30 listopada 2013

listopad 2013 – podsumowanie

Dużo literatury polskiej, dużo historycznej, trochę klasyki w audiobookach, kilka nieudanych spotkań, ale w sumie dobry miesiąc. :)
Jak zwykle statystyki są na końcu postu, natomiast lista przeczytanych książek, uzupełniana na bieżąco, jest po prawej, w zakładce „przeczytane w 2013”.

● ● ●

Julie Gregory, Mama kazała mi chorować
(Ocena: 4,5/6)

Mark Epstein, Rozpad bez dezintegracji
Połączenie buddyjskich tradycji z psychoanalizą, czyli zderzenie Wschodu z Zachodem. Dla tych, którzy mają problemy z uświadomieniem sobie swojego miejsca w społeczności, w relacjach z innymi. Albo nie załapałam, jak to zrobić, albo po prostu nie mam takich problemów. Poradniki to jednak nie dla mnie. Zamiast coś wnieść do mojego życia, jakąś nową wartość, coś uświadomić, nudzą tylko i męczą. Mam na zbyciu.
(Ocena: 3/6)

Naomi Novik, Języki węży
Szósta część cyklu (pięć części omówiłam wcześniej) przenosi czytelnika na antypody. W Australii rozwija się brytyjska kolonia karna, a Sydney zamieszkałe jest przez wojsko i skazańców, którzy muszą sobie ułożyć współżycie. Kłopoty sprawiają nie tylko więźniowie, ale i gubernator, który nie potrafi dogadać się z oficerami. Przybycie Temeraire’a z Laurence’em i Iskierki z Granbym może zmienić układ sił.
Ten tom jest nieco słabszy. Przygody smoków i ich kapitanów mają miejsce głównie na pustynnych obszarach Australii, gdzie w pogoni za utraconym jajem natykają się na nieznane wcześniej zwierzęta i tubylcze plemiona. Akcja jest bardziej statyczna, a przeciwności losu nie tak intrygujące jak wcześniej.
(Ocena: 4/6)

Gustav Meyrink, Golem
Golem, tarot i kabała to niezła mieszanka powieściowa. A gdy dochodzi do tego jeszcze wątek lekko kryminalny i postacie ze światka drobnej przestępczości, to można spędzić czas przyjemnie. Poszukiwanie tożsamości, teoria spisku, utrata świadomości, przeskok w czasie – jest tu wszystko, co sprawia, że powieść jest interesująca, zwłaszcza że nie wszystko zostaje dopowiedziane i można sobie wyobrażać różne warianty możliwych zdarzeń.
Całkiem niezły kawałek prozy. Poznawanie klasyki w formie audiobooka to bardzo dobry pomysł. Pewnie inaczej nie sięgnęłabym po Golema, gdyby nie wpadł mi w ręce w takiej postaci.
(Ocena: 4,5/6)

Edgar Allan Poe, Beczka Amontillada, Berenice, Czarny kot, Diabeł na wieży, Hop Frog, Król Dżumiec, Maska Śmierci Szkarłatnej, Metzengerstein, Prawdziwy opis wypadków z p. Waldemarem, Rękopis znaleziony w butli, Serce oskarżycielem, Studnia i wahadło, William Wilson, Zagłada domu Usherów
Zestaw opowiadań słuchanych z audiobooków, również z Wolnych Lektur. Interesujący powrót do bardzo już wiekowej klasyki. Nieco trąci myszką, jest mało strasznie, ale można przeżyć to jeszcze raz i zadumać się czasem nad ludzkimi wyborami.
(Ocena: 4/6 i 4,5/6)

Ernst Theodor Amadeus Hoffmann, Dziadek do orzechów
Kolejny audiobook z powyższego źródła.
Baśń z najmłodszych lat ukazuje siłę dziecięcej wyobraźni i brak zaufania dorosłych do tego, co mówią dzieci. Jakoś w tych starych utworach bardzo mi się w oczy rzucają różnice w traktowaniu dzieci dawniej i dziś (chociaż i dzisiaj nie jest idealnie, ale sporo się zmieniło).
(Ocena: 5/6)

Robert Kirkman, Żywe trupy, t. 1 i 2
Przyznam, że z rezerwą podchodziłam do tego audiobooka. I nie posłuchałabym, gdyby nie halloweenowa promocja w Publio.pl za 0 zł. ;) Okazało się, że historia o świecie, w którym panują zombiaki, nie musi być irytująca i sztampowa. Chociaż fabuła coś zanadto przypominała mi Dzień tryfidów, z niezbędnymi różnicami, zamianą tryfidów na zombie itp., ale słuchało się to doskonale. Zwłaszcza że tematyka jest poważna, bo najistotniejsze jest radzenie sobie ludzi w obliczu katastrofy, akty odwagi i poświęcenia, zaradność, wytrwałość, przydatne umiejętności. Do tego świetna obsada lektorska, m.in. mój ulubiony Roch Siemianowski, bardzo dobrze dobrane efekty dźwiękowe, potęgująca nastrój muzyka – wystarczy, żeby zagubić się w tym świecie po bliżej nieznanej apokalipsie.
(Ocena: 5/6)

Rafał Kosik, Felix, Net i Nika oraz Nadprogramowe Historie
Po kilku solidnych, wielowątkowych powieściach fani Felixa, Neta i Niki dostali tom opowiadań, które nie odbiegają poziomem od reszty. Jest szybka akcja, zwariowane przygody, niebezpieczeństwa, z których można wyjść wspomagając się wiedzą i pomysłowością, i jest sporo humoru sytuacyjnego – kilka razy śmiałam się głośno. Czas akcji opowiadań jest bardzo różny, ale wplata się w znane już przygody, uzupełniając je i w ładny sposób dopełniając całości. Niestety są też literówki, a co gorsza błędy w odmianie przypadków – czy to się kiedyś zmieni?
(Ocena: 5/6)

Alfred de Musset, Spowiedź dziecięcia wieku
Bohater, doznawszy zawodu miłosnego, nie potrafi już wrócić na łono miłości niewinnej, wszędzie doszukuje się zdrady i przeniewierstwa, węszy rywali, a nawet prowokuje następną kochankę do nierozważnych kroków, stwarzając jej okazje do sam na sam z człowiekiem, którego niegdyś znała. Liryczna powieść, mająca oddać istotę epoki, w jakiej żył Musset i opisać dzieje jego miłości do George Sand.
Nie przepadam za romansami, nawet tymi dobrze napisanymi. Irytuje mnie to odrealnienie od normalnej egzystencji, pewna egzaltacja, z jaką opisywana jest miłość i namiętność, zwłaszcza ograniczona konwenansami i sztywnymi normami postępowania. Ale dobrze, że posłuchałam audiobooka, bo pamiętam, że w papierowej postaci kiedyś mnie ta powieść pokonała.
(Ocena: 4/6)

Maciej Kuczyński, Atlantyda, wyspa ognia
Awaru, syn króla, płynie na Atlantydę rozejrzeć się i poznać punkty obrony, by wojska jego ojca mogły skutecznie opanować  wyspę. Natrafia na liczne pułapki, poznaje wielu mieszkańców, a także spotyka swojego dawnego wroga, wypędzonego z plemienia.
Dziwna powieść. Ani ciekawa, ani wciągająca. Coś tam opowiada, coś przekazuje, ale czuję, że szybko o niej zapomnę.
(Ocena: 3/6)

Maria Krüger, Klimek i Klementynka
(Ocena: 5/6)

Marta Kisiel, Dożywocie
Zabawna powieść fantasy o sympatycznych komplecie mieszkańców Lichotki – ciekawie zaprojektowanego gotyckiego domu z wieżyczką, odziedziczonego przez Konrada. Nowy właściciel, dotychczas żyjący w mieście, nagle musi przenieść się na łono natury i zaopiekować dożywotnimi mieszkańcami siedziby położonej w lesie. Dużo śmiesznych scen, niepowtarzalna galeria postaci i magiczna sceneria – warto sięgnąć po Dożywocie, świetną powieść na poprawę humoru. Ma tylko jedną wadę: jest za krótka.
(Ocena: 5/6)

Nicholas Evans, Zaklinacz koni
Dwie dziewczynki podczas przejażdżki konnej ulegają wypadkowi. Jedna ginie, druga zostaje ranna i okaleczona; podobnie konie. Grace dochodzi do siebie w szpitalu, a jej ranny koń ma problem z pokonaniem lęku. Zaradzić temu może zaklinacz koni. Banał, prawda?
Przereklamowana, płytka powieść, prześlizgująca się po problemie, który opisuje. Żadnej głębi psychologicznej, żadnych emocji, wszystko oglądane jakby z zewnątrz, bez zarysowania przyczyn, sama akcja, sama powierzchowność. Za to fabuła świetnie nadaje się na nieskomplikowany amerykański film.
(Ocena: 3/6)

Platon, Obrona Sokratesa
Konkretna, prosta i jasna obrona mędrca przed bzdurnymi oskarżeniami zawistnych głupców. Pełna emocji i wiary w rozsądek, jednocześnie smutna i refleksyjna, jak wiadomo, nie osiągnęła celu – Sokrates został skazany na śmierć.
(Ocena: 4/6)

Jerzy Edigey, Szpiedzy króla Asarhaddona
(Ocena: 4/6)

Jeffrey Eugenides, Middlesex
Duże rozczarowanie. Miszmasz historii i wrażeń z życia kilku pokoleń emigrantów greckich w Stanach Zjednoczonych. Napisane chwilami bardzo ciekawie, ale częściej nużąco i usypiająco. Mnóstwo szczegółów, zbędnych i nudnych, niewnoszących nic istotnego do akcji, fabuła rozmyta i rozwleczona do granic cierpliwości czytelnika. 
Za fragmenty, od których nie można się oderwać podniosłam ocenę o pół punktu.
(Ocena: 3,5/6)

Kazimierz Korkozowicz, Pierścień wezyra, Wilcze tropy, Koło fortuny, Oślepłe źrenice, Laur i kadzidło
(Ocena: 5/6)

Philippa Gregory, Błazen królowej
Niezła powieść historyczna o czasach Tudorów: Maria i Elżbieta, córki Henryka VIII w walce o tron. Dużo polityki, spisków i knowań, przepychanki dynastyczne, strefy wpływów, ścinanie głów itp. Czyta się przyjemnie, ale raczej na długo w pamięci nie zagości.
(Ocena: 4,5/6)

Lee Child, Jutro możesz zniknąć
Niezła sensacja. Przypadkowe spotkanie w metrze, samobójstwo kobiety, zainteresowanie różnych grup „silnych” facetów, niekoniecznie występujących oficjalnie. Jack Reacher musi w tym galimatiasie znaleźć przyczynę samobójstwa, odnaleźć nośnik pamięci i nie dać się zabić. A zabicie go rozwiązałoby problemy niektórych agentów, ryzyko niesie więc każdy kolejny dzień prywatnego śledztwa – aby do jutra. Oczywiście dzięki wcześniejszej służbie jest nie do pobicia. Może trochę za dużo analizuje, przytacza całą masę zbędnych czytelnikowi danych technicznych na temat każdego napotkanego obiektu (na zasadzie stop klatki w bardzo dynamicznych momentach), ale cóż, każdy ma jakieś hobby. ;) Szybko przeczytane, szybko zapomniane.
(Ocena: 4/6)

Teresa Krzyżowska, Pułapki wychowania
Trzeba być kochanym, żeby umieć kochać – tak można w największym skrócie podsumować Pułapki wychowania. Analiza zachowań dzieci i dorosłych i wyjaśnienie ich przyczyn, uwarunkowań pochodzących z dzieciństwa, błędów popełnianych przez rodziców, powielanych przez kolejne pokolenia, nie nastraja dobrze. Może jednak być punktem wyjścia do uświadomienia sobie powodów życiowych niepowodzeń i podjęcia treningu pozwalającego zmienić własne zachowania, ku pożytkowi bliskich. Bo właśnie na najbliższych najbardziej działają nasze uwagi, słowa i przekaz niewerbalny. Dużo przydatnych informacji podanych w zrozumiały dla laika sposób.
Poradnik, choć ważny i wiele wnoszący, traci jednak przez brak korekty. Najbardziej rzuca się w oczy zatrzęsienie błędów interpunkcyjnych, przecinki sprawiają wrażenie stawianych losowo, wypaczając sens zdań i zaburzając możliwość zrozumienia tekstu. Również zbyt wiele jest zwykłych literówek, a nawet błędów stylistycznych, które powodują zupełną nieczytelność, np.: „Mechanizm wytrącenia nie jest każdą sytuacja oceny.” (s. 196). Szkoda, bo te wady mocno utrudniają przyswajanie istotnych treści.
(Ocena: 4/6)
„Nie jest dobrym rodzicem ten, który ukrywa swoje błędy lub udaje, że ich nie ma, choć dziecko ewidentnie źle funkcjonuje. Nie jest dobrym rodzicem też ten, który przerzuca własne błędy i odpowiedzialność na innych (szkołę, rówieśników lub samo dziecko). Nie jest dobrym rodzicem ten, który nie staje po stronie własnego dziecka. Dobry rodzic to ten, który, mimo popełnianych błędów, chce to zrozumieć i zmienić. Dobry rodzic to ten, który nie ocenia swojego postępowania w kategoriach winy, tylko odpowiedzialności. Dobry rodzic nie chce skrzywdzić swojego dziecka, ale jest dorosły i pomimo popełnianych błędów (wszyscy je popełniamy) powinien przyjąć odpowiedzialność za jak najlepsze wychowanie.” (s. 99-100)

Zygmunt Kubiak, Dzieje Greków i Rzymian: Piękno i gorycz Europy
Pięknie napisana historia dawnych ludów, którym zawdzięczamy cywilizację w dzisiejszym kształcie. Od Sumeru i Mezopotamii, przez Egipt dochodzimy do Europy Greków i Rzymian. Autor snuje gawędę o znaczących wydarzeniach, zestawia znane fakty, wysnuwa ciekawe wnioski, opowiada o historii tak, jakby działa się tu i teraz. Bardzo ładnym, sugestywnym językiem potrafi opisać i spokojne czasy dobrobytu, i burzliwe epizody wojny, mądrość i głupotę, rządzące naprzemiennie ludzkimi działaniami, namiętności i stabilizację, działanie dla dobra innych i krwawe odwety, mściwe ściganie przeciwników i łagodne traktowanie przewin. Pokazuje tych bardzo znanych, jak i mniej widocznych na politycznej arenie, ale zaznaczających swój wpływ na przyszłość. Zaiste i piękno, i gorycz leży u podstaw Europy, jaką znamy.
(Ocena: 6/6)

Zygmunt Kubiak, Mitologia Greków i Rzymian
Mitologię Grecji i Rzymu znać powinien każdy Europejczyk. Często nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak głęboko siedzą w nas tamte mity i kultura obszaru Morza Śródziemnego – podstawy naszej cywilizacji. Bo mitologia to nie tylko powstanie świata z chaosu, panteon bogów olimpijskich i naparzający się herosi, ale też pierwsze utwory literackie, napisane przez na poły mitycznych autorów, takich jak Homer czy Hezjod. Opowieści, napisane prostym, a jednocześnie pięknym językiem, nie nudzą, pozwalając na obcowanie z wysoką kulturą. Lektura obowiązkowa.
(Ocena: 5,5/6)

Arkadij Strugacki, Borys Strugacki, Przyjaciel z piekła
Wojna jest piekłem. Planeta, na której trwa wojna, jest Piekłem. Ziemski naukowiec jest władny uratować rannego żołnierza, wyleczyć go i nauczyć innego życia. Jednak Gag nie potrafi się przystosować do innego świata, szkolenie wojskowe okazało się silniejsze od rozumu. Nieduża objętościowo powieść, czyta się szybko i raczej szybko zapomina. Nic szczególnego, inne utwory Strugackich są znacznie lepsze.
(Ocena: 4/6)

● ● ●

Statystyki:
W sumie (w miesiącu/w roku): 28/202
Powtórki: 2 (Krüger, Edigey)
Cykle zakończone: 1 (Ostatni zwycięzca)
Cykle w trakcie: 3 (Temeraire, Żywe trupy, Powieści Tudorowskie)
Autorzy polscy: 13 (Kosik, Kuczyński, Krüger, Kisiel, Edigey, Korkozowicz x 5, Krzyżowska, Kubiak x 2)
Autorzy obcy: 15 (Gregory, Epstein, Novik, Meyrink, Poe, Hoffmann, Kirkman x 2, Musset, Evans, Platon, Eugenides, Gregory, Child, Strugaccy)
Średnia ocen: 4,39

Realizacja projektów:
Książki historyczne – 7 (Krüger, Edigey, Korkozowicz x 5)
Nobliści – 0
Z półki (nowe [powtórki]/razem w roku [z powtórkami]/cel) – 6[2]/53[79]/31
Wyczekane – 10 (Krüger, Kisiel, Eugenides, Korkozowicz x 5, Kubiak x 2)
Z literą w tle – 4 (E: Epstein, Evans, Edigey, Eugenides)
Wojna i... literatura – 6 (Krüger, Korkozowicz x 5)
Czytam fantastykę – 0
Wyzwanie miejskie – 0 (Rzeszów, Sandomierz, Białystok lub powieść obyczajowa osadzona w dowolnym polskim mieście: –)
Eksplorując nieznane – 0
Jubileuszowe lektury – 0
Book-Trotter – 1 (literatura rosyjska: Strugaccy)
Wyzwanie „jutro” – 1 (Child)
Polacy nie gęsi – 13 (Kosik, Kuczyński, Krüger, Kisiel, Edigey/Korycki, Korkozowicz x 5, Krzyżowska, Kubiak x 2 – 32/69 punktów)

28 listopada 2013

Ostatni zwycięzca

Kazimierz Korkozowicz
t. 1: Pierścień wezyra
t. 2: Wilcze tropy
t. 3: Koło fortuny
t. 4: Oślepłe źrenice
t. 5: Laur i kadzidło
Wydawnictwo MON, 1979-1982
„Szły chorągwie za chorągwią. Równymi szeregami sunęli słynni husarze, za nimi pancerni i lekkie znaki. Z lewego skrzydła nacierała kawaleria austriacka i oddziały Lubomirskiego, z wyciągniętymi do przodu rapierami, pochyleni nad końskimi łbami, pędzili środkiem niemieccy rajtarzy. Olbrzymia, zdawało się nieprzebrana, falująca masa jeźdźców. Głucho dudniła ziemia, powietrze rozdzierał żołnierski wrzask, zdawało się, że jego potęga sama zdoła znieść umocnienia, rozrzucić namioty, zdusić wszelką wolę walki i oporu w sercach wroga.” (Ostatni zwycięzca, Wyd. MON, 1984, t. II, s. 518-519)
Nawet jeśli niewiele pamiętamy z historii to zwykle chlubimy się szarżą husarii podczas zwycięskiej bitwy pod Wiedniem pod dowództwem Jana III Sobieskiego. Husaria jako elitarna polska formacja jawi się nam jako powód do dumy z narodowej przeszłości; wciąż robią wrażenie wojacy niosący furkoczące w biegu skrzydła, w filmach historycznych w bezlitosnym pędzie rozbijający w puch przeciwnika. Wykorzystywał husarię i król Jan, trzeci tego imienia, świetny dowódca i doskonały organizator, myślący i przewidujący, w nagłej potrzebie potrafiący nawet klęskę przekuć w zwycięstwo. O nim jest obszerna powieść Kazimierza Korkozowicza, w pięciu tomach opisująca życie ostatniego monarchy, który tak pięknie potrafił zwyciężać. Wydana była dwukrotnie, najpierw każda część osobno, potem w dwóch tomach jako całość pod tytułem Ostatni zwycięzca.
Wiek XVII był dla Polski czasem wojen. Biliśmy się z Rosjanami, Szwedami, Tatarami, Turkami. W wojnie polsko-tureckiej 1672-1676 dowodził i dał się poznać jako świetny strateg Jan Sobieski, hetman wielki koronny, obrany później królem w uznaniu zasług i geniuszu wojennego okazanego w wielu starciach, głównie jednak pod Chocimiem (1673). Tytułowy bohater cyklu Korkozowicza opisany jest jako człowiek mądry i rozważny, interes ojczyzny przedkładający ponad prywatne dobro, za wszelką cenę pragnący uwolnić kraj od ustawicznego zagrożenia tatarsko-tureckiego, zżymający się na ciągle podsuwane mu pod nogi kłody, opóźnienia w dostawie sprzętu wojskowego, werbowaniu żołnierzy, ściąganiu podatków na ten cel, wykładający własne i żony pieniądze, by na czas wyposażyć armię i móc stanąć przeciw wrogowi w sile umożliwiającej zwycięstwo. Zawsze zresztą polskie siły były znacząco mniejsze od wrogich armii, zawsze jednak wyszkoleniem, zapałem i umiejętnościami własnymi i wodza potrafiły te różnice zniwelować. Nawet postawą górował Sobieski nad przeciwnikami, wzrostu był słusznego i tuszy niemałej, a twarz jego „była duża, pełna, oko ciemne o spojrzeniu surowym, czarny wąs krył wargi” (Ostatni zwycięzca, Wyd. MON, 1984, t. I, s. 391). Umiał zresztą samym spojrzeniem srogim porządek utrzymać, nie miał też problemu z dyscypliną wśród żołnierzy. Za to okoniem mu stawali hetmani litewscy, zazdrośni o splendor i zaszczyty, które na koronnego hetmana spadały, gnuśnością i opóźnianiem starając się mu przeszkodzić w drodze ku zwycięstwom. Jedyną rysą na charakterze Sobieskiego zdaje się być jego pociąg do płci pięknej; mimo ogromnej miłości i przywiązania, jakim darzył żonę Marysieńkę, nie darował żadnej okazji, by spędzić czas na miłym sam na sam z każdą gładką niewiastą, jaką spotkał. Taki obraz wielkiego króla przekazał nam Korkozowicz w Ostatnim zwycięzcy.
Nie o samym Sobieskim jednak jest te pięć powieści. Oprócz postaci historycznych, reprezentowanych przez rody bardziej i mniej znane oraz monarchów europejskich i ich ambasadorów, są również ciekawi bohaterowie fikcyjni. Postacie walecznych mężczyzn i nader samodzielnych kobiet urozmaicają liczne opisy bitew i przygotowań wojennych. Wśród nich na plan pierwszy wysuwa się Damian Żegoń, sekretarz Sobieskiego, a potem również człowiek do specjalnych poruczeń, prowadzący śledztwa i wykonujący tajne misje szpiegowskie, i Bogdan Zawieja, jego przyjaciel i główny pomocnik. Są też ciekawe bohaterki: Tamara, skryta i niedostępna, nieszczęśliwa i uwikłana w sprawy, które ją niszczą; Paulina, samodzielna i zdecydowana, z wyczuciem dążąca do obranego celu, bez krzywdzenia innych i wymuszania na nich niechętnych decyzji; wreszcie Justyna, dobra i rozumna, szczerze oddana ukochanemu, wierna i ufna. Każdy z bohaterów jest inny, każdy ma do wykonanie swoje zadania na miarę zdolności i możliwości – to też można uznać za zaletę Sobieskiego, że tak zgrabnie potrafi dobrać sobie ludzi. Brakuje w powieści postaci dzieci, to znaczy są one obecne, dwie czy trzy, ale tak jakoś w tle, bez znaczenia, jakby Korkozowicz nie umiał czy nie chciał pisać o młodszych bohaterach.
Ostatni zwycięzca jest cyklem o walkach Sobieskiego; rozpoczyna się w roku 1672 poddaniem Kamieńca, by przeprowadzić czytelnika przez znaczące bitwy, pod Chocimiem, Wiedniem i Parkanami, aż do końca życia sławnego króla. Życie bohatera wśród bitewnego zgiełku wymusiło na Autorze konieczność zamieszczania licznych opisów wojen, przygotowań do bitew, szarpania się Sobieskiego z przeciwnikami, którym nie w smak była jego rosnąca sława, przebiegu sejmów i konfederacji, szlacheckiego zacietrzewienia, prywaty i nieliczenia się z narodowym interesem. Udało się to Korkozowiczowi całkiem dobrze, widać, że lubił tematykę wojenną, umiał obrazowo pisać o wojnie, polityce i niezbędnej dyplomacji. Cykl jest raczej dla miłośników dawnych dziejów w powieściach – ilość faktów może przytłoczyć kogoś, kto historii nie lubi. Jednocześnie jest tu sporo wątków sensacyjno-przygodowych, przeplatających autentyczne wydarzenia, urozmaicających je i wprowadzających lżejszą atmosferę. Co wrażliwszych mogą zniechęcać nieco pretensjonalne tytuły tomów, ale w gruncie rzeczy nie mają one większego znaczenia. Ogólnie jest to bardzo dobre przedstawienie wycinka siedemnastowiecznej historii Polski, z zacięciem historycznym i wyczuciem dramatyzmu, w dobrych proporcjach. Dla oczytanej starszej młodzieży i dorosłych.
(Ocena: 5/6)

23 listopada 2013

Szpiedzy króla Asarhaddona

Jerzy Edigey
Szpiedzy króla Asarhaddona
Czytelnik, 1983

Jerzy Edigey (właśc. Jerzy Korycki), znany autor kryminałów z niedawno minionej epoki, oprócz opiewania sukcesów milicji obywatelskiej napisał też kilka powieści historycznych, osadzonych w głębokiej starożytności, a przeznaczonych dla młodszego czytelnika. Nieliczne zachowane źródła o tamtych dawnych czasach wymagały od autora uruchomienia wyobraźni, by ciekawie opisać i uprawdopodobnić wydarzenia. Dzięki Edigeyowi mamy więc okazję poznać zarówno dawny Babilon, Asyrię i dolinę Mezopotamii, jak i Egipt z nieco lepiej udokumentowanych czasów panowania faraonów. Tych kilka powieści przenosi nas w świat zupełnie odmienny, do ludzi o innej mentalności, różnych od naszych potrzebach i pragnieniach, świat obcy, a jednocześnie bliski jako pierwotne źródło późniejszej cywilizacji.
Za czasów Asarhaddona (VII w. p.n.e.) odczuwalne było w Niniwie zagrożenie ze strony sąsiadów. Egipt, Media, Urartu i Szubria, otaczające dolinę Tygrysu i Eufratu ze wszystkich stron, wymagały od asyryjskiego króla wyczulonej uwagi i mądrych, przewidujących działań, by zabezpieczyć kraj i nie dopuścić do kolejnej wyniszczającej wojny. Aby jednak podejmować właściwe decyzje, władca musiał mieć pewne, sprawdzone informacje o zamiarach potencjalnych wrogów. Do Szubrii i Urartu wyruszyła więc wyprawa kupiecka, mająca, pod pozorem przetarcia szlaku dla przyszłych karawan i rozszerzenia zasięgu handlu, rozeznać się w planach wojennych sąsiednich władców. W wyprawie wziął udział znany kupiec Dagan-bel-nasir wraz z synem oraz, jako oczy i uszy królewskie, dowódca wojsk asyryjskich, tartanu Adad-ubla, i arcykapłan Assur-bel-malkim. Zadanie było trudne, a droga niebezpieczna, jednak ważny cel usprawiedliwiał podjęte ryzyko.
Bohaterowie zostali ukazani stereotypowo: kupiec, chciwy i przedsiębiorczy, w każdej sytuacji potrafił zagwarantować sobie zysk, tu pochlebstwem, tam łapówką, doskonale wiedział komu i ile trzeba dać, by dobrze na tym wyjść; jego syn, nad wiek mądry i waleczny szesnastolatek, udzielał rad starszym, doświadczonym dostojnikom państwowym, bez skrępowania analizując sytuację polityczną i wskazując najlepsze wyjście z trudnej sytuacji; tartanu i arcykapłan natomiast to świetni, każdy w swojej dziedzinie, fachowcy, potrafiący ocenić już na pierwszy rzut oka konsekwencje działań, jakie muszą podjąć. Nie zabrakło też pięknej panny, a co za tym idzie wątku miłosnego, rozpoczętego na skutek przypadkowego spotkania z ratowaniem życia włącznie, a zakończonego szczęśliwie, mimo ogromnej różnicy społecznej dzielącej zakochanych, ku ich obopólnej radości, a nawet ogromnej korzyści zainteresowanych państw.
Autor postawił sobie ważki cel: zapoznać młodego czytelnika z bogactwem kulturowym i cywilizacyjnym ludów żyjących w Mezopotamii, dając jak najwierniejszy obraz codzienności i odmiennego życia w dawnych epokach. I to zadanie właściwie się udało: dużo szczegółów, podanych w przystępnej formie i w lekkiej, sensacyjno-szpiegowskiej otoczce, zdecydowanie potrafi zachęcić do sięgania po kolejne powieści. Fabuła jest wprawdzie dość banalna i przewidywalna, bohaterowie nieskomplikowani, a liczne uproszczenia nie dają pełnego obrazu, jednak powieść nadaje się dla czytelnika młodego, nieznającego jeszcze tematyki, wchodzącego dopiero na to bogate, pełne dawnego życia pole. Dla bardziej wyrobionego pożeracza starożytności jest niestety zbyt prosto i przeciętnie.
(Ocena: 4/6)

14 listopada 2013

Klimek i Klementynka

Maria Krüger
Klimek i Klementynka
Nasza Księgarnia, 1969

Koniec osiemnastego wieku to trudny dla Polski czas. Okrojona podczas pierwszego i drugiego rozbioru nie podniosła się z upadku mimo licznych działań, mających obronić ją przed naciskającymi z trzech stron wrogami. Ostatnim dużym zrywem była insurekcja kościuszkowska, powstanie pod wodzą Tadeusza Kościuszki, generała w sukmanie, który potrafił poprowadzić za sobą nie tylko tę część szlachty, której jeszcze zależało na wolnej Polsce, ale i masy chłopstwa i mieszczaństwa, tworząc z nich oddziały kosynierów i milicji miejskiej.
Jednym z epizodów powstania z 1794 roku była insurekcja warszawska, w której polskie wojsko wespół z mieszkańcami stolicy podjęło walkę z żołnierzami rosyjskiego garnizonu – podczas trzydniowych starć zlikwidowano wszelkie gniazda oporu. Mieszkańcy miasta wzięli aktywny udział zarówno w walkach, jak i późniejszym podtrzymaniu oporu: na wezwanie przywódców chętnie stawiali się do kopania szańców wokół Warszawy i czujnie pilnowali, by wróg nie poznał planów i nie uniemożliwił skutecznej obrony. Wśród warszawiaków aktywna była rodzina jurysty Andrychiewicza, w której najbardziej wyróżniały się jedenastoletnie bliźnięta – Klemens i Klementyna. Czarnowłose, podobne z wyglądu i zachowania do diabląt wcielonych, absorbowały uwagę rodziców, służby i wszystkich znajomych.
Postacie Klimka i Klementynki przypominają nieco Janeczkę i Pawełka Joanny Chmielewskiej. Rzucają się w oczy podobne im zainteresowania, pomysłowość, hart ducha i duża przedsiębiorczość w dążeniu do celu. Brakuje tylko Chabra, którego w jakimś nikłym stopniu zastępuje przyjaciel Klimka, Antoś. Dzieci, żądne wrażeń i ciekawe świata, koniecznie chcą brać udział we wszystkich ważnych wydarzeniach, nie zważając na niebezpieczeństwa. Chłopcy są zbyt młodzi, by wstąpić do wojska, jednak znajdują sposób, by być blisko wojaków i w miarę swoich możliwości pomagać. Klementynka stara się nie pozostawać w tyle i z dużym samozaparciem przeciwstawia się społecznym konwenansom i stereotypom dotyczącym dziewcząt, nie pozwala się zdystansować bratu i bierze pełny udział w jego przygodach. Dzieci, nad wyraz aktywne, ruchliwe i odważne, potrafiły wszędzie się dostać i wszystko zobaczyć. Skutecznie też wymykały się z domu, spod czujnej opieki matki i służącej. Podczas akcji sypania okopów spotkała ich przygoda, która miała przynieść nieoczekiwane skutki, przysporzyć trosk rodzicom i uczynić z nich bohaterów.
Chociaż wiele lat upłynęło od napisania powieści, Klimek i Klementynka ciągle potrafi zabawić i w przyjemny sposób nauczyć dzieci co nieco o latach ostatnich rozbiorów. Mimo pewnych irytujących środków wyrazu, jak zdrobnienia wszystkich możliwych imion, również dorosłych bohaterów (Agnisia, Kordulcia, Teklunia, a nawet Hiacyntek), czyta się ją z zaciekawieniem i sporym zaangażowaniem. Marii Krüger wystarczyło niewielu słów, by zarysować tło historyczne w stopniu umożliwiającym orientację w istotnych wydarzeniach i zwyczajach końca XVIII wieku. Również warstwa przygodowa poprowadzona jest z zacięciem i prawdopodobieństwem zdarzeń. Przyjemny powrót do dziecięcej lektury.
(Ocena: 5/6)

11 listopada 2013

Bolesław Krzywousty i Śląsk

Karol Bunsch
Psie Pole
Wydawnictwo Literackie, 1982

Psie Pole jest bezpośrednią kontynuacją Zdobycia Kołobrzegu, związaną i akcją, i osobami bohaterów. Opisuje wojnę z cesarzem Henrykiem V, głównie obronę Głogowa i bitwę na Psim Polu. Krzywousty, który wygonił już Zbigniewa z dziedziny i zjednoczył kraj, skupił się na umacnianiu swojej władzy na Pomorzu, zwalczając najbardziej opornych. Nieobecność księcia w zachodnich rejonach kraju wykorzystał do najazdu cesarz, za pozór dając upomnienie się o dziedzinę starszego syna Władysława Hermana, kierując się z wojskami początkowo na Poznań, a następnie ku Krakowowi, po drodze próbując zdobywać grody graniczne i łupiąc kraj.
Książę Bolesław miał pełne ręce roboty – umacniał władzę w całej Polsce, lawirując między możnowładcami i duchowieństwem, które za złe mu miało, że woli ojcowej nie uszanował, brata z dziedziny wyrzucił – łatwiej wszak mieć dwóch słabszych panów na podzielonej ziemi niż jednego silnego na scalonej. Wodzem był Krzywousty przednim, mimo młodego wieku doświadczonym i przewidującym, chlubiącym się już znaczącymi wojennymi czynami. Pomagała mu sława przodków, zwłaszcza dwóch imienników, gdyż ciągle żyły wśród ludu wspominki o Chrobrym, który „wszystkie ludy, co Słowem mówią, zebrać chciał razem” (s. 142). Jednocześnie nie brakowało w kraju kontrastów: bieda na wsiach, żebracy i proszalnicy, niezapłacone zasługi, a jednocześnie bogactwo panów i kleru, a także dobra wszelakie w miastach większych umiejscowione. Z wojennych wypraw popowracali woje, niektórzy z łupem, inni z ranami. Wrócił i Przedsław, bez nogi i bez bogactw, w domu postanawiając czekać na wynagrodzenie za walkę i niewolę.
W tym tomie bohaterowie są przedstawieni ciekawiej i prawdziwiej. Przedsław, rozżalony i złamany kalectwem, nie radził sobie ani z własnymi problemami, ani z synem, który podczas jego niewoli wyrósł na krnąbrnego, ale i samodzielnego chłopca. Sławny wojak czuł się niedoceniony przez księcia, zajętego polityką i wojowaniem, i niepotrzebny na swoim gródku gdzieś na uboczu. Dopiero gdy przybyły dary od księcia i propozycja objęcia większego grodu – Głogowa, przywracając mu siły i chęć do życia, z zapałem zabrał się za poznawanie nowej siedziby i umacnianie wałów. Na tle ponurego ojca ciekawie prezentuje się Zdzich, nieokiełznany, wszystkiego ciekawy, wszędzie potrafiący się wcisnąć, wesoły i prawy, chociaż bardzo jeszcze młody, ale już mężny. Obaj Łabędzie będą mieli okazję sprawdzić się w działaniu podczas niemieckiego najazdu, obaj pokażą, ile warta jest duma i męstwo prawego wojaka. Pomagać im będzie Bogusław jako dowódca oddziału wspomagającego oblężonych w Głogowie, pojawi się też wiele nowych postaci, nie mniej dzielnych. Wrogowie jak zwykle ukazani są jako źli bądź śmieszni, często też niehonorowi, dzięki czemu można nimi pogardzać. Znowu niestety zbyt mocno widoczny jest czarno-biały podział na dobrych Polaków i złych Niemców.
Psie Pole jest nieco lepsze od Zdobycia Kołobrzegu, głębiej i ciekawiej zarysowana fabuła bardziej zaciekawia, mocniej przywiązuje czytelnika, ale pozostawia jeszcze niedosyt, że nie ma więcej przygód, że tak się to skończyło, że to przecież tylko mały wycinek panowania Krzywoustego, a warto byłoby opisać więcej. Potrafi jednak Bunsch pięknie pokazać męstwo w obliczu przeważających sił wroga, umie przekazać emocje i uczucia, targające zbolałym ojcem, pogardę dla nieczystych zagrywek i odwagę dziecka, które dopiero staje się mężem, w obliczu śmierci. Realistycznie przedstawia radości i smutki prostych ludzi, jak i rozterki możnych, mających wpływ na losy wielu poddanych, prawdziwie wczuwa się w czasy średniowiecza, przekazując fakty i ubarwiając historię ku pokrzepieniu polskich serc i wzmocnieniu patriotyzmu.
(Ocena: 4,5/6)

● ● ●


Cykl Powieści Piastowskie obejmuje:
4. Bracia
11. Psie Pole
12. Powrotna droga
13. Wawelskie wzgórze
14. Wywołańcy
15. Przełom

8 listopada 2013

Mama kazała mi chorować

Julie Gregory
Mama kazała mi chorować
(Sickened: the true story of a lost childhood)
tłum. Karolina Bober
Amber, 2006

Dla dziecka najważniejsza jest matka. To ona jako pierwsza pokazuje mu świat, ona wyznacza punkty odniesienia i tworzy więź, którą bardzo trudno rozerwać. To jej każde dziecko zawdzięcza to, kim jest i co potrafi osiągnąć w życiu, bo ona buduje pewność siebie i poczucie wartości młodego człowieka. Na nią przypada spora część chwały z sukcesów potomka bądź cząstka winy za niepowodzenia. Jeśli potrafi stworzyć dziecku warunki do rozwoju, może czuć się spełniona i zadowolona z wykonania dobrej roboty. Mała Julie, autorka wspomnień Mama kazała mi chorować, nie miała szczęścia być takim zwykłym, kochanym dzieckiem. Jej dzieciństwo było koszmarem, z którego zdała sobie sprawę zbyt późno, by móc się całkowicie od niego uwolnić.
Sandy Gregory cierpiała na zastępczy zespół Münchhausena. Jest to zaburzenie psychiczne, polegające na wywoływaniu u dzieci, nad którymi sprawuje się opiekę, objawów chorobowych, wymagających poddawania badaniom i leczeniu. Sandy bardzo skutecznie wmawiała swojej córce objawy bólowe, wskazujące na bliżej nieokreślone choroby, by następnie wozić ją do kolejnych lekarzy i kolejnych szpitali w poszukiwaniu przyczyny dolegliwości. Jednocześnie zmuszała dziewczynkę do nadmiernej pracy fizycznej i nie pozwalała normalnie jeść, czyli odmawiała jej normalnego, zwykłego funkcjonowania, jakie powinna zapewnić matka dziecku. Julie często opuszczała szkołę z powodu wizyt u lekarza, nie mogła odrabiać lekcji, bo musiała nakarmić zwierzęta i posprzątać w obejściu, żywiła się napojami witaminizowanymi i płatkami z dużą ilością cukru, bo po całym dniu pracy tylko to zostawało do jej dyspozycji. Jedynymi chwilami, gdy mogła się najeść i odpocząć od nadzoru matki, były dni pobytu w szpitalu.
Rodzina Gregorych składała się z czterech osób: matki, ojca i dwójki dzieci, Julie i Danny’ego. Mieszkali w podwójnej przyczepie, w ciągu lat powiększanej o kolejne przybudówki, tworzące ciekawy labirynt mieszkaniowy. Pozornie wszystko wyglądało normalnie: spora posiadłość z dala od innych gospodarstw, rozległy dom, konie, psy, samochody – wydawałoby się, że są to dobre warunki do wychowywania dzieci i spokojnego życia. Jednak choroba matki i nieumiejętność ojca do sprzeciwiania się jej dziwacznym nieraz żądaniom powodowały, że dzieciom brakło podstaw do zbudowania poczucia wartości i pewności siebie. Matka była tu motorem sprawczym ich działań; wymyślając kolejne dolegliwości Julie, kierowała jej życie coraz bardziej na manowce. Ojciec nie umiał czy nie chciał dostrzec problemów (sam zresztą miał stwierdzony uszczerbek na zdrowiu psychicznym), jakie Sandy stwarzała córce, chociaż potrafił twardo sprzeciwić się temu samemu wobec syna. Dzięki postawie ojca Danny był fizycznie najzdrowszym członkiem rodziny Gregorych, nie ułatwiło mu to jednak współżycia w rodzinie i nie wystarczyło, by jego rozwój przebiegał normalnie. Najbardziej jednak ucierpiała Julie: ciągana bez potrzeby po szpitalach, głodzona i faszerowana zbędnymi lekami, zastraszana i niepewna siebie, rozdarta między miłością do matki a niepewnością, czego ta od niej oczekuje, pałająca jednocześnie chęcią podporządkowania się i buntem w postaci wyrażania własnego zdania, rosła chuda i słabowita, z trwałą skazą w psychice, bez możliwości wyzwolenia się spod destrukcyjnego wpływu najważniejszej dla niej osoby. Znacznie ograniczone kontakty z rówieśnikami miały wpływ na jej upośledzony rozwój społeczny i nieumiejętność nawiązania bliższych relacji z kimś spoza rodziny. Oskarżana przez matkę o wyimaginowane przewiny traciła resztki pewności siebie i nie potrafiła właściwie oceniać otoczenia. Świat Julie był pokawałkowany i niepewny, pozbawiony fundamentu, na którym mogłaby oprzeć swoją odbudowę.
Julie Gregory wykazała ogromne samozaparcie, gdy, uświadomiwszy sobie przyczynę swoich problemów, postanowiła zerwać z dotychczasowym życiem, zacząć od początku, ułożyć od podstaw relacje ze wszystkimi bliskimi. Podjęła próbę wyjaśnienia ojcu, jak się czuła dręczona przez matkę, i zrozumienia, dlaczego jej nie pomógł. Usiłowała porozmawiać z bratem, jak on widział ich dzieciństwo, by spojrzeć innymi oczami na to, co się z nią działo. Wróciła nawet na chwilę do matki w nadziei, że ta się zmieniła, że będą mogły po latach odbudować kontakty na zupełnie innym poziomie. W przetrwaniu zmian pomogła jej nauka i pisanie; wyrzucenie z siebie tego, co boli, na papier podziałało kojąco i porządkująco – swymi wyzwaniami Julie mogła pomagać dzieciom, znajdującym się w podobnej do niej sytuacji, nadal dręczonych i maltretowanych w imię źle pojętej opiekuńczości, z powodu choroby, którą trudno dostrzec z zewnątrz, spoza rodziny.
Wspomnienia Julie są przejmujące. Trudno byłoby nie podejść do nich emocjonalnie. Emocje wpływają jednak nie tylko na sposób patrzenia Julie na dzieciństwo, ale i na przedstawienie jej przeżyć. Relacja jest nieco chaotyczna, swobodnie przeskakuje między bardziej znaczącymi wydarzeniami, bolesnymi i szczęśliwszymi dniami, między czasami dzieciństwa i wieku nastoletniego. Osobiste zaangażowanie wpływa też na niekonsekwencję w zachowaniu czasu relacji – Julie używa raz czasu teraźniejszego, raz przeszłego. Jednak nad tymi drobnymi nieścisłościami przeważa wartość merytoryczna wspomnień Julie Gregory i przestroga, jaką niesie dla tych, którzy mogą mieć kontakt z ewentualnymi ofiarami ludzi z zastępczym zespołem Münchhausena.
(Ocena: 4,5/6)