15 maja 2012

Koniec „Mrocznej Wieży” Stephena Kinga

To już ostatnie spotkanie z siedmiotomowym westernem. Trochę szkoda.
Świat rewolwerowców, potomków Artura Elda, powoli idzie naprzód i zatacza koła, nieuchronnie zmierzając ku zagładzie. Ostatni z rodu, Roland Deschain z Gilead, w narzuconej sobie misji dotarcia do Mrocznej Wieży pokonuje czas i kolejne rzeczywistości. Cel drogi, znajdujący się w środku wszystkich światów, jest sensem istnienia, na najwyższym poziomie zawierającym miejsce Stwórcy, podobno teraz puste. Brak ręki kierującej istnieniem prowadzi do zagłady kolejnych krain, do pękania Promieni, któremu towarzyszą spektakularne kataklizmy, do wyczerpywania się mechanizmów Strażników, zanikania technologii, wyciekania magii. Samozwańcze rządy Karmazynowego Króla przyspieszają ten proces.
Wędrując po wielu światach pośrednich, przechodząc przez nie w akompaniamencie bicia dzwonów, bohaterowie szukają tego jedynego, prawdziwego, poruszającego się w jednym, ściśle określonym kierunku, posiadającego głębię obcą innym światom. Świata kluczowego, najważniejszego ze wszystkich, w którym nie ma szans na poprawkę, jeśli coś nie uda się za pierwszym razem, w którym śmierć jest śmiercią naprawdę, nie do odwrócenia, w którym żyje i tworzy Autor, wymyślając w twórczym natchnieniu kolejne etapy wędrówki rewolwerowców.
W miarę zbliżania się do celu ka-tet Rolanda musi się rozpaść. W walce, rządzeni prawami przeznaczenia, odchodzą po kolei rewolwerowcy. Pożegnanie z poszczególnymi bohaterami musiało odbywać się w określonym porządku, bo tylko taki rytm spełniał wymogi ka. „Wyprawa ciągnęła się, a jej koszt okazał się wysoki... lecz żadne wielkie dokonania nie przychodzą łatwo.” (Albatros, 2008, s. 706) Dopiero pod koniec wędrówki Roland zdał sobie sprawę, że Mroczna Wieża, jakkolwiek ważna, nie jest jedyną rzeczą drogą jego sercu. Równie ważne jest wszystko, co wiąże się z jej celem: ścieżka Promienia, każdy napotkany rewolwerowiec, bo jest ich wielu w wielu napotkanych światach, każda walka, będącą kolejnym krokiem na drodze przeznaczenia, każde zwycięstwo przybliżające do celu, każde życie wojownika, nie na darmo oddane, każda róża i każda pieśń, przynoszące ulgę i nadzieję.
Podążając przez siedem tomów i tysiące stron Mrocznej Wieży, przywiązałam się do bohaterów, autentycznych, bardzo ludzkich, o bogatej, świetnie oddanej osobowości, i do ciekawych światów, czasem ledwie zarysowanych, a jednak pełnych, wyrazistych, pulsujących życiem, niczym doskonałe rysunki ołówkiem wykonane przez jednego z bohaterów, Patricka Danville’a, światów, które rewolwerowcy przemierzali wytrwale, wbrew piętrzącym się przeciwnościom, mimo strat własnych i ciągle grożącego niebezpieczeństwa – wszak trzeba wykonać robotę do końca. Podobało mi się zakończenie powieści. Przyznam, że trochę się go obawiałam po tak długiej drodze, wielu wątkach, dygresjach, splątaniu, ale King bardzo ładnie sobie poradził z zamknięciem cyklu. Na pewno nie jest to moje ostatnie spotkanie z twórczością Kinga, który mocno mnie zainteresował wieloma odniesieniami literackimi, między innymi do swoich powieści, czerpiąc z nich obficie i nawiązując w nich szczodrze do motywów z Mrocznej Wieży. Nie przeszkadzały mi bezpośrednie nawiązania do znanych dzieł, bo Autor ładnie je poprzetwarzał i dostosował do fabuły, dodając starym motywom świeżości i lekkości. Podobały mi się też zabawy rzeczywistością, w tym postacią samego autora jako bohatera cyklu, dystans i ironia, z jaką ją traktował, z przymrużeniem oka pisząc o swoich wadach i popularności.
(Ocena: 5/6)

4 komentarze:

  1. A wcale bo nie ostatni ;) Zerknij tutaj: http://www.amazon.com/The-Wind-Through-Keyhole-Tower/dp/1451658907/ref=sr_1_1?ie=UTF8&qid=1337186441&sr=8-1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam na jakiejś anglojęzycznej stronie, że będzie coś jeszcze. Póki co jednak pozostaje mi czekać. ;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz dotyczący posta. Komentarze zawierające linki promujące inne strony nie będą zatwierdzane.
Dziękuję! :)