28 grudnia 2012

Nowy świat Carda

Orson Scott Card
Tropiciel (Pathfinder)
Prószyński i S-ka, 2011
tłum. Kamil Lesiew, Maciejka Mazan

Ostatnio mam szczęście do powieści wykorzystujących motyw przemieszczania się w czasie. Biorąc do ręki Tropiciela Carda, nie pamiętałam, że również tu znajdę wędrowanie po przeszłości, paradoksy czasowe, zmienianie przyszłości przez drobne ingerencje w przeszłości (opis z okładki czytałam dawno i zdążyłam zapomnieć). Akcja powieści rozgrywa się na Arkadii, planecie zasiedlonej niegdyś przez przybyszów z Ziemi, podążających przez kosmiczne przestworza w ramach projektu mającego na celu ekspansję rodzaju ludzkiego na inne globy: „Piękny był to świat, zabarwiony błękitami, bielami i brązami jak Ziemia, lecz otoczony pojedynczym olśniewającym pierścieniem. Życie występowało na powierzchni planety w takiej obfitości, że zieleń chlorofilu była nie tylko widoczna, ale wręcz dominująca na wielu obszarach kontynentów.” (s. 359).
Główne role w Tropicielu grają nastolatkowie – Card lubi w pierwszych tomach cykli obsadzać młodocianych bohaterów. Kiedyś byli to Ender, Groszek czy Alvin, teraz Rigg, Umbo i Param. Życie Rigga wydaje się proste do chwili, gdy ginie jego ojciec. To znaczy ten, którego dotychczas uważał za swojego ojca. Specyficzne wykształcenie, jakie zafundował mu Wędrujący Człowiek („Skoro nie wiadomo, jaka informacja przyda się w przyszłości, trzeba wiedzieć wszystko o przeszłości.” (s. 11)), pomoże mu w nowych, diametralnie różnych i szybko zmieniających się warunkach. Również niepowtarzalny dar, jakim dysponuje Rigg, dostrzeganie ścieżek istot żyjących, teraźniejszych i dawnych, umiejętność ich rozróżniania i śledzenia, także w przeszłości, pomoże mu zachować życie w otoczeniu, któremu nie może zaufać samotny trzynastoletni chłopiec królewskiego pochodzenia. W koniecznej wędrówce towarzyszą mu przyjaciele, wypróbowani w niebezpieczeństwie, posiadający dary pomocne w zachowaniu życia i realizacji celu, którego na razie mogą się tylko domyślać.
Pierwsza część nowego cyklu Carda wprowadza czytelnika w świat zasiedlony przypadkiem przed ponad jedenastoma tysiącami lat. Zawirowania przestrzeni i czasu mają ciągle ogromny wpływ na mieszkańców Dziewiętnastu Światów, oddzielonych nieprzekraczalnym Murem, a specjalne uzdolnienia niektórym z nich pomagają przetrwać. Card stworzył nowy świat, z nowymi, nieznanymi wcześniej warunkami i nowymi wyzwaniami – dopracowany, bogaty, pełen zróżnicowanych postaci, o dobrze przedstawionych charakterach, z własną, pokręconą przez tysiąclecia polityką i skomplikowanymi układami społecznymi, wyrazisty i ostry. Fabuła też jest dostatecznie zakręcona, żeby trzymać w napięciu i nie puszczać, nawet gdy już się domyślamy, co i jak. A i wtedy Autor potrafi zaskoczyć, bo nic nie jest do końca takie, jakie się wydaje. 
Świetne połączenie fantasy z science fiction w scenerii jakby ze średniowiecza, przynajmniej technologicznie. Są tajemnice i artefakty, które nie wiadomo do czego służą, jest przyjaźń, która przetrwa przeciwności losu, zdrada i miłość – wszystko w doskonałych proporcjach, chociaż podane w formie tak spokojnej i wyważonej, że jakby mimochodem tylko trzyma w napięciu. I jest motyw drogi – ku celowi wyznaczonemu przez „ojca”, ku Murowi, ku dojrzałości. Card raczy nas też rozważaniami o czasie, wprowadzając temat paradoksów czasowych w słownych przepychankach, logicznych gierkach, erystycznych popisach. Postaci Zbędnych, ich dialogi z Ramem Odynem, prowadzone na statku zmierzającym ku nowej planecie, przypominają mi, wykreowaną przez Isaaca Asimova, postać R. Daneela Olivawa, szarej eminencji przyszłego świata. Bardzo interesująca mieszanka. I bardzo ciekawe zakończenie tomu, aż chce się czytać dalej. Pozostaje czekać na tom drugi.
(Ocena: 5,5/6)

● ● ●
„Ludzki mózg nie jest zdolny do zrozumienia wszystkich konsekwencji czegokolwiek. Za krótko żyjecie.” (s. 295)
„Myślenie jest niebezpiecznym zajęciem dla tych, którzy do tego nie nawykli.” (s. 330)
„Wybiórcza świadoma ślepota pozwala ludziom ignorować moralne konsekwencje ich wyborów. To była jedna z waszych najcenniejszych cech gatunkowych, z perspektywy przetrwania każdej pojedynczej ludzkiej społeczności.” (s. 345)

5 komentarzy:

  1. Na czym odpadło 0,5 punkta?
    Carda bardzo lubię - dzięki za recenzję, na pewno sięgnę po nową sagę - być może jednak dopiero po wydaniu całości. Nie lubię czekać na dalszy ciąg przez lata...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szóstki są tylko dla dzieł wybitnych, w mojej subiektywnej skali oczywiście. No i nie mogłam dać więcej niż "Grze Endera", prawda? ;) Nawet jeśli końcówka wygląda tak obiecująco. Zobaczymy, jak się rozwinie. Tylko ile trzeba będzie czekać na kolejny tom...
      Poza tym było kilka drobnych niedociągnięć, jakieś niezręczności stylistyczne, których redakcja nie wyłapała, literówki, takie tam.

      Usuń
  2. Niedawno sama pisałam o tej książce na blogu, ogólnie jak na pierwsze zetknięcie z tym autorem wrażenia mam pozytywne. Pomysł z tymi talentami dzieciaków był świetny. Trochę mnie zmęczyły przydługie dywagacje na temat skoków w czasie, ale to takie moje odczucie. Bardzo jestem ciekawa kontynuacji. Szkoda, że Card rozpoczął w jednym czasie dwa cykle, więc przypuszczam, że czekanie się wydłuży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to było kolejne zetknięcie, bo czytałam większość jego powieści. A skoki w czasie są ciekawym tematem, tyle że po Asimovie dosyć trudno coś odkrywczego jeszcze napisać. Tyle że kto teraz czytuje Asimova? Pewnie tylko takie dinozaury jak ja. :)
      Czekania też nie lubię, ale cóż zrobić.

      Usuń
    2. Ja niestety nie znam twórczości Asimova, jak i wielu innych wartościowych autorów z tego względu, że fantastykę, tak bardziej intensywnie, czytam od niedawna. Dlatego stopniowo sięgam po kolejnych autorów ;) na razie siedzę w fantasy bo trochę boję się, że SF nie podołam...

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz dotyczący posta. Komentarze zawierające linki promujące inne strony nie będą zatwierdzane.
Dziękuję! :)