31 stycznia 2014

styczeń 2014 – podsumowanie

Bardzo przyjemny, obfity w lektury styczeń. Trafiło mi się sporo książek dotyczących II wojny, więc wylądowały w osobnym poście, żeby troszkę chociaż skrócić miesięczne podsumowanie.
Jak zwykle statystyki są na końcu postu, natomiast lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2014”.

● ● ●

Marcin Mortka, Miecz i kwiaty: Tom 1
Młody Gaston de Baideaux wyrusza do Ziemi Świętej. Nie pragnie bogactw ani sławy, ta wyprawa ma być jego pokutą, zbliżeniem do Boga, pozbyciem się podszeptów szatana. Jednak proza życia wśród walczących z niewiernymi Europejczyków, ich rozpusta, chciwość i wyrachowanie szybko leczą Gastona z ideałów młodości, pomagają mu dorosnąć i poddać się przeznaczeniu. Niebagatelną rolę odgrywają rycerze zakonu templariuszy, którzy z pokorą i wiarą mają niewiele wspólnego. Ot, okrucieństwo i hipokryzja, ad gloriam Dei.
Po raz kolejny przekonałam się, że idea wypraw krzyżowych i odbijania grobu Chrystusa jest mi mentalnie obca. Nie pomogły nawet żarty i ironiczne, a nawet krytyczne w wymowie uwagi bohaterów, nie szczędzących słów, opisujących absurdalną nieraz rzeczywistość. Dobrze napisane, ale dla mnie nieciekawe. Czyli Mortka tak, krucjaty nie.
(Ocena: 4/6)

Krystyna Boglar, Klementyna lubi kolor czerwony
Znaleziona w lesie dziewczynka i poszukiwanie jej zaginionej towarzyszki Klementyny to doskonały pretekst do przeżycia prawdziwej przygody. Nudne wakacje przeistaczają się w pełną niespodzianek nocną wyprawę do lasu, przy grzmotach burzy i strugach deszczu prowadzoną przez trzy niezależne grupy młodych poszukiwaczy.
Bardzo sympatyczna książeczka dla młodszych czytelników, napisana prostym, sugestywnym językiem i opatrzona rysunkami Bohdana Butenki. Nawet dzielni przedstawiciele milicji obywatelskiej stają na wysokości zadania, podejmując sensowne działania i nie utrudniając odnalezienia Klementyny.
(Ocena: 4,5/6)

Karol Bunsch, Powrotna droga
(Ocena: 4,5/6)

Alfred Fiderkiewicz, Wspomnienia znad „płonącego jaru”
(Ocena: 5/6)

Joanna Fabicka, Szalone życie Rudolfa
Zabawna powieść o czternastoletnim Rudolfie, jego burzliwym dojrzewaniu, szkolnym osamotnieniu i nieakceptacji oraz kłopotach rodzinnych. Rodzice przeżywający kryzys wieku średniego, zakochana babcia i jej męski amant, a w dodatku pięcioletni bratanek, nieszablonowo pomagający w rozwiązaniu jednych problemów i powodujący inne – to wszystko jest na głowie biednego, niedocenianego Rudolfa o aspiracjach aktorskich.
Prosta fabuła, nagromadzenie śmiesznych sytuacji, nieporadność bohatera i typowe problemu wieku młodzieńczego przypominają mocno Adriana Mole’a, lat 13 i 3/4. Można się jednak trochę pośmiać i na odstresowanie jest to całkiem niezły sposób.
(Ocena: 4,5/6)

José Frèches, Niebiańskie konie
Starożytne Chiny, walczące królestwa, rodzące się cesarstwo. Powinno być ciekawie. Niestety dawno nie czytałam tak drętwej powieści, o nieciekawie poprowadzonych wątkach, powierzchownej i chwilami zwyczajnie nudnej. Pomysł był niezły, ale nie wyszło. Mam całą trylogię na zbyciu.
(Ocena: 3/6)

William Faulkner, Intruz
(Ocena: 5/6)

Max Frisch, Stiller
Stiller, rzeźbiarz z Zurichu, znika bez wyjaśnienia, zostawiając żonę, brata i znajomych. Po kilku latach zostaje rozpoznany w pociągu jadącym do Szwajcarii, zapiera się jednak jakiegokolwiek związku z przypisywanym mu człowiekiem. Kolejne odsłony z życia Stillera pokazują jego zagubienie w świecie, próby przystosowania się, ale i poszukiwanie tożsamości, osadzenia w konkretnym miejscu i czasie, rozliczenie z przeszłością: „cóż uczyniłem z moją szansą?” i czy „można przejść do porządku dziennego nad tym wszystkim, co się w sobie nosi”.
Bardzo dobrze napisana powieść, sugestywnie i odpowiednim dramatyzmem. Tak dobrze, że co chwila zastanawiałam się, czy Amerykanin White rzeczywiście nie jest Stillerem czy tylko tak dobrze gra swoją rolę. Z drugiej strony jednak zaczynają mnie nudzić tego typu problemy egzystencjalne.
(Ocena: 4,5/6)

Max Frisch, Powiedzmy, Gantenbein...
Bohaterem jest Gantenbein albo Enderlin, czy też Svoboda. Obojętnie, jakie nazwisko przyjmie i jaki scenariusz życia przeszłego sobie wymyśli, będzie człowiekiem zagubionym, szukającym dla siebie miejsca i spokoju. Niezależnie jednak od charakteru człowieka, w jakiego się wciela, jego życie nie układa się nudno i spokojnie, ale funduje mu nieoczekiwane zdarzenia, nieprzewidziane wypadki. Interesujący jest pomysł obserwacji otoczenia przez udającego ślepotę bohatera – ludzie zachowują się inaczej, gdy myślą, że ktoś ich nie widzi.
Powieść ciekawa jako eksperyment fabularny, ale obawiam się, że szybko wyleci mi z pamięci. Napisana jest jednak z wprawą, chwilami nawet bardzo wciąga do zabawy w wymyślanie możliwych przyszłych scenariuszy.
(Ocena: 4,5/6)

John Flanagan, Królewski zwiadowca
Kilkanaście lat po wydarzeniach przedstawionych w ostatniej powieści wracamy do Zwiadowców. Will jest sławny, Halt spokojnie żyje na emeryturze z Pauline, Cassandra i Horace zajmują się rządzeniem krajem i wychowywaniem piętnastoletniej córki, krnąbrnej i nieposłusznej Maddie. Właściwie to już sobie z nią nie dają rady i muszą prosić o pomoc starych, wiernych przyjaciół.
Cykl miał się kończyć na tomie jedenastym. Niestety autor zdecydował się pociągnąć dalej znane już wątki, co nie wyszło Zwiadowcom na dobre. Schematyczność i powtarzalność motywów, łatwe do przewidzenia wydarzenia, czyli nic nowego, ot, tyle, by przyjemnie spędzić trochę czasu.
(Ocena: 4,5/6)

Michel Faber, Bliźnięta Fahrenheit
Zbiór kilkunastu opowiadań o człowieku, jego dążeniach, nadziejach, chybionych działaniach. Opowiadania są bardzo nierówne, niektóre przeciętne, o trudnej do zidentyfikowania myśli przewodniej, jakby urwane za wcześnie, nic nie mówiące, a inne bardzo dobre, dające do myślenia, niedopowiedziane, ale zostające z czytelnikiem. Faber obnaża głupotę i bezmyślność ludzką, ale też granice wytrzymałości psychicznej, poza którą jest cierpienie, a nawet śmierć. Dla kilku lepszych opowiadań warto sięgnąć po ten zbiór.
(Ocena: 4,5/6)

Aleksander Fredro, Zemsta
Każdy zna fabułę Zemsty: zamek, podzielony między Cześnika Raptusiewicza i Rejenta Milczka, jest kością niezgody między nimi. Elementem dzielącym zamek i zarazem obu właścicieli jest zniszczony mur, przez który kontaktują się ich zakochane dzieci.
Najbardziej znana komedia Fredry bawi ciągle po latach. Ludzkie charaktery, świetne opisane przez doskonałego obserwatora, potrafiącego dostrzec wady i zalety w każdym typie, nieodmiennie śmieszą, ale też skłaniają do zadumy nad przywarami, pieniactwem, zacietrzewieniem i chęcią zemsty, która obraca się przeciw pomysłodawcy.
(Ocena: 5/6)

Aleksander Fredro, Śluby panieńskie
Miłość szczęśliwa, choć zdobyta z trudem, jest pewnie cenniejsza i bardziej pielęgnowana niż taka, która przyszła łatwo i nie wymagała zachodu. Dwie panny, nieco egzaltowane, składają sobie śluby, że nigdy nie wyjdą za mąż. Taka deklaracja jest doskonałym bodźcem dla żądnego sukcesu faceta, zwłaszcza znudzonego pobytem na wsi, gdzie brak rozrywek i mocnych podniet. Gustaw zabiera się więc za snucie intrygi, mającej na celu usidlenie panien i pokazanie im, że kochać warto, a mężczyzna bywa dość interesujący, by zdecydować się na spędzenie z nim życia.
Udała się Fredrze ta kpina z romantycznej miłości. Początkowo znudzony, jak Gustaw, czytelnik potem, wraz z pomysłem na intrygę, ożywia się i z zainteresowaniem śledzi udane perypetie, mające doprowadzić przed ołtarz dwie oporne panienki. Humor sytuacyjny i komizm postaci może doprowadzić do łez ze śmiechu. Świetna, śmieszna komedia, bez werterowskiego tragizmu, podana lekko, ale dobrze oddająca charaktery bohaterów w mistrzowsko napisanych dialogach.
(Ocena: 5/6)

Aleksander Fredro, Pan Geldhab
Kupiec Geldhab, bogaty i skąpy, próbuje wydać córkę za księcia, by tym sposobem wejść do wyższej sfery. Nie zważa na miłość Flory i Lubomira, skutecznie namawiając córkę na małżeństwo dla tytułu. Jednak Książę, początkowo zainteresowany podreperowaniem budżetu nuworyszowskimi pieniędzmi, rezygnuje ze ślubu, gdy na horyzoncie pojawia się spadek po ciotce.
Trochę nietypowa komedia. Jest tu humor sytuacyjny, są komiczne postaci, ale zakończenie jest tak poważne, że aż zadumać się trzeba. Niemniej postacie opisane są doskonale, z koniecznymi przerysowaniami, śmiesznymi i żałosnymi zarazem, jakby z krzywego zwierciadła, obnażającego to, co kryje się w głębi, za pozorami szyku i elegancji.
(Ocena: 4/6)

Aleksander Fredro, Pan Jowialski
Kolejna komedia z doskonałymi kreacjami różnorodnych bohaterów. Pan Jowialski, wesoły staruszek, sypiący powiedzeniami w każdej sytuacji, uwielbia się bawić. Janusz, pretendent do ręki jego wnuczki, ma pomysł na maskaradę, mającą umilić czas i rozweselić towarzystwo. Doskonały, jak się początkowo wydaje, koncept szybko obraca się przeciw Januszowi i miesza w jego planach małżeńskich. Nieoczekiwane odkrycie i niespodziewana miłość odmieniają losy wielu osób.
Kolejna komedia prozą wykorzystuje elementy romantyczne: wędrówki po ogrodzie, nagłe uczucie rozkwitające między nieznajomymi, motyw zaginionego dziecka odnalezionego po latach. Dużym atutem jest tytułowy bohater, niejednoznaczny i w gruncie rzeczy tajemniczy starszy pan, krytycznie postrzegający rzeczywistość, ale ujarzmiający ją wierszykami i sentencjami na każdą okazję. Niezła galeria charakterów i stosunków między ludźmi, związanymi ze sobą więzami rodzinnymi i majątkiem.
(Ocena: 4,5/6)

William Faulkner, Światłość w sierpniu
Lena i Byron spotkali się za późno. Ona szła wiele mil w poszukiwaniu ojca swego mającego się niedługo narodzić dziecka, on pomógł jej go odnaleźć, chociaż wcale tego nie chciał i nie planował. Obok nich, pojawiając się i wpływając na losy wielu ludzi, żyje Christmas, nieznający swoich korzeni, od urodzenia napiętnowany pochodzeniem, skazany na biedę i przeznaczony ciemności.
Jak zwykle u Faulknera jest w Światłości... prawda o życiu, o ludzkim okrucieństwie, ciężkiej pracy i braku nagrody, o konieczności wywalczenia sobie każdego kroku naprzód i wypracowania każdego dobra materialnego i duchowego, o przeznaczeniu, któremu próżno się przeciwstawiać, bo to nie na siły zwykłego człowieka. Narracja nieco poplątana, ale wystarczy czytać z uwagą, żeby się nie zgubić i wyciągnąć z powieści dużo. Bardzo dobra powieść, warto będzie do niej wrócić.
(Ocena: 5/6)

Andrzej Sapkowski, Sezon burz
Wiedźmin powraca. Tym razem zamiast tępić potwory (no może trochę) wplątuje się w polityczną intrygę, w której pełni rolę pionka. Gdy zrozumie, kto nim kieruje i czego właściwie chce, na pewne rzeczy będzie już za późno.
Zapowiedź nowej powieści ze świata wiedźmina nieco mnie zaniepokoiła. Takie powroty rzadko bywają udane i, jako fanka całej sagi, bardzo bałam się o jakość nieznanych jeszcze wtedy przygód Geralta. Nie było jednak tak źle. Fakt, że do połowy czytało mi się ciężkawo, ale potem poszło dużo szybciej. Sezon burz jest bardziej powieścią akcji niż poprzednie części, mniej tu świata i jego złożoności, a więcej samych przygód, gubienia mieczy, walk itp. Ogólnie było dobrze i na pewno po jakimś czasie wrócę do wszystkich, teraz już ośmiu, części, we właściwej kolejności.
(Ocena: 5/6)

William Faulkner, Absalomie, Absalomie...
Opowieść o życiu Thomasa Sutpena przedstawiona jest czterdzieści lat po jego śmierci. Każdy ze znajomych, którzy opowiadają po trochu jego życie, wnosi coś nowego, co pozwala zrozumieć wcześniejsze lub późniejsze wydarzenia. Oczami ludzi, którzy byli blisko niego, patrzymy na efekty ciężkiej pracy, pokonywanych przeszkód, zniweczonych nadziei, pogrzebanych marzeń i nieoczekiwanych spotkań.
Na plan pierwszy rzucają się u bohaterów takie cechy, jak poczucie honoru, duma z bycia tym, a nie innym człowiekiem, i wiara w Boga, bez której byliby bezradni jak dzieci. Nawiązania biblijne są we wszystkich chyba powieściach Faulknera, ale tu sprawiają wrażenie bardziej wyeksponowanych, mocniej warunkujących życie. Do tego czuje się dominujące poczucie przeznaczenia, od którego nie da się uciec, a które objawi się w najmniej pożądany sposób, by zepsuć całą misternie wykonaną budowlę. Kolejna świetna powieść Faulknera.
(Ocena: 5/6)

Jerzy Jan Piechowski, Czas minął imperatorze
(Ocena: 5,5/6)

Jerzy Jan Piechowski, Cezar płaci denara
Rzym w przeddzień ogłoszenia wiary w Chrystusa religią równorzędną z innymi. Koniec prześladowań chrześcijan i początek zdecydowanej ich ekspansji. Dwór Konstantyna Wielkiego jest miejscem typowych intryg o władzę i wpływy, przetasowań, szpiegowania i przekupywania: „brzęczący bóg otwiera wszystkie drzwi”. Nie każdy potrafi zrzec się przywileju, oddać cesarstwo i przenieść uroki życia prywatnego nad władzę jak poprzedni cesarz, Dioklecjan. Opowieść osnuta jest wokół życia młodego dworzanina, syna prześladowcy chrześcijan, ukrywającego się w skórze wyznawcy nowej wiary i jego stopniowego przekonywania się do niej.
Dobra, wciągająca powieść o początkach triumfalnego pochodu chrześcijaństwa. Może tylko to nawrócenie było mało przekonujące, ale pewnie to kwestia punktu widzenia. Piechowski pisze jednak tak sugestywnie i tak ładnie refleksyjnie, że trudno się oderwać.
(Ocena: 5/6)

Rafał Kosik, Felix, Net i Nika oraz Sekret Czerwonej Hańczy
Kolejny tom przygód trójki kreatywnych gimnazjalistów. Tym razem na zakończenie drugiej klasy przyjaciele jadą na szkolną wycieczkę. Miał być pensjonat, dobre jedzenie, miły wypoczynek. A na okrasę poszukiwanie skarbu w jeziorze, do czego potrzebny jest głębinowy Bulgot. Szyki psuje nastolatkom niedobór szkolnych pieniędzy, co przekłada się na jakość wycieczki, i porwanie koleżanki z klasy. Trochę czasu i energii zabiera im też opieka nad zagranicznymi gośćmi, którzy przyjechali w ramach wymiany.
Jest jak zwykle wesoło i zwariowanie. Wyeksponowane są: szybka akcja, zabawne gagi, humor sytuacyjny i samodzielne myślenie młodzieży. Motyw z wymianą wygląda na dołączony nieco na siłę, bez większego wpływu na działania trójki przyjaciół, oprócz przysparzania licznych okazji do nieporozumień i śmiechu. Jak zawsze podoba mi się stawianie na krytyczne postrzeganie świata i rozwiązywanie problemów – tu bardzo wyraźnie jest to pokazane choćby podczas wyjazdowych zmagań z CyBorkiem. Ogólnie Sekret Czerwonej Hańczy to niezła przygodówka, z pozytywnym wydźwiękiem i sporą dawką humoru. Kolejne powieści Kosika mają też coraz staranniejszą korektę. Nie obyło się jednak bez błędów, szczególnie ubawiło mnie „żąglowanie” i „we Wiedniu” – że tak powiem, u nas na wsi też tak się mówiło. ;)
(Ocena: 5/6)

Janusz Zajdel, Wyjście z cienia
Nietypowa inwazja z kosmosu wprowadziła na Ziemi nowy porządek: brak zmartwień i ogólną szczęśliwość. Nie wszystkim to się jednak podoba, zawsze znajdą się tacy, którzy zaczną drążyć i szukać innych sposobów na życie. Niezłe studium natury ludzkiej, wygodnej, ale i twórczej, zdolnej do przetrwania mimo pozornego komfortu przyniesionego przez obcych.
W gruncie rzeczy to optymistyczna powieść. Nawet jeśli początkowo ludzkość poddała się pozornym dobroczyńcom, to pozostały jednostki zdolne pociągnąć za sobą innych, wykazać się w działaniu, zebrać informacje, planować wyzwolenie. To pocieszające i napawające nadzieją.
(Ocena: 4,5/6)

I jeszcze kilka książek dotyczących w jakimś stopniu drugiej wojny światowej, omówionych w osobnym poście: Echa wojny w literaturze.
Stanisława Fleszarowa-Muskat, Stangret jaśnie pani (Ocena: 5/6)
Ida Fink, Wiosna 1941 (Ocena: 4,5/6)
Ida Fink, Podróż (Ocena: 5/6)
Stanisława Fleszarowa-Muskat, Most nad rwącą rzeką (Ocena: 5/6)
Nikołaj Nikulin, Sołdat: Od Leningradu do Berlina (Ocena: 5/6)
Józef Hen, Pingpongista (Ocena: 4,5/6)
Ewa Nowacka, Dzień, noc i pora niczyja (Ocena: 5/6)
Stanisław Grochowiak, Trismus (Ocena: 4,5/6)
Giles Milton, Wolfram: Chłopiec, który poszedł na wojnę (Ocena: 4/6)

● ● ●

Statystyki:
W sumie (w miesiącu/w roku): 31/31
Powtórki: 4 (Bunsch, Fredro x 3, Zajdel)
Cykle zakończone: 2 (Flanagan, Kosik)
Cykle w trakcie: 3 (Mortka, Freches, Bunsch)
Autorzy polscy: 21 (Mortka, Boglar, Bunsch, Fiderkiewicz, Fabicka, Fleszarowa-Muskat x 2, Fink x 2, Fredro x 4, Sapkowski, Hen, Nowacka, Grochowiak, Piechowski x 2, Zajdel, Kosik)
Autorzy obcy: 10 (Faulkner x 3, Frèches, Frisch x 2, Nikulin, Flanagan, Faber, Milton)
Średnia ocen: 4,66

Realizacja projektów i wyzwań:
Książki historyczne – 2 (Bunsch, Piechowski)
Nobliści – 3 (Faulkner x 3)
Z półki (nowe [z powtórkami]/razem w roku [z powtórkami]/cel) – 13[14]/13[14]/31
Wyczekane – 8 (Faulkner x 3, Freches, Frisch x 2, Grochowiak, Kosik)
Wojna i... literatura – 1 (Bunsch)
Z literą w tle – 18 (F: Fiderkiewicz, Fabicka, Fleszarowa-Muskat x 2, Faulkner x 3, Frèches, Fink x 2, Frisch x 2, Flanagan, Faber, Fredro x 4)
Czytam fantastykę – 0
Jubileuszowe lektury – 0
Polacy nie gęsi – 21 (Mortka, Boglar, Bunsch, Fiderkiewicz, Fabicka, Fleszarowa-Muskat x 2, Fink x 2, Fredro x 4, Sapkowski, Hen, Nowacka, Grochowiak, Piechowski x 2, Zajdel, Kosik – 31/139 punktów)
Daleki Wschód w literaturze – 1 (Frèches)
Podróżujemy w czasie – 20 (Mortka, Bunsch, Fiderkiewicz, Fleszarowa-Muskat x 2, Freches, Fink x 2, Nikulin, Fredro x 4, Hen, Nowacka, Grochowiak, Piechowski x 2, Milton, Zajdel)

28 stycznia 2014

Echa wojny w literaturze

W styczniu sporo miejsca zajęły wśród moich lektur powieści z motywem drugiej wojny światowej. Znalazły się tu zarówno historie fikcyjne, jak i oparte na prawdziwych wydarzeniach, z fabułą osadzoną bezpośrednio w czasie wojny, jak i zahaczające o wojnę tylko we wspomnieniach, ciągle siedzących w głowie jak cierń i mających wpływ na całe życie. Najwięcej jest powieści o terenach polskich, opowiadających losy Polaków, ale trafiły się również relacje dwóch sąsiadów: Rosjanina, biorącego udział w walkach od Leningradu do Berlina, i Niemca, który wojennym szlakiem przejechał sporą część Europy. Każda z tych książek przekazuje coś wartościowego, czasem niespodziewanie głębokiego, drążącego czytelnika bez litości. Warto sięgnąć po każdą, z różnych względów.

● ● ●

Stanisława Fleszarowa-Muskat, Stangret jaśnie pani
Koniec II wojny, warszawiacy uciekają ze stolicy po powstaniu, szukają schronienia w okolicznych miejscowościach. Spokojny majątek ziemski zdaje się doskonałym azylem dla Olgi, żony polskiego lotnika walczącego w Anglii. Tam umęczona kobieta znajduje chwilę oddechu i spokój, którego potrzebowała po wypędzeniu z domu i śmierci matki, tam poznaje jaśnie panią, właścicielkę, która przyjmuje ją pod dach jako kuzynkę z Krakowa, i Tymona, stangreta z dwójką dzieci i dziadkiem pod opieką. Tam też zostaje po wojnie, układając sobie stabilne, pożyteczne życie jako nauczycielka w wiejskiej szkole.
Bardzo spokojna jak na te trudne czasy opowieść o rodzącej się miłości, o czekaniu na ukochanego i ukochaną, o wyborach, do których jesteśmy zmuszeni przez los, przeznaczenie czy ludzi. I o sile, którą dysponuje człowiek mimo trudności, sile do pokonywania przeszkód i dążeniu do wytyczonego celu. I jeszcze o tęsknocie, bezbrzeżnej i bolesnej, karmionej nadzieją do ostatka.
(Ocena: 5/6)

Ida Fink, Wiosna 1941
Rok 1941, wschodnie tereny Polski, Zbaraż, Lwów i okolice. Regularne czystki zmuszają tamtejszych Żydów do chwytania każdego sposobu mogącego uratować życie. Obecna jest tu na co dzień śmierć i rozpacz, ale i nadzieja, że może chociaż niektórym uda się przeżyć. Każde opowiadanie jest inne, chociaż mówi o tym samym, każde niesie ogromny ładunek emocji, poraża i unieruchamia. Największe wrażenie zrobił na mnie Wiosenny poranek, ale i innym nie można odmówić siły przekazu.
(Ocena: 4,5/6)

Ida Fink, Podróż
Rok 1942, Zbaraż. Dwie siostry, Żydówki, ratują życie jadąc na roboty do Niemiec. Mimo posiadania dobrze podrobionych papierów ich podróż nie przebiega bezproblemowo. Na każdym etapie wędrówki, podczas każdej ucieczki i przy każdym napotkanym człowieku muszą mieć się na baczności, uważać na słowa i gesty, nie dać się zaskoczyć, nie wypaść z roli. Od ich gry zależy życie.
Zdecydowanie lepiej mi się czyta powieści od opowiadań. Zwłaszcza takie pełne ekspresji, bolesne i prawdziwe. I nie przeszkadzają mi nawet nieprzetłumaczone wstawki w językach obcych, po francusku i niemiecku, chociaż musiałam sprawdzać niektóre kluczowe słówka. Mocna literatura i dobre świadectwo czasów, które nie powinny się powtórzyć.
(Ocena: 5/6)

Stanisława Fleszarowa-Muskat, Most nad rwącą rzeką
Wakacyjny wyjazd do Hiszpanii zmienia się dla Dominiki i Łukasza w podróż decydującą o reszcie życia. Trudny dla Polaków rok 1981 rzuca cień na ich szczęście, wzajemne stosunki i widzenie świata. Do tego dołączają się wspomnienia poznanego tam dyrygenta światowej sławy, a polskiego pochodzenia, Jeremiego Asmana, wspomnienia z czasów przedwojennych i wojennych, rozliczenie z życiowymi wyborami i trudnymi decyzjami. Z powieści bije bolesny patriotyzm i rozterka.
Czytałam już kiedyś tę powieść, przypominałam to sobie w miarę poznawania kolejnych rozdziałów. Ale teraz znacznie lepiej ją zrozumiałam, pewnie przez możliwość wpasowania tam własnych wspomnień z czasów stanu wojennego i większy dystans do tamtych lat. Coraz bardziej podoba mi się też twórczość Autorki – taka akurat dla mnie na obecnym etapie życia.
(Ocena: 5/6)

Nikołaj Nikulin, Sołdat: Od Leningradu do Berlina
Jak zapewnia wydawca na okładce Sołdat to jedno z niewielu jak dotąd prawdziwych świadectw wojny ojczyźnianej. Relacja z walk od 1941 do 1945 roku, w jakich brał udział Nikulin, obdartych z patosu i fałszerstw, realistycznych, brudnych, złych wydarzeń, trafiających się na froncie codziennie ran i śmierci, głupich, bezsensownych i bohaterskich. To miszmasz żołnierskiego życia, zdobywania wrogich pozycji, cofania się, strachu, bólu, głodu i przemocy, świat gwałtów i zbrodni popełnianych na wielu milionach ludzi, najczęściej z głupoty i niekompetencji dowódców ginących setkami i tysiącami.
Wspomnienia Nikulina robią wrażenie. Ogrom brudu moralnego i przemocy, jakie towarzyszyły prostym żołnierzom na co dzień, może zniechęcić co wrażliwszych do czytania. Ale to ważna lektura, obalająca mit heroizmu, mającego wyłączność w starszych publikacjach. A pomyśleć, jak kiedyś podobały mi się powieści Simonowa...
(Ocena: 5/6)

Józef Hen, Pingpongista
Odsłonięcie pomnika ofiar pogromu z czasów II wojny światowej jest doskonałą okazją do snucia wspomnień, dokonania rozliczeń i przebaczenia winnym zbrodni. Emerytowany sędzia, mieszkający w USA, przyjeżdża do miasteczka swojego dzieciństwa i próbuje zaktywizować ludność do oddania hołdu i uczczenia pamięci Żydów zamordowanych tu podczas okupacji, ale nie przez najeźdźcę, a przez sąsiadów i znajomych. Rozmawia z mieszkańcami, żyjącymi spokojnie do dziś mordercami i tymi, którzy są bez winy, z młodymi i starymi. Szuka też usprawiedliwienia własnej winy, a przynajmniej tego, co za winę uważa, a co było zwykłą niemożnością zapobieżenia złu, niezdolnością przeciwstawienia się mordowi. Ciekawa powieść rozliczeniowa.
(Ocena: 4,5/6)

Ewa Nowacka, Dzień, noc i pora niczyja
Czternastoletnia Róża, zamiast na obóz z rówieśnikami, jedzie na wakacje do znajomych matki. Początkowo buntuje się, sprzeciwia i protestuje, by z czasem, po poznaniu starszych państwa, zacząć poznawać i rozumieć to, co nie mogło być wcześniej nazwane i nakreślone we właściwym świetle. W rozmowach pojawiają się migawki przeżyć jej matki z czasów wojny i ukrywania się w domu gościnnych gospodarzy.
Bardzo sympatyczna opowieść dla młodzieży o dojrzewaniu do prawdy, akceptacji starszych i zrozumieniu motywów, jakie kierowały ich działaniami. Ogromna rola strzępów wspomnień z wojny uświadamia dziewczynie, że tak naprawdę niewiele wiedziała dotąd o swoich korzeniach. W lekkiej formie uczy spraw ważnych: tolerancji i empatii.
(Ocena: 5/6)

Stanisław Grochowiak, Trismus
Zapiski komendanta obozu dla nieprawomyślnych Niemców i Żydów w Glückauf dotyczące głównie jego związku z Nellie, czystą rasowo i poślubioną zgodnie z zaleceniami Lebensbornu. Wspomnienia autora przeplatają dopiski żony, pokazujące ich wzajemne stosunki, dążenia i pragnienia. Wszystko to na tle życia uwięzionych ludzi i ich strażników, przeplatające się losy, związane ze sobą po kres.
Największe wrażenie robi tragiczne zakończenie. Grochowiak na długo przed napisaniem Chłopca w pasiastej piżamie wykorzystał ten pomysł i ubrał go w trudniejszą, ale robiącą duże wrażenie formę. Dobrze byłoby najpierw przeczytać Trismus, a potem Chłopca..., wtedy i waga problemu, i palma pierwszeństwa należna Grochowiakowi pozostanie na właściwym miejscu.
(Ocena: 4,5/6)

Giles Milton, Wolfram: Chłopiec, który poszedł na wojnę
Wolfram to nie tylko biografia teścia autora, to również historia II wojny światowej i tego, co do niej doprowadziło: dojście Hitlera do władzy, pożar Reichstagu, rosnąca przewaga polityczna NSDAP, prześladowania Żydów i komunistów, stopniowe, coraz większe ingerencje w życie ludności, wreszcie aneksja Austrii, rozbiór Czechosłowacji i rozpoczęcie wojny. Na tle takich wydarzeń dorastał utalentowany plastycznie Wolfram, razem z całą rodziną próbujący przeżyć w zabijającym indywidualizm systemie, wtrącającym się w każdy aspekt życia narodu. Powołany do wojska w 1942 roku miał okazję przejechać Europę od Krymu po Normandię, a potem, w niewoli, sporą część Stanów Zjednoczonych.
Niezła książka, chociaż napisana dość sucho, ale w sposób prosty i jasny przybliżająca lata trzydzieste XX wieku i ukazująca wojnę widzianą oczami Niemca, który takich brutalnych rozwiązań nie popierał i czuł się do udziału w niej przymuszony. Wolfram ma, przez dobrze opisane tło historyczne, sporą wartość poznawczą i jest ładnym kawałkiem wspomnień o czasach trudnych i wymagających dużego hartu ducha, by zachować życie i godność.
(Ocena: 4/6)

20 stycznia 2014

Bolesław Wstydliwy i rozbicie dzielnicowe

Karol Bunsch
Powrotna droga
Wydawnictwo Literackie, 1984

182 lata trwało w Polsce rozbicie dzielnicowe, zapoczątkowane testamentem Krzywoustego w 1138 roku a zakończone koronacją Łokietka w 1320. Coraz bardziej rozrastający się ród Piastów, zmiany granic dzielnic poszczególnych książąt, mariaże i porozumienia stworzyły bardzo skomplikowany obraz niegdyś silnej Polski. Do tego wojny z sąsiadami, najazdy Tatarów, biorących ludzi w jasyr, coraz większe znaczenie polityczne kościoła i coraz słabsza władza świecka były powodem rozgoryczenia niższych warstw społecznych, czujących się niepewnie i niepotrafiących obronić się samodzielnie.
W takim kraju i takich czasach przyszło władać Bolesławowi Wstydliwemu, synowi Leszka Białego, z małopolskiej linii Piastów. Jako książę krakowski i sandomierski Bolesław postawił na wzrost miast i rozwój gospodarczy przez lokacje i reformy żup solnych. Zmagał się też z książętami czyniącymi zakusy na jego dziedzictwo, głównie z Konradem Mazowieckim, i z obcymi najazdami, niszczącymi ziemię i ludność. Jeszcze kraj nie podniósł się po ostatnim najeździe, w którym pod Legnicą życie postradał Henryk Pobożny, a już kolejna rejza ze wschodu nawiedziła ziemię sandomierską. Oblegany Sandomierz nie mógł się długo opierać, ale zatrzymał obce wojska na tyle chociaż, by kraj przygotował się do obrony. Zginęli wszyscy mieszkańcy, mężczyźni, kobiety i dzieci, cudem uratowało się troje młodych: Sławka i Pietrek, dzieci Zbygniewa z Krępy, i ich wybawca, obrotny wyrostek Jasiek Główka.
W trudnym czasie wikłają się losy ludzkie. Główka, po zbyt dużym zaangażowaniu się w obronę Sławki i jej brata i działaniu pod wpływem impulsu musi kryć się w lasach. Tam spotyka Wojana, tajemniczego zbiega, nieufnego i radzącego sobie samotnie, bez nadziei na odmianę losu w przyszłości, bez pomysłu na zmianę w życiu. Taka egzystencja nie jest jednak dobra dla młodego Jaśka, który ma swój cel, ma miłość i nadzieję, zrobi więc wszystko, by wrócić do praworządnego życia i spełnić marzenia. Sprzyjają mu wydarzenia na granicy litewskiej, gdzie do najazdu szykuje się wódz Jadźwingów Komiat.
Powrotna droga to jedna z krótszych powieści Bunscha. Zawarte w niej myśli są jednak ważkie, wskazują na błędną drogę, jaką poszła polska polityka, powodując patową, tragiczną w skutkach sytuację: „Rozkład postępował, powaga i władza książąt malały. Siły i zasoby, których nie stało na obronę kraju, trwonili na walki między sobą lub dla obcych celów.” (s. 86). Wzrost potęgi możnych i kościoła uniemożliwiał sensowne działania, zabierał dochody, które mogły służyć obronie i bogaceniu kraju, wiązał ręce księcia osłabiając jego znaczenie i ograniczając możliwości rządzenia, zmuszając do liczenia się z coraz liczniejszą grupą możnowładców: „Za Chrobrego dwunastu jeno było dostojników, a państwo od Dniepru po Salę. Ninie każde książątko, co mu dziedzinę bez mała pies zadkiem przysiądzie, dostojników nakociło, że nie spluniesz, byś którego nie opluł. I nie oni jego, jeno on ich słuchać musi, a nie, to go strącą, a innego posadzą.” (s. 198). Przykład idzie z góry, bo i sami książęta przeciw sobie stawali, by jak największy kawałek Polski pod swoją władzę zagarnąć: „...rozkład postępuje z każdym pokoleniem, rozrodzeni Piastowicze nie uznają już nad sobą nikogo, zaś senioracka stolica — ostatni ślad jedności — stała się jedynie kością niezgody między nimi” (s. 254-255). Nic dziwnego, że i pomniejsi znaczeniem nie ułatwiali książęciu władania, okazując krnąbrność, praw nie słuchając, po swojemu działając, własnego interesu jeno pilnując i za nic mając wspólne dobro: „Najgorsze zaś, że ci, którzy oparcie mają w rodzie i w majętności, nie uznają niczyjej powagi, ni kościelnej, ni książęcej.” (s. 229). W takiej sytuacji cieszyć się trzeba, że zdarzały się jeszcze zrywy szlachetne, bitwy wygrane, możliwe dzięki porozumieniu choć kilku książąt, potrafiących silną rękę i wspaniałomyślność okazać, by porwać za sobą nawet wywołańców, dotychczas samopas po lasach kłusujących, wyznających zasadę, że „człek jeno wtedy wolny, gdy nikomu nic nie powinien i od nikogo nic nie chce” (s. 110). Taki obraz Polski, rozdartej i biedniejącej ukazał Autor, bez uładzania pisząc o bolączkach, dając jednak nadzieję, że z tej drogi można zawrócić, że jest możliwość naprawienia krzywd, przebaczenia win i spokojnego życia dla wszystkich, którzy zechcą wysilić się dla dobra ogółu, że kiedyś wzmocni się władza na tyle, by sprawiedliwie nagradzać przydatnych, a karać winnych i nieszanujących praw.
(Ocena: 4,5/6)

● ● ●


Cykl Powieści Piastowskie obejmuje:
4. Bracia
12. Powrotna droga
13. Wawelskie wzgórze
14. Wywołańcy
15. Przełom

16 stycznia 2014

Biało-czarna Ameryka

William Faulkner
Intruz (Intruder in the Dust)
przeł. Ewa Życieńska
Czytelnik, 1990

Faulkner zajmuje u mnie sporo miejsca na półce, chociaż nie wszystko, co napisał, już przeczytałam. Po każdej powieści czy zbiorze opowiadań potrzebuję chwili oddechu, by ułożyć sobie w głowie kolejną historię z Yoknapatawpha. Tym razem, po dość długiej przerwie, sięgnęłam po Intruza w nadziei, że cieńsza powieść wciągnie mnie znowu łagodnie w świat Południa.
Intruz to pozornie lekka historia kryminalna. Złapany nad ciałem Vinsona Gowrie, czarnoskóry Lucas Beauchamp, posiadacz broni palnej, został uznany winnym zabójstwa i osadzony w areszcie. Na amerykańskim Południu wina czarnego człowieka jest tak oczywista, że nikt nie bierze pod uwagę innej możliwości. Nikt oprócz szesnastoletniego Chicka, który zetknął się z Lucasem wcześniej i miał wobec niego dług honorowy. To Chick podejmie się niebezpiecznego zadania wykazania, że broń, która pozbawiła życia białego nie była bronią Lucasa.
Południe Stanów Zjednoczonych w pierwszej połowie XX wieku jest wciąż pełne rasizmu. Nie wystarczy, że prawo stanowi o równości urodzenia i szans w życiu, bo ciągle ważniejszy jest kolor skóry. Murzyn, który ośmiela się wymuszać respektowanie prawa i nie schodzi z drogi każdemu napotkanemu białemu, brakiem potulności i samą swoją obecnością w miejscach publicznych prowokuje agresywne zaczepki i objawy nienawiści i pogardy. W tej krainie i w tym czasie trzeba było wykazać się dużą odwagą, by przeciwstawić się tłumowi, żądnemu linczu, zwłaszcza w takiej wydawałoby się oczywistej sprawie. Ale są ludzie, którzy nie spoczną, póki nie zrobią tego, co musi być zrobione, którym leży na sercu i sumieniu los gorzej traktowanych, niewinnych istot, którzy nie zgadzają się na zastane porządki i dla zachowania godności oraz z uczciwości będą dążyć do ujawnienia prawdy, choćby najbardziej bolesnej. Jedną z postaci, które robią wrażenie, chociaż pewnie głównie na kobietach świadomych swojego macierzyństwa, jest matka Chicka, opisana w niewielu słowach, ale bardzo sugestywnie jako ta, która kocha i chce chronić, ale wie, że przychodzi moment, gdy musi swoje dziecko wypuścić spod skrzydeł, pozwolić nabywać doświadczenia i popełniać własne błędy. Wtedy robi się dumna z osiągnięć syna i wspiera go w działaniach, nawet jeśli ich nie pochwala, a i sama potrafi zaskoczyć towarzyszących jej mężczyzn, zgodnie z twierdzeniem starego Ephraima: „Jak masz coś nie tak zupełnie zwyczajnego do zrobienia, i to nie może czekać, to nie trać czasu na przekonywanie mężczyzn; oni postępują według tego, co twój wujek nazywa przepisami i prawami. Idź z tym do kobiet i do dzieci; kobiety i dzieci postępują według okoliczności.” (s. 150).
Narracja nie jest prosta – liczne dygresje, wspominanie przeszłych zdarzeń, mniej znaczących bohaterów, istotnych drobiazgów, spojrzeń i słów, a potem nagłe powroty do głównego wątku wymuszają na czytelniku skupienie. Wydarzenia, widziane oczami Chicka, są opisane, wydawałoby się, beznamiętnie i sucho, ale, mimo pozornej obojętności relacji czuje się podekscytowanie, ten dreszczyk oczekiwania i niepewności, co się jeszcze zdarzy i kto okaże się zabójcą. Mocna powieść, wymagająca uwagi i zaangażowania. Z początku mało wciągająca, ale z czasem, gdy pozwolimy się zagarnąć, pochłania nas i nie chce wypuścić, serwując mocne wrażenia i zwroty akcji godne jednego z najlepszych pisarzy. Warto dać jej szansę.
(Ocena: 5/6)

12 stycznia 2014

Piernik miodowo-kawowy

Delikatne, pyszne ciasto. Zawsze się boję, że gorąca kawa zwarzy jajka, ale jak dotąd nic takiego się nie zdarzyło.

składniki:
● 2 jaja
● 2/3 szklanki cukru
● 2/3 szklanki płynnego miodu
● 2/3 szklanki mocnej kawy (może być Inka – czubata łyżeczka)
● 1/2 szklanki oleju
● 2 szklanki mąki, np. orkiszowej typ 550
● 3 łyżeczki przyprawy do pierników
● 2 łyżeczki sody oczyszczonej

sposób przygotowania:
1. Oddzielić żółtka od białek. Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę. Żółtka utrzeć z cukrem, następnie dodawać kolejno miód, gorącą kawę, olej.
2. Mąkę wymieszać z sodą i przyprawą do pierników, dodać do płynnej masy. Delikatnie wymieszać z pianą z białek.
3. Piec w dużej formie keksowej (albo dwóch małych) wyłożonej pergaminem albo wysmarowanej tłuszczem i posypanej bułką tartą w temperaturze 190°C około 50 minut. UWAGA: Nie otwierać piekarnika przed wystygnięciem – za każdym razem w takiej sytuacji piernik opadł i był wklęsły, chociaż nie zrobił się zakalec.
4. Po ostygnięciu można polać polewą czekoladową.

8 stycznia 2014

Galicyjskie wspomnienia

Alfred Fiderkiewicz
Wspomnienia znad „płonącego jaru”
Iskry, 1955

Surowa, oszczędną kreską malowana okładka przywodzi na myśl wojaka Szwejka i jego czasy. To dobry trop, bo wspomnienia Fiderkiewicza przenoszą czytelnika do Galicji, dzielnicy, która w I i III rozbiorze Polski przypadła Austrii, kraju rolniczego, biednego i zacofanego. Tam, w Horodence, urodził się i dorastał Alfred Fiderkiewicz, mało znany autor bardzo ciekawie napisanych wspomnień, późniejszy działacz robotniczy, chirurg, dyplomata, poseł na sejm w II Rzeczypospolitej i prezydent Krakowa. Wspomnienia znad „płonącego jaru” obejmują lata przełomu XIX i XX wieku, do ukończenia przez autora lat siedemnastu, kiedy to wyjechał do Ameryki w poszukiwaniu pracy i chleba. Wspomnienia to niebanalne, przenoszące czytelnika w czasie i przestrzeni na Pokucie pod zaborami, do miejscowości niedaleko Kołomyi i do Stanisławowa koło Lwowa. Wspomnienia lat dziecinnych i młodości gimnazjalnej, lat biedy i borykania się z niełatwą codziennością, ale i zabaw niewinnych, radości z atrakcji przybywających do wsi i miasteczek.
Dużo pisze Fiderkiewicz o rodzącym się ruchu socjalistycznym. Dążenia do wyrównania jakości życia wynikały z biedy robotników, rzemieślników i chłopów, nierzadko krańcowej, prowadzącej do wyniszczenia, chorób i śmierci dzieci i dorosłych. Brak środków do życia, brak pieniędzy na pochówek, a jednocześnie szastanie guldenami przez obszarników i księży musiały doprowadzić zrozpaczone masy do posunięć radykalnych. Fiderkiewicz z dużym wyczuciem opisał to, co widział młody chłopak, ciekawy świata i podatny jeszcze na wpływy przekonujących argumentów, dając szeroki obraz społeczeństwa od najniższych warstw po właścicieli ziemskich setek hektarów, nie pomijając wędrownych kuglarzy, aktorów i osobliwości wszelkiej maści. Pełno tu ludzi z krwi i kości, bardzo prawdziwych i wyrazistych, i scen, które zapadają w pamięć, pięknie namalowane – miał Fiderkiewicz talent do pisania, miał też zmysł obserwacji wyczulony na to, co istotne i znaczące, aż zadziwiający u tak młodego chłopca. Nie wahał się też pisać wprost, celnie godząc w niesprawiedliwości społeczne i zmurszały system polityczny czy religijny: „Tatusiu, ja na księdza nie pójdę, nie chcę być pasibrzuchem!” (s. 95); „Miejsc wolnych w seminarium [nauczycielskim] nie brakowało, nikogo bowiem nie nęciła kariera nauczyciela, ponieważ nauczyciele otrzymywali tak głodowe pensje, że niemal przysłowiem stała się zagadka na ich temat: «Kto to jest? Nie je, nie pije, a chodzi i bije?».” (s. 169).
Wiele opisał wydarzeń smutnych, jak zaraza dziesiątkująca najbiedniejszych, ale nie omijająca też bogatych, nie zabrakło jednak w dzieciństwie zdarzeń radosnych, pełnych wesołości, zabawnych przerywników codziennego trudu. Do tych ostatnich należały regularne wizyty różnych dziwności ze świata – raz był to Hucuł z tańczącym niedźwiedziem, innym razem człowiek z balonem, którym za kilka centów można było wzlecieć sto metrów w górę i obejrzeć świat z podniebnej perspektywy, kiedy indziej znów wizyta trupy teatralnej, wystawiającej komedie ku ogólnej radości tych, których stać było na bilet. Ciekawy to obraz, w kilkunastu rozdziałach pokazujący całokształt bytowania ludzi, będących częścią narodu uciskanego i zbiedniałego, ale twardego i dążącego do zmian. Współistniał ten naród mimo różnorodności etnicznej, pospołu Polacy, Ukraińcy i Żydzi, nie dając się austriackim urzędnikom i opierając twardej ręce zaborcy. Warto poznać spojrzenie człowieka, który tam żył.
(Ocena: 5/6)

4 stycznia 2014

Ciasteczka kminkowe

Zrobiła je Aga, pierwszy raz jako niespodziankę. I przepadliśmy. Teraz musi robić regularnie i dość często. ;)

składniki:
● 2 szklanki mąki (używam orkiszowej typ 550)
● 15 dag masła extra
● 1 jajko
● 2 dag drożdży
● 1 łyżeczka cukru
● kminek i/lub gruba sól
● jogurt naturalny
● 1 jajko do posmarowania

sposób przygotowania:
1. Drożdże rozetrzeć z cukrem. Wymieszać mąkę, jajo, masło i drożdże, zagnieść ciasto w razie potrzeby dodając odrobinę jogurtu.
2. Ciasto rozwałkować dosyć cienko, podsypując mąką, posmarować roztrzepanym jajkiem, posypać kminkiem i solą, pokroić na wąskie paski dowolnej długości. 
3. Układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia (można ciasno – rosną w górę). Piec w temperaturze 190 stopni kilkanaście minut na lekko złoty kolor. 

1 stycznia 2014

2013 – podsumowanie roku

W roku 2013 pobiłam rekord ilości przeczytanych książek – 233. Z jakością też nie miałam problemu, chociaż nie wszystkie okazały się warte poświęconego im czasu. Dużo było wśród nich powtórek, z wiekiem bardziej doceniam to, co na pewno wniesie więcej do mojego życia. Było też sporo cykli, bo lubię zagłębiać się w bogaty świat, opisany w wielu tomach, i przywiązuję się do bohaterów, którzy stają się dobrymi znajomymi. Mam nadzieję, że kolejny rok nie będzie mniej owocny.

Na 6 oceniłam:
● Graham Greene, Sedno sprawy (powtórka)
● Alfred Bester, Gwiazdy moim przeznaczeniem
● Orson Scott Card, Gra Endera (powtórka)
● Cormac McCarthy, Droga (powtórka)
● Andrzej Sapkowski, Ostatnie życzenie (powtórka)
● Andrzej Sapkowski, Miecz przeznaczenia (powtórka)
● Andrzej Sapkowski, Krew elfów (powtórka)
● Andrzej Sapkowski, Czas pogardy (powtórka)
● Andrzej Sapkowski, Chrzest ognia (powtórka)
● Andrzej Sapkowski, Wieża Jaskółki (powtórka)
● Andrzej Sapkowski, Pani Jeziora (powtórka)
● Frank Herbert, Diuna (powtórka)
● Zygmunt Kubiak, Dzieje Greków i Rzymian: Piękno i gorycz Europy

Na 5,5 zasłużyły:
● Jarosław Grzędowicz, Pan Lodowego Ogrodu, t. 1-3
● Teodor Parnicki , Tylko Beatrycze
● Terry Pratchett, Mort (powtórka)
● Peter Green, Śmiech Afrodyty
● Karol Bunsch, Imiennik, t. 1-2 (powtórka)
● Knut Hamsun, Błogosławieństwo Ziemi
● Zygmunt Kubiak, Mitologia Greków i Rzymian

Ilościowo oceny kształtują się następująco (jest ich 247, bo oceniałam czasem pojedyncze opowiadania, nie licząc ich do podanej wyżej ogólnej liczby przeczytanych książek):
6 – 13
5,5 – 10
5 – 73
4,5 – 65
4 – 60
3,5 – 9
3 – 15
2,5 – 0
2 – 2
1,5 – 0
1 – 0
Średnia z ocen: 4,5.

Pozostałe statystyki:
Powtórki: 53
Cykle zakończone: 14
Cykle w trakcie: 19 (niektórych nie zamierzam kończyć, okazały się mało interesujące)
Autorzy polscy: 114
Autorzy obcy: 120

● ● ●

Wzięłam udział w kilku(nastu) wyzwaniach, z niektórych zrezygnowałam w trakcie. W nowym roku doszły dwa nowe, mam nadzieję, że będą ciekawe.

Realizacja aktualnych wyzwań przedstawia się następująco:
Nobliści – 7;
Z półki – z założonych 31 książek przeczytałam 60 nowych i 32 powtórkowe, czyli maksymalną normę przekroczyłam niemal trzykrotnie, byle tak dalej;
Wyczekane – 58;
Z literą w tle – 144;
Polacy nie gęsi II (od października) – 50.

Zakończone wyzwania:
Trójka e-pik – 40;
Pod hasłem – 28;
Book-Trotter – 6;