Cały czas coś się dzieje. A to na drutach, a to szydełkiem. Tylko z dokumentowaniem mam poważne zaległości i zwykle długo po skończeniu dopiero udaje mi się obiekty zblokować i sfotografować. Nie inaczej było i tym razem.
Najpierw długo się robiąca nakładka na krzesło, która tak naprawdę jest półproduktem, bo powinna mieć pod sobą jeszcze część bardziej miękką, w postaci gąbki na przykład. Tymczasem służy bardziej spłaszczona, może kiedyś doczeka się wnętrza. ;)
Potem szaliczek wiosenny w kolorze jasnokremowym, który miał być robótką szybką i niekłopotliwą, a zajął mi tydzień bez mała. Dobrze chociaż, że kłopotu rzeczywiście nie przysporzył. ;)
I jeszcze zbliżenie zakończenia, com go wymyślić jakoś zgrabnie musiała. Chyba wyszło.
Wszystko zrobiłam z resztek różnych włóczek w ramach pozbywania się małych, samotnych kłębuszków, na różnych szydełkach. Szaliczek musi mieć w sobie odrobinę wełny, sądząc po zapachu, zwłaszcza w stanie mokrym. Ma wymiary 13 x 140 cm.
Świetne prace ;D
OdpowiedzUsuńTen szaliczek jest extra, muszę pomyśleć o czymś podobnym .
A i owszem, szaliczek całkiem zgrabnie wyszedł. Pomyśl, bo jak się takie szaliczki nosi, to warto. :)
Usuńśliczna ta nakładka na krzesło
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ten szaliczek :)) i nakładka zapowiada się fikuśnie ;)) pozdrawiam cieplutko Viola
OdpowiedzUsuńPiekna pasja, ja na technice w piątej klasie tez coś szyłem ale raczej nic z tego nie wychodziło :-)))
OdpowiedzUsuńZ szyciem u mnie też nie najlepiej, ale szydełko jest łatwiejsze. :)
UsuńSzaliczek bardzo ładny. Z nakładeczki może być też podusia :)
OdpowiedzUsuń