27 kwietnia 2012

Mroczna Wieża. Pieśń Susannah

W szóstej części Mrocznej Wieży, Pieśni Susannah, akcja znowu nabiera tempa. Pomału wyjaśniają się zdarzenia niezrozumiałe, kolejne opowieści kolejnych bohaterów odsłaniają brakujące cegiełki, zapełniają się luki. [Uprzedzam, że będą spojlery.]
Susannah, która samotnie, jeśli nie liczyć jej demona, Mii, przeniosła się do Nowego Jorku roku 1999, odkrywa mechanizmy rządzące światem Karmazynowego Króla i jego premiera, Waltera. Z Mią jako przewodniczką zwiedza główny Dogan – jedno z miejsc, w których starzy ludzie próbowali połączyć naukę i magię, stwarzając między innymi straszny świat chaosu, pełen demonów i potworów. Dowiaduje się też o przepowiedni, według której dziecko Mii, które nosi w łonie, ma być, jak Mordred króla Artura, zabójcą swego ojca.
Na ratunek Susannah ruszają pozostali rewolwerowcy, jednak coś wyszło nie tak, jak planowali i Eddie z Rolandem trafiają do East Stoneham zamiast do Nowego Jorku, a tam czekają już na nich ludzie Balazara. Muszą wydostać się z pułapki i odnaleźć Calvina Towera, żeby kupić od niego działkę z różą. Przy okazji dowiadują się, że Stephen King, autor Miasteczka Salem, które opisuje życie Callahana, mieszka w pobliżu i może zna odpowiedzi na niektóre pytania, może warto się z nim spotkać. Roland i Eddie czują, że zbliżają się do końca wędrówki – jednocześnie pragną dotrzeć do celu i boją się go. W tym samym czasie Callahan, Jake i Ej trafiają do roku 1999 i to oni muszą ruszyć na ratunek Susannah.
Kolejna porcja Mrocznej Wieży trzyma w napięciu. Jeśli kogoś nie zniechęciło spowolnienie akcji w poprzednim tomie to tu znajdzie rozwiązanie kilku niewiadomych. Nie podobało mi się spotkanie z pisarzem Kingiem, ale przebolałam. Trudniej przeboleć końcowy rozdział, zawierający kartki z pamiętnika tegoż autora, a jednocześnie bohatera powieści, pisanego podczas tworzenia cyklu, obejmujące wzmianki z kilkudziesięciu lat twórczych zrywów, pijaństwa, narkotyzowania się, radości z wydawania książek, listów od czytelników domagających się wznowień: „[...] ludzie są tak cholernie zepsuci! Myślą, że jeśli gdzieś na świecie jest książka, której pragną, to mają święte prawo ją mieć!” (Albatros, 2005, s. 441-442) (i co ty na to, książkomaniaku?), a wreszcie śmierci pisarza. Jednak taki wtręt nie zniechęci nikogo, kto polubił bohaterów światów stworzonych w wyobraźni Kinga.
(Ocena: 5/6)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz dotyczący posta.
Proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, bo świąt nie obchodzę, a inne uwagi najlepiej kierować na podanego maila, pocztę sprawdzam każdego dnia. Dziękuję! :)