Po
wcześniej omówionej trylogii możemy znowu poczytać o kolejnym dzielnym Courteneyu,
tym razem przeżywającym przygody w Sudanie, i jego równie dzielnym, zbuntowanym
synu, angażującym się w organizowanie safari. Wraz z nimi poznajemy przedstawiciela
rodu szerzej pokazanego w Sadze rodu
Ballantyne’ów, Penroda Ballantyne’a – najpierw rywala Rydera Courtneya,
potem jego szwagra. Na ten podcykl składają się powieści: Triumf słońca i Assegai.
Wilbur Smith ponownie wykorzystał motyw trzech
sióstr, z których młodsze są bliźniaczkami, i ich pokojową rywalizację o
względy pożądanych, nader przystojnych bohaterów. I każdemu coś się dostanie.
;)
● ● ●
Triumf słońca. Druga połowa XIX wieku, północno-wschodnia Afryka
pod protektoratem brytyjskim – Egipt i Sudan uwikłane są w wojny religijne,
plemiona pustynne jednoczą się pod sztandarami Mahdiego, by wypędzić
niewiernych z ziem wyznawców Allacha – to czasy i okolice znane nam z W pustyni i w puszczy, czyli oblężenie
Chartumu przez wojska Mahdiego i jego konsekwencje dla mieszkańców zdobytego
miasta. Ryder Courtney, kupiec ze smykałką do interesów, ma w Chartumie swój
skład towarów, który pomnaża przewożąc cenne ładunki „Nieustraszonym ibisem” po
Nilu. natomiast Penrod Ballantyne jest oficerem brytyjskiej armii i wywiadowcą,
przenoszącym meldunki między generałem Gordonem a wojskiem podążającym z Egiptu
z odsieczą. Ścieżki obu bohaterów krzyżują się u konsula brytyjskiego, Davida
Benbrooka, który ma trzy piękne córki. Siedemnastoletnia Rebecca prowadzi dom i
opiekuje się młodszymi siostrami, bliźniaczkami Amber i Saffron.
Jak zawsze u Smitha mamy dużo emocjonujących
przygód, trzymających w napięciu pościgów, pojedynków i miłości. Na plan pierwszy wysuwa się tu
głównie przygoda, mniej jest tła historycznego niż w późniejszych chronologicznie
powieściach o drugiej gałęzi rodu. Ciągle jednak jest to kawałek porządnej
powieści przygodowej, czego nie można powiedzieć o Assegai, która
była moim pierwszym rozczarowaniem twórczością Wilbura Smitha.
Bohaterem jest syn Rydera Courtneya, Leon, młody
oficer brytyjskiej armii w Afryce Wschodniej, pragnący iść własną drogą, inną
niż wyznaczył mu ojciec. Poznajemy go w przededniu wybuchu I wojny światowej,
gdy po kilku latach służby w wojsku przechodzi do rezerwy pozostając jednak agentem
wywiadu i zaczyna organizować polowania dla ludzi dostatecznie bogatych, by
mogli sobie pozwolić na wyprawę w głąb Afryki i odstrzał kilkuset zwierząt. Tu
zaczynają się jatki, bo trudno inaczej nazwać opisywane w powieści safari.
Takie przygotowanie do jedynie słusznego happy endu męczymy przez większość
książki. Na kilkudziesięciu ostatnich stronach (z prawie pięciuset) wreszcie
zaczyna się konkretna akcja szpiegowska, okraszona niestety sporą romantyczną
wstawką. Potem następuje szybkie i prawie bezbolesne dla głównych, zakochanych
bohaterów zakończenie powieści. Rach ciach, jeden strzał załatwił sprawę i
można już się szczęśliwie i bogato mnożyć. A może to nie ten Smith napisał?
Może ktoś się podszył? ;)
Miarki dopełniają pomyłki autora w imionach żon
– ta, która w Triumfie
słońca wyszła za Courtneya nagle okazuje się żoną Ballantyne’a. Natomiast
do Stanów Zjednoczonych można dostać się ze środkowej Afryki podążając na
północny wschód, ale może niepotrzebnie się czepiam, wszak wszystkie drogi
prowadzą do Nowego Jorku (no dobra, to może być zwykła pomyłka tłumacza
niezauważona przez redakcję). Do tego chwilami niezbyt zręczne sformułowania
okraszone są sowicie literówkami, widocznie korekta też mocno przysnęła.
Chyba dobrze się stało, że przeczytałam Assegai na końcu mojej przygody z
twórczością Wilbura Smitha. Inne jego powieści są jednak dużo lepsze, nie tylko
w warstwie przygodowej, ale i historycznej, społecznej, gospodarczej itd.
Chwilowo czuję się też nasycona gorącym słońcem Afryki, dobrze więc będzie się
przenieść w inne strony naszej planety.
(Ocena: Triumf słońca – 5/6, Assegai
– 3,5/6)
O wcześniejszych chronologicznie powieściach z Courtneyami w roli głównej
pisałam w tym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz dotyczący posta. Komentarze zawierające linki promujące inne strony nie będą zatwierdzane.
Dziękuję! :)