29 maja 2012

Podróże kosmiczne

Krzysztof Boruń i Andrzej Trepka wspólnie napisali Trylogię kosmiczną, wydaną w latach pięćdziesiątych, poprawioną później i uwspółcześnioną do kolejnego wydania w końcu lat osiemdziesiątych. W trzech częściach opisali daleką przyszłość mieszkańców Ziemi, ich podróże w kosmos i kontakty z obcymi cywilizacjami. Mimo lat, jakie upłynęły od napisania trylogii, wiele pomysłów i idei przedstawionych na jej kartach ciągle zaciekawia i może stanowić inspirację do rozmyślań.

● ● ●

Zagubiona przyszłość. Rok 2406. Od czterystu lat w przestrzeni kosmicznej przemieszcza się statek kosmiczny niosąc ludzi w wielopokoleniowej podróży do innej galaktyki. Społeczeństwo Celestii, zamknięte na stosunkowo niedużej przestrzeni kilkudziesięciu pięter statku, podzielone jest na trzy warstwy: białych, dzierżących władzę, szarych, pełniących różne funkcje i czarnych, niewolników wykorzystywanych do najgorszych prac. Do utrzymania porządku powołana została policja pod bezpośrednim nadzorem prezydenta, a nieliczna grupa uprzywilejowanych zgarnia korzyści płynące z chwiejnej równowagi sił na szczycie. Pozostałym brakuje wszystkiego, nawet oszczędnie wydzielanego tlenu. W dodatku do statku zbliża się nieznany obiekt latający.
Początkowo czytałam z mieszanymi uczuciami. Sięgnęłam po Trylogię kosmiczną jako wspomnienie z młodości – kiedyś bardzo lubiłam czytywać taką fantastykę. I w zasadzie fabuła, choć dzisiaj już niezaskakująca, wciągnęła mnie i zainteresowała na tyle, że z niecierpliwością wypatrywałam chwil, które mogłam poświęcić lekturze. Ale... powieść po raz pierwszy wydana w 1954 roku, nawet poprawiona i uwspółcześniona, obecnie nie może być zaskakująca, wszak znamy podobne konstrukcje chociażby z Zajdla (Paradyzja) czy Bułyczowa (Miasto na Górze), a nawet z filmu (Seksmisja). To jednak nie jest największa wada, bo są powieści bardziej trącące myszką. Irytował mnie język, szczególnie mało naturalne dialogi, nieuzasadnione pokrzykiwanie i warczenie na siebie, jakby był to normalny sposób rozmowy (może ktoś gdzieś tak rozmawia, nie wiem), a także dziwne zachowania bohaterów, jak obrażanie się czy unoszenie honorem, przypominające mi przepychanki przedszkolaków (na zasadzie: na złość mamie odmrożę sobie uszy), co do ludzi dojrzałych, przynajmniej formalnie, zupełnie mi nie pasowało. Kobiety, odgrywających marginalne role, przedstawione są jako jednostki przeznaczone do oglądania, gotowania i spełniania poślednich prac – wiele z nich poddaje się temu stereotypowi, nie chcąc bądź nie potrafiąc odnaleźć siebie. Duże pole do popisu dla feministek. ;) Na szczęście są ludzie, które potrafią docenić potencjał tkwiący w płci pięknej.
Mimo wad, powieść jest wciągająca, głównie przez wartką, sensacyjną fabułę, zaskakujące elementy i nagłe zmiany akcji.
(Ocena: 4,5/6)

Druga część, Proxima, jest zapisem podróży grupy naukowców, zdążających w astrobolidzie ku Alfa Centauri – mają tam odnaleźć i zbadać obcą cywilizację, a nawet, jeśli będzie to możliwe, nawiązać kontakt. Główna część powieści to relacje z badań prowadzonych na planetach i księżycach układu Proximy.
Ten tom jest nieco lepiej napisany, nie ma w nim wad poprzedniej części, za to pojawiają się nowe. Niewielka grupa ludzi pracując razem przez kilka lat, nadspodziewanie dobrze dogaduje się między sobą; nie ma wśród nich podejrzanych rozgrywek, brak zawiści i rywalizacji. Również sfera kontaktów między płciami może być uznana za wzór do naśladowania, bo jedyne nieporozumienia wynikają z niespełnionej miłości Zoe i zagubienia jej obiektu westchnień, któremu to zainteresowanie pochlebia – jednak gdy dziewczyna orientuje się, że weszła w paradę innej kobiecie, grzecznie się wycofuje. Idylla, prawda? Małe prawdopodobieństwo psychologiczne postaci nadrabia Proxima wartką akcją prowadzącą do ciekawych odkryć, obfitującą w liczne zagrożenia i ukazaniem niemal doskonałego radzenia sobie bohaterów z nieznanym i obcym.
(Ocena: 4,5/6)

Ostatni tom, Kosmiczni bracia, jest relacją ze spotkania z obcymi cywilizacjami. Część pierwsza, w formie dziennika zapisanego przez Daisy, opowiada o kontaktach z Urpianami, ich kulturze, sposobach komunikacji, pomocy ofiarowanej ludziom w osiągnięciu wyższego poziomu umysłowego. Daisy spisała również relację A-Cisa, Urpianina, który jako przedstawiciel swojego ludu wraz z naukowcami powracającymi z Proximy udaje się na Ziemię. Część druga to dramatyczna walka ludzi z krzemowymi bakteriami, chcącymi opanować naszą planetę. Czy Urpianie mają jakiś udział w tej inwazji czy może odegrają rolę zbawców ludzkości próbując przekonać białkową cywilizację do swojej idei wspólnego rozwoju mózgu?
Ten tom podobał mi się najbardziej. Aż żal rozstawać się z tak dobrze poznanymi bohaterami i potomkami bohaterów z pierwszej części, wychowanych na Celestii, równie charyzmatycznymi i silnymi osobowościami, tak bardzo ludzkimi w swoich przyszłych problemach jak dzisiejsze pokolenia.
(Ocena: 4,5/6)

● ● ●

Trylogia Borunia i Trepki zadziwiająco dobrze broni się po latach. W odbiorze nie przeszkadzają sprzeczności niektórych wizji z obecnym stanem wiedzy, fabuła jest wciągająca i trzyma w napięciu. Jest tu sporo rozważań socjologicznych, antropologicznych, ekologicznych, genetycznych – pomijam ich wartość merytoryczną, bo nie czuję się upoważniona do oceniania trafności idei i wniosków, ale brzmi to wszystko spójnie i sensownie, co przeciętnemu czytelnikowi, traktującemu powieści fantastyczne jako rozrywkę i przyjemne spędzanie czasu, w zupełności wystarczy.
Zachęcam do sięgnięcia po tę trylogię – jak przy każdej niezłej powieści, możemy, zagłębiając się w fikcyjne przygody na obcych planetach, oderwać się od naszych codziennych problemów i poprzeżywać cudze, wymyślone zmagania z otoczeniem i pomarzyć o nieznanym, teoretycznie ciekawszym, pełnym przygód życiu.

4 komentarze:

  1. Nie znałam tej trylogii, ale spróbuję po nią sięgnąć, bo zainteresowało mnie to, co piszesz.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam kiedyś, mnóstwo lat temu i byłam zachwycona, ciekawe jak odebrałabym ją teraz, po tylu latach i tylu przeczytanych książkach. Może do niej wrócę? Nawet dwa tomy gdzieś mam w otchłaniach półek, jednego mi brakuje, tylko nie pamiętam którego. Tylko czasu wciąż za mało a książek do przeczytania za dużo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to też był powrót po latach, chociaż dopiero w trakcie czytania zorientowałam się, że skądś to znam.
      Z czasem wszyscy mamy podobnie, ale tu trochę pomagają audiobooki - można robić jeszcze co najmniej jedną rzecz przy słuchaniu (zdarza mi się i dwie ;)).
      Moje otchłanie półek mnie ciągną, chociaż trochę się boję, co tam znajdę, jak już się wezmę za porządkowanie.

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz dotyczący posta. Komentarze zawierające linki promujące inne strony nie będą zatwierdzane.
Dziękuję! :)