Mam zaległości w pokazywaniu tego, co łapkami zrobiłam. Będzie więc post zbiorczy, głowowo-szyjny. ;)
Na początek czapka dziecięca, rozmiar niewiadomy, ale na pewno dosyć mały. Włóczka lilaróż to resztka tego, co mi zostało z rękawów sweterka, Elysee Laine, 150 m/50 g, różowa z kolorowymi nitkami (to się jakoś nazywa?) to akryl, dawna pozostałość po sweterku małej Aguti, którego już nie mam.
Szalik baktus, włóczka nieznana (brak banderoli). Bardzo miękki, delikatny i lekki.
Kolejny szalik jest biały, z ozdobnym brzegiem i pomponami. Włóczka Baśka (300m/100g, 70% akryl 30% wełna).
I jeszcze dwa kominy, krótki granatowy, rozmiar dziecięcy, i długi, szary, ażurowy. Oba z włóczek nieznanych, miękkie i wydają się być ciepłe.
Dorobek śliczny.Uwielbiam kominy.
OdpowiedzUsuńA ja nie noszę nic, tylko tworzę. Potem mi to leży i miejsce zajmuje. ;)
UsuńPiękne rzeczy! Ja rozpoczynam swoją przygodę z włóczką i drutami - na początek stworzyłam taki golfik zastępujący szalik (nie wiem jak to się fachowo nazywa) dla córeczki. Jak na pierwszy raz - jestem z siebie dumna! Ale do Ciebie daleko mi, oj daleko... :)
OdpowiedzUsuńNawet się nie spostrzeżesz, jak mnie przegonisz. :)
UsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń