11 września 2012

Biały zamek

Miałam już w rękach dwie powieści Orhana Pamuka. Nie były to spotkania udane, a nawet, można powiedzieć, nieco zniechęcające. Ale stwierdziłam, że muszę przeczytać coś traktującego o zupełnie innych czasach, żeby móc z czystym sumieniem zrezygnować z tego autora. Szczęśliwym trafem dostałam akurat w prezencie Biały zamek (Asiu, dziękuję!). I wsiąkłam. Wpadłam zupełnie. To jest to, o co chodziło.
Klimat siedemnastowiecznej Turcji opisany piórem pochodzącego z Wenecji chrześcijańskiego niewolnika, człowieka jak na tamte czasy dobrze wykształconego, był tym, co mnie pochłonęło. Zderzenie kultury Wschodu i Zachodu, wtapianie się w obce środowisko, poznawanie innego – to wszystko jest już ciekawą mieszanką, a gdy dochodzi do tego jeszcze baśniowy motyw istoty bliźniaczej bohaterowi, jego alter ego, będący zarazem obrazem pragnień, jak i personalizacją przywar, robi się naprawdę interesująco. Odbywa się to zupełnie zwyczajnie. Wenecjanin uczy swojego pana, Hodżę, wszystkiego, co sam umie, pomagając mu wspinać się na stanowisko doradcy padyszacha. Przy okazji kreśli przed Hodżą obraz Zachodu, który dla żądnego wiedzy Turka jest bardzo pociągający. Tak bardzo, że ten nie potrafi już żyć w Stambule, łaknie nowego, innego życia. Jednocześnie lata spokojnego bytowania w stanie niewolnym przyzwyczajają Wenecjanina do wschodnich obyczajów i nie motywują do powrotu w strony rodzinne. Początkowo podobni tylko zewnętrznie, z czasem coraz bardziej przejmujący nawzajem upodobania, w końcu zamieniają się rolami. Czy wyjdzie im to na dobre?
Biały zamek to powieść o poznaniu, o tęsknocie za innym, nieznanym, w założeniu lepszym życiu gdzieś indziej, w obcym, na pewno szczęśliwszym świecie. Dążenie znane i dziś, prawda? Funkcjonujące nawet w popularnych powiedzeniach: „cudze chwalicie, swego nie znacie” czy „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. A do tego wzmocnione istnieniem sobowtóra, umożliwiającego ewentualną zamianę, gdy przyjdzie pora, sobowtóra zazdrosnego, rywalizującego, mądrzejszego, uzależniającego. Istnienie sobowtóra to zresztą obsesja Pamuka, jeszcze z czasów dzieciństwa. Ale nie tylko on zmierzył się z tematem obcego bliźniaka; z naszego podwórka znamy taką zamianę chociażby z powieści Ewy Nowackiej, a z obszaru literatury światowej czytaliśmy o niej u Marka Twaina. Nieudana wyprawa na Polskę ma być dodatkowym wzmocnieniem wołania o zmiany, o postęp potrzebny państwu tureckiemu w schyłkowym okresie potęgi. Czy jednak zmiany na modłę zachodnią wystarczą? Czy nie trzeba raczej wypracować własnego, autorskiego modelu?
Ciekawa, trzymająca w napięciu, mimo małej objętości i niewielu środków wyrazu, interesująca powieść. Z tym większą niecierpliwością czekam na okazję przeczytania następnej powieści Orhana Pamuka osadzonej w czasach historycznych.
(Ocena: 5/6)

6 komentarzy:

  1. Poczułam się zachęcona i zaciekawiona ;). Teraz mi tylko zostało znaleźć książkę...

    OdpowiedzUsuń
  2. woow,jak tu u ciebie nastrojowo;D;Dgratulacje;D
    a moze by cie zainteresowala zakladka "kocur",ktora mozna wygrac razem z innymi przydasiami na moim candy?
    zapraszam
    http://fioridifantasia.blogspot.iti powodzenia;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka interesująca, potrafisz zachęcić do czytania.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Akurat tej powieści Pamuka nie czytałam. Muszę zobaczyć czy jest w bibliotece bo Twoja recenzja bardzo mnie nakręciła na tą książkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. "małej objętości"? Mówisz, że Pamuk napisał książkę krótką? Jak krótką? Normalnie, aż nie mogę w to uwierzyć :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 220 stron to nie jest dużo. Jak na Pamuka zwłaszcza. Twoja była dłuższa? ;) Teraz czytam "Nazywam się Czerwień" - coś koło 600 - i chwilami czuję, że można było co nieco wyciąć.

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz dotyczący posta. Komentarze zawierające linki promujące inne strony nie będą zatwierdzane.
Dziękuję! :)