23 października 2011

Dzieje upadku rodziny

Buddenbrookowie Tomasza Manna to po ostatnich męczących lekturach wytchnienie i wielka przyjemność czytania. Powieść jest urzekająco klarowna, skondensowana, pozbawiona zbędnych słów, ozdobników i wypełniaczy, napisana przez mistrza dla czytelników potrafiących docenić urok prostoty.
Mann potrafi równie pięknie i zajmująco pisać o radościach i sukcesach, jak o troskach i śmierci, o dojrzewaniu i miłości, życiu ograniczonym konwenansami, stwarza klimat doskonale oddający realia mieszczańskiego bytu w Niemczech dziewiętnastego wieku. W dwóch niezbyt obszernych tomach zawarł stuletnią historię kupieckiej rodziny Buddenbrooków, ukazał ją od lat największego rozkwitu firmy handlowej do czasu upadku wraz z ostatnimi męskimi przedstawicielami rodu. Każde pokolenie, dumne z historii rodziny, stara się pomnażać fortunę podejmując czasem ryzykowne wyzwania, borykając się z różnymi problemami. W oszczędnej, pozornie suchej, a przecież niepozbawionej humoru i tak doskonałej narracji zawarta jest sama istota życia człowieka miejskiego, wrośniętego w tradycję, religię, konwenanse. Mann daje nam kompletny obraz człowieka uwikłanego w „obowiązki”, jakimi są rodzina i społeczeństwo, podporządkowanego środowisku, w jakim przyszło mu żyć. Każdy przedstawiciel rodu scharakteryzowany jest wyraziście, równym pociągnięciem pióra, dzięki czemu czytelnik może zobaczyć to, co najistotniejsze i wyobrazić sobie niedopowiedzianą resztę. Czyż nie tego właśnie oczekujemy po lekturze doskonałej?
Na koniec muszę zwrócić uwagę na jeden aspekt spokojnego, mieszczańskiego życia – w wolnych chwilach kobiety z rodu Buddenbrooków robią na drutach, a to sukienkę, a to „szal, serwetę czy coś podobnego” – ale to niestety wszystkie szczegóły, jakimi raczy nas autor. ;)
(Ocena: 6/6)

6 komentarzy:

  1. Rany, jak dawno to czytałem, ze 20 lat temu. I byłem nieprzytomny z zachwytu. Niestety po debiucie już nic Mannowi tak dobrze nie wyszło:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, to czas na powtórkę! :)
    Czytałam jeszcze Czarodziejską górę i Doktora Faustusa, ale rzeczywiście brakuje im nieco do Buddenbrooków.

    OdpowiedzUsuń
  3. A skąd ja teraz czas na takie dwa tomy wezmę? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też wieki całe temu czytałam Buddenbrooków i też mi się podobali. Ciekawe czy dziś też byłabym zachwycona?

    OdpowiedzUsuń
  5. świetna książka,czytałam wieki temu, ale doskonale pamiętam, a nie ze wszystkimi ksiązkami tak jest.Podrawiam

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz dotyczący posta.
Proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, bo świąt nie obchodzę, a inne uwagi najlepiej kierować na podanego maila, pocztę sprawdzam każdego dnia. Dziękuję! :)