30 kwietnia 2012

kwiecień 2012 – podsumowanie

Mało ilościowo, ale za to bardzo emocjonująco. Miesiąc zdominowały książki biblioteczne, głównie cykle: Mroczna Wieża i Cherub, w których zagłębiłam się na tyle mocno, że nie przeczytałam żadnego noblisty ani nic z własnej półki. Trudno, innym razem. Grunt, że było ciekawie. :)
Jak zwykle lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2012”. Część doczekała się oddzielnych recenzji.

● ● ●

Stephen King, Ziemie jałowe
(Ocena: 5/6)

Stephen King, Czarnoksiężnik i kryształ
(Ocena: 4,5/6)

Aleksander Dumas, Hrabia Monte Christo
Klasyka powieści przygodowej, której nikomu przedstawiać nie trzeba. Ma wielu zwolenników i przeważnie czytana jest w nastolatkowym okresie zachłystywania się powieścią przygodową. Mnie to jakoś w stosownym czasie ominęło, co odbiło się niestety na odbiorze. Nie przemawia do mnie misterna zemsta, przygotowywana latami, chyba zbyt mocno wyrosłam z takich klimatów. Przeszkadzało mi również wspomnienie filmu z Richardem Chamberlainem w roli Edmunda Dantesa, gdzie aktor ubrany w strój z epoki wygląda jak wychudzony kurczak – no jak on mógł być bożyszczem kobiet? Może jednak powinien pozostać przy rolach gwarantujących mu osłonięcie nieciekawej postury habitem czy kimonem. ;)
(Ocena: 4,5/6)

Stephen King, Wilki z Calla
(Ocena: 5/6)

Robert Muchamore, Gangster, Lunatyk, Generał
Ósma i dziewiąta część sensacyjnego cyklu dla młodzieży to jak dotąd najsłabsze części, dziesiąta jest odrobinę od nich lepsza. Główną zaletą tych tytułów jest sensacja, brak niestety głębszego przesłania i tematów do rozmyślań. Coraz mniej w tych powieściach pociąga, coraz więcej drażni. Na przykład irytujące jest podkreślanie co chwila, jaką to przewagą, dzięki wyszkoleniu, dysponują cherubini stykając się z liczniejszymi, starszymi i na pozór silniejszymi przeciwnikami. Powtarzenie tego co najmniej kilkanaście razy w każdej części jest zwyczajnie nudne. Jednak dla młodego czytelnika, dla którego ten cykl jest przeznaczony, może być atrakcyjny, co widzę na bliskim rodzinnie przykładzie. ;)
W Gangsterze mamy typową wojnę gangów, przepychanki kilku silnych grup, zdobywanie wpływów i kasy. Dużo napadów, krwi, picia, seksu – clou egzystencji piętnastoletnich cherubinów. :(
Lunatyk natomiast to próba wyjaśnienia katastrofy samolotu, która mogła być spowodowana atakiem terrorystycznym. Ze spraw ważnych pokazana jest nietolerancja wobec grup innych, obcych, wyróżniających się pochodzeniem czy kolorem skóry. Trochę mało, żeby podnieść ocenę.
Generał. „Młody mężczyzna jest jak kot. [...] Pragnie jedzenia, seksu i rozrywki.” (Egmont, 2010, s. 153) – to zdanie w zasadzie streszcza zawartość wielu tomów Cheruba.
(Ocena: Gangster: 4/6, Lunatyk: 4/6, Generał: 4,5/6)

Alice Sebold, Nostalgia anioła
Czułam, że nie powinam sięgać po tę powieść. Nie przepadam ani za kryminałami, ani za tematyką anielską, więc połączenie tych dwóch elementów nie mogło mi się spodobać. Ale chciałam wiedzieć, o czym niektórzy piszą… No i wiem. I wystarczy.
(Ocena: 3/6)

Stephen King, Pieśń Susannah
(Ocena: 5/6)

Jacek Komuda, Krzyżacka zawierucha
Lubię powieści historyczne, zwłaszcza te zahaczające o średniowiecze. I lubię soczyste, męskie pisarstwo Komudy, który potrafi bardzo obrazowo przedstawić świat szlachecki, pełen jednocześnie szlachetności i rycerskiego honoru, jak i brutalnej walki, brudu i polityki, wyższych racji i przysiąg, których trzeba dotrzymać wbrew sobie, niespodziewanej miłości i nagłych zwrotów fortuny. Wszystko to jest i w Krzyżackiej zawierusze, niestety fabuła jest jakaś taka nijaka, że trudno przywiązać się do bohaterów. Może wpływa też na moje odczucia szczupłość tej powieści (wolę grubaśne tomiszcza), a może wspomnienie o innych powieściach, których akcja dzieje się w tym okresie (Korkozowicz, Hen). Natomiast bardzo lubię zamieszczone na końcu wyjaśnienia wydarzeń i pojęć, na których Autor się wzorował – podoba mi się to w powieściach Jacka Komudy.
(Ocena: 4/6)

Régine Pernoud, Alienor z Akwitanii
(Ocena: 5/6)

● ● ●

Realizacja projektów:
Nobliści – 0
Z półki – 0 (razem: 10/16)
Wyczekane – 4 (Mroczna Wieża)
W sumie (w miesiącu/w roku): 11/65

27 kwietnia 2012

Mroczna Wieża. Pieśń Susannah

W szóstej części Mrocznej Wieży, Pieśni Susannah, akcja znowu nabiera tempa. Pomału wyjaśniają się zdarzenia niezrozumiałe, kolejne opowieści kolejnych bohaterów odsłaniają brakujące cegiełki, zapełniają się luki. [Uprzedzam, że będą spojlery.]
Susannah, która samotnie, jeśli nie liczyć jej demona, Mii, przeniosła się do Nowego Jorku roku 1999, odkrywa mechanizmy rządzące światem Karmazynowego Króla i jego premiera, Waltera. Z Mią jako przewodniczką zwiedza główny Dogan – jedno z miejsc, w których starzy ludzie próbowali połączyć naukę i magię, stwarzając między innymi straszny świat chaosu, pełen demonów i potworów. Dowiaduje się też o przepowiedni, według której dziecko Mii, które nosi w łonie, ma być, jak Mordred króla Artura, zabójcą swego ojca.
Na ratunek Susannah ruszają pozostali rewolwerowcy, jednak coś wyszło nie tak, jak planowali i Eddie z Rolandem trafiają do East Stoneham zamiast do Nowego Jorku, a tam czekają już na nich ludzie Balazara. Muszą wydostać się z pułapki i odnaleźć Calvina Towera, żeby kupić od niego działkę z różą. Przy okazji dowiadują się, że Stephen King, autor Miasteczka Salem, które opisuje życie Callahana, mieszka w pobliżu i może zna odpowiedzi na niektóre pytania, może warto się z nim spotkać. Roland i Eddie czują, że zbliżają się do końca wędrówki – jednocześnie pragną dotrzeć do celu i boją się go. W tym samym czasie Callahan, Jake i Ej trafiają do roku 1999 i to oni muszą ruszyć na ratunek Susannah.
Kolejna porcja Mrocznej Wieży trzyma w napięciu. Jeśli kogoś nie zniechęciło spowolnienie akcji w poprzednim tomie to tu znajdzie rozwiązanie kilku niewiadomych. Nie podobało mi się spotkanie z pisarzem Kingiem, ale przebolałam. Trudniej przeboleć końcowy rozdział, zawierający kartki z pamiętnika tegoż autora, a jednocześnie bohatera powieści, pisanego podczas tworzenia cyklu, obejmujące wzmianki z kilkudziesięciu lat twórczych zrywów, pijaństwa, narkotyzowania się, radości z wydawania książek, listów od czytelników domagających się wznowień: „[...] ludzie są tak cholernie zepsuci! Myślą, że jeśli gdzieś na świecie jest książka, której pragną, to mają święte prawo ją mieć!” (Albatros, 2005, s. 441-442) (i co ty na to, książkomaniaku?), a wreszcie śmierci pisarza. Jednak taki wtręt nie zniechęci nikogo, kto polubił bohaterów światów stworzonych w wyobraźni Kinga.
(Ocena: 5/6)

26 kwietnia 2012

Sukienka dla małej damy

Przez tęczowy sweterek polubiłam znowu dzierganie dziecięcych ciuszków. Dlatego zabrałam się za sukienkę dla Madzi, znowu troszkę na wyrost, ale zrobiona jest na tyle luźno i elastycznie, że prawdopodobnie będzie rosła razem z dzieckiem. 
Sukienka powstała według wzoru Tory Frøseth. Robiło się bardzo przyjemnie i szybko, tylko gładka powierzchnia dżersejem wydawała mi się nieco zbyt monotonna, dlatego dorobiłam drobne aplikacje. Guziczki powinny być w tonacji różowo-zielonej, lepiej by pasowały, ale może jeszcze to zmienię.


Włóczka Himalaya Nadide, 369 m/100 g, wyszło 108 g, druty 3,5 mm.
Aplikacje wymyślane w trakcie roboty.


25 kwietnia 2012

Mroczna Wieża. Wilki z Calla

Wilki z Calla to mały przystanek w drodze do Mrocznej Wieży. W napotkanej wiosce, Calla Bryn Sturgis, rewolwerowcy mają pomóc mieszkańcom w odparciu napadu Wilków cyklicznie porywających dzieci. Rzucają się w oczy kolejne odniesienia kulturowe, tym razem najbardziej wyraziste są te do dwóch kultowych filmów: Siedmiu samurajów Kurosawy i Siedmiu wspaniałych Sturgesa.
Roland wraz z przyjaciółmi przybywają do Calla jak bohaterowie z dawnych legend, herosi, którzy byli i działali przed tym, gdy świat poszedł naprzód i którzy, jak się wydawało, dawno wymarli. Dlatego mieszkańcy wioski początkowo są nieufni. Dręczy ich też dylemat, czy powinni skorzystać z pomocy tych, którzy pójdą dalej, czy ta pomoc nie okaże się niedźwiedzią przysługą i chwilowo pokonane Wilki nie wrócą kiedyś, gdy nie będzie już dzielnych obrońców, i nie dokonają zemsty na bezbronnej wiosce. Czy zwycięstwo nie będzie początkiem zagłady. Z tym problemem muszą uporać się sami, ci, którzy mają dzieci w wieku przydatnym Wilkom, i ci, którym nie grozi teraz bezpośrednie niebezpieczeństwo, bo ich dzieci już dorosły albo są zbyt małe. Rewolwerowcy nie mogą ich namówić do czynu, mogą tylko podjąć walkę z ochotnikami u boku. Czy uda im się zwyciężyć z wielokrotnie liczniejszym przeciwnikiem i czy mieszkańcy okażą swoją wdzięczność?
W Calla poznajemy nowego znaczącego bohatera. Znalazł tam spokojną przystań ksiądz Don Callahan, wędrowiec dotknięty przez wampiry rodem z Miasteczka Salem, przez wiele lat umykający przed zemstą ciemnej strony, ale uparcie prowadzący prywatną krucjatę przeciw wysysającym krew pasożytom. Callahan też musiał poradzić sobie z własnymi problemami, z wiarą w Jezusa-Człowieka i z alkoholizmem. Co przeważy? Czy kapłan będzie w stanie pomóc rewolwerowcom w walce z żołnierzami Karmazynowego Króla, posługującego się symbolem Oka? I jaki da im prezent, bardziej niebezpieczny czy bardziej pomocny? Powiększa się ka-tet rewolwerowców.
W piątym tomie czas, dotąd przyspieszający i zwalniający bez uprzedzenia, upływa normalniej, mniej jest jego nieoczekiwanych zawirowań, wymykających się pomiarom. Trafiając na Calla, wioskę na uboczu, rewolwerowcy zatrzymują się na chwilę w drodze, by oddać przysługę potrzebującym. Ale to ka prowadzi ich do tego przystanku leżącego na drodze Promienia, to przeznaczenie każe im podjąć walkę z Wilkami, bo od jej wyniku zależy więcej, niż są sobie wtedy w stanie wyobrazić.
Dobra powieść, trzymająca w napięciu. Motyw obrony prześladowanych przed złymi, zwłaszcza tymi, którzy krzywdzą dzieci, jest niezmiennie nośny i wciągający. Podoba mi się też otwarte zakończenie, pełne napięcia i oczekiwania, nadziei i lęku. Zmusza do natychmiastowego sięgnięcia po następny tom.
(Ocena: 5/6)

24 kwietnia 2012

Tęczowy sweterek

Wydłubałam sweterek dla mojej bratanicy. Wykorzystałam wzór sweterka, który mnie urzekł swoją urodą i prostotą. Jego autorką jest hada131, a sposób wykonania można podejrzeć tutaj. Rozmiar dopasowałam na półtoraroczną dziewczynkę, bo prawie tyle ma nasza Madzia. Wyszedł tak:


Słodkie są bąbelki:


Włóczka wydobyta z zapasów – Caron Dazzleaire (80% acrylic, 20% nylon), druty 4 mm, wyszło 170 g.
W robocie jest jeszcze mała sukienka, pokażę ją następnym razem. :)

23 kwietnia 2012

Biżuteryjne drobiazgi

Jakoś tak mnie naszło na wykorzystanie włóczkowych resztek w postaci biżuterii. Nigdy tego nie robiłam, więc te pierwsze próby są dość skromne. Ale nie wykluczam kontynuacji.

Coś na szyję, ogólnie i w szczególe, wykonane szydełkiem i przy pomocy laleczki dziewiarskiej:


I drugi, podobny model, w towarzystwie bransoletki, wykonany z myślą o mojej kochanej Asi:

Do przechowywania tych drobiazgów zrobiłam kolejne pudełeczko z „łełlonika”:


Mam nadzieję, że drobiazgi będą cieszyć oczy, nawet jeśli okażą się nietrafione kolorystycznie. ;)

22 kwietnia 2012

Mroczna Wieża. Czarnoksiężnik i kryształ

Czwarta część cyklu Stephena Kinga tylko nieznacznie posuwa akcję do przodu. Większość objętości książki zajmują wydarzenia retrospektywne, opowiadane przez Rolanda jego nastoletnie dzieje, po tym, jak został pełnoprawnym rewolwerowcem.
Coraz bardziej uderzają nawiązania do Władcy Pierścieni. Już tytuł sugeruje silny związek i zażyłość autora z dziełem Tolkiena. Dużą rolę odgrywa kryształ, w którym można dojrzeć wydarzenia dziejące się gdzieś daleko i który na patrzącego sprowadza szaleństwo. Brzmi znajomo, prawda? Pojawia się tu również znany już z pierwszej części Mrocznej Wieży czarnoksiężnik Walter, kierujący przygotowaniami do wojny, tym razem jako pełnomocnik właściwego przywódcy, posługującego się znakiem oka. Przeciwko potędze Dobrego Człowieka staje trzech młodocianych rewolwerowców i Susan, ukochana Rolanda – niczym znajomi nam hobbici pełnią kluczową rolę w najważniejszych wydarzeniach swoich czasów. Temu, kto lubi przygody ze Śródziemia, na pewno nie przeszkodzi to w delektowaniu się Mroczną Wieżą. Są także odniesienia do innych znanych tytułów, np. do Czarnoksiężnika z krainy Oz, wyjaśniane bezpośrednio w treści książki.
Jak dotąd cykl bardzo mi się podobał, dopiero w tym tomie pojawiły się dłużyzny. Najbardziej irytujące były w opisach ukrytej miłości Rolanda i Susan, wlokło się to i nudziło, aż chyba znudziło samego Kinga, bo wreszcie, gdzieś w połowie książki, napisał: „Prawdziwa miłość jest nudna, jak wszystkie mocne, wciągające narkotyki. Gdy opowie się już o oczarowaniu i odkryciu, pocałunki tracą smak, a pieszczoty stają się nużącą codziennością... choć oczywiście nie dla tych, którzy całują się i pieszczą, a otaczający ich świat wydaje się im bardziej kolorowy i bogatszy niż kiedykolwiek. Podobnie jak z każdym innym, wciągającym narkotykiem, pierwsza miłość interesuje tylko tych, którzy stali się jej niewolnikami.” (Albatros, 2004, s. 423). Na szczęście autor wziął sobie to do serca i pod koniec akcja ruszyła trochę z kopyta.
(Ocena: 4,5/6)

20 kwietnia 2012

Tort miętowo-czekoladowy

Kolejne nastolatkowe urodziny to okazja do zrobienia i skonsumowania tortu. Wiele lat temu dostałam przepis na pyszną masę kremową doskonale nadającą się do przełożenia biszkoptu. Masa jest tak prosta do zrobienia i tak dobra, że wykorzystuję ją przy wielu okazjach. 

Biszkopt (najlepiej przygotować dzień wcześniej, łatwiej się kroi)
składniki:
6 jaj
1 szklanka cukru
1 i 1/2 szklanki mąki

sposób przygotowania:
1. Oddzielić żółtka od białek. Żółtka utrzeć z dwiema łyżkami cukru, białka ubić na pianę, dodając na koniec resztę cukru. 
2. Do ubitej piany dodać żółtka i partiami mąkę, delikatnie wymieszać. 
3. Przełożyć ciasto do formy posmarowanej tłuszczem i posypanej bułką tartą (bułkę sypać tylko na spód) lub wyłożonej papierem do pieczenia.
4. Piec biszkopt w temperaturze 200 stopni C, aż wyrośnie, potem podwyższyć do 220 i piec do zrumienienia.

Krem miętowo-czekoladowy
składniki:
30 dag pastylek miętowych w czekoladzie (Wawel takie robi)
1 litr zimnej śmietany 36%
2 śmietanfixy

sposób przygotowania:
1. Pastylki rozpuścić w 1/4 litra kremówki, nie gotując. Odstawić do lodówki, żeby dobrze się schłodziła (można nawet na noc).
2. Ubić pozostałą śmietanę ze śmietanfixem dokładając stopniowo stopioną masę.

Biszkopt przekroić na części, przełożyć masą miętową. Dowolnie udekorować.
Z powyższych proporcji wychodzi bardzo duży tort. Na mniejszy, do 22 cm średnicy, biorę 4 jaja (na 24 cm średnicy – 5 jaj) i odpowiednio zmniejszam ilość pozostałych składników.

Moja młodzież tym razem zażyczyła sobie tort w kształcie piramidy schodkowej i sama go udekorowała:


14 kwietnia 2012

Wafle kokosowe

Mało kto nie lubi wafelków. Jednak smak tych sklepowych nie zawsze nas zadowala. A można bardzo łatwo zrobić sobie dowolną wersję smakową domowych wafli. Na początek proponuję kokosowe.

składniki:
1/2 szklanki mleka
2/3 szklanki cukru
1/2 szklanki wiórków kokosowych
20 dag masła
2 i pół szklanki mleka w proszku
5 dużych wafli (w sklepach dostępne są wafle różnych wielkości, lepiej mieć w zapasie więcej sztuk)

sposób przygotowania:
1. Podgrzać zwykłe mleko, rozpuścić w nim cukier, wsypać wiórki, gotować kilka minut mieszając.
2. Dołożyć masło, rozpuścić.
3. Nie podgrzewając wsypywać po trochu mleko w proszku, mieszać do połączenia się składników.
4. Smarować jeden wafel, przykrywać drugim, do wykorzystania masy kokosowej, na wierzchu ma być oczywiście wafel. Masę należy rozsmarowywać dość szybko, gdyż przestudzona ciężko poddaje się smarowaniu.
5. Delikatnie docisnąć, obciążyć i odstawić do przestygnięcia. Pokroić na dowolne kształty, schłodzić w lodówce w zamkniętym pojemniku.

10 kwietnia 2012

Mroczna Wieża. Ziemie jałowe

Trudno pisać o kolejnych częściach cyklu nie ujawniając zbyt wiele. Właściwie jest to niemożliwe, jeśli chce się odnieść do faktów z powieści. Ostrzegam więc, że jeśli ktoś nie czytał jeszcze Mrocznej Wieży, a ma taki zamiar, to dalsze czytanie tej opinii może mu zepsuć sporą część przyjemności. Chociaż wydawnictwo i tak postarało się ją zepsuć streszczając na okładce praktycznie całą fabułę (Albatros, 2005).
Ziemie jałowe opisują wspólną wędrówkę Rolanda, Susannah i Eddiego, a potem i Jake’a. Wyjaśnia się sprawa paradoksu czasowego i rozdwojenia pamięci wydarzeń związanych z obecnością Jake’a u boku Rolanda, pojawia się znowu sam Jake, w dość spektakularny sposób przedostając się do ginącego świata ostatnich rewolwerowców.
Bohaterowie pomału dojrzewają, pokonują demony dzieciństwa i młodości, każdy w swoim tempie. Eddie wyzwala się spod kompleksów brata, zaczyna doceniać własne umiejętności, zyskuje wiarę w swe siły i staje się samodzielnym człowiekiem. Susannah pokonuje dwie istoty wewnątrz siebie, walczące i niszczące się nawzajem, Dettę i Odettę. Jednocześnie wszyscy bohaterowie spotykają się w różnych czasach i rozmaitych okolicznościach, pomagają sobie wzajemnie nie wiedząc o tym, przekazują wskazówki w snach czy telepatycznie, podtrzymują na duchu. Wszyscy stają się rewolwerowcami.
W tym tomie nastąpią spotkania z rdzennymi mieszkańcami ziem, przez które muszą przejść bohaterowie, znaczące dla dalszej akcji. Czy ludzie ci będą pomocni czy wrodzy? Przecież w każdym świecie i w każdym czasie znajdą się osobnicy, dla których przednią rozrywką jest zabijanie, dręczenie, znęcanie się. Zawsze jednak są też tacy, którym zależy na ładzie i spokoju, doceniający piękno i dobro. A każdy rewolwerowiec musi, poddając się przeznaczeniu, podążać przed siebie mimo przeciwności, wbrew złym i dobrym, „naprzód, dopóki ktoś by go nie powstrzymał, a potem jeszcze kawałek, jeśli tylko starczyłoby mu sił” (s. 417).
King często odwołuje się do znanych utworów literackich i filmowych, w tym również do swoich powieści. Czasem są to nawiązania bezpośrednie, z wymienieniem autora bądź tytułu, a czasem tylko ogólnie znane motywy, jak chłopiec i róża czy turniej zagadek. Im dalej w Ziemie jałowe, tym bardziej nasila się wrażenie, że Świat Pośredni to może być Ziemia po tysiącleciach, po jakimś długotrwałym kataklizmie atomowym, pełna ciągle mutujących zwierząt i roślin oraz zdegenerowanych ludzi, obfitująca w drzwi, pełniące rolę wehikułu czasu. Zwłaszcza że wędrowcy co i raz natrafiają na urządzenia mające wiele cech wspólnych ze znanymi nam obecnie i napisy w języku zbyt przypominającym angielski, żeby uznać to za przypadkową zbieżność. Taki obraz ewentualnej dalekiej przyszłości Ziemi jest bardzo ciekawy, ale mocno przygnębiający.
Trzecia część cyklu nie rozczarowuje, Mroczna Wieża w dalszym ciągu trzyma w napięciu, ciekawi i zmusza do szybkiego przewracania kartek. Na szczęście wcześniej zaopatrzyłam się w tom czwarty i mogę od razu zacząć czytać.
(Ocena: 5/6)

9 kwietnia 2012

Łatwe ciasto drożdżowe

Proste ciasto drożdżowe, niewymagające wyrabiania. Dawno temu ktoś zamieścił ten przepis na mniamie, ale niestety nie zapisałam sobie, kto. Może się przyzna. ;) Moja wersja jest z połowy porcji i, dodatkowo, z kruszonką.

składniki:
2,5 dag drożdży
2/3 szklanki cukru
10 dag masła
1 szklanka mleka
2 jaja
3 szklanki mąki (ok. 45-50 dag)
bakalie (namoczone i oprószone mąką rodzynki, skórka pomarańczowa)
cukier waniliowy

na kruszonkę:
5 dag masła
1/2 szklanki mąki
1/4 szklanki cukru
szczypta cynamonu

sposób przygotowania:
1. Masło rozpuścić i przestudzić.
2. Drożdże rozpuścić w mleku, wymieszać dokładnie z cukrem, masłem i jajami. Odstawić na kilka godzin, nawet na całą noc.
3. Dodać mąkę, cukier waniliowy i bakalie, wymieszać łyżką. Przełożyć do dużej formy.
4. Rozetrzeć składniki kruszonki, posypać równomiernie ciasto.
5. Wstawić do zimnego piekarnika, żeby w trakcie nagrzewania drożdżówka urosła. Piec do zrumienienia wierzchu.


Ciasto jest bardzo smaczne, ale niestety szybko się starzeje. Raczej do wykorzystania w dniu pieczenia. Ale ja tak mam z większością drożdżówek, że wolę je świeże, więc każdy musi sam ocenić, czy następnego dnia też mu smakuje. Smacznego!

1 kwietnia 2012

Crumble z jabłkami

Szybkie ciasto dla początkujących, leniwych i zapracowanych, a właściwie i ci pracowici mogą sobie zrobić, nieprawdaż? Wymyślone zdaje się przez Amerykanów – oni lubią proste i słodkie wypieki. ;)
Crumble świetnie robi się z dziećmi w każdym wieku – młodsze mogą bawić się ciastem w trakcie wyrabiania, a dla starszych to po prostu łatwe zadanie dające sporą satysfakcję z samodzielnego wykonania.

składniki:
2-3 jabłka (lub inne owoce, które mamy pod ręką, byle nie za bardzo soczyste)
cynamon
1 szklanka płatków owsianych
1/2 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki cukru
2 łyżeczki cukru waniliowego
10 dag masła

sposób przygotowania:
1. Obrane i pokrojone jabłka włożyć do lekko natłuszczonej formy lub naczynia żaroodpornego. Posypać cynamonem.
2. Płatki, mąkę i cukry wymieszać w misce, rozdrobnić z masłem na kruszonkę.
3. Równomiernie posypać kruszonką jabłka.
4. Piec w temperaturze około 200 stopni do uzyskania złotego wierzchu.


Można podawać jeszcze ciepłe z lodami, bitą śmietaną albo bez dodatków. W każdej wersji deser jest pysznie słodki. Smacznego!