie, urodzone jednocześnie przez tę samą matkę, kochane przez tego samego ojca, nie byłyby w stanie przezwyciężyć głupich, stworzonych przez historię przeszkód, komu mogło się to udać?” (s. 376) Czy Lotta, oskarżając Annę, nie oskarża też siebie, tkwiącej w niej niemieckości? Czy rozmowy z siostrą uwolnią ją od głęboko ukrytych w zakamarkach świadomości win, pogodzą z ówczesną bezsiłą, z niemocą uczynienia więcej dla ratowania kolejnych istnień, czy pogodzą ją z historią? „Przecież hitleryzm to był przypadek, zakręt historyczny, mocno uwarunkowany określonymi, dziejowymi czynnikami.” (A. Sapkowski, S. Bereś, Historia i fantastyka) – tyle że trafił na podatny grunt niemieckiej mentalności. Anna próbuje przekonać Lottę, że już nie warto się winić, że to przeszłość, że wystarczy pamięć zamiast pokutnego bicza, że mają znowu siebie i to jest ważne: „Czy wraz ze starością nie powinna przyjść łagodność i mądrość? Jeśli nam dwóm nie uda się pokonać tych barier, to jak ma się to udać innym? Wtedy na zawsze zapanuje na świecie zawziętość, a czas każdej wojny będzie można wydłużyć przynajmniej o cztery generacje.” (s. 193).
Za treść, fabułę i skłanianie do myślenia powieść ta otrzymuje piątkę. Nie będę jej karać za brak staranności polskiego wydawcy, bo redakcja, korekta i skład zasługują na pałę: brak spójności tłumaczeń z innych języków niż holenderski, zamieszczonych w przypisach, z treścią, brak źródeł niektórych cytowań (np. cytat z Lorelei Heinego nie jest wyjaśniony) przy jednoczesnym zaznaczaniu tytułów oczywistych (Na zachodzie bez zmian Remarque’a), mylenie osób, liczne błędy stylu, niespójności gramatyczne, wdowy i bękarty, przypisy na stronie poprzedzającej miejsce przypisu (czy to było w wordzie składane?!), nie mówiąc już o zatrzęsieniu zwykłych literówek i błędów interpunkcyjnych. Na szczęście przez swą treść powieść broni się przed odrzuceniem przez co wrażliwszego czytelnika.
Na podstawie powieści Tessy de Loo powstał film w reżyserii Bena Sombogaarta pod tym samym tytułem. Co nieco zostało pozmieniane, ale zasadniczo jest dość wierny. Można go obejrzeć przez iplex.pl.
(Ocena: 5/6)

21 listopada 2012

Niemcy tuż po wojnie

Heinrich Böll
Anioł milczał (Engel schwieg)
Muza, 1997
seria: Vademecum Interesującej Prozy

Ostatniego dnia wojny Hans wraca do rodzinnego miasta. Tu spotyka kobietę, która, tak jak on, stara się pokonać trudności życia pośród gruzów zniszczonych domów. Pochłania ich codzienna troska o chleb i marmoladę, podczas gdy o jabłku można tylko pomarzyć, a opał trzeba ukraść. Świat, w którym z trudem zdobyty czterodniowy chleb smakuje słodko, a papierosa pali się na kilka razy. W tych warunkach między Hansem i Reginą powoli rodzi się miłość.
Chociaż Böll nie opisuje walki, widać tu wyraźnie destrukcyjny wpływ wojny na ludzi, obecne są ruiny i zniszczenia, słychać echo koszmarnych przeżyć, ale jednocześnie podziwiać można siłę i wolę życia człowieka, wiarę, że będzie lepiej, że warto związać się z kimś, aby dzielić trudy i radości życia.
Powieść ta nie została wydana za życia autora, dlatego jest w niej sporo miejsc niedopracowanych. Mimo to czytałoby się ją dobrze, gdyby w polskim wydaniu (w serii Vademecum Interesującej Prozy) zrobiono nieco staranniejszą korektę – niestety duża ilość literówek i innych błędów odbiera część przyjemności z lektury.
(Ocena: 4/6)
[Książkę powtórzyłam w ramach wyzwania Trójka e-pik.]

20 listopada 2012

Mitenki na szybko

Potrzebne były mitenki, bo jakoś chłodno się zrobiło. Zrobiłam więc szybko najprostsze, bez ozdabiania, byle grzały. Wyszły tak:


Włóczka nieznana, ale zawiera lekko gryzącą wełnę, co na szczęście mi nie przeszkadza. Druty 3 mm.


Korzystałam ze sposobu robienia tych mitenek, z drobnymi modyfikacjami.
Nabrałam 39 o., połączyłam w okrąg, przerobiłam 20 rz. ściągaczem 2 o.p., 1 o.l. Potem z dwóch stron jednego podwójnego pasa z oczek prawych zaczęłam dodawać na kciuk po 2 o. w co 4. rz. – 5 razy (te o. wszystkie na prawo). Po przerobieniu tak 20 rz. zrobiłam 4 rzędy ściągaczem 2 o.p., 1 o.l., dopasowując układ oczek (u mnie wyszło tak: 1 o.p., 1 o.l., *2 o.p., 1 o.l.* razy 3, 1 o.p.), a następnie zamknęłam elastycznie 12 o. kciuka. W kolejnym okrążeniu dodałam 2 o.p. i przerabiałam znowu 12 rzędów, po czym zakończyłam elastycznie.

Drugie, czarne mitenki, zrobiłam z włóczki akrylowej, również na drutach 3 mm. Włóczka jest nieco cieńsza, więc nabrałam 42 oczka. Potem robiłam kolejno 12 rz., 24 rz. + 4 ze ściągaczem na kciuku i, po zakończeniu kciuka, jeszcze 12 rz. Wyszły krótsze, lepiej pasują pod rękaw kurtki, i szczuplejsze.


Mitenki wyszły bardzo zgrabne, a teraz córa zgłosiła zapotrzebowanie na rękawiczki. Wprawdzie nie lubię wyrabiać palców, ale cóż, siła wyższa. ;)

19 listopada 2012

Coś na szyję

Dawno temu zrobiłam minigolfik dla osłonięcia szyi. Nie był mi potrzebny, ale chciałam poćwiczyć rzędy skrócone, które wtedy poznałam. Wyszedł całkiem fajny, technika rzędów skróconych okazała się łatwa, więc stosuję ją z powodzeniem w innych wyrobach.


Wzór pochodzi z forum maranciaków. Tam jest dokładnie omówiony sposób wykonania i są pokazane liczne zdjęcia wytworów forumowiczek.

Ostatnio natomiast powstał otulacz, dwukrotnie okręcany, z dość grubej, mięsistej, czarnej włóczki. Wzór to prosta kombinacja oczek prawych i lewych (1 x 3 x 1 i 2 x 1 x 2), który już zdążyłam zapomnieć. ;) Jest zszyty niewidocznym szwem i dobrze wygląda zarówno na prawej, jak i na lewej stronie.


6 listopada 2012

Biblionetkołaj po raz kolejny

To już szósty raz bawimy się w obdarowywanie miłych znajomych i nieznajomych Biblionetkowiczów. Jak co roku wystarczy znaleźć książkę na półce, sprawdzić, kto jej pragnie, zapytać Jolę o adres i wysłać uszczęśliwiając nowego właściciela. Zobaczcie, jak to działa – tu są szczegóły.

Właśnie dzisiaj zostałam dumną posiadaczką kolejnej powieści Umberto Eco „Cmentarz w Pradze” i z radością podziękowałam za nią Mikołajowi Bnetkowiczowi w odpowiednim wątku.


Moje wytypowane do wysłania książki już czekają na adresy. :) Zapraszam do zabawy każdego książkomaniaka! Wielu z nas już wie, jak to fajnie podarować coś, czego inny pragnie, i jaką radość sprawia niewymuszony prezent.

4 listopada 2012

Szarlotka, zwana też jabłecznikiem

Ciasto łatwe, z powszechnie dostępnych składników, doskonałe w każdej porze roku. Można je robić z jesiennych jabłek, przesmażonych na szybko, można z wcześniej przygotowanych przecierów jabłkowo-gruszkowych, można i ze świeżego rabarbaru, jak proponowała Ania w przepisie, którym się inspirowałam.

składniki:
kruche ciasto:
● 3 szklanki mąki
● szklanka cukru pudru
● 20 dag masła
● 4 żółtka
● 2 łyżeczki proszku do pieczenia
● 1 łyżeczka sody
● 3 łyżki jogurtu naturalnego (najlepiej własnej roboty, z przepisu Tarzynki)

nadzienie:
● jabłka, gruszki, rabarbar – co kto lubi
● odrobina cukru
● cynamon do smaku 
● trochę słodkiej bułki tartej (zmielonych herbatników)

słodka kołderka:
● 4-6 białek (często dokładam dodatkowo pozostałe po robieniu ciasteczek białka)
● 1 szklanka cukru (za każdym razem planuję zmniejszyć ilość cukru do połowy i zawsze zapominam)

sposób przygotowania:
1. Jabłka obrać, pokroić, rozgotować z cukrem, odparować nadmiar soku, dodać cynamon. Albo zetrzeć na tarce, jeśli są mniej soczyste. Można też wcześniej przygotować sobie w słoikach dżem jabłkowy, jabłkowo-gruszkowy lub inny ulubiony, np. z mandarynkami.


2. Składniki kruchego ciasta mieszamy, rozdrabniamy i wyrabiamy krótko, acz dokładnie. Odkładamy 1/4 ciasta.
3. Dużą formę wykładamy pergaminem i wypełniamy ciastem, rozkładając równomiernie na całej powierzchni – można pomóc sobie małym wałkiem. Dobrze jest ponakłuwać ciasto widelcem. Podpiekamy przez 10 minut w piekarniku, w 180 stopniach.
4. Z białek ubijamy pianę, dodając po trochu cukier.
5. Podpieczony spód posypujemy zmielonymi herbatnikami, potem rozkładamy jabłka i rozprowadzamy pianę. Wierzch dekorujemy odłożonym ciastem, uformowanym w kuleczki albo w paseczki, jak kto woli. Pieczemy do zrumienienia.
6. Po wystudzeniu można posypać cukrem pudrem.


Takie ciasto z owocami można za każdym razem robić trochę inaczej, nie tylko zmieniając owoce, ale i dodając co kto lubi, np. wiórki kokosowe, migdały czy orzechy. Zachęcam do eksperymentowania. :)

3 listopada 2012

Sukienka dla małej damy

Zrobiłam sukienkę dla najmłodszego członka rodziny. Mam nadzieję, że Madzia będzie w niej ładnie wyglądać, chociaż pewnie nie tak od razu, bo sukienka wyszła nieco za duża.


Zainspirowana projektem Eleny Nodel, kierowałam się głównie zdjęciami, w małym stopniu biorąc pod uwagę rozliczenie oczek, bo miałam zupełnie inną włóczkę, o nieznanym składzie i długości.


Wykonanie:
Nabrać 88 o. przy pomocy szydełka. Połączyć ostatnie oczko z początkiem, uważając, żeby nie skręcić robótki.
1 rz.: wszystkie o. prawe, co 22 o. umieścić markery (M)
2 rz.: wszystkie o. lewe
3 rz.: wszystkie o. prawe
4 rz.: wszystkie o. lewe
5 rz.: przed i za M dodać o. prawe przekręcone z poprzecznej nitki poprzedniego rz., wszystkie o. prawe - 24 o. między M
6 rz.: na zmianę o. prawe i lewe, zaczynając od prawego, o. prowadzące raglan zawsze prawe
7 rz.: przed i za M dodać o. prawe przekręcone z poprzecznej nitki poprzedniego rz., na zmianę o. prawe i lewe, zaczynając od prawego
Powtarzać rzędy 6 i 7 jeszcze 6 razy. Między M mamy po 38 o.
20 rz.: rękaw - wszystkie prawe, M, przód - jak rz. 6, M, rękaw - wszystkie prawe, M, tył - jak rz. 6
21 rz.: rękaw - wszystkie lewe, dodać o. lewe, M, przód - jak rz. 7, M, rękaw - wszystkie lewe, dodać o. lewe, M, tył - jak rz.7
Powtórzyć rzędy 20, 21 i 20, zakończyć oczka rękawów, odkładając markery - na drutach jest 2 razy po 43 o. Przód i tył połączyć dodając po 9 o. pod pachami, robić dalej podwójnym ryżem. po 20 rzędach zrobić 6 rz. francuskim, gubiąc pod pachami po 1 o. (liczba o. musi być podzielna przez 6) – 102 o.
Kolejne rzędy przerabiać kolorową włóczką, co 17 o. jedno o. lewe (po jednym pod pachami, pozostałe rozłożyć równomiernie). W 10 rz. dodać 1 o. przed i po każdym lewym o. – 114 o. Potem dodawać 12 o. w co 8 rz. jeszcze 6 razy – 186 o. Przerobić jeszcze 7 rzędów, zmienić kolor i po przerobieniu kilku rzędów (co najmniej 8) wzorem francuskim zakończyć elastycznie.


Mam nadzieję, że rozpiska jest poprawna. :)

2 listopada 2012

Przekąskowo

Dzisiaj dwa małe danka. Trudno się nimi najeść, ale doskonale spełniają rolę uzupełniającą obiad. 
Oto brokuły pod beszamelem, pyszne, lekkie danie, mało pracochłonne:


Dokładny przepis tutaj, a do zdjęcia pozowały brokuły robione bardziej na oko.

Drugie danie to pieczarki faszerowane. Przepis podstawowy zmodyfikowany do takich produktów, jakie akurat były pod ręką (dodatkowo marchewka i korzeń pietruszki). Wyszły pyszne:



Pewnie się komuś przydadzą. Smacznego! :)