26 lutego 2014

Władysław Łokietek i korona

Karol Bunsch
Wywołańcy
Wydawnictwo Literackie, 1986

Z obrazu Jana Matejki spogląda król srogi i budzący respekt, znać, że Władysław Łokietek, choć nikczemnego wzrostu, potrafił znaleźć posłuch – bez niego nie zdołałby dokonać tak wiele. Na swój sukces musiał jednak ciężko pracować, nie patrząc własnych korzyści, ale myśląc o połataniu poszarpanego kraju i wzmocnieniu go, by był zdolny oprzeć się wrażym siłom. Wiele lat zajęły też zabiegi o pozwolenie na koronację kolejnego Piasta, wiele wysiłku i mądrości kosztowały działania dyplomatyczne i przeciwstawianie się wewnętrznym i zewnętrznym wrogom. Pomogło przyłączenie Wielkopolski, osłabionej buntem przeciw synom Henryka Głogowczyka, po zajęciu przez rycerzy sprzyjających Łokietkowi Poznania, bronionego przez mieszczan – książę był coraz silniejszym władcą i w nim co światlejsi upatrywali największą szansę na wzmocnienie Polski. Wsparciem mu była małżonka: „Jej wiara w męża była nie do zachwiania. Bóg go wyznaczył zjednoczycielem uciemiężonego narodu, zmarły Jakub upatrzył na wykonawcę swych myśli, musi mu wymodlić potrzebne do tego siły” (s. 219). I Łokietek wspinał się coraz wyżej i coraz mocniej trzymał uchwyconych ziem, lawirując i odbierając dawno zabrane, rozproszone, konsekwentnie i z uporem jednocząc kraj: „Jak łoza – przygięty odskakiwał, stratowany wstawał, ścięty odrastał” (s. 365).
Sukcesy w Wielkopolsce nie szły w parze z łagodzeniem konfliktu z Muskatą. Biskup krakowski zaczynał dopiero dostrzegać, ile złego wyrządził rozdźwięk między nim a księciem i doceniać to, co Łokietek robi. Niemały wpływ na to miał ostatni, przedśmiertny list od arcybiskupa Jakuba Świnki, człowieka światłego i przewidującego, umiejącego patrzeć w przód i widzieć korzyści dla kraju w wydarzeniach pozornie niesprzyjających. Konflikt z księciem pozwolił Muskacie poznać los wygnańca i petenta na europejskich dworach, gdzie człek bez pokaźnych funduszy nic zgoła nie znaczy, ułatwił dostrzeżenie, że więcej można wygrać wspólnym działaniem, że w jedności siła, obudził też wyrzuty sumienia, by jeszcze za życia mógł ten dostojnik uświadomić sobie własne przewiny, spowodowane pychą i wyniesieniem nad innych.
Polityka zagraniczna zdominowana była sporami z Zakonem Krzyżackim, zdobywaniem przewagi nad nim w stolicy papieskiej czy cesarskiej, usiłowaniami odzyskania Pomorza.  Sprawy wewnętrzne też nie szły dobrze: przez rozdrobnienie spadło znaczenie władzy książąt, a co za tym idzie zmniejszyła się skuteczność respektowania prawa; nawet Łokietek musiał liczyć się z możnymi rodami, pogłębiając krzywdę niesprawiedliwie potraktowanego człowieka, co sprowadza złą dolę na kolejne pokolenia; nawet najsilniejszy książę nie jest w stanie zawsze zapobiec złu. Przedstawiciele kościoła, miast wspomagać ubogich, zajmowali się gromadzeniem dóbr i szukaniem łatwych ofiar: na stosach ginęli niewinni, mający pecha narazić się komuś, oskarżeni o herezję, wyznający niepopularne, niezgodne z obowiązującą linią poglądy. W tym świetle budził nadzieję każdy przejaw sprawiedliwości dziejowej, gdy złych spotykała zasłużona kara, pokornych i nawróconych nagroda, a głupcy dostawali kolejną szansę, by odkupić winy.
Łokietek walczył o bezpieczniejszą przyszłość, ważąc dobre i złe czyny, dając i biorąc w miarę możliwości, karząc i nagradzając wedle win i zasług, lawirując, by zyskać jak najwięcej. Ostróżka z Braciszkiem wędrowali po świecie, ratując maluczkich, usiłując przeżyć i tęskniąc za Krakowem. Krzych dręczył się tym, co niemożliwe do spełnienia, żył jak we śnie, przeczuwając nieszczęście, nieświadom tego, co uczynił, krzywdząc czynem czy złym słowem kolejnych napotkanych na drodze ludzi, tych, którzy go po prostu kochali, i tych obcych, którzy mu z dobroci serca pomagali. Radocha chciał ułożyć sobie życie, osiąść spokojnie, gospodarzyć, a ciągle przychodziło mu wojować w towarzystwie Pizły, ponurego przyjaciela, bez którego nie umiał żyć. Kasztelanic Henryk, zaprzyjaźniony z Radochą, jedyny beztroski, jak się zdaje, rycerz, czerpiący z życia najlepsze, co ono może mu dać, wprowadził do powieści kilka weselszych akcentów, trafnie oceniając świat i ludzi wokół siebie, wywołując uśmiech na twarzach możnych i ubogich. Tacy są bohaterowie Wywołańców, w większości poszarpani przez życie i pragnący spokoju.
Środkowa część trylogii wieńczącej cykl o Piastach jest jedną z najlepszych. Ma zalety i wady pozostałych, ale potrafi też wzruszyć i rozbawić, skłonić do zadumy i dać punkt wyjścia do ogólnych rozważań o człowieku, roli władzy i prawa w codziennej egzystencji, sprawiedliwości i złudzie nagrody w innym życiu, konieczności podejmowania działań i motywacjach rządzących ludźmi, o dobrych i złych uczynkach, które odbijają się na całym życiu, a nawet na przyszłych pokoleniach.
(Ocena: 5,5/6)

● ● ●


Cykl Powieści Piastowskie obejmuje:
4. Bracia
14. Wywołańcy
15. Przełom

2 komentarze:

  1. Robię listę książek, które koniecznie-muszę-przeczytać i autorów-których-czas-poznać. Chyba wypada dopisać Bunscha?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie. To taka jakby podstawa polskiej powieści historycznej, obok Gołubiewa, Parnickiego, Malewskiej i pewnie jeszcze kilku innych.

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz dotyczący posta.
Proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, bo świąt nie obchodzę, a inne uwagi najlepiej kierować na podanego maila, pocztę sprawdzam każdego dnia. Dziękuję! :)