25 maja 2014

Joyland

Stephen King
Joyland (Joyland)
tłum. Tomasz Wilusz
Prószyński i S-ka, 2013

W małym miasteczku w Północnej Karolinie każdego lata zabawia mieszkańców i turystów lokalny park rozrywki. Do stałej, niezbyt licznej obsady co roku zatrudniani są pracownicy sezonowi, pomagający w obsłudze gości, roznoszący napoje, wykonujący pamiątkowe zdjęcia. Wśród nich jest Devin Jones, uczeń college’u, świeżo zawiedziony w miłości, wrażliwy, rozsądny młody człowiek. Codziennie, w drodze do pracy, przechodzi obok domu, w którym mieszka kobieta z chłopcem na wózku inwalidzkim, korzystającym z nadmorskiego powietrza w towarzystwie psa. To właśnie znajomość ze śmiertelnie chorym dzieckiem, nad wiek dojrzałym, i obecność niespokojnego ducha zamordowanej niegdyś w parku rozrywki kobiety, krążącego przy torze z wagonikami, wpłyną na Devina w sposób, którego nikt się nie spodziewał.
Początkowo sennie płynąca opowieść o skończonej miłości, zawiedzionej nadziei, stracie niepowetowanej, w miarę upływu lata nabiera tempa i ważkości, przenosząc środek ciężkości na sprawy śmiertelnie poważne, zagrażające psychice znacznie bardziej niż przebrzmiały romans. Joyland to powieść o dojrzewaniu, w którym ważne jest dostrzeganie tego, co istotne – Devin musi odnaleźć drogę, którą chce podążać, zmienić kierunek marszu, wytyczony wcześniej, zobaczyć sens w dawaniu radości tym, którzy tego najbardziej potrzebują.
W wesołym miasteczku jest spokojnie i melancholijnie, akcja toczy się początkowo nawet zbyt leniwie jak na horror, ale to właśnie pozwala na delektowanie się prowincjonalną codziennością, pełną zwykłych ludzi i niezwykłych wydarzeń, życzliwości pomieszanej z małomiasteczkową małostkowością. Wątek paranormalny, związany z duchami, też jest tak subtelny i delikatny, że nie odstraszy nawet zagorzałych przeciwników horrorów, budząc za to chęć pomocy i żal, że nie można zmienić wyroków losu, wraz z przekonaniem, że warto było wysilić się, by choć przez chwilę nieść radość, dostarczyć zabawy, odsunąć ostateczne, gdy nie można zapobiec tragedii.
King buduje napięcie bardzo umiejętnie, pozwalając czytelnikowi zastanawiać się, w jakim kierunku potoczy się akcja, niepokojąc i podsuwając mylne tropy. Świetnie pokazuje klimat lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, jak również specyfikę zamkniętej społeczności parku radości, między innymi poprzez żargon, jakiego używają pracownicy, nie skąpi też nawiązań do kultury i ikon przemysłu muzycznego, pozwalając bawić się znanym i poznawać nowe. Kawałek dobrej rozrywki.
(Ocena: 4,5/6)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz dotyczący posta.
Proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, bo świąt nie obchodzę, a inne uwagi najlepiej kierować na podanego maila, pocztę sprawdzam każdego dnia. Dziękuję! :)