Connie Willis
Nie licząc psa (To Say Nothing of the Dog)
tłum. Danuta Górska
Prószyński i S-ka, 1999
Bardzo lubię powieści zawierające wątek podróży w czasie. Podobała mi się też wcześniej czytana, inna powieść Connie Willis, o początkach tychże, niebezpieczeństwach czyhających na temporalnych podróżników i zdobyczach naukowych z podróży wynikających, pt.: Księga Sądu Ostatecznego. W Nie licząc psa przeskakiwanie do dawnych czasów odbywa się już na poziomie zaawansowanym, można dokładnie wyliczyć czas i miejsce pojawienia się, a ewentualne rozbieżności wynikają z ingerencji w historię – dlatego trzeba się bardzo pilnować, żeby nic istotnego nie zmienić i nie przenieść nic ważnego z jednego punktu czasów do innego. Kusząca jest jednak chęć ocalenia pamiątek kultury z wojennej pożogi czy uratowania od wyginięcia rzadkiego gatunku.
Ned Henry i Verity Kindle są zaawansowanymi podróżnikami. Każde z nich prowadzi odrębne poszukiwania, ale dotyczące tej samej sprawy – strusiej nogi biskupa, starocia z katedry, zaginionego w Coventry podczas nalotu bombowego w 1940 roku. Ned grzebie w ruinach katedry, a Verity szuka w XIX wieku pamiętnika panny Mering, gdzie po raz pierwszy opisana została rzeczona strusia noga i jej znaczenie w życiu Tossie. Tossie zresztą jest przodkinią upiornej szefowej Neda i Verity, lady Schrapnell.
Bardzo fajna, rozrywkowa powieść, idealna do lekkiego spędzenia czasu. Dużo przygód, liczne zwroty akcji, wiele niepewności zdarzeń i zaskakujących motywów, a do tego galeria ciekawych, wielowymiarowych postaci, nierzadko komicznych: egzaltowana, sprawiająca wrażenie głupiutkiej panna Tossie, wznosząca okrzyczki i zachwycająca się wszystkim, co zrobi jej kotka, Księżniczka Ardżumand; Terence – młodzian o sporych możliwościach, ale mało zasobnej kiesie, który wraz ze swym psem Cyrylem chce popłynąć Tamizą w poszukiwaniu wrażeń; profesor Peddick – roztargniony badacz historii i natury, zażarcie broniący swoich teorii, gotów dać się skąpać w rzece, by nie odstąpić od przekonań; Eglandyna – dziecię wścibskie i dociekliwe, zbyt dużo dostrzegające i wszędzie obecne; kamerdyner Baines – człowiek niezastąpiony, w każdej chwili służący potrzebnymi informacjami i potrafiący usłużyć swym chlebodawcom, ale i skrywający tajemnicę, która okaże się kluczowa. No i postacie ze świata XXI wieku: wspomniany już Ned i Verity, panna Werder, mająca pieczę nad skokami w czasie, Dunworthy, kierujący pracą, T.J., próbujący ustalić, co się nie zgadza i dochodzący do ciekawych wniosków, jak i budząca strach i przerażenie, władcza lady Schrapnell, we własnej postaci pojawiająca się dopiero na ostatnich stronach, ale wisząca jak złowrogi cień nad wszystkimi podkomendnymi, zmuszająca ich do pracy ponad siły i uzyskiwania imponujących wyników.
Tytuł powieści nieprzypadkowo nawiązuje do książki Jerome’a – Ned ma okazję spotkać trzech panów w łódce podczas ich podróży, tak zgrabnie potem opisanej i bawiącej wiele pokoleń. Dużo jest też innych nawiązań literackich, co bardzo lubię, głównie do powieści z XIX i początków XX wieku: P.G. Wodehouse’a, Lewisa Carrolla, Agathy Christie, Arthura Conan Doyle’a, Willkie Collinsa. Świetna komedia omyłek, w której wszelkie próby wyprostowania historii prowadzą do jeszcze większego jej zagmatwania, a obfitość wrażeń zaspokoi najbardziej łaknącego ich czytelnika.
(Ocena: 5/6)
Dodałem bloga do obserwowanych, jest bardzo ciekawy no i zapraszam do siebie na imperium lektur
OdpowiedzUsuńRecenzja dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę"
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
Miłośniczka Książek
Czytałam to mnóstwo razy! W ogóle wszystkie powieści i nowele Connie Willis uwielbiam za nietuzinkowe fabuły i humor. Czy może być rzecz zabawniejsza niż Cyklistki w "Nawet królowa"? :)
OdpowiedzUsuńBardzo lekka lektura. W sam raz na kilka popołudni :)
OdpowiedzUsuń